Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marchewka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marchewka. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 10 grudnia 2015

Ryba po grecku


W moim domu rodzinnym, w okolicy świąt, zawsze gdzieś plącze się w lodówce zamówiona na tę okazję ryba po grecku. Rzadko która jednak smakuje tak, jak powinna smakować. Zanim w ogóle spróbuję, już uzbrajam się w cytrynę, dodatkową porcję koncentratu pomidorowego, pieprz, tabasco i sól. Nie mogę cieszyć się moją rybą zanim jej porządnie, po swojemu nie doprawię.

Muszę się wam przyznać, że oprócz numerów z doprawianiem, nigdy ryby po grecku nie zrobiłam od początku do końca sama. Nie wiem co mnie powstrzymywało, może łatwy dostęp do tej "domowej"? Nie mniej jednak melduję, że dzisiaj nadrobiłam zaległości i ta właśnie ryba zdecydowanie częściej będzie gościć na moim stole, niż tylko od święta.



Po dorsza wybrałam się tym razem nie na ryneczek, ale do delikatesów rybnych Gadus. Ryba była naprawdę pyszna i jędrna. Idealnie pasowała do tego co miałam z niej zrobić. Bo w rybie po grecku równie ważne jak sam sos jest dobra panierka. A jak wiadomo jest wtedy duże ryzyko, że ryba się rozleci przy smażeniu. Ale nie tym razem! Stworzyłam wersję idealną dla mnie, z mocno wyczuwalną cytryną i bardzo pomidorową. Dodałam też coś mało tradycyjnego- imbir i cynamon. No i ta panierka odklejająca się od ryby razem z sosem... bajka!:)

Ryba po grecku (ok. 8-10 porcji)

- 1 kg filetów z dorsza (ok. 8-10 filetów)
- 5 łyżek mąki
- 3 jajka
- 10 łyżek bułki tartej
- sól, pieprz
- 2 łyżki masła
- 2 łyżki oleju
- sok z połowy cytryny

- 3 marchewki
- 1 pietruszka
- 4 liście laurowe
- 1 duża cebula
- 3-centymetrowy kawałek świeżego imbiru
- 3 łyżki koncentratu pomidorowego
- 1 łyżka suszonego oregano
- 1 łyżka mielonej słodkiej papryki
- pół łyżeczki cynamonu
- 1 łyżka miodu
- 1 łyżka sosu sojowego
- 1 łyżka masła
- sok z połowy cytryny
- tabasco
- sól, pieprz

  1. Rozgrzej piekarnik do 200 stopni. 
  2. Zetrzyj marchewkę i pietruszkę na grubej tarce. W garnku zagotuj wodę 1 łyżką soli i liśćmi laurowymi. Gotuj ok. 25 minut, a następnie odcedź na sitku i odstaw na później. 
  3. Cebulę pokrój w piórka, rozgrzej na patelni 1 łyżkę masła i zacznij smażyć. Smaż aż się zeszkli a następnie dodaj ugotowaną marchewkę z pietruszką, zetrzyj świeży imbir na tarce, dodaj koncentrat pomidorowy, oregano, słodką paprykę, cynamon, miód, sos sojowy, sok z cytryny i tabasco. Dopraw solą i pieprzem do smaku i smaż jeszcze kilka minut. 
  4. Przygotuj 3 miski. Do jednej nasyp mąkę, do drugiej bułkę tartą w do trzeciej wbij jajka i roztrzep widelcem. 
  5. Posól i popieprz filety z dwóch stron i po kolej zamaczaj z dwóch stron w mące, jajku, a następnie w bułce. 
  6. Na patelni rozgrzej łyżkę masła i oleju. Układaj obtoczone filety na patelni i smaż aż panierka nabierze złocistego koloru. Ryby jeszcze nie dojdą do końca w środku, ale będą się jeszcze piec w piekarniku, więc się tym nie martw. 
  7. Zrób drugą partię filetów, znowu rozgrzej masło i olej i usmaż z dwóch stron. 
  8. Usmażone filety ułóż w naczyniu żaroodpornym i zalej sokiem z połowy cytryny. Nałóż sos na filety i wsadź do piekarnika na 15 minut. 
  9. Wyjmij z piekarnika, możesz jeść na ciepło lub zimno. Najlepiej będą smakować po jednym dniu, jak trochę przejdą smakiem. 
Śliwka


czwartek, 3 grudnia 2015

Marchewkowe magdalenki


Jakie jest najczęściej zadawane pytanie do blogerów kulinarnych? Oczywiście "kto to wszystko zjada?", ale zaraz potem "skąd czerpiesz kulinarne inspiracje?". Nie przepadam za tymi pytaniami, chociaż zdecydowanie bardziej za tym pierwszym. Jeśli chodzi o kulinarne inspiracje to po prostu ciężko na nie odpowiedzieć, bo natchnieniem do gotowania może być absolutnie wszystko. Poczynając od produktów sezonowych i pogody, przez muzykę, filmy, kolory, a kończąc na snach. Czyli czymś w rodzaju kulinarnej incepcji.

Jakiś czas temu śniło mi się, że upiekłam piernikowe magdalenki. Po obudzeniu stwierdziłam, że to fantastyczny pomysł i będę musiała to faktycznie zrobić w okolicach świąt. Tak naprawdę nie pamiętam już czy przypadkiem nie myślałam o tych magdalenkach tuż przed zaśnięciem. Trzymajmy się jednak wersji, że je wyśniłam - będzie ciekawiej.

Kilka dni temu odwiedziłam kolegę. W jego kuchni znalazłam marchewkowe muffiny z kremowym serkiem. Skusiłam się na kawałek, a w smaku bardzo mi coś przypominały. Okazało się, że to babeczki z przepisu, który zamieściłam na blogu 4 lata temu!

Połączyłam te dwa wydarzenia i upiekłam dziś marchewkowe magdalenki z przyprawą korzenną. Podawałam je tradycyjnie z kremem na bazie serka typu "philadelphia", znanym dodatkiem do ciasta marchewkowego. Myślę, że magdalenki można też takim kremem "naszprycować" :) A jeśli wolicie wersję z samym cukrem pudrem to proponuję do środka wrzucić kawałki białej czekolady, jak w przepisie na cytrynowe magdalenki.

Ps. Oczywiście biszkoptowe magdalenki możecie też śmiało upiec w innej formie, niekoniecznie w kształcie muszelek. Bardziej świątecznie będą prezentowały się np. marchewkowe gwiazdki.

 Marchewkowe magdalenki/ 30-35 sztuk
  • 3 jajka
  • 100 g cukru
  • 300 g mąki pszennej 
  • 10 g proszku do pieczenia
  • skórka z pomarańczy
  • sok z pomarańczy (100 ml)
  • marchewka (ok. 100 g)
  • 200 g masła
  • 20 g miodu
  • łyżeczka przyprawy korzennej
  • Krem:
  • 150 g serka śmietankowego typu "philadelphia"
  • 50 g cukru pudru
  • 50 g miękkiego masła
  • łyżka soku z cytryny
  1. Mąkę z proszkiem do pieczenia wsypujemy do misy.
  2. W rondlu topimy masło, studzimy.
  3. Łączymy miód ze świeżo wyciśniętym sokiem z pomarańczy, skórką, tartą na drobnych oczkach marchewką i ostudzonym masłem.
  4. Jajka z cukrem ubijamy na puszystą masę. Dodajemy maślano-pomarańczową miksturę.
  5. Do misy z mąką wlewamy mokre składniki, delikatnie mieszamy.
  6. Ciasto przykrywamy i wstawiamy na noc do lodówki lub od razu zabieramy się za pieczenie.
  7. Piekarnik rozgrzewamy do 190 stopni. Foremki na magdalenki smarujemy masłem i oprószamy mąką.
  8. Do każdego wgłębienia w formie przekładamy po łyżce ciasta. Wierzch wyrównujemy. 
  9. Formę wkładamy do piekarnika, pieczemy przez 5 minut w 190 stopniach. Następnie wyłączamy piekarnik na minutę (magdalenki uzyskają w ten sposób charakterystyczne wgłębienia). 
  10. Po minucie ustawiamy temperaturę na 160 stopni i dopiekamy jeszcze przez 5 minut.
  11. Upieczone magdalenki wyciągamy z formy, przekładamy na kuchenną kratkę.
  12. Serek łączymy z cukrem pudrem, masłem i sokiem z cytryny. Miksujemy na gładki krem. 
  13. Magdalenki oprószamy cukrem pudrem i podajemy z kremem.
Tosia

czwartek, 17 września 2015

Obiady czwartkowe #17: stek + sos borowikowy + pieczone warzywa z rozmarynem


Gdy nadchodzi jesień automatycznie zaczynam mieć ochotę na rozgrzewające smaki. Coraz częściej włączam piekarnik, bo nie koliduje on już z pogodą za oknem. Sięgam po pieczone warzywa, czerwone mięso i zupy. Ale prawdziwą kwintesencją jesieni są dla mnie grzyby. Bo ta pora roku po prostu pachnie prawdziwkami.

Jeśli robię steki, nie doprawiam ich niczym poza solą i pieprzem. Reszta byłaby dla mnie profanacją. Dlatego warto dobrać do nich odpowiedni sos. Dzisiejszy prawie zwalił mnie z nóg, był taaak pyszny! I naprawdę świetnie komponował się z polędwicą. 

Wybaczcie tylko, że rzeczony sos nie pojawił się na zdjęciu. Każda próba sfotografowania go w smacznej pozie okazywała się fiaskiem. Musicie uwierzyć mi na słowo, że jest przepyszny.

Poniżej przepis na obiad dla dwóch osób. Jeśli podwajacie proporcje, możecie zrobić taką samą ilość sosu dla dwóch osób jak dla czterech (starczy, choć nie będzie można swobodnie zalewać nim talerza).

Stek
- 2 steki z polędwicy wołowej o wadze ok. 200 g*
- sól
- pieprz
- tłuszcz- do smażenia

* steki można przygotować także z innego mięsa wołowego, na przykład antrykotu lub rostbefu

  1. Na 15 minut przed końcem pieczenia warzyw przygotuj steki. Posyp je solą i pieprzem z dwóch stron.
  2. Rozgrzej trochę tłuszczu na patelni i na dużym ogniu smaż steki po 1,5 minuty z każdej strony, a następnie po 1 minucie z obydwu boków. 
  3. Tak obsmażone steki powinny mieć już brązową skórkę z każdej strony. 
  4. Ułóż steki w naczyniu żaroodpornym i wstaw do piekących się w 220 stopniach warzyw na 8 minut. 
  5. Wyjmij z piekarnika i odstaw na 5 minut, aby odpoczęły, wcześniej nie należy ich rozkrajać. 

Sos borowikowy
- 200 g borowików (nóżki i kapelusze)
- pół cebuli
- 2 ząbki czosnku
- 2 łyżki suszonego tymianku
- pieprz
- sól
- 2 łyżki masła
- 250 g śmietanki kremówki

  1. Sos przygotuj jako pierwszy w kolejności, później wystarczy go tylko podgrzać. 
  2. Poszatkuj cebulę i borowiki. 
  3. Na patelni rozgrzej masło, dodaj borowiki i cebulę i smaż ok. 5-7 minut aż zebula się zeszkli, a borowiki zmniejszą objętość. Po tym czasie dodaj dużo pieprzu, przeciśnięty przez praskę czosnek i tymianek. Smaż jeszcze ok. 3 minuty. 
  4. Dolej kremówkę i smaż dalej, aż sos zgęstnieje. Powinno to zająć ok. 10 minut. 
  5. Na końcu dosól. 
Pieczone warzywa z rozmarynem
- 1 burak
- 1 batat
- 3 pietruszki
- 3 marchewki
- 4 gałązki rozmarynu
- 2 łyżki miodu
- 4 łyżki oliwy
- 2 łyżki octu balsamicznego
- sól
- pieprz

  1. Rozgrzej piekarnik do 220 stopni. 
  2. Buraki i bataty obierz ze skóry i pokrój w grube plastry. Wstaw do naczynia żaroodpornego, zalej 2 łyżkami oliwy, 1 miodu, 1 balsamico, dodaj dwie gałązki rozmarynu (podzielone na mniejsze), posól i popieprz. Dobrze wymieszaj łyżką. 
  3. Piecz 25 minut. 
  4. Obierz marchewkę i pietruszkę ze skórki, pokrój na pół wzdłuż i po 25 minutach pieczenia buraka i batata, dodaj je do naczynia żaroodpornego, jeszcze raz dodaj 2 łyżki oliwy, 1 balsamico, 1 miodu i dwie kolejne gałązki rozmarynu. Pomieszaj łyżką. 
  5. Piecz jeszcze 25 minut. 
Śliwka

niedziela, 15 lutego 2015

Śniadanie do łóżka #173: Banh mi śniadaniowe


W morzu jest wiele ryb, a kanapek jest pół światu, ale czasem trafiasz na jedną i mimo jej wad, kochasz ją całym sercem.

Poznawanie smaków i eksperymenty w kuchni są dla mnie ważnym elementem kulinarnego życia. Jest jednak pewna kanapka, którą mogłabym jeść na okrągło i wątpię, że bym się nią znudziła. Wystarczyłoby, że za każdym razem przyrządzałabym ją trochę inaczej i właściwie często to robię, bo banh mi robiłam już w wielu wariacjach. Wietnamskimi kanapeczkami chętnie karmię znajomych, (jeśli częstuję nimi w domu to znaczy, że kogoś lubię) i serwuje je na imprezach.

Czasem wychodzi prawie idealna, czasem trochę mniej, bo nie zadbam o szczegóły, ale taka przecież jest dojrzała miłość. Widzisz czyjeś wady, a mimo tego je akceptujesz. Sekretem udanej banh mi jest puszysta bułeczka z zabójczym glutenem (do której dodaję kurkumę lub musującą witaminę C), orientalny sos na bazie majonezu, chrupiące i pikantne pikle, świeżą kolendrę i jakiś składnik, który udaje, że gra pierwsze skrzypce, chociaż tak naprawdę jest najmniej ważny. Czasem jest to grillowany stek wołowy z trawą cytrynową, czasem krewetki, innym razem kawałki kurczaka w panierce z płatków kukurydzianych. Ostatnio w wersji wegańskiej dla koleżanki zastąpiłam majonez gęstym mlekiem kokosowym i podałam karmelizowane, wędzone tofu.

Tym razem jednak wymarzyła mi się wersja śniadaniowa. Z jajkiem sadzonym i chrupiącym boczkiem. Kanapka nie wymaga długiego przygotowania rano, pod warunkiem, że wcześniej upiekliście lub kupiliście bułki, macie już gotowy sos i zamarynowane pikle (marchewkę, ogórka i kalarepkę/rzodkiewki). Jeśli nie uda wam się zdobyć kolendry to nic się nie stanie, kiełki lub mięta też dadzą radę. A o smaku banh mi przekonajcie się sami, nie musi być waszą ulubioną kanapką, ale na pewno się polubicie :)


Banh mi śniadaniowe
Pikle:
  • marchewka
  • kalarepka/pół białej rzodkwi/kilka rzodkiewek
  • ogórek 
  • 5 łyżek octu ryżowego
  • 5 łyżeczek cukru trzcinowego
  • ząbek czosnku
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • 1/2 łyżeczki soli
  • łyżeczka sosu rybnego (opcjonalnie)
Sos:
  • łyżka majonezu 
  • 4 łyżki sosu słodko-kwaśnego
Śniadaniowe dodatki:
  • 2 jajka
  • 2-4 plastry wędzonego boczku
  • szczypta soli, świeżo mielony pieprz

  1. Obraną marchewkę i kalarepkę kroimy w słupki. Ogórka obieramy co drugie pasmo, kroimy wzdłuż na pół, łyżeczką wyjmujemy miąższ, resztę kroimy w półplasterki.
  2. Warzywa łączymy z posiekanym czosnkiem, chilli, sosem rybnym, octem, cukrem i solą. Zostawiamy do zamarynowania na minimum 30 minut.
  3. Majonez łączymy z sosem słodko-kwaśnym.
  4. Bułeczki podpiekamy w tosterze lub piekarniku.
  5. Na patelni kładziemy plastry boczku, smażymy aż się zarumieni z dwóch stron i wytopi z niego tłuszcz. Wbijamy jajka i smażymy sadzone, aż się zetną tak jak lubimy. Jajko przyprawiamy szczyptą soli i pieprzem do smaku.
  6. Przekrojone bułki smarujemy sosem, wykładamy odsączone z marynaty pikle, kładziemy po jajku i plastrze boczku. Na koniec wypełniamy bułki świeżą kolendrą.
* W wersji wegańskiej w piklach rezygnujemy z sosu rybnego, majonez zastępujemy kremem kokosowym, a zamiast jajka i boczku wybieramy podsmażone i przyprawione tofu.
Tosia

wtorek, 30 września 2014

Wtorek z kaszą #26: Chili con bulgur



W ramach naszego wtorku z kaszą staramy się pokazać wam jej inne oblicze. Jestem tym samym niejako zobligowana do eksperymentowania z jej różnymi odmianami, choć nie ukrywam, że najczęściej na talerzu ląduje moja ukochana kasza jaglana. Jednak kiedy zobaczyłam ostatnio na półce w sklepie kaszę bulgur, chwyciłam ją bez wahania i obiecałam sobie, że w następnym wtorek przygotuję właśnie ją.

Gdy zaczynałyśmy prowadzić bloga, umieściłam tu przepis na cypryjskie koupes, czyli pierożki, które tradycyjnie robione są przy użyciu kaszy bulgur. Dawno temu zastąpiłam ją kuskusem, ale dziś korciło mnie, aby powtórzyć te pyszne pierożki. Na pewno jeszcze to zrobię, ale dzisiaj z braku czasu postawiłam na coś szybszego- wariacje na temat mięsnej klasyki, tylko... bez mięsa:)

Jesienią stawiam na comfort food, rozgrzewające, sycące dania, które zdają się nie tylko wypełniać żołądek, ale i duszę. Udało mi się nawet dodać znienawidzoną przeze mnie fasolę (białą, bo nad przełknięciem czerwonej jeszcze pracuję) i o dziwo, bardzo mi smakowała. Koniecznie trzeba to danie porządnie podostrzyć i podać z plamą jogurtu, aby przełamać ten ostry smak.

A bulgur? Pycha. Przypomina nieco jaglankę, więc eksperymentuję dalej!

Chili con bulgur (4-5 porcji)

- 150 g kaszy bulgur
- 450 ml wody
- sól

- 2 czerwone papryki
- 2 marchewki
- 1 cebula
- 3 łyżki oliwy
- 2 duże ząbki czosnku
- 600 g przecieru pomidorowego
- 250 g fasoli białej z puszki (1 puszka)
- 1 łyżeczka mielonej słodkiej papryki
- 1 łyżeczka mielonej ostrej papryki
- 1 łyżeczka kuminu
- pół łyżeczki cynamonu
- 2 łyżki octu balsamicznego
- 1 łyżka miodu
- tabasco
- sól

- jogurt naturalny

  1. Paprykę przekrój na pół, usuń gniazda nasienne i pokrój na średniej wielkości kawałki. 
  2. Marchewkę obierz ze skórki i pokrój w plastry. 
  3. Cebulę obierz i pokrój w grube plastry. 
  4. W dużym garnku rozgrzej oliwę i dodaj paprykę, marchewkę i cebulę. Smaż kilka minut. 
  5. Dolej do garnka przecier pomidorowy i dodaj ok. pół szklanki wody, aby rozcieńczyć nieco sos. 
  6. Gdy warzywa będą dusić się w sosie, przygotuj kaszę. 
  7. Przepłucz kaszę na sitku pod zimną wodą, wrzuć ją do garnka i zalej 450 ml wody. Dodaj kilka porządnych szczypt soli. 
  8. Gotuj kaszę aż pochłonie całą wodę, a następnie dodaj do duszących się w pomidorowym sosie warzyw. 
  9. Dodaj do nich przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku. 
  10. Przypraw chili mieloną papryką, kuminem, cynamonem, octem balsamicznym, miodem i tabasco. Dosól. 
  11. Na koniec odcedź fasolę z zalewy i dodaj do garnka. Wymieszaj. 
  12. Przełóż chili do głębokich talerzy i przykryj "plamą" jogurtu naturalnego. 
Śliwka

wtorek, 26 sierpnia 2014

Wtorek z kaszą #22: Kotleciki jaglane z pieczoną dynią i marynowaną marchewką



Nie chciałabym nikogo straszyć zbliżającym się końcem lata i przekwitającymi kwiatami. Nie da się jednak ukryć, że małymi krokami nadchodzi Pani Jesień, która jarzębinę w koszu niesie. 

W mojej kuchni przeplatają się już trochę pory roku. Wszystko za sprawą sierpniowych owoców i warzyw, które trafiają w moje ręce. Na śniadanie zjadam jogurt z listkami mięty, malinami i jeżynami, czując smak wakacji. Jednak później wyjmuję z piekarnika blachę świeżo upieczonej dyni piżmowej, którą nabyłam na pięknym stoisku "Dyniowe love" w trakcie Targu Śniadaniowego w Sopocie. Kawałki upieczonej dyni dodałam do ciasta na cebulowy chleb z dodatkiem mąki pełnoziarnistej. Resztę postanowiłam wykorzystać do obiadu, oczywiście w towarzystwie kaszy, w końcu dzisiaj wtorek!



Kostki pieczonej dyni dodałam do ugotowanej kaszy jaglanej, razem z podsmażoną cebulką, listkami rozmarynu i tartym serem cheddar. Z masy uformowałam kotleciki, które dodatkowo obtoczyłam w bułce tartej i krótko usmażyłam. Ich wierzch ozdobiłam wstążkami marynowanej, kolorowej marchewki, którą również można dostać na sobotnim targu, ale na stoisku Gospodarstwa Przytoki

Nie mam nic przeciwko klasycznym kotletom mielonym, ale jesienne kotlety z kaszy są naprawdę niczego sobie! Zachęcam do spróbowania, niekoniecznie dziś, ale pewnego wtorku, gdy poczujecie już jesień :)

Kotleciki jaglane z pieczoną dynią i marynowaną marchewką/6-8 sztuk
  • 350 g ugotowanej kaszy jaglanej
  • 250-300 g dyni (wybrałam piżmową)
  • cebula
  • żółtko
  • 20 g sera (wybrałam cheddar)
  • gałązka świeżego rozmarynu (same liski)
  • 1/2 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej
  • 1/4 łyżeczki pieprzu cayenne
  • łyżeczka soli
  • świeżo mielony pieprz
  • białko + jajko
  • 200 g bułki tartej
  • kilka łyżek oleju roślinnego do smażenia
  • Marynowana marchewka:
  • 8 kolorowych marchewek
  • mały ząbek czosnku
  • sok z 1/2 cytryny
  • 4 łyżki oliwy
  • szczypta soli
  • szczypta pieprzy cayenne
  • świeżo mielony pieprz
  1. Dynię kroimy w kostkę, przekładamy na blachę wyłożoną pergaminem, polewamy oliwą i wkładamy do rozgrzanego piekarnika. Pieczemy przez 30 minut w 200 stopniach, następnie studzimy.
  2. Marchewki cienko obieramy ze skórki. Następnie przy pomocy obieraczki tniemy marchewkowe wstążeczki. Przekładamy je do miseczki, dodajemy rozgnieciony czosnek, sok z cytryny, oliwę i przyprawy. Mieszamy i zostawiamy w marynacie.
  3. Na patelni smażymy posiekaną w kostkę cebulę. Przyprawiamy ją solą oraz pieprzem i studzimy.
  4. Do dużej misy wsypujemy ugotowaną kaszę jaglaną. Dodajemy kawałki pieczonej dyni, smażoną cebulę, posiekani listki rozmarynu, świeżo tarty ser, gałkę muszkatołową, pieprz cayenne, świeżo mielony pieprz, sól i żółtko. Całość mieszamy do połączenia składników.
  5. Z utworzonej masy formujemy 6-8 okrągłych kotlecików.
  6. Do miseczki wsypujemy bułkę tartą, do drugiej wbijamy białko (pozostałe po żółtku) oraz jajko, mieszamy.
  7. Uformowane kotlety moczymy w masie jajecznej, następnie panierujemy w bułce tartej i smażymy na rozgrzanym oleju po ok. 5 minut z każdej strony. 
  8. Usmażone kotlety odsączamy z tłuszczu przy pomocy ręcznika papierowego i dekorujemy wstążkami marynowanej marchewki.
Tosia

wtorek, 27 maja 2014

Wtorek z kaszą #11: Pieczone kotleciki z kaszy jaglanej



Dzisiejszy dzień mnie wykończył, nie dość, że spałam 2 godziny, to jeszcze czekały mnie męczące praktyki w sądzie. Uratowała mnie jedynie wizyta na mojej ulubionej gdyńskiej hali, która przykleiła uśmiech do mojej twarzy. Dzisiaj, z racji pogody było tam naprawdę luźno i mogłam spokojnie pobuszować w poszukiwaniu pięknych młodych warzyw. Maj mnie naprawdę rozpieszcza.

Wybrałam sobie dzisiaj piękne, młode marchewki, śliczny pęczek koperku i młody szczypiorek. Wiedziałam, że czeka mnie ulubiony, kulinarnie dzień- wtorek. Wtorek z kaszą.

Dzisiaj postawiłam na kotleciki, które nieco odchudziłam wersją pieczoną. Do kotlecików dodałam całe dobro dzisiejszego ryneczku- młodą marchewkę, koperek i szczypiorek. Kotleciki są świetne, a najlepiej smakują w towarzystwie kefiru, lub z łyżką jogurtu naturalnego. Świetnie wzbogaca smak.

Pieczone kotleciki z kaszy jaglanej (8 sztuk)

- 80 g kaszy jaglanej
- 300 ml mleka
- 4 szczypty soli

- 100 g startej młodej marchewki
-  30 g poszatkowanego koperku
- 20 g poszatkowanego młodego szczypiorku
- 3 ząbki czosnku
- 2 jajka
- sól
- pieprz

-kefir/jogurt naturalny/śmietana
-starty parmezan

  1. Ugotuj kaszę w mleku z solą. Gotuj aż kasza pochłonie całe mleko. 
  2. Do miski dodaj marchewkę, koperek, szczypiorek, wciśnij przeciśnięty przez praskę czosnek. Posól i mocno popieprz.
  3. Do miski dorzuć wystudzoną kaszę jaglaną i jajka. 
  4. Pomieszaj. 
  5. Rozgrzej piekarnik do 180 stopni. 
  6. Na blachę od piekarnika wyłóż papier do pieczenia. 
  7. Ułóż na nim łyżką 8 okrągłych kotlecików. 
  8. Piecz 25 minut. 
  9. Podawaj ciepłe z jogurtem, kefirem lub śmietaną, posypane startym parmezanem. 
Śliwka

środa, 21 maja 2014

Warzywniak #3: Miodowe młode marchewki w sosie beurre blanc



Środa zdecydowanie pretenduje do miana mojego ulubionego dnia tygodnia. Może się to wydać dziwne, bo ni to weekend, a nawet do weekendu nie blisko, ale uwierzcie mi, że w środy od jakiegoś czasu jestem najszczęśliwsza. Poza serią zwykłych, codziennych obowiązków, właśnie w ten dzień najczęściej znajduję czas, aby wyrwać się na moją ulubioną gdyńską halę. Nie wiem, czy wiele osób podchodzi do tego z takim samym entuzjazmem, ale ja uwielbiam buszować między straganami, a teraz, gdy uginają się one pod nowalijkami i mienią się tysiącami kolorów, po prostu jestem w niebie. Jeśli w którąś środę spotkacie tam dziewczynę ze świecącymi się oczami i dziwnym uśmiechem przyklejonym do ust, nie przestraszcie się, to tylko ja poszukuję idealnej botwinki.

W moim ulubionym dniu tygodnia zawsze znajdę też czas na małe przyjemności. Właśnie wtedy wygospodaruję czas na lekturę przy kawałku ciasta z rabarbarem. A gdy do tego jeszcze dopisuje pogoda, tak jak dzisiaj, ruszam na rowerze w stronę słońca, uśmiecham się i myślę jaka jestem szczęśliwa. Bo czasem poświęcić małą chwilę, aby to sobie uświadomić.

Środa zdaje się nie kończyć, a ja się nie zatrzymuję. Przebiegam kilka kilometrów, a jakimś cudem znajduję jeszcze czas na zabawę w kuchni. Wyławiam zdobycze z hali i rozpoczynam żonglerkę smakami. A w maju nabardziej lubię młode warzywa, mnóstwo młodych warzyw. Mam wrażenie, że tylko ich mi teraz potrzeba.

Kiedy w naszym tygodniowym cyklu Warzywniak przypadły mi młode marchewki od razu wiedziałam co z nimi zrobić. Nie wiem, kiedy urodził się ten pomysł, może od dawna siedział w mojej głowie, ale nagle poczułam chęć postawienia na proste rozwiązanie, upieczenie słodkich marchewek z dodatkiem miodu i polanie ich jednym z moich ulubionych francuskich sosów, maślano-winnym sosem beurre blanc.

Środo trwaj, jesteś piękna!

Miodowe młode marchewki w sosie beurre blanc (2 porcje)

- 6 marchewek
- 1 łyżka miodu
- 2 łyżki oliwy
- sól, pieprz

Sos beurre blanc:
- 115 ml wytrawnego białego wina
- 150 g zimnego masła pokrojonego w kostkę
- 1 szalotka
- sól, pieprz

  1. Odetnij liście od marchwi, zostawiając małą, zieloną końcówkę. Obierz marchewki. 
  2. Piekarnik rozgrzej do 180 stopni.
  3. Marchewki umieść w żaroodpornym naczyniu, polej miodem i oliwą i obtocz w mieszaninie, aby pokryła ich całą długość. 
  4. Wstaw do piekarnika i piecz ok. 35-40 minut aż nieco zmiękną. 
  5. Na 5 minut przed upływem czasu pieczenia poszatkuj szalotkę. 
  6. Wrzuć szalotkę na patelnię i zalej winem. Gotuj na dużym ogniu aż wino zredukuje się o połowę objętości. Wtedy zmniejsz ogień i zacznij wrzucać po kolej kostki masła, mieszając całość trzepaczką.
  7. Po dorzuceniu wszystkich kostek masła mieszaj dalej trzepaczką przez kilka minut aż sos zgęstnieje. 
  8. Świetne wskazówki dot. sosu beurre blanc możesz znaleźć w tym filmiku
Śliwka

wtorek, 13 maja 2014

Wtorek z kaszą #10: Wiosenne kaszotto z białymi szparagami



Nie od dziś wiadomo, że wszystko smakuje lepiej spożywane w dobrym towarzystwie. Wprowadziłam więc do mojego życia nieco urozmaicenia. Wraz z koleżanką z pracy wymyśliłyśmy nowy sposób celebrowania obiadów- dzielimy nasze danie na dwie części, gotujemy je oddzielnie, a później wymieniamy się dobrami dodając naszemu codziennemu życiu nieco kulinarnego urozmaicenia.

Uwielbiam jedzeniowe niespodzianki, dlatego z uśmiechem ruszam do pracy myśląc czym tego dnia koleżanka mnie zaskoczy. Gdy wybija "godzina zero" delektujemy się razem tworząc mały piknik w biurze. Zachęcam do tego i was, bo nawet tak małe rzeczy mogą przynieść dużo frajdy.

Przyznam, że kaszę zjadam nawet częściej niż z okazji "wtorku z kaszą". Gości na moim stole regularnie, a w roboczym tygodniu jest jednym z najprostszych i świetnie sprawdzających się wyborów do lunchboxa. I właściwie nikt nie ma nic przeciwko, bo jest tak uniwersalna, że jedno danie zasadniczo nie przypomina drugiego.

W tym okresie roku białe szparagi goszczą na moim stole jeszcze częściej niż kasza. Jestem z drużyny białych. Nie zrozumcie mnie źle, zielone uważam za smaczne, choć zdecydowanie mniej interesujące smakowo. Bo nic nie równa się ugotowanej porcji białych szparagów z szynką i masłem (wolę tę wersję niż sos holenderski). A jak jeszcze mogę połączyć je kaszą, to już nic mi więcej do szczęścia nie trzeba.

Wiosenne kaszotto z białymi szparagami (4 porcje)

- 120 g kaszy jaglanej (waga kaszy suchej)
- 400 ml wody
- pęczek białych, cienkich szparagów
- pół cukinii
- 1 młoda marchewka
- 1 łyżka masła
- 1 łyżka oliwy
- 25 g świeżo startego parmezanu
- 100 ml białego wina
- 10 suszonych pomidorów
- 10 g suszonych podgrzybków
- 1 duży ząbek czosnku
- 1 łyżka miodu
- garść świeżej bazylii
- sól
- pieprz

  1. Szparagi obierz ze skórki i odetnij twarde końcówki (tylko nie główki!). Pokrój je na średniej wielkości kawałki i wrzuć do garnka. Zalej je wodą, posól wodę i gotuj aż zmiękną (sprawdzaj za pomocą widelca). 
  2. Pokrój cukinie w średniej wielkości kostkę, a marchewkę w cienkie plastry. 
  3. Na patelni rozgrzej oliwą i masło. Dodaj cukinie i marchewkę, posól. Cukinia puści sok, w którym podduszaj ją razem z marchewką przez kilka minut, a następnie zdejmij z ognia i odstaw na później. 
  4. Kaszę wsyp do garnka, zalej wodą i dodaj posiekane, suszone podgrzybki. Posól. Gotuj aż kasza wchłonie wodę, dodaj wino i gotuj aż kasza i je wchłonie. 
  5. Do kaszy dodaj cukinie, marchewkę i wyciśnij do czosnek przez praskę . Posiekaj suszone pomidory i również dodaj je do kaszy.
  6. Odcedź szparagi i dodaj do kaszy.
  7. Całość dopraw solą, pieprzem i miodem. 
  8. Posyp świeżo startym parmezanem i posiekaną świeżą bazylią. 
Śliwka

czwartek, 10 kwietnia 2014

Sezamowe spaghetti razowe z warzywami


Wyprowadzka z domu to najlepsze co mogło się zdarzyć dla moich codziennych posiłków. Stałam się niezwykle systematyczna, a nigdy nie przypuszczałabym, że taki tryb życia, mi- osobie, która sieje chaos gdziekolwiek się nie znajdzie,  może sprawiać przyjemność. Wieczorem misternie planuje moje posiłki, napełniam dwa lunchboxy i mam obiad do pracy. Eksperymentuję przy tym, starając się żeby było pysznie i zdrowo. 

Zawartość mojej lodówki pierwszego dnia wzbudzała ogólne rozbawienie. Wszystkie eko produkty poukładane były seriami tematycznymi na każdej półce. Jak słusznie stwierdził jeden z naszych gości - zrób zdjęcie, bo już nigdy nie będzie tak wyglądać. Ja jednak póki co staram się trzymać moich nowych postanowień.

A skoro już przy postanowieniach jesteśmy to mam dla was najlepszego reprezentanta mojego nowego stylu życia. Jest razowy, ma mnóstwo warzyw i designersko różowy. Odrobina oleju sezamowego dodaje mu czegoś, co sprawia, że chcielibyście go jest jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze...

Sezamowe spaghetti razowe z warzywami (2 porcje)

- 150 g razowego spaghetti
- 2 marchewki
- 1 pietruszka (korzeń)
- 1 łyżka miodu
- sól
- sok z połowy cytryny
- kilka kropli tabasco
- pieprz
- 2 łyżki oliwy
- 1 łyżka masła

- 1 średni burak
- 1 łyżka octu balsamicznego
- 1 łyżka masła
- 1 łyżka oliwy
- 2 ząbki czosnku
- 1 łyżka miodu
- sól
- kilka kropli tabasco

- 2 łyżeczki oleju sezamowego
- ziarna sezamu
- tarty parmezan

  1. Buraka obierz ze skórki, przekrój na pół, a następnie pokrój w bardzo cienkie plastry. 
  2. Marchewkę obierz ze skórki, a następnie (najlepiej za pomocą obieraczki do warzyw) pokrój w bardzo cienkie plastry. To samo zrób z pietruszką. 
  3. Na patelni rozgrzej 1 łyżkę oliwy i 1 łyżkę masła. Dodaj buraki i smaż kilka minut. Dodaj ocet balsamiczny, miód, tabasco, wyciśnięty czosnek i całość posól. Smaż na średnim ogniu aż buraki nieco zmiękną (powinno to potrwać ok. 10-15 minut). Jeśli zbyt mocno się przypalają, możesz dodać nieco wody. 
  4. Gdy buraki kończą się smażyć ugotuj makaron w osolonej wodzie zgodnie ze wskazówkami na opakowaniu (aby był al dente gotuj minutę krócej niż wskazuje to opakowanie). 
  5. Na drugiej, dużej patelni rozgrzej 2 łyżki oliwy i 1 łyżkę masła. Dodaj marchewkę i pietruszkę a następnie wrzuć do nich usmażone buraczki. Całość dobrze pomieszaj i smaż jeszcze ok. 5 minut aż zrobią się nieco szkliste. Dodaj miód i sok z cytryny. 
  6. Makaron odcedź i dodaj do warzyw. Dobrze wymieszaj, sprawdź czy należy dodać więcej soli. 
  7. Makaron z warzywami przełóż do talerzy, polej olejem sezamowym, posyp sezamem i sporą porcją tartego parmezanu. 
Śliwka

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #9: Ryba po grecku


Gdybyście zaprosili na kolację wigilijną Greka, zapewne zdziwiłby się, gdyby zobaczył na stole rybę przykrytą smażoną marchewką w pomidorowym sosie. To trochę zabawne, bo "ryba po grecku" jest zupełnie nieznana w Grecji. Nie zmienia to jednak faktu, że danie jest smaczne, chociaż nie mogłam się powstrzymać i przygotowałam rybę w trochę nowej odsłonie.

Według klasycznych przepisów, filety z ryby smaży się w panierce, następnie przykrywa sosem warzywnym i podaje na zimno. Zdecydowałam się na lżejszą wersję, dlatego filety z dorsza upiekłam w pergaminie.
Modyfikacje wprowadziłam również w sosie, inspirując się śródziemnomorskimi smakami. W sosie znalazła się między innymi cukinia, suszone pomidory i kapary. Nie mogłam zapomnieć o podstawowych składnikach, czyli marchewce, cebuli i pietruszce. Wyszło pysznie.

A Wy jak robicie rybę po grecku? :)


Ryba po grecku
Pieczona ryba:

  • 700-800 g filetu z dorsza (lub innej białej ryby)
  • zielone liście pora
  • sok z 1/2 cytryny
  • 2 łyżki soku z pomarańczy
  • 2 łyżki masła
  • sól, kolorowy pieprz
Sos:
  • cebula
  • ząbek czosnku
  • biała część pora
  • 2 marchewki
  • korzeń pietruszki
  • korzeń selera (mały lub 1/2 dużego)
  • papryka
  • cukinia
  • 3-4 łyżki kaparów
  • kilka suszonych pomidorów
  • 400 ml passaty
  • 2-3 łyżki koncentratu
  • łyżka octu balsamicznego
  • łyżeczka miodu
  • liść laurowy
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
  • 1/2 łyżeczki ostrej papryki
  • gałązka rozmarynu
  • 2 łyżki oliwy/oleju rzepakowego/zalewy z suszonych pomidorów
  • 2 łyżki masła
  • sól, kolorowy pieprz
Ryba:
  1. Oczyszczone z ości oraz skóry filety myjemy i osuszamy. Na pergaminie lub papierze do pieczenia kładziemy zielone liście pora. 
  2. Rybę przyprawiamy sola i kolorowym pieprzem z dwóch stron. Filety kładziemy na liściach pora, skrapiamy je sokiem z cytryny i pomarańczy. Na wierzch ryby kładziemy wiórki masła.
  3. Pergamin zawijamy tworząc paczuszkę. Tak przygotowaną rybę wkładamy do piekarnika i pieczemy przez 15-20 minut w 180 stopniach.
Sos:
  1. Na oliwie podsmażamy posiekaną drobno cebulę oraz czosnek. Po kilku minutach dodajemy liść laurowy, posiekany w paseczki por oraz pokrojoną w kostkę paprykę. Smażymy kilka minut.
  2. Następnie na tarce o grubych oczkach ścieramy marchewkę, pietruszkę, cukinię. Składniki dodajemy do pozostałych na patelni, razem z kawałkami masła.
  3. Warzywa podsmażamy kilka minut. Później dodajemy kapary, suszone pomidory i dodajemy passatę z koncentratem pomidorowym. Zmniejszamy ogień, dodajemy ocet balsamiczny, rozmaryn, miód i przyprawy.
  4. Sos dusimy na małym ogniu przez 10-15 minut. Na koniec próbujemy sosu i doprawiamy go solą oraz pieprzem do smaku.
Ryba po grecku:
  1. Upieczoną rybę wykładamy na półmisek i przykrawamy przygotowanym sosem. Chłodzimy przed podaniem przez minimum 2 godziny.
  2. Rybę po grecku można też podawać na talerzach w formie pojedynczych porcji. W tym celu używamy obręcz bez dna, którą kładziemy na talerzu. Na środku umieszczamy ok. 2 łyżki sosu, na to kawałki pieczonej ryby, które ponownie zakrywamy sosem.
*Inspiracja
Tosia

sobota, 7 września 2013

Słodka sobota #118: Ciasto dyniowo-marchewkowe z ananasem



Dzisiejsza sobota przebiega u mnie bardzo leniwie. Co prawda w kuchni rośnie ciasto na chleb dyniowy na zakwasie, które zagniotłam rano, ale oprócz tego nie martwię się niczym i delektuję słodkim lenistwem. Za to wczoraj, specjalnie z myślą o weekendzie upiekłam ciasto, które będzie mi zapewne towarzyszyć do jutra, póki nie zniknie. 

Ze wszystkich słodkich wypieków chyba najbardziej uwielbiam serniki i bezy. Z całorocznych wypieków moim ulubionym jest marchewkowe. Koniecznie podane z kremem na bazie lekko słonego serka śmietankowego. 

Kupiłam wczoraj dynię z myślą o wspomnianym już chlebie. Odcięłam jej kawałek, aby w ramach eksperymentu dodać ją do ciasta marchewkowego. Kiedyś podzieliłam się z Wami przepisem na to ciasto z dodatkiem mango. 

Tym razem oprócz dyni, dodałam jeszcze ananasa. I wyszło z tego pyszne marchewkowo-dyniowe ciasto, które najlepiej smakuje z lodami (o smaku likieru pomarańczowego lub orzechów włoskich).

Ciasto dyniowo-marchewkowe z ananasem/ średnica 23 cm
  • Ciasto:
  • 200 g dyni
  • 100 g świeżego ananasa lub z puszki
  • 2 marchewki (ok. 150 g)
  • 3 jajka
  • 180 ml oleju rzepakowego lub słonecznikowego
  • 200 g trzcinowego cukru
  • 500 g mąki pszennej
  • łyżeczka sody oczyszczonej
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
  • 1/2 łyżeczki mielonego imbiru
  • szczypta soli
  • Krem:
  • 250 g serka śmietankowego
  • 2 łyżki masła
  • 100 g cukru pudru
  • łyżka skórki z cytryny
  • łyżka soku z cytryny

Ciasto:
  1. Dynię obieramy, kroimy na kawałki i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do temperatury 200 stopni. Pieczemy przez 30 minut.
  2. Następnie upieczoną dynię wrzucamy do wysokiego naczynia, dodajemy pokrojonego na kawałki ananasa. Miksujemy blenderem na gładką masę. Dodajemy 3 rozbełtane jajka i miksujemy jeszcze minutę.
  3. Całość przelewamy do dużej misy, dodajemy cukier trzcinowy i ucieramy mikserem przez kilka minut na puszystą masę.
  4. Cienką strużką wlewamy olej i cały czas miksujemy masę. Dodajemy startą na tarce o cienkich oczkach marchewkę i delikatnie mieszamy łyżką lub szpatułką.
  5. Na koniec do drugiej miski przesiewamy mąkę z sodą, proszkiem do pieczenia, solą, cynamonem i imbirem. Suche składniki dodajemy do mokrych w dwóch partiach i ostrożnie mieszamy łyżką.
  6. Tortownicę wykładamy papierem do pieczenia. Ścianki formy smarujemy olejem. Wylewamy połowę masy do formy i wkładamy do rozgrzanego piekarnika. Ciasto pieczmey w 180 stopniach przez 20-25 minut do suchego patyczka.
  7. Czynność powtarzamy i pieczemy tak samo drugi blat ciasta lub całość za jednym razem, a następnie ostudzone przekrawamy wzdłuż na pół.
  8. Upieczone ciasto studzimy na kuchennej kratce, a w tym czasie przygotowujemy krem.
Krem:
  1. W misce umieszczamy serek, masło, cukier puder, skórkę i sok z cytryny. Wszystko ucieramy mikserem na puszystą masę.
 Ciasto:
  1. Ostudzone ciasto i podzielone na dwa blaty przekładamy przygotowanym kremem. Wierzch smarujemy kremem i ozdabiamy kwiatkami ananasa lub orzechami.
Tosia

wtorek, 15 stycznia 2013

Kurczak w czerwonym winie

Są takie dni, gdy nie stąd ni zowąd w środku dnia pojawia się niezagospodarowane okienko. Przyzwyczajona do upychania kolejnych zajęć między innymi, podróżowania z jednego miejsca do drugiego, nagle staje w miejscu i zastanawiam co tu by ze sobą zrobić. 

Pierwszą myślą jest chwycenie za książkę, ewentualnie kilka godzin z dobrym kinem, ale skoro słońce jeszcze wysoko, szkoda je marnować. W końcu zima nie daje wielu szans na sfotografowanie jedzenia w świetle dziennym. Ale najpierw wypadałoby coś ugotować:)

Rozpoczynam więc intensywną burzę mózgu. Zima daje mi od kilku dni mocno popalić, sprawia, że zamarzam do kości, a mój siniak na kolanie od upadku na lodzie zaliczył już wszystkie kolory tęczy. Naturalnie eliminuję więc opcje pójścia do sklepu po brakujące produkty. Stawiam na coś prostego i rozgrzewającego zarazem. Imbir, chilli, cynamon, wino- to zimowy must have. Dołożę kurczaka, trochę warzyw i wychodzi mi z tego pyszne, nieskomplikowane danie, które podaję z uwielbianą przeze mnie kaszą pęczak. Jedzenie to jednak najlepszy sposób spędzania wolnego czasu.

Żeby rozgrzać się na dobre, z reszty wina (i niewykorzystanego imbiru czy jabłka) możecie zrobić pysznego grzańca. Szkoda, żeby się zmarnowało:)

Robiąc dania z kurczakiem zwykle wybieram mięso z udek, nie piersi. W szczególności, gdy wymaga nieco dłuższej obróbki termicznej, jak w przypadku duszenia. Piersi szybko wysychają, a udka pozostaną soczyste znacznie dłużej.   

Kurczak w czerwonym winie (2 porcje)

- 2 ćwiartki kurczaka
- 1 marchewka
- pół czerwonej papryki
- 1 czerwona cebula
- pół jabłka
- 2 ząbki czosnku
- pół papryczki chilli
- kawałek świeżego imbiru o grubości 1 cm
- 1 łyżka miodu
- 2 łyżki octu balsamicznego
- 300 ml słodkiego czerwonego wina
- 1 gałązka świeżego rozmarynu
- garść liści szałwii
- 1 liść laurowy
- pół łyżeczki cynamonu
- 1 łyżka sosu sojowego
- 1 łyżka masła
- sól, pieprz

  1. Obierz kurczaka ze skóry, pozbądź się kości okrajając mięso wokół nich. Mięso pokrój na małe kawałki, posól, popieprz i odstaw na bok w misce.
  2. Imbir i czosnek obierz ze skórki i poszatkuj. Poszatkuj również papryczkę chilli.
  3. Warzywa pokrój. Cebulę na pół, a następnie na grube plastry, paprykę i jabłko na małe kawałki (usuwając wcześniej gniazda nasienne), a marchewkę w plastry. Odstaw na później.
  4.  W średniej wielkości garnku rozgrzej masło. Podgrzewaj je na małym ogniu. Gdy zacznie delikatnie skwierczeć, wrzuć do garnka czosnek, imbir i chilli. Podsmażaj kilka minut na małym ogniu, a następnie dodaj cebulę. Podsmaż chwilę i do garnka dorzuć mięso. 
  5. Smaż mięso, co jakiś czas mieszając, aż nabierze białego koloru z dwóch stron. Dodaj wtedy ocet balsamiczny, miód, cynamon, liście szałwii i rozmarynu i marchewkę. Całość pomieszaj i zalej winem. 
  6. Gotuj na średnim ogniu przez ok. 15 minut. Po upływie tego czasu dodaj jabłko i paprykę. Gotuj jeszcze 5 minut. Dopraw sosem sojowym, solą i pieprzem. 
  7. Podawaj z kaszą pęczak lub kus kusem

Śliwka

piątek, 11 stycznia 2013

Włoski tydzień #5: Gnocchi z królikiem i szałwią


Zdaję sobie sprawę jak nietypowo zabrzmi to zdanie, ale od kilku miesięcy nie mogę przestać myśleć o gnocchi z królikiem. Od kiedy odkryłam to połączenie w jednej z warszawskich restauracji zakochałam się na dobre. Idealne, miękkie mięso z królika i tak samo rzadko spotykane okrągłe gnocchi. Do tego świeże zioła, które niczym most łączą te dwa smaki. No pycha:)

Gdy zdecydowałyśmy z Tosią zorganizować na blogu "Włoski tydzień", uznałam, że to najlepsza okazja, żeby wreszcie zrealizować moje odkładane na później plany. Ruszyłam więc w miasto na poszukiwanie królika. Przejechałam wszystkie supermarkety w Trójmieście. Sarna, jeleń, perliczka, zając, a królika ani śladu. Zdążyłam się przyzwyczaić, że zawsze gdy czegoś szukam, akurat znika z półek (i oczywiście pojawia się na nich dzień później, gdy już tego nie potrzebuję). Ponieważ ślubowałam sobie od nowego roku zachowanie spokoju, zanuciłam tylko pod nosem "kiedyś cię znajdę..." i zaczaiłam się na niego parę dni później. Udało się:)

Królik sprzedawany jest w całych tuszkach, co może rodzić problemy z podzieleniem go na porcję. Z pewnością pomoże Wam ten filmik, którym i ja się podparłam. I prawdę mówiąc nie zgłębiłam tematu jedzenia królików przez rodowitych włochów, ale z pewnością zadowolili by się takim pysznym dodatkiem do ich rodzimego gnocchi. 

Gnocchi z królikiem i szałwią (4 porcje)
- 1 tuszka królika (moja miała 1,4 kg)
- 1 główka czosnku
- 1 cebula
- 750 ml białego wina
- 1 por (zielona część)
- 1 marchewka
- 1 pietruszka
- 1 jabłko
- garść zielonej pietruszki
- 1 łyżeczka ziaren pieprzu
- 2 liście laurowe

Gnocchi
- 5 średnich ziemniaków
-  1 kubek* mąki
- 2 łyżki oliwy
- odrobina startej gałki muszkatołowej
- 1 żółtko
- 1 łyżeczka soli
- pieprz

- garść liści szałwii
- 1 cebula
- pół marchewki
- 70 g masła
- świeżo starty parmezan

  1. Podziel królika na części (jak na wyżej wspomnianym filmie) i wrzuć do miski z osoloną zimną wodą na ok. pół godziny. Wyjmij i osusz na papierowym ręczniku.
  2. W dużym garnku rozgrzej na dnie oliwę z oliwek. Przekrój główkę czosnku na pół wzdłuż (nie musisz obierać skórki), cebulę pokrój na mniejsze kawałki. Wrzuć do garnka i smaż kilka minut na małym ogniu.
  3. Włóż kilka kawałków mięsa do garnka i obsmaż. Możesz zrobić to w kilku turach, jeśli twoje części mięsa nie mieszczą się na dnie na raz. Obsmażone z dwóch stron części mięsa wyjmij na talerz, aby zrobić miejsce na następne (jeśli nie smażysz wszystkich od razu). 
  4. Włóż całe mięso z powrotem, do garnka wrzuć jeszcze pokrojone: por, marchewkę, jabłko i pietruszkę. Dodaj również zieloną pietruszkę, ziarna pieprzu i liście laurowe. Całość zalej winem. Jeśli wino nie pokrywa wszystkich składników w całości dolej tyle wody, aby je zakrywała. Gotuj na małym ogniu przez ok. 45 minut.
  5. Przez ten czas przygotuj gnocchi. Ziemniaki obierz ze skórki, wrzuć do garnka, zalej wodą, dodaj sól. Gotuj aż będą bardzo miękkie, wręcz rozgotowane. Następnie odcedź i odstaw do wystygnięcia.
  6. Do ostygniętych ziemniaków dodaj oliwę, sól, pieprz i gałkę. Dopraw do smaku. Dodaj żółtko i mąkę. Zagnieć, aby uzyskać jednolite ciasto. Odstaw na bok.
  7. Po upływie czasu gotowania królik, odłóż powstały bulion na bok, a mięso wyjmij na talerz. Gdy mięso ostygnie porwij je rękami na małe kawałki i przygotuj sobie w misce do późniejszego usmażenia. Przygotuj również startą marchewkę, poszatkowaną szałwię i cebulę.
  8. Na patelni rozgrzej przewidzianą w przepisie połowę masła, dodaj posiekaną cebulę i smaz aż się zeszkli. Dodaj marchewkę, szałwię i mięso. Smaż na małym ogniu, co jakiś czas mieszając. Po kilku minutach dodaj jedną chochlę bulionu, powstały po gotowaniu królika. 
  9. W tym czasie ulep gnocchi. Z ciasta formuj małe kulki i układaj je na oprószonej mąką tacce. Zagotuj wodę w dużym garnku, posól wodę i wrzuć gnocchi na wrzątek. Gotuj przez ok. 4 minut, a następnie wyjmij za pomocą sitka. 
  10. Gdy bulion częściowo wyparuje dorzuć gnocchi na patelnię z mięsem, dodaj resztę masła i wymieszaj. 
  11. Podawaj posypane parmezanem. 


* mój kubek ma 300 ml

Śliwka

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Włoski tydzień #1: Minestrone alla Genovese


Jak zapowiedziałyśmy już dzisiaj na naszym facebooku, ruszamy z prawdziwie "Włoskim tygodniem". Od dzisiaj do niedzieli, codziennie będziemy prezentować dania inspirowane kuchnią prosto z Półwyspu Apenińskiego. 

Kuchnia włoska chyba najmocniej opanowała polską gastronomię, dzięki czemu, a raczej przez co, możemy zjeść (zwykle marną) pizzę czy pastę prawie na każdym rogu. Niestety zaobserwowałam, że przyniosło to więcej szkody niż korzyści, gdyż kuchnia włoska w mentalności wielu ludzi zakorzeniła się pod hasłem "pizza" "spaghetti bolognese", czy "carbonara". A przecież reprezentuje sobą o wiele więcej!

Włoskie smaki to przede wszystkim prostota, ale wyrafinowana prostota. Pod przykrywką nieskomplikowanych dań kryje się niesamowita dbałość o świeżość i jakość produktów. Od najlepszej oliwy z oliwek po domowy makaron. 

Dzisiaj, mając przyjemność zainicjować "Włoski tydzień" zamarzyłam o pysznej warzywnej zupie. Minestrone, bo o niej mowa, to jedna z tych pozycji, które wydają się czymś zwykłym i mało interesującym, a zrobione w odpowiedni sposób, po prostu powalają smakiem. W tym wypadku należy uważać, aby nie przegotować warzyw, gdyż istotą jest ich chrupkość i piękny kolor. Warzywna breja jest niepożądana:)

Każdy prawdziwy Włoch ma zapewne swój sposób na niezawodne Minestrone. Ja wybrałam wersję alla Genovese, którą wieńczy łyżeczka pesto. Prawdziwa wisienka na torcie.
Do zupy możecie dodać również fasolę (którą ja z radością pominęłam, bo jej  nie znoszę), czy na przykład kurczaka, co stworzy wersje Ricco, czyli bogatą. Prawdziwy sycący obiad uzyskacie dodając makaron, który najlepiej ugotować oddzielnie, szczególnie gdy nie podajemy całej zupy od razu. Jeśli nie decydujecie się na pesto, świetnie sprawdzi się też świeżo starty do zupy parmezan.

Śledźcie w tygodniu nasze kolejne włoskie propozycje!

Minestrone alla Genovese (ok. 4 porcje)
- 1 litr bulionu warzywnego*
- 1 marchewka
- 1 pietruszka
- pół pora (biała część, zieloną można zużyć na bulion)
- pół cukinii
- 100 g groszku cukrowego
- 150 g zielonego groszku mrożonego
- 250 g krojonych pomidorów z puszki
- 250 g małych ziemniaków
- 2 ząbki czosnku
- 3 łyżki oliwy z oliwek
- sól
- pieprz
- pesto**

  1. Przygotuj warzywa. Obierz ze skórki marchewkę i pietruszkę. Dokładnie umyj małe ziemniaki, które możesz zostawić w mundurkach lub obrać. 
  2. Marchewkę, pietruszkę, cukinię, groszek cukrowy i ziemniaki pokrój na małe kawałki. Por pokrój w grube plastry. 
  3. Do małego garnka wrzuć ziemniaki, nalej tyle wody, aby je przykryła, posól ok. 1 łyżką soli i zagotuj. Gdy woda się zagotuje, zdejmij z ognia, pozwól im odstać w gorącej wodzie jeszcze przez 5 minut i odcedź na sitku. Dokładnie osusz.
  4. W dużym garnku rozgrzej oliwę. Podgrzewaj na średnim ogniu i dodaj poszatkowany czosnek. Smaż przez kilka minut a następnie dodaj pokrojone marchewkę, pietruszkę, por i osuszone ziemniaki. Smaż przez ok. 5 minut, często mieszając.
  5. Po upływie tego czasu do garnka wlej bulion. Daj zupie gotować się na średnim ogniu przez 15 minut.
  6. Zdejmij zupę z ognia, dodaj groszek cukrowy, zielony groszek i krojone pomidory. Pomieszaj, posól i dodaj pieprz.
  7. Podawaj z łyżeczką pesto.

*Jak przygotować dobry bulion warzywny?

Bulion warzywny jest oczywiście z zasady mniej intensywny i aromatyczny niż ten gotowany na mięsie. Jednak jest naprawdę niezawodnym dodatkiem do zup warzywnych, w szczególności, gdy będziemy serwować dania wegetarianom.
Ja do bulionu dodaję:
-marchewkę (nie za dużo, maksymalnie 3 małe sztuki),
-pietruszkę, zarówno korzeń jak i  garść zielonej,
-kawałek selera,
-zieloną część pora
-cebulę
- kilka ząbków czosnku
- kilka ziaren pieprzu
- kilka ziaren ziela angielskiego

Całość zalewam wodą ponad połowę garnka i gotuję na małym ogniu przez ok. 45 minut. Zdejmuję z ognia i odstawiam do ostygnięcia razem z warzywami. Po ostygnięciu przecedzam przez sito. Taki bulion spokojnie możecie zamrozić, gdy zdecydujecie się zrobić większą porcję. Przyda się na czarną godzinę.

** Ostatnio bazylia chowa się przede mną w sklepie, więc byłam zmuszona użyć gotowego pesto. Domowe możecie stworzyć na podstawie tego przepisu.

Śliwka

czwartek, 27 grudnia 2012

Koktajle oczyszczające


Czas wrócić do rzeczywistości po świątecznym obżarstwie. Osobiście, nie mogę patrzeć na jedzenie, a mój organizm reaguje entuzjastycznie jedynie na zapach regenerujących, świeżych owoców i warzyw. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem jednym z tych rekordzistów, którzy zapełniają izby przyjęć z powodu przejedzenia, ale mimo to, długo nie spojrzę na pierogi, barszcz czy sałatki śledziowe. 

Myślę, że nie jestem sama, dlatego dla chętnych do zregenerowania swojej wątroby opracowałam trzy kolorowe koktajle, które są nie tylko pyszne, ale niezwykle zdrowe. To prawdziwe witaminowe bomby, po których organizm sam się do was uśmiechnie:)

Zielony: Pyszna mieszanka ziołowo owocowa, z bardzo mocno wyczuwalnym posmakiem świeżego imbiru. 
Różowy: Oczyszczająca mieszanka czerwonych owoców i soku z buraków (tylko delikatnie wyczuwalnego w smaku). Słodyczy dodają banan i miód, a otręby służą poprawie trawienia. 
Pomarańczowy: Niezastąpiona bomba witaminy A i karotenu z dodatkiem oleju lnianego, który ułatwia wchłanianie składników odżywczych. Dzięki zmiksowaniu całej pomarańczy jej smak jest niezwykle intensywny, a całość dopełnia nutka świeżego imbiru.

Wybierzcie swój ulubiony kolor. My w domu wciąż wahamy się między różowym a zielonym. 

Zielony (2 porcje)
- 250 ml soku jabłkowego*
- 1 kiwi
- garść świeżej pietruszki
- 10 g świeżego imbiru
- 50 g świeżego ogórka
- sok z 0,5 cytryny
- 1 łyżka miodu

Kiwi, imbir i ogórek obierz ze skórki. Imbir zetrzyj na tarce. Wszystkie składniki wrzuć do blendera i miksuj przez kilka minut. Możesz dodać świeżą miętę lub bazylię.

Różowy (2 porcje)
- 100 g mrożonych wiśni
- 100 g mrożonych truskawek
- 60 ml soku z buraków*
- 1 banan
- sok z 1 pomarańczy
- sok z połowy cytryny
- 1 łyżka otrębów żytnich

Truskawki i wiśnie rozmroź. Banana obierz ze skórki. Wszystkie składniki wrzuć do blendera i miksuj przez kilka minut.

Pomarańczowy (2 porcje)
- 1 pomarańcza
- 200 ml soku z marchwi*
- sok z 1 grejpfruta
- 5 g świeżego imbiru
- 1 łyżka oleju lnianego
- 1 łyżka miodu

*wyciśnięty przez sokowirówkę lub sok 100%

Śliwka

sobota, 3 listopada 2012

Tydzień z Lunchboxem #6: Ciasto marchewkowe z mango

































Słodka sobota została dziś połącza z cyklem Tydzień z LunchBoxem. Dlatego propozycja kolejnej przekąski, którą można zapakować do pudełka jest na słodko.
 Myślę, że większości z Was ciasta marchewkowego przedstawiać nie muszę :) Jeśli jakimś cudem go jeszcze nie próbowaliście to gorąco Was do tego zachęcam. Kto spróbuje ciasta marchewkowego raz, temu trudno będzie się uwolnić od tego smaku.
 Kojarzy mi się z okresem jesienno-zimowym, dlatego myślę, że wybrałam dobry moment na publikację mojej ulubionej wersji tego ciasta. Ja dodaję do niego mango, ananasa, migdały i wiórki kokosowe. 
To takie ciasto, które bez problemu można spakować do pudełka. Mimo iż ma polewę z serka śmietankowego i mascarpone, to nie jest ona lejąca, dlatego podróżując z ciastem w torbie nie powinno mu się nic wielkiego stać. Jeśli jednak obawiacie się, że nie dojedziecie do miejsca pracy, czy szkoły z ciastem w kawałku to możecie po prostu zrezygnować z polewy. Zapewne będzie równie pyszne. Inną metodą jest przekrojenie ciasta wzdłuż na pół i przełożenie go kremem, zamiast dekorując jego wierzch.
Ale nie musicie piec ciasta marchewkowego z myślą o zapakowaniu do pudełka. W końcu dziś słodka sobota, weekend to przecież świetna okazja, aby upiec ciasto :)


Ciasto marchewkowe z mango i ananasem/blaszka 35x25cm
  •  400 g mąki pszennej
  • 4 jajka
  • 370 g cukru trzcinowego
  • 400 g marchewki startej na drobnych oczkach
  • 300 ml oleju słonecznikowego lub oleju rzepakowego
  • 100 g posiekanych drobno migdałów
  • 80 g wiórków kokosowych
  • pół mango
  • 3 plastry ananasa
  • 2 łyżeczki cynamonu
  • łyżeczka imbiru
  • łyżeczka sody
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • łyżeczka soli
Polewa
  • 125 g serka śmietankowego typu philadelphia
  • 100 g mascarpone
  • 50 g miękkiego masła
  • 100 g cukru pudru
  • 1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii (można pominąć)
  • garść płatków migdałowych
  1. Jajka ubijamy mikserem, stopniowo wsypujemy cukier i dalej ubijamy, aż masa podwoi objętość i będzie puszysta. Dalej ubijając wlewamy cienkim strumieniem olej roślinny.
  2. Gdy składniki się ze sobą połączą do masy dodajemy startą marchewkę, posiekane migdały i wiórki kokosowe. Mango oraz ananasa kroimy w drobną kostkę i również dodajemy do ciasta, delikatnie mieszając drewnianą łyżką.
  3. Na koniec dodajemy suche składniki : przesianą mąkę, cynamon, imbir, sodę oczyszczoną, proszek do pieczenia oraz sól. Ostrożnie mieszamy ze sobą składniki.
  4. Formę do pieczenia wykładamy papierem do pieczenia i przelewamy do niej przygotowane ciasto. Wyrównujemy łyżką wierzch.
  5. Ciasto pieczemy w piekarniku nagrzanym do 150 stopni przez godzinę. Po tym czasie wbijamy w ciasto wykałaczkę i sprawdzamy, czy jest sucha. Jeśli tak - wyciągamy ciasto z piekarnika, jeśli nie- jeszcze chwilę pieczemy.
  6. Ciasto marchewkowe studzimy, a w tym czasie zajmujemy się polewą.
  7. Serek śmietankowy, mascarpone, masło, cukier puder i ekstrakt z wanilii miksujemy na puszystą masę. Smarujemy nią wierzch ciasta, posypujemy płatkami migdałowymi i wkładamy na godzinę ciasto do lodówki.
Tosia

poniedziałek, 29 października 2012

Tydzień z LunchBoxem #1: Sałatka azjatycka

































Przytłacza Cię masa obowiązków? W ciągu tygodnia krążysz między uczelnią, dodatkowymi zajęciami i pracą dorywczą? A może po prostu bardzo dużo pracujesz poza domem i nie masz czasu na regularne posiłki? Nie masz ochoty codziennie wymyślać nowych przekąsek, które możesz zabrać ze sobą wychodząc z domu, a te dostępne w bufecie w miejscu pracy/na uczelni są drogie lub niesmaczne?
Jeśli chociaż na jedno pytanie odpowiedziałeś/aś tak, to znaczy że nowy cykl na blogu powstał z myślą o Tobie!

Pomysł na "Tydzień z LunchBoxem", pojawił się zupełnie przez przypadek. Podczas wrześniowego Lekkiego tygodnia , koleżanka Marysia z bloga art attack {be inspired} zapytała się nas o propozycje na przekąski, które może zapakować do pudełka i zabrać na uczelnię. Czytając ten komentarz od razu poczułam, że tydzień z takimi przepisami byłby pomysłem, który może Wam się spodobać. 
Tego typu cykl to jednak zobowiązanie, że w danym tygodniu poświęcimy 7 dni na przygotowywanie wpisów o określonym temacie. Dlatego potrzebowałyśmy ponad miesiąc czasu, by w końcu się zgrać co do odpowiedniego terminu. W tym czasie także nasz kolega Łukasz prosił o inspirację w postaci sałatek i zakąsek, które może przygotować z zapasem na dwa dni. To utwierdziło nas w przekonaniu, że jest zapotrzebowanie na tego typu przepisy :) 
Na pewno znajdą się osoby, które uznają, że "Polacy nie gęsi i swój język mają", czepiając się o nazwę LunchBox. Po krótkiej debacie stwierdziłyśmy, że słowo to dobrze ukazuje ideę smacznie wypełnionych pudełek.

Wiele razy zdarzało mi się wychodzić na uczelnię, czy do pracy (gdy pracowałam poza domem) bez drugiego śniadania w torbie. Przez to musiałam kupować batoniki, suche kanapki z wędliną i serem za kosmiczną cenę, albo wytrzymać burczenie w brzuchu. Zdecydowanie milej płynie czas, gdy wiesz, że podczas przerwy czeka na Ciebie w pudełku coś pysznego. Kiedy tylko mam czas i humor rano to staram się też szykować lunchbox dla chłopaka. Lubię dostawać w ciągu dnia smsa, że sałatka czy kanapka jest wyśmienita, albo słyszeć, że pudełka Pawła były znowu chwalone przez znajomych :)

Czas na pierwszą opcję. Nie chcę, aby część z Was się zniechęcała samą nazwą sałatki. Azjatyckie dania mogą się kojarzyć z trudno dostępnymi składnikami i skomplikowanymi technikami. W tym przypadku wcale tak nie jest. Przepis ten specjalnie wymyśliłam tak, aby można go było przygotować szybko i na dwa dni. Wystarczy makaron ryżowy pomieszać z dressingiem i trzymać w pudełku w lodówce. A kiedy jest taka potrzeba dokładać i zmieniać składniki.
Swoją sałatkę zrobiłam akurat z mango, marchewką, papryką i chilli. Konkretniejszy dodatek wystąpił w dwóch wersjach - z grillowaną piersią kurczaka (została mi z obiadu) oraz z paluszkami surimi. Tak naprawdę możecie je zmieniać do woli, wykorzystać inne mięso, albo wrzucić krewetki, tofu, czy nawet jajko na twardo. Ważne jest to, by brać to co ma się pod ręką i nie tracić zbyt dużo czasu na robienie takiej przekąski.

































Sałatka azjatycka z makaronem ryżowym/2 porcje
  • 100 g makaronu ryżowego
  • ulubione warzywa/owoce (u mnie: mango, marchewka, papryka, chilli)
  • pierś kurczaka/antrykot wołowy/polędwica wieprzowa/krewetki/paluszki surimi/tofu/jajko ugotowane na twardo
  • liście kolendry
Dressing:
  • sok z limonki (można zastąpić cytryną)
  • łyżeczka startej skórki z limonki
  • łyżeczka sosu rybnego lub sojowego
  • łyżka miodu lub 3 łyżeczki cukru trzcinowego
  • łyżeczka oleju sezamowego
  • 2 łyżki oliwy
  • ząbek czosnku
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • łyżeczka startego imbiru
  • świeżo mielony pieprz
  • sól (dla niektórych sos sojowy może wystarczyć)
  1. Makaron wkładamy do dużej miski i zlewamy wrzącą wodą. Przykrywamy misę i zostawiamy na kilka minut (czas określony na opakowaniu). Po kilku minutach odsączamy makaron z wody i wrzucamy do suchej miski. Nożyczkami tniemy go, aby był krótszy (łatwiej jeść z pudełka).
  2. Czas na dressing, który robimy w słoiku. Ścieramy skórkę z umytej limonki i wyciskamy sok. Dodajemy sos rybny(lub sojowy), miód, olej sezamowy, oliwę, posiekany drobno czosnek, posiekane drobno chilli oraz starty imbir. Dressing przyprawiamy świeżo mielonym pieprzem. Słoik z sosem zamykamy i nim wstrząsamy. Następnie sprawdzamy czy odpowiada nam smak i ewentualnie doprawiamy np. sokiem z limonki/miodem/solą.
  3. Dressing mieszamy z makaronem ryżowym.
  4. Obrane mango, marchewkę i paprykę kroimy w cienkie słupki. Składniki wrzucamy do makaronu ryżowego.
  5. Do sałatki dodajemy wybrany składnik i przekładamy do pudełka (ja wybrałam grillowaną pierś kurczaka, a w drugiej wersji paluszki surimi).
Tosia

środa, 5 września 2012

Lekki tydzień #3: Sajgonki na zimno z grillowanym łososiem




























Co by było, gdybym wiedziała, że już nigdy od niczego nie przybędzie mi kilogramów? 
Nie rzuciłabym się raczej na słodycze, chyba że na na moje ulubione ciasto śliwkowe, batony D'aime i Raffaello.
Nie rzuciłabym się raczej na chipsy, no chyba że na Crunchips Chakalaka. 
Nie piłabym Coli, Fanty czy Sprite'a (chyba, że ten ostatni podaliby z wódką).
Jadłabym kanapki. Cały czas.

Omawiając wczoraj moje nawyki żywieniowe wspominałam, że przerabiając wszystkie możliwe diety-cud miałam też epizod z niejedzeniem węglowodanów. Uznałam, że mało się ruszając nie potrzebuję ich wcale. Odrzuciłam więc chleb (nawet razowy), makaron, ziemniaki i ryż. Oczywiście przyniosło to pożądane efekty, ale tylko na chwilę. Wystarczyło z powrotem sięgnąć po te produkty, nawet śladowe ilości, żeby zaatakował efekt jojo. Od jakiegoś czasu, po zapewnieniach mojej Pani dietetyczki, że nie spowoduje to nagłego wzrostu mojej wagi, z powrotem włączyłam je na stałe (oczywiście w racjonalnych ilościach) do mojego menu. Pomijając to, że moje życie na nowo nabrało smaku, czuję się lepiej, a mój organizm, sterroryzowany ich ciągłym znikaniem i pojawianiem się, podziękował mi lepszą przemianą materii.

W tym niechlubnym dla mnie czasie uznałam kanapki za zło absolutne, a zjedzenie choćby razowej kromki na śniadanie, za wybryk, za który należy mi się kara. Wtedy odkryłam zawijanie produktów w delikatne warstwy, które spełniały podobną rolę, a nie wywoływały ataków wyrzutów sumienia. Jadłam więc "kanapki z sałaty" i podobne wynalazki, które okazały się jedynym dobrym smakowym wspomnieniem z tamtych czasów. Podobnie jak kanapkę, mogłam napełnić je moimi ulubionymi produktami, wkroić do środka warzywa, owoce i pozwolić sobie na niewielką ilość jakiegoś pysznego sosu. Czyli dokładnie to, co uwielbiam w kanapkach. 

Gdybym więc miała bezkarnie się obżerać, bezapelacyjnie położyłabym na chleb wszystko na co mam ochotę (i przykryła kolejną warstwą chleba). Ale wtedy już by mi pewnie tak nie smakował:)

Na lekki obiad wybrałam dzisiaj małe zawijane wspomnienie- sajgonki na zimno. Podobne prezentowała wam kiedyś Tosia z animowaną instrukcją zwijania, którą polecam obejrzeć. U mnie główną rolę gra łosoś, niezwykle soczysty i trochę na słodko, z glazurą z powideł śliwkowych (wiem, że to brzmi dziwnie, ale uwierzcie, że świetnie się łączy). Można przygotować do nich ulubiony dip, albo tak jak ja dzisiaj, pomoczyć je po prostu w sosie sojowym z dodatkiem wasabi.

Sajgonki na zimno z grillowanym łososiem (8 sztuk)
- 8 płatów okrągłego papieru ryżowego
- 400 g świeżego filetu z łososia
- 3 łyżki sosu sojowego
- 1 łyżka powideł śliwkowych
- 1/4 łyżeczki pieprzu cayenne
- 1 marchewka
- pół świeżego ogórka
- pół awokado
- ok. 40g kopru włoskiego
- 1 duży liść sałaty lodowej
- gałązka świeżej mięty
- sezam

- sos sojowy i wasabi

  1. Przygotuj warzywa. Marchewkę i awokado obierz ze skórki i pokrój w słupki. Ogórka pokrój w słupki razem ze skórką. Koper włoski pokrój w piórka. Sałatę porwij na małe kawałki.
  2. Łososia obierz ze skóry i pokrój w plastry o grubości ok. 1 centymetra. Ułóż obok siebie na deseczce.
  3. W misce pomieszaj sos sojowy z powidłami śliwkowymi i pieprzem cayenne. Za pomocą pędzelka posmaruj każdy kawałek łososia z zewnętrznej strony.
  4. Rozgrzej patelnie grillową lekko wysmarowując ją oliwą za pomocą ręcznika papierowego. 
  5. Ułóż łososia na patelni, posmarowaną stroną w dół, a drugą stronę posmaruj glazurą już na patelni. Smaż ok. 1 minutę z każdej strony, zdejmij z patelni i odstaw do wystygnięcia.
  6. Każdą płachtę papieru namocz w zimnej wodzie aż zmięknie i stanie się elastyczna. Rozłóż ją na deseczce, posyp sezamem, a na środku ułóż kilka małych kawałków łososia (rozpadnie się na mniejsze kawałki podczas smażenia) i resztę składników (miętę oberwij i dodaj do każdej sajgonki kilka listków). Złóż jak naleśnika (instrukcja składania tutaj).
  7. Podawaj z ulubionym dipem, lub sosem sojowym i wasabi.
Śliwka

czwartek, 28 czerwca 2012

Sałatka z pomarańczowym kurczakiem i podpłomykiem z chilli





































We wtorek w mojej kuchni miała miejsce zbrodnia. Łajdactwo z mojej strony polegało na produkcji domowego czekoladowego makaronu i kuszenie czytelników burczymiwbrzuchu, będących na diecie. 
W ramach odkupienia swojej winy dzisiaj coś lżejszego.
Przyznam, że po czekoladowej rozkoszy sama miałam ochotę na coś zdrowego, o wyrazistym cytrusowo-pikantnym smaku.
Wybór padł na sałatkę z mojej ulubionej sałaty rzymskiej (możecie ją oczywiście zastąpić np. lodową). Lubię słodko-kwaśne smaki, dlatego przygotowałam pomarańczowego, pieczonego kurczaka w miodzie. Dodatki to chrupiąca sałata, marchewka, papryka i groszek cukrowy. 
Do takiej lekkiej przekąski w ciągu dnia, aż szkoda podawać pieczywo. 
Dlatego do podgryzania proponuję szybkie podpłomyki z chilli, które można zrobić w dziesięć minut. Są dziecinnie proste w wykonaniu, wystarczy mąką, jogurt naturalny i sól. Zachęcam do ich spróbowania także w innych kombinacjach smakowych :)

Sałatka z pomarańczowym kurczakiem
  • pierś kurczaka
  • skórka z 1/2 pomarańczy
  • sok z 1/2 pomarańczy
  • sok z 1/2 limonki
  • 2 cm korzenia imbiru
  • mały ząbek czosnku
  • 2 łyżki miodu
  • łyżka oliwy arachidowej/sezamowej/ z oliwek
  • pieprz
  • sól
  • liście sałaty rzymskiej
  • marchewka
  • papryka
  • 100 g groszku cukrowego
  1. Zaczynamy od marynaty do mięsa. W miseczce łączymy sok i skórkę z cytrusów, starty imbir z czosnkiem, miód, oliwę oraz sól i pieprz. 
  2. Kurczaka myjemy, osuszamy, oczyszczamy z błon i kroimy na paski (lub robimy to po upieczeniu). Wrzucamy mięso do marynaty i mieszamy. Jeśli mamy czas to wkładamy do lodówki na minimum godzinę lub od razu pieczemy.
  3. Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. Mięso kładziemy na blasze wyłożonej pergaminem lub folią aluminiową i pieczemy przez ok. 20 minut. Po tym czasie sprawdzamy, czy kurczak jest upieczony i ewentualnie dopiekamy kilka minut.
  4. Połowę groszku gotujemy przez kilka minut na parze lub we wrzącej wodzie (powinien być chrupiący). Następnie studzimy. Drugą część obieramy pozostawiając jedynie groszek, a pozbywając się łupinek.
  5. Umyte i osuszone liście sałaty rzymskiej rwiemy na mniejsze kawałki i wrzucamy do miski.
  6. Dodajemy pokrojoną  w słupki paprykę i marchewkę (można użyć tarki).
  7. Warzywa mieszamy z upieczonym kurczakiem i zalewamy dressingiem. Podajemy z podpłomykiem.
Dressing pomarańczowy
  • 4 łyżki soku z pomarańczy
  • łyżka soku z limonki
  • łyżka startej skórki z pomarańczy
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • łyżeczka posiekanej chilli
  • łyżka miodu
  • łyżeczka musztardy (u mnie francuska)
  • kolorowy pieprz
  • sól
  1. Składniki łączymy ze sobą w miseczce i odstawiamy na 15 minut do lodówki.
Szybkie podpłomyki z chilli
  • 250 g mąki pszennej
  • 250 g jogurtu naturalnego
  • szczypta soli
  • plastry papryczki chilli
  1.  Do misy przesiewamy mąkę, dodajemy sól i stopniowo wyrabiając ciasto (można ręcznie lub mikserem) dodajemy jogurt naturalny. Chwilę zagniatamy i dzielimy na 3 części.
  2. Każdą część wałkujemy na placek (jeśli ciasto będzie się lepiło to podsypujemy mąką).
  3. Na podpłomykach kładziemy plastry chilli i delikatnie dociskamy.
  4. Rozgrzewamy suchą patelnię i podgrzewamy placki po 3 minuty z każdej strony.
Tosia

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...