Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Chilli. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Chilli. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Gambas al pil pil - krewetki z czarnym czosnkiem i hiszpańskie opowieści


Hola! Witajcie oficjalnie w nowym roku, bo tak naprawdę dopiero dziś na blogu pojawi się pierwszy przepis w 2016 roku.

Moi obserwatorzy z Instagramu (@tochabrocha) oraz ze Snapachata pewnie doskonale wiedzą, że zaraz po świętach udałam się grupą przyjaciół do słonecznej Hiszpanii. Sylwestra powitaliśmy w Andaluzji, a żeby było ciekawiej, całkiem blisko nas wypoczywała także Śliwka, z którą nawet udało się tam spotkać :)

Nie chciałabym czytelników zanudzać szczegółami, tym bardziej, że wyjazd miał charakter odpoczynkowy i był zupełnie prywatny. Chętnie jednak podzielę się kilkoma zdjęciami i oczywiście możecie się spodziewać w najbliższym czasie trochę hiszpańskich przepisów.

Buenos Dias

Moim zadaniem w trakcie tygodnia wakacji była oczywiście opieka nad kuchnią i burczącymi brzuchami przyjaciół. Codziennie rano szykowaliśmy duże śniadanie, a każdy musiał wypełnić swój obowiązek, mieliśmy np. stanowisko do wyciskania andaluzyjskich pomarańczy, albo punkt z ekspresem do parzenia kawy.  Dla przykładu powyżej zdjęcie z jednego poranka, są na nim piwne placuszki z krewetkami, które zrobiłam, gdy z poprzedniego wieczoru zostało mi ciasto po panierowanych kalmarach. A także kilka innych rarytasów (jamon, chorizo smażone z boczniakami, hiszpański twaróg fresca, typowe ciastka z piekarni).

Nie było dnia, w którym byśmy nie jedli świeżych owoców morza, które w porównaniu z polskimi cenami - były tanie jak barszcz! Hitem niejednego wieczoru były wcześniej wspomniane kalmary w cieście piwnym. Jadaliśmy także krewetki przygotowane na wiele sposobów, małże, a w sylwestrowy wieczór zaserwowałam (podobno epicką) zupę z ośmiornicą.

Pod palmą najlepiej!

Od czasu do czasu jadaliśmy oczywiście tapasy na mieście, między innymi regionalne gambas al pil pil, czyli czosnkowe, skwierczące krewetki, podawane w glinianych naczyniach.

Na jednym z lokalnych targów kupiłam na pamiątkę takie dwa naczynia, aby odtworzyć je kiedyś w domu. I właśnie dzisiaj zatęskniłam za ich smakiem. Postanowiłam jednak zrobić je trochę inaczej, bo z czarnym czosnkiem, który przywiozłam ze sobą. Czosnek ten jest fermentowany i popularny w Andaluzji, ma wspaniałe właściwości zdrowotne i interesujący posmak. Już z samym zapachem przypomina trochę grzyby karmelizowane w occie balsamicznym.

Koniec "pogaduszek", zapraszam do oglądania zdjęć, a na samym dole znajdziecie przepis na gambasy!

Szałwia świeżo zerwana w górach
Magiczna Ronda
Uliczne przekąski - karmelowe orzechy arachidowe i churros

Mijas - białe miasteczko

Corrida!
Publiczność na arenie
Kumple
Muzykalne chłopaki w Granadzie
Hipsterzy z Trójmiasta
Pasterz i zachód słońca w Mijas

Tapas, stoisko z owocami morza i ośmiornica, z której powstała zupa
Gambas al pil pil z czarnym czosnkiem

Gambas al pil pil - krewetki w czarnym czosnkiem /2 porcje
  • 300 g surowych i obranych z pancerzy krewetek *
  • 2 suszone mini papryczki pil pil (piri-piri) lub łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • 4 ząbki czarnego czosnku lub 3 ząbki klasycznego czosnku
  • 4 łyżki posiekanej natki pietruszki
  • 3 łyżki soku z cytryny
  • 6 łyżek oliwy
  • 1/4 łyżeczki ostrej papryki
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
  • sól, pieprz
  1. Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni. Wkładamy naczynia żaroodporne na ok. 10 minut.
  2. W tym czasie na patelni rozgrzewamy oliwę z posiekanym czosnkiem i papryczkami.
  3. Po ok. minucie wrzucamy krewetki, zwiększamy płomień, dodajemy sól, pieprz, ostrą i słodką paprykę.
  4. Smażymy przez ok. 2 minuty z jednej strony, następnie odwracamy na drugą stronę. Wrzucamy posiekaną pietruszkę, skrapiamy sokiem z cytryny i smażymy krewetki przez kolejne 2 minuty.
  5. Nagrzane naczynia wyciągamy z piekarnika, przekładamy do nich zawartość patelni i szybko serwujemy z bagietką, dopóki krewetki są skwierczące.
* Krewetki mogą być mrożone, ale polecam kupować szare, czyli wcześniej niegotowane.
Tosia

niedziela, 19 lipca 2015

Śniadanie do łóżka #191: Placuszki "cztery sery" z karmelizowanymi wiśniami


Od pierwszego wejrzenia można się zakochać, ale także mylnie ocenić. Patrząc na zdjęcie mojego dzisiejszego śniadania pewnie każdy pomyśli, że to  klasyczne pankejki z wiśniami. Jest w tym sporo racji, nie są one jednak przygotowane na słodko :)

Do ciasta na placuszki przemyciłam cztery sery, które uśmiechały się do mnie rano z lodówki: parmezan, mozzarellę, ser typu feta oraz brie. Ich dodatek sprawił, że sery apetycznie rozpuszczały się w trakcie smażenia. Skojarzyło mi się to z turystycznym rarytasem - grillowanym oscypkiem, który zazwyczaj podawany jest z żurawiną. W końcu nie od dziś wiadomo, że sery uwielbiają się z kwaśnymi owocami. I tym tropem myślenia sięgnęłam po wiśnie, które zostały mi po wczorajszym pieczeniu brioszki na piknik.

Wiśnie krótko podsmażyłam z rozmarynem oraz chilli i karmelizowałam w miodzie z octem balsamicznym. Słodko-kwaśno-pikantne owoce idealnie skomponowały się ze smakiem serowych placuszków. Myślę, że równie świetnie sprawdziłaby się tutaj porzeczka. Polecam takie połączenie, szczególnie w najlepszym okresie owocowym!


Placuszki "cztery sery" z karmelizowanymi wiśniami/ (ok. 15 sztuk)
Ciasto:
  • 350 g mąki pszennej typ 650
  • 450 ml mleka
  • 2 jajka
  • 200 g serów (mozzarella, parmezan, ser typu feta, brie)
  • 3 łyżki oliwy
  • 3/4 łyżeczki sody oczyszczonej lub proszku do pieczenia
  • łyżeczka soli
 Wiśnie:
  • 300 g wiśni z pestkami
  • łyżeczka oliwy
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • 3 łyżki miodu
  • łyżka octu balsamicznego
  • listki rozmarynu
  • sól, pieprz
Placuszki:
  1.  Mąkę wsypujemy do misy, dodajemy sodę i sól. Sery drobno kroimy lub ścieramy na tarce. Dodajemy do suchych składników.
  2. Jajka rozbełtujemy z mlekiem i oliwą, wlewamy do misy z mąką i mieszamy trzepaczką do połączenia składników.
  3. Rozgrzewamy patelnię i delikatnie skrapiamy oliwą. Wykładamy po 2 łyżki ciasta na placuszek i smażymy je po ok. 2-3 minuty z każdej strony.
  4. Placuszki podajemy na ciepło z wiśniami i rozmarynem.
Wiśnie:
  1. Wiśnie myjemy i drylujemy.
  2. W rondelku rozgrzewamy oliwę, smażymy posiekane chilli z listkami rozmarynu.
  3. Po minucie wrzucamy wiśnie i podgrzewamy przez kilka minut.
  4. Gdy owoce puszczą sok, zwiększamy ogień, dodajemy miód i ocet balsamiczny.
  5. Przyprawiamy solą i pieprzem, smażymy aż sos się zredukuje i zgęstnieje.
 Tosia

czwartek, 9 lipca 2015

Obiady czwartkowe #8: Grillowany łosoś + ziołowe podpłomyki + salsa z ananasa i ogórka



Nie od dziś wiadomo, że na burczymiwbrzuchu staramy się gotować sezonowo. Nawet zarymowałam, chociaż tego nie planowałam :)

Nie dość, że publikując przepisy kieruję się często sezonowymi produktami, to jeszcze staram się, aby potrawy były adekwatne do pory roku i potrzeb czytelników. Chociaż tak naprawdę podobną zasadą kieruję się też w mojej domowej stołówce. Dlatego latem nie gotuję garów pełnych gulaszy i bigosów, a zimą nie miksuję owoców na sorbety. W wakacje staram się też spędzać mniej czasu w kuchni, aby nie marnować pięknej pogody, a dopiero jesienią wracam do bardziej skomplikowanych potraw. Wiadomo jednak, że czasem wejdę do kuchni, aby godzinami korzystać z darów lata i przerabiać je na wiele sposobów, ale nie dziś.

Reguła ta tyczy się także codziennych obiadów. Latem rzadziej mam ochotę na ziemniaki i gęste sosy, za to zimą takie potrawy wręcz ubóstwiam. I chociaż dzisiaj akurat nie było zbyt upalnie, zgodnie z porą roku przygotowałam obiad szybki i lekki.

Łososia zamarynowałam w syropie klonowym i soku z cytryny, a dla podkręcenia dodałam różowego pieprzu. Rybę wrzuciłam na ruszt elektrycznego grilla, ale tak naprawdę podobnie można postąpić z patelnią do grillowania.

Podpłomyki to moja najnowsza miłość, wpadłam na tę recepturę przygotowując ormiańskie chlebki lawasz. Okazało się, że można je zrobić z ciasta bardzo podobnego do tego na pierogi. A do smaku można do ciasta dodawać zioła, czosnek czy przyprawy. Podpłomyki robi się bardzo szybko i można w nie zawijać różne cuda, to świetna alternatywa dla chemicznej, sklepowej tortilli.

Dodatkiem dopełniającym danie jest tutaj lekka i orzeźwiająca salsa. Nie przygotowałam jej może z typowo sezonowych produktów, ale jej charakter zdecydowanie pasuje do atmosfery lata. Ananas, ogórki, chilli i mięta. Tak przygotowaną salsę zawijamy w podpłomyki razem z grillowanym łososiem. A jeśli brakuje Wam czegoś mokrego - wystarczy polać z wierzchu sosem słodko-kwaśnym, taki z butelki będzie ok, jeśli jego skład jest do zniesienia.

Grillowany łosoś w różowym pieprzu / 2 porcje
  • 300 g łososia 
  • sok z 1/2 cytryny
  • łyżeczka syropu klonowego lub miodu
  • łyżeczka oliwy z chilli
  • różowy pieprz
  • sól

Ziołowe podpłomyki
  • 160 g mąki pszennej typ 550 lub 500
  • 110 ml letniej wody
  • łyżeczka oliwy
  • łyżeczka soli
  • 4 łyżki posiekanych ziół (u mnie koperek i szczypiorek)
Salsa z ananasa i ogórka
  • 1/2 świeżego ananasa
  • 2-3 ogórki gruntowe
  • 1/2 papryki
  • 1/4 papryczki chilli
  • listki świeżej mięty
  • łyżeczka oliwy z chilli
  • łyżeczka syropu klonowego lub miodu
  • sok z 1/2 limonki
  • sól, pieprz

Podpłomyki:
  1. Mąkę wsypujemy do misy lub na stolnicę. Dodajemy sól i posiekane zioła.
  2. Powoli wlewamy letnią wodę na przemian z oliwą i wyrabiamy krótko ciasto, aż będzie elastyczne.
  3. Zostawiamy je pod przykryciem na min. 10 minut lub wstawiamy na dłużej do lodówki.
  4. Ciasto dzielimy na 4 części, delikatnie podsypujemy mąką i wałkujemy na cienkie placki.
  5. Smażymy je na suchej patelni po ok. 30-60 sekund z każdej strony.
  6. Podpłomyki serwujemy do razu lub podgrzewamy przed podaniem krótko na patelni.
Salsa:
  1. Ananasa i paprykę siekamy w drobną kostkę. Ogórki obieramy co drugie pasmo, przekrawamy wzdłuż na pół, wydrążamy środek (jeśli są soczyste) i kroimy w kosteczkę. Chilli drobno siekamy.
  2. Mieszamy składniki salsy, dodajemy listki świeżej mięty, syrop klonowy, oliwę, sok z limonki i przyprawy. Odstawiamy do "przegryzienia".
Łosoś:
  1. Rybę myjemy, osuszamy, usuwamy z ości, dzielimy na mniejsze filety (u mnie 3 małe) i przekładamy do miseczki lub na tacę. Przyprawiamy z obu stron solą i różowym pieprzem. Skrapiamy sokiem z cytryny, syropem klonowym i oliwą. Zostawiamy w marynacie na minimum 20 minut.
  2. Zamarynowanego łososia kładziemy na rozgrzanym grillu/patelni do grillowania/patelni zwykłej. Grillujemy przez 4 minuty z jednej strony, następnie skrapiamy pozostałą marynatą i grillujemy przez kolejne 3-4 minut. Podajemy na ciepło z salsą i podpłomykiem. 
Tosia

czwartek, 25 czerwca 2015

Obiady czwartkowe #6: Kurczak w sosie orzechowo-kokosowym + pikantna fasolka szparagowa + ryż curry



Pewnie każdego z Was zalała kiedyś żółć. Mnie to spotkało nawet dzisiaj, ale wcale nie ze złości i bezsilności, wręcz przeciwnie, tryskam dziś humorem, więc w wesołym nastroju ugotowałam kolejny czwartkowy obiad. Tematem przewodnim był kolor żółty, a zaczęło się od fasolki szparagowej :)

Często robiąc szybkie obiady sięgam po wok. Kuchnia azjatycka idealnie sprawdza się gdy trzeba między obowiązkami dnia codziennego prędko przygotować pełnowartościowy posiłek. Wystarczy jakiś składnik główny, najlepiej dostarczający białko (po treningu dla brodacza), dobrać warzywa, przyprawy, które zawsze mam w kuchni i do tego ryż/kasza/makaron ryżowy. Po kilkunastu minutach można mieć już fantastyczne danie, zazwyczaj coś w rodzaju stir-fry, czyli wszystko usmażone razem na dużym ogniu.

Dzisiaj jednak zrobiłam trochę inaczej. Osobno ugotowałam fasolkę i podsmażyłam ją z czosnkiem i chilli, a później lekko skarmelizowałam. Do ryżu jaśminowego dodałam przyprawę curry, aby kolorystycznie przypasował do fasolki. A w woku usmażyłam kurczaka w maśle orzechowym i mleku kokosowym. Danie podkręca sok z limonki, chilli i świeżą kolendrą.

W przepisie napisałam oczywiście dokładnie proporcje, ale pamiętajcie, że każdy ma inny smak, szczególnie w temacie azjatyckiej kuchni. Najważniejsze, aby sos miał idealny balans słodko-słono-ostro-kwaśny, dlatego ilość chilli, czy soku z limonki warto dostosować pod swoje kubki smakowe. Ja lubię intensywne smaki.

Kurczak w sosie kokosowo-orzechowym/ (2-3 porcje)
  • podwójna pierś kurczaka
  • 2 małe cebule
  • 2 ząbki czosnku
  • 3/4 papryczki chilli *
  • 2 cm korzenia imbiru
  • 5 czubatych łyżek masła orzechowego
  • mała puszka mleka kokosowego
  • łyżka miodu
  • sok z 1 limonki
  • łyżeczka mielonych nasion kolendry
  • łyżeczka ostrej lub słodkiej papryki
  • łyżeczka przyprawy curry lub kurkumy
  • sól, pieprz
  • 2-3 łyżki oleju roślinnego do smażenia
  • orzeszki arachidowe do posypania
Pikantna fasolka szparagowa
  • 400 g fasolki szparagowej
  • ząbek czosnku
  • 1/3 papryczki chilli
  • 1/2 łyżeczki ostrej papryki
  • łyżeczka octu ryżowego
  • łyżeczka miodu
  • garść orzeszków arachidowych
  • sól, pieprz, cukier
Ryż curry
  • szklanka suchego ryżu (u mnie jaśminowy)
  • 2 szklanki wody
  • łyżeczka soli
  • łyżeczka curry lub 1/2 łyżeczki kurkumy
Kurczak:
  1. Mięs myjemy, osuszamy, oczyszczamy z błonek i kroimy w paseczki. Przyprawiamy solą i pieprzem. 
  2. W woku lub głębokiej patelni rozgrzewam olej, wrzucamy posiekane w piórka cebule, posiekany drobno czosnek, imbir i chilli. Podsmażamy 2-3 minuty.
  3. Następnie wrzucamy mięso, dodajemy pozostałe przyprawy i podsmażamy ok. 5-6 minut.
  4. Dodajemy masło orzechowe, mleko kokosowe, wyciśnięty sok z limonki i miód. Zmniejszamy ogień i dusimy przez kolejnych 5 minut, aż sos zgęstnieje.
  5. Próbujemy sosu i w razie potrzeby doprawiamy ostrą papryką, solą, sokiem z limonki lub miodem.
  6. Danie serwujemy z ryżem i fasolką szparagową.
Fasolka:
  1. W rondlu gotujemy wodę z solą i cukrem.
  2. W tym czasie myjemy fasolkę i odcinamy jej końce.
  3. Wrzucamy do wrzącej wody i gotujemy przez 10-15 minut, aż będzie miękka, ale przy tym wciąż jędrna. Odcedzamy z wody.
  4. Na patelni smażymy chilli z czosnkiem. Dodajemy fasolkę, przyprawy, smażymy 2 minuty.
  5. Wlewamy ocet i miód, dodajemy orzechy i smażymy przez kolejne 2-3 minuty.
Ryż curry:
  1. Szklankę suchego ryżu wsypujemy do rondla, dodajemy wodę, sól i curry. 
  2. Gotujemy na średnim ogniu przez ok. 15 minut, aż ryż wchłonie wodę.
  3. Przykrywamy i zostawiamy pod przykryciem jeszcze na 5 minut.
* Po przekrojeniu papryczki warto sprawdzić jej ostrość. Jeśli nie przepadasz za pikantną kuchnią, zmniejsz ilość wybierając tylko łyżeczkę posiekanej papryczki, bez pestek.

Tosia 

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Salsa truskawkowa


Początek miesiąca nie zaczął się dla mnie idealnie, ale podobno mężczyznę nie poznajemy po tym jak zaczyna, a jak kończy. Panie Czerwcu, bądź łaskawy!

Przez ostatnie dni, skrzydeł dodawała mi na szczęście piękna pogoda, w końcu można było naprawdę zjeść lody dla ochłody, smarować spalony od słońca nos kremem i grillować na świeżym powietrzu do późnych godzin.

Grillowanie prawie zawsze biorę na serio, gdy ktoś rzuci hasło "grill" już tworzę w głowie listę rarytasów, które można położyć na rozgrzanym ruszcie. Nie zapominam też o dodatkach, ostatnio przygotowałam dwie orzeźwiające salsy, świetnie pasowały do grillowanych piersi kaczki, ale także klasycznego kurczaka.

Pierwsza z nich to moja ulubiona lekka sałatka, składa się głównie z pachnących (nareszcie!) pomidorów, soku i pestek z granatu. Druga powstała trochę spontanicznie, z tego co znalazłam pod ręką, ale okazała się być intrygującą kompozycją. Salsa zebrała pozytywne recenzje, dlatego postanowiłam podzielić się przepisem na blogu. Może ktoś będzie miał ochotę jej spróbować i zaskoczyć znajomych w trakcie grillowania.

Sekretem salsy jest połączenie truskawek z melonem, papryczką chilli, serem typu feta, granatem i miętą. Robi się ją szybko, ale potrzebuje chwili, bo najlepiej smakuje schłodzona.

Salsa truskawkowa
  • 200 g truskawek
  • 1/4 melona (u mnie miodowy - Galia, można wybrać inny)
  • 50 g sera feta
  • 1/2 owocu granatu
  • 1/2 papryczki chilli
  • listki świeżej mięty
  • 2 łyżki oliwy (wybrałam oliwę z dodatkiem chilli)
  • 2 łyżki syropu daktylowego/klonowego/melasy/syropu z agawy
  • świeżo mielony pieprz
  1. Umyte truskawki obieramy z szypułek i kroimy w ćwiartki lub plasterki, wrzucamy do miseczki.
  2. Kawałek melona obieramy ze skórki i kroimy w kosteczkę. Mieszamy z truskawkami.
  3. Granat umieszczamy nad miseczką i uderzamy drewnianą łyżką lub łopatką, aby wydobyć z owocu sok z ziarenkami.
  4. Dodajemy pokrojone w paseczki chilli, oliwę, syrop oraz pieprz, całość dokładnie mieszamy.
  5. Sałatkę chłodzimy minimum 30 minut w lodówce. Przed podaniem dekorujemy kostkami pokrojonej fety oraz świeżą miętą.
Tosia

czwartek, 7 maja 2015

Młoda kapusta w mleku kokosowym


Na straganach robi się coraz piękniej, a każda wyprawa do warzywniaka zamienia się w wycieczkę pełną atrakcji. Na większości kolorowych stoisk kuszą już pęczki przystojnych szparagów, rabarbarowe łodygi w kolorze malin i młode marchewki z dorodną natką. I chociaż cieszę się nimi wszystkimi, to jednak nie zapominam o pierwszej miłości z czasów dzieciństwa. Trochę obciachowej, ale prawdziwej.

Kapusta wpadła mi w oko jeszcze w przedszkolu. Piątki w podstawówce były podwójnie przyjemne, gdy w menu stołówkowych obiadów pojawiały się kopytka z zasmażaną kapustką. Uwielbiam ją pod każdą postacią, a szczególnie młodą, duszoną z koperkiem.

Niestety kapuścianego entuzjazmu nie podziela mój towarzysz, dlatego od kilku sezonów sprawa kończy się tak, że kroję całą główkę i zajadam się duszoną kapustą w samotności. Potem kapustę owszem kupuję, ale jemy ją wspólnie jedynie w formie surówek, Coleslaw lub z dressingiem musztardowo-miodowym.

Rok temu wpadła mi w oko wersja kapusty duszonej w mleku kokosowym, podpatrzyłam ją u Ani Truskawki. Byłam rozczarowana swoją kreatywnością, że sama nie wpadłam na tak genialny pomysł! Spróbowałam i była fantastyczna, chciałam się nawet podzielić recepturą na blogu, ale pamiętam, że zabrakło mi wtedy cierpliwości do sfotografowania niekoniecznie pięknego wizualnie dania.

Dzisiaj miała miejsce powtórka z rozrywki, znów nie namówiłam Pawła do kapuścianej uczty, mimo jego upodobania do azjatyckich smaków, powiedział, że świetnie doprawiona, ale daniem musiałam się rozkoszować samotnie. Nabrałam jednak więcej cierpliwości, bo udało mi się sfotografować danie. I chociaż w wersji duszonej nie wygląda zbyt przekonująco, musicie mi uwierzyć na słowo, że warto spróbować. Pod warunkiem, że jesteście "kapuściani":)


Młoda kapusta w mleku kokosowym/ 2-4 porcje
  • pół główki młodej kapusty
  • 250 g mleka kokosowego
  • mała cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 2 cm korzenia imbiru
  • 1/2 papryczki chilli
  • łyżeczka przyprawy curry lub kurkumy
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
  • łyżka cukru trzcinowego
  • sok z limonki
  • posiekany koperek
  • sól (ok. łyżeczki)
  • łyżka oleju roślinnego
  1. W woku lub głębokiej patelni rozgrzewamy olej i podsmażamy pokrojoną drobno cebulę, imbir i czosnek.
  2. Po kilku minutach dodajemy posiekaną drobno papryczkę chilli i pokrojoną w paseczki kapustę.
  3. Wlewamy mleko kokosowe, dodajemy cukier, sól, curry i słodką paprykę. Całość dusimy na średnim ogniu przez 10 minut.
  4. Po tym czasie sprawdzamy kapustę, powinna być miękka, ale przy tym wciąż jędrna. Dodajemy świeżo wyciśnięty sok z limonki i posiekany koperek. 
  5. Podgrzewamy jeszcze ok. 5 minut. Próbujemy kapustę i w razie potrzeby doprawiamy dodatkowo do smaku solą, sokiem z limonki lub cukrem.
  6. Serwujemy na ciepło z kawałkami limonki.
 Tosia

poniedziałek, 9 lutego 2015

Zimowa sałatka z czerwonej kapusty, buraków i granatu


Tegoroczna zima w Trójmieście jest zdecydowanie bardziej szara niż biała. I chociaż lubię różne odcienie szarości np. w garderobie, to niekoniecznie za oknem. Kolory przemycam na każdym kroku w kuchni, aby walczyć ze stereotypami o nudnej i bezbarwnej zimowej kuchni.

Pomysł na dzisiejszą sałatkę zrodził się w trakcie zakupów. Wkładając do koszyka produkty zobaczyłam, że same się do mnie uśmiechały mówiąc "zrób z nas sałatkę".  Początkowo chodziła mi po głowie bordowa wersja Coleslaw z pieczonymi burakami, grantem i czerwoną kapustą. Robiłam podobną jakiś czas temu i wyszła całkiem niezła. Mam jednak w domu dzisiaj gości, w tym koleżankę wegankę, dlatego szybko zmieniłam dla niej plany i przygotowałam sałatkę w odsłonie wegańskiej.

Oprócz kapusty, pieczonych buraków i granatu, na półmisku znalazło się też pomelo, marchewka, ulubiona kolendra i chilli. Smak podkręca dressing na bazie czerwonych pomarańczy i syropu daktylowego oraz aromatyczne ziarna prażonych i roztartych w moździerzu ziarenek kolendry i kminu. Jeśli przerażają was trochę egzotyczne przyprawy to możecie z nich śmiało zrezygnować, jestem pewna, że sałatka będzie równie dobra. Polecam serwować ją z chlebkami naan.


Zimowa sałatka/ 4-6 porcji
  • 4-5 buraków
  • pół główki czerwonej kapusty
  • pół pomelo
  • granat (pestki + sok)
  • marchewka
  • pęczek kolendry
  • 1/2 papryczki chilli
Dressing:
  • sok z 2 czerwonych pomarańczy
  • 2 łyżki octu ryżowego
  • łyżka octu balsamicznego
  • 2 łyżki syropu daktylowego (można zastąpić syropem z agawy albo melasą)
  • 2 łyżki miodu
  • łyżka sosu sojowego
  • łyżeczka kminu rzymskiego
  • łyżeczka kolendry
  • szczypta pieprzu cayenne
  • sól
  1. Buraki owijamy w folię aluminiową, wkładamy do rozgrzanego piekarnika i pieczemy przez godzinę w 200 stopniach. Następnie studzimy, obieramy ze skórki (będzie gładko odchodzić) i kroimy w paseczki.
  2. Kapustę drobno szatkujemy, pomelo obieramy, obkrawamy z białego albedo i kroimy na kawałki. Marchewkę obieramy przy pomocy obieraczki na wstążki, chilli siekamy w plasterki, kolendrę rwiemy na mniejsze listki. Granat przekrawamy na pół, wyciskamy ręką sok do miski ze składnikami i wydobywamy pestki stukając drewnianą łyżką o owoc. Wszystko razem mieszamy.
  3. Ziarenka kolendry i kminu prażymy na suchej patelni i rozcieramy w moździerzu (lub używamy już mielonych przypraw).
  4. W słoiku łączymy składniki dressingu. Słoik zakręcamy i energicznie potrząsamy.
  5. Warzywa polewamy dressingiem, dokładnie mieszamy i próbujemy, w razie czego doprawiamy solą, octem lub miodem do smaku.
  6. Sałatka najlepiej smakuje gdy się przegryzie (przez minimum godzinę w lodówce). Podawałam ją z chlebkami naan.
Tosia

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Pieczona kukurydza w boczku z czosnkowym masłem z chilli

Mówi się, że najbardziej doceniamy coś, gdy to tracimy. Dlatego co roku w sierpniu powtarza się podobny scenariusz. Objadam się świeżą kukurydzą, bo wiem, że zimą będę za nią stęskniona, a żółte ziarenka z puszki niestety nie są w stanie dorównać krewnej w kolbie.

Przypuszczam, że w ciągu kilku tygodni żółte kolby w warzywniaku zastąpi rumiana dynia, więc staram się z niej korzystać, póki jest. Kukurydza wiele do szczęścia nie potrzebuje, ale to nie znaczy, że nie można z nią eksperymentować.

Moim tegorocznym odkryciem jest zawijanie jej w plastry wędzonego boczku. Słodka kolba owinięta w chrupiący i słonawy boczek, posmarowana pikantnym masłem czosnkowym z papryczką chilli i skropiona kwaskowatym sokiem z limonki smakuje cudownie. I zdecydowanie zaspokaja kukurydziane pragnienia. Poniżej przedstawiam przepis na wersję pieczoną, chociaż próbowałam też ją robić na grillu i wyszła równie smaczna.

Pieczona kukurydza w boczku z czosnkowym masłem z chilli/ 3 kolby
  • 3 kolby kukurydzy
  • 12 plastrów wędzonego boczku
  • 50 g masła
  • 1-2 ząbki czosnku
  • 1/2 papryczki chilli
  • łyżeczka soli
  • świeżo mielony pieprz
  • limonka
  1.  Kolby obieramy z niteczek i liści. Wewnętrzne listki zostawiamy, odwracając je na drugą stronę kolby.
  2. Na patelni topimy masło, gdy będzie już rozpuszczone dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek, posiekane chilli, sól i pieprz. Mieszamy.
  3. Kukurydze smarujemy masłem i owijamy w dwóch miejscach podwójnymi plastrami boczku.
  4. Tak przygotowane kolby kładziemy na blasze wyłożonej pergaminem i wstawiamy do rozgrzanego pieca.
  5. Pieczemy przez 25 minut w 200 stopniach. Kolby podajemy na ciepło, skropione sokiem z limonki.
Tosia

piątek, 20 czerwca 2014

Burgery wołowe z chorizo i mango chutney


Od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na porządnego burgera. Ochota ta nie ma litości, nie odejdzie, póki go nie zjem. Mam już kilka ulubionych miejsc w Trójmieście, które zazwyczaj mnie w takiej sytuacji na zawiodą. Jednak większą satysfakcję przynosi mi ich przygotowanie samodzielnie, tak zupełnie od podstaw.

Piekę wtedy maślane brioszki (z proporcji jak w przepisie na brioszki z truskawkami), kupuję mieloną wołowinę z zaufanego źródła lub mielę ją sama. Do szczęścia brakuje jeszcze kilku dodatków, które zazwyczaj wybieram według intuicji lub tego co mam w lodówce.

Ostatnio dostałam w prezencie z Hiszpanii kawałek mojej ulubionej kiełbasy chorizo i to właśnie ona stała się najważniejszym dodatkiem, który dodałam do mięsa. Burgery z pikantnymi kawałkami chorizo, podane w puszystych, chrupiących bioszkach potrzebowały jeszcze do kompletu jakiegoś wyrazistego sosu. Zdecydowałam się na słodko-kwaśny mango chutney, który robię w podobny sposób jak z przepisu na rabarbarowy "czatni". Mało istotnym, a jednak dopełniającym całość dodatkiem był też ser cheddar, który cudownie roztopił się na soczystych burgerach oraz grillowane warzywa i listki świeżej kolendry.

Burgery wołowe z chorizo w domowych brioszkach z mango chutney, grillowaną cukinią i papryką, świeżą kolendrą/3 sztuki
  • Burgery:
  • 500 g mielonej wołowiny
  • 60 g kiełbasy chorizo
  • ząbek czosnku
  • 1/3 papryczki chilli
  • żółtko
  • 50 g tartego sera cheddar
  • sól, świeżo mielony pieprz
  • łyżka oliwy
  • Dodatki:
  • 3 brioszki*
  • 1/2 cukinii
  • 1/2 papryki
  • liście świeżej kolendry
  • kilka łyżek mango chutney **
  1. Mieloną wołowinę mieszamy z posiekaną drobno kiełbasą, papryczką chilli, przeciśniętym przez praskę czosnkiem, solą i pieprzem. Do masy dodajemy żółtko i wyrabiamy chwilę ręką.
  2. Z przyprawionej masy formujemy 2 lub 3 okrągłe burgery i oblewamy je chlustem oliwy z dwóch stron.
  3. Cukinię kroimy w plastry, paprykę w paski, warzywa przyprawiamy solą i pieprzem, polewamy oliwą.
  4. Elektryczny grill lub patelnię rozgrzewamy bez tłuszczu. Na rozgrzanym ruszcie kładziemy cukinię, paprykę oraz burgery.
  5. Burgery grillujemy przez 4 minuty z jednej strony, odwracamy na drugą stronę i posypujemy tartym serem, grillujemy kolejnych 5 minut lub po 3 minuty na stronę, a następnie przekładamy do piekarnika o temperaturze 190 stopni i podgrzewamy z serem przez 5 minut.
  6. W czasie grillowania burgerów podgrzewamy w piekarniku brioszki. Chrupiącą brioszki kroimy wzdłuż na pół, spód smarujemy mango chutney, następnie kładziemy burgera, warzywa, kolendrę i jeszcze raz smarujemy sosem. 
  7. Całość przykrywamy górą bułki i serwujemy na ciepło.
*Bułeczki upiekłam z mojego przepisu na brioszki z truskawkami z drugiego bloga. Pominęłam truskawki, a zamiast w formie na muffiny, piekłam uformowane bułeczki bezpośrednio na blasze.
**Mango chutney można użyć gotowe lub przygotować w taki sam sposób jak według przepisu na rabarbarowy chutney.

Tosia

wtorek, 17 czerwca 2014

Wtorek z kaszą #14: Arancini - jaglane krokieciki z parmezanem


Chociaż z kaszą jaglaną znam się nie od dziś, wciąż mnie zadziwia ile cudów można z niej stworzyć. Wtorki są dobrą okazją by z nią poeksperymentować i odkrywać wciąż jej nowe oblicza. Czasem jednak dziwię się sobie, że dany przepis wpadł mi do głowy tak późno.

Często przed snem wymyślam sobie nowe potrawy. Ostatnio wspominałam w myślach smak sycylijskich arancini, które prezentowałam na blogu mniej więcej rok temu (przepis tutaj). Chrupiące ryżowe kuleczki przygotowuje się na bazie klasycznego risotto. Z utworzonej masy rozpłaszcza się placuszek jak ciasto na knedle, a następne nadziewa ulubionym farszem i formuje kuleczkę. Po panierowaniu i krótkim smażeniu, arancini rozpływają się w ustach i przyjemnie chrupią.

Rozmyślając o tym, że do przygotowania arancini trzeba zrobić najpierw risotto, nagle mnie olśniło. Pomyślałam, że równie dobrze mogłoby to być kaszotto! I właśnie tak urodził się pomysł na arancini jaglane. Chyba nie muszę pisać, że wyszły przepyszne? :)

Arancini - jaglane krokieciki z parmezanem/20 sztuk*
  • 1,5 szklanki suchej kaszy jaglanej
  • 3 szklanki bulionu z warzyw
  • łyżeczka niteczek szafranu (można pominąć)
  • 50-60 g świeżo tartego parmezanu
  • mała cebula
  • ząbek czosnku
  • 1/2 papryczki chilli
  • 2-3 łyżki posiekanego koperku lub natki pietruszki
  • 2 łyżki masła
  • jajko
  • pieprz, sól
  • olej roślinny do smażenia np. rzepakowy (ok. 200-300 ml)
  • Panierka:
  • mąka pszenna
  • 2 jajka
  • bułka tarta
  •  
  1. Suchą kasze wsypujemy do garnka, zalewamy 3 szklankami bulionu, dodajemy łyżeczkę soli i roztarte niteczki szafranu (można pominąć). Stawiamy na ogniu i gotujemy ok. 10-15 minut, czyli do momentu, aż kasza wchłonie płyn.
  2. Ugotowaną kaszę studzimy, w tym czasie kroimy drobno cebulę, czosnek oraz chilli i podsmażamy je krótko na maśle. Następnie dodajemy do kaszy, razem z tartym parmezanem i jajkiem. Dodajemy posiekany koperek, przyprawiamy kaszę solą i pieprzem do smaku.
  3. Masę krótko wyrabiamy ręką i formujemy ok. 20 kuleczek wielkości orzecha włoskiego.
  4. Do jednej miseczki wsypujemy mąkę pszenną, do drugiej bułkę tartą, a do trzeciej wbijamy dwa rozbełtane jajka. 
  5. Uformowane kulki z kaszy najpierw obtaczamy w mące, następnie w jajku, a na koniec w bułce tartej. 
  6. Tak przygotowane przyszłe arancini wrzucamy na rozgrzany olej (na patelni lub w rondlu) i smażymy przez ok. 7 minut, aż staną się chrupiące i rumiane.
  7. Gotowe arancini jaglane podajemy od razu z cząstkami cytryny i ulubionym sosem.
*W lżejszej wersji arancini można upiec przez 10-15 minut w temperaturze 180 stopni.
  Tosia

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Pierożki empanadas z indykiem i czekoladowym sosem mole



W piękne, słoneczne dni szkoda stać godzinami nad garami. Dodatkowo upały nie sprzyjają apetytowi na sycące i typowo obiadowe dania. O wiele chętniej sięgam wtedy po lekkie przekąski, szczególnie takie, które można zapakować do pudełka i zabrać ze sobą na piknik czy spacer. Wszystkie te kryteria spełniają kruche pierożki empanadas, które można podawać zarówno na ciepło, jak i na zimno.

Empanadas występują w wielu wydaniach, różnią się nie tylko farszem i dodatkami z jakimi się je serwuje, ale nawet ciastem. Można do tego wykorzystać gotowe ciasto francuskie, tak jak Śliwka w przepisie w ramach Tygodnia z Lunchboxem. Świetnie wychodzą również z prostego ciasta kruchego, do którego można dodać jeszcze trochę kurkumy dla koloru. I właśnie na kruche ciasto postawiłam w poniższym przepisie.
Jako farsz wykorzystałam krótko przysmażone mielone mięso z indyka z dodatkiem cebuli, czosnku i chilli. Sam farsz może wydawać się niektórym nudny, ale szybko się to zmieni, jeśli wytłumaczę z czym poniższe empanadas podałam :)


Wymyśliłam sobie, że podam je z pikantnym sosem mole, który przygotowuje się z pomidorów, papryczek chilii i czekolady. Przepis na klasyczne mole poblano znajduje się już na blogu i mimo kontrowersyjnego dodatku czekolady, zapewniam, że jest przepysznym meksykańskim sosem.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdybym nie zdecydowała, że do sosu mole dodam jeszcze truskawki z octem balsamicznym. Miałam ochotę na jakiś eksperyment z truskawkami w wytrawnym daniu, więc spontanicznie wrzuciłam je do sosu. Po zmiksowaniu składników byłam bardzo rozczarowana smakiem, ale sos całkiem zasmakował lubemu. Dlatego przełożyłam go do lodówki w oczekiwaniu na jego lepsze dni i zabrałam się za przygotowywanie sosu raz jeszcze. Tym razem w znanej wersji bez truskawek.
Ostatnio truskawkowym mole poczęstowaliśmy w ramach ciekawostki niezapowiedzianych gości i nie zebrał najgorszych recenzji, ale musicie wierzyć mi na słowo, że w poniższej wersji bez truskawek jest o wiele smaczniejszy :)

Pieczone pierożki empanadas z indykiem/20 sztuk
  • Ciasto:
  • 300 g mąki pszennej
  • 125 g zimnego masła
  • jajko
  • 50 ml wody
  • łyżeczka kurkumy
  • 3/4 łyżeczki soli
  • Farsz:
  • 300 g mielonego mięsa z indyka
  • mała cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 1/3 papryczki chilli
  • 2 łyżki oliwy lub oleju rzepakowego
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
  • sól, pieprz
Sos mole z czekoladą 
  • pomidor
  • papryczka chilli
  • ząbek czosnku
  • 200 ml passaty pomidorowej
  • 3 łyżki koncentratu pomidorowego
  • 50 g orzechów ziemnych (niesolonych)
  • łyżka gorzkiego kakao
  • 4 kostki gorzkiej czekolady
  • łyżeczka cukru
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
  • 3 goździki
  • łyżeczka ziarenek kolendry
  • sok z 1/2 limonki
  • 1-2 łyżki oliwy lub oleju roślinnego
  • sól, pieprz
Pierożki empanadas:
  1. Mąkę wsypujemy na blat lub do misy, dodajemy kurkumę i sól. W mące robimy wgłębienie, wbijamy jajko. Masło kroimy na bardzo drobne kawałeczki i dodajemy do mąki. Wlewamy wodę i zagniatamy ręcznie lub mikserem,  jedynie do momentu połączenia składników.
  2. Wyrobione ciasto owijamy w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na godzinę.
  3. W tym czasie rozgrzewamy wok z olejem lub oliwą i podsmażamy posiekaną drobno cebulę, czosnek i chilli. Dodajemy mielone mięso, przyprawiamy je solą, pieprzem i papryką.
  4. Smażymy przez ok. 5 minut. Następnie studzimy i odsączamy z tłuszczu.
  5. Schłodzone ciasto wyjmujemy z lodówki i przekładamy na oprószony mąką blat.
  6. Ciasto cienko wałkujemy i wycinamy z niego kółka o średnicy ok. 9-10 cm.
  7. Na środku każdego kółka kładziemy mięsny farsz i lepimy jak pierogi. Widelcem zaznaczamy brzegi i ulepione empanadas przekładamy na wyłożoną pergaminem blachę.
  8. Pierożki układamy w odstępach i smarujemy z wierzchu rozbełtanym jajkiem, dodatkowo można je posypać np. suszonymi płatkami chilli albo oregano.
  9. Empanadas pieczemy przez 15-18 minut w rozgrzanym piekarniku do 190 stopni.
  10. Serwujemy na ciepło lub zimno z sosem mole.
Sos mole:
  1.  Rozgrzewamy wok z oliwą  lub olejem. Wrzucamy posiekaną drobno cebulę, poszatkowany czosnek i papryczkę chilli. 
  2. Następnie dodajemy pokrojony drobno pomidor, orzechy, cynamon, goździki, kolendrę. Potrząsamy wokiem.
  3. Wlewamy passatę pomidorową i koncentrat. Całość przyprawiamy cukrem, solą i pieprzem. Dusimy na małym ogniu przez ok. 7 minut.
  4. Po tym czasie dodajemy kakao i gorzką czekoladę i dusimy sos jeszcze kilka minut.
  5. Wyciągamy z sosu goździki, a resztę przelewamy do wysokiego naczynia, dodajemy sok z limonki. Składniki miksujemy blenderem na gładki sos. Przelewamy go ponownie do woka i próbujemy. W razie potrzeby przyprawiamy jeszcze solą, pieprzem, cukrem lub chilli.
Tosia

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Orientalny bulion z łososiem


Zawsze interesuje mnie co czytelnicy myślą o naszych przepisach. Czy na pewno wszystko przejrzyście wyjaśniam? Czy udaje mi się czasem przekonać, że z pozoru trudne danie jest do zrobienia przez każdego? Zbieram opinie wśród znajomych, którzy przepisów próbowali i najczęstszym zarzutem jest to, że używam nie wiadomo jak egzotycznych składników, których nie można dostać w normalnych sklepach, a sama ich nazwa sprawia, że odechciewa się poszukiwać. Takie zarzuty najczęściej padają pod kątem dań azjatyckich, których produkty charakteryzują się czasem nazwami, które nie kojarzą się z niczym, co znamy z polskiej kuchni.

Kiedyś udało mi się odeprzeć atak na sos hoisin. Przyjaciółka serdecznie mnie wyśmiała czytając składniki do sosu- ooo, sos hoisin, najważniejszy składnik, który zawsze mam w lodówce. Już prawie się poddałam, aż tu, kilka tygodni później osobiście wyciągnęłam sos hoisin z jej szuflady.
-Aaaa to ten, dodaję go do mięsa, nawet nie wiedziałam jak się nazywa

Chciałabym czasem tych niedowiarków wziąć ze sobą na zakupy. Stanęlibyśmy przed azjatycką półką, która znajduje się już w każdym większym supermarkecie i udowodniłabym im, że znajdą tam każdy z wypunktowanych składników. Będzie nawet łatwiej niż z tradycyjnymi, gdyż raczej stoją wszystkie obok siebie. Fakt, czasami brakuje niektórych, co zdarza mi się także gdy szukam cytryny czy korniszonów, ale to nie znaczy, że należy od razu się poddawać. 

Zimą uwielbiam zupy. Ostatnio nieco znudziły mi się te w formie kremu, więc eksperymentuje z bulionami. Najbardziej lubię te smakujące orientem, które dają mi niezłe pole do eksperymentów. Jeśli zawsze odstraszały was nieznane składniki, poniżej wypisuję co jest w przepisie niezbędne, a co można pominąć, wciąż osiągając niezłe rezultaty. Zatrzymajcie się na chwilę przy półce z orientalną żywnością i zobaczcie jakie macie opcje. Polskie sklepy wprowadzają co raz więcej możliwości dla ludzi kochających azjatyckie smaki. 

Orientalny bulion z łososiem (4 porcje)

Bulion:
- włoszczyzna (ja dałam dwie marchewki, 2 pietruszki, pęczek zielonej pietruszki, kawałek selera, 1 por- nie trzeba się tych proporcji szczegółowo trzymać)
- pół dużego jabłka
- 5 ząbków czosnku
- duży kawałek imbiru, wielkości i grubości dwóch kciuków (można swobodnie dać go więcej, nie radziłabym pomijać, gdyż bardzo wpływa na smak
- 2 liście laurowe
- 1 gwiazdka anyżu (do kupienia w małych pudełeczkach na dziale z przyprawami, można pominąć)
- 1 łyżka soli

Dodatki:
- 300 g fileta z łososia
- 150 g orientalnego makaronu (w sklepach znajdziecie najczęściej makaron soba, którego użyłam w tym wypadku lub na przykład grubszy makaron udon, jeśli jednak ich nie znajdziecie, proponuje użyć tego z zupki chińskiej, też świetnie się sprawdzi)
- 3 x 18 g pasty miso (pasta do zupy miso sprzedawana jest w kartonikach kryjących kilka saszetek, ja do smaku daję trzy)
- świeża kolendra (do kupienia w większych supermarketach w doniczkach)
- pęczek szczypiorku
- kiełki fasoli mung (można użyć dowolnych innych kiełków, lub w ogóle je pominąć)
- sok z 2 limonek (raczej niezbędne, choć w ostateczności można zastąpić sokiem z cytryny)
- 2 łyżeczki pikantnego sosu chilli (ja wybrałam sambal oelek, ale każdy z nich się sprawdzi)
- sos sojowy

  1. Wsadź do garnka wszystkie składniki na bulion. Zalej ok 2 litrami wody i zagotuj. Gotuj ok 30-45 minut, a następnie odcedź przez sitko tak, żeby w pozostał jedynie czysty bulion. 
  2. Ugotuj makaron zgodnie ze wskazówkami na opakowaniu. Odcedź i jeśli instrukcja tego wymaga przepłucz zimną wodą (tak było w przypadku makaronu soba). Rozdziel makaron między miseczki. 
  3. Łososia pokrój w małą kostkę i rozdziel między miseczki (surowego, po zalaniu gorącą zupą momentalnie się zagotuje). 
  4. Poszatkuj szczypiorek i świeżą kolendrę i również rozdziel między miseczki. Do miseczek również wciśnij sok z limonki, po pół limonki na każdą miseczkę. 
  5. Między miseczki rozdziel również kiełki dodaj do każdej ćwierć łyżeczki sosu chilli (lub więcej, jeśli wolisz dania bardziej ostre). 
  6. Bulion zagotuj i dodaj pastę miso. Wymieszaj. 
  7. Do naszych 4 miseczek wypełnionych składnikami wlej bulion. Dopraw sosem sojowym jeśli jest taka potrzeba. 
Śliwka

wtorek, 19 listopada 2013

Oriental Masterchef: Bulion z pierożkami wonton



Pewnej październikowej niedzieli wybrałam się do Oriental Market w Sopocie. Plan na wieczór wydawał się idealny - warsztaty kuchni azjatyckiej w sklepie wypełnionym po brzegi fantastycznymi produktami. Azjatyckie smaki są mi bardzo bliskie, co widać chociażby po etykiecie Kuchnia Dalekiego Wschodu, w której znajduje się już 50 przepisów. Dlatego niezwykle ucieszyło mnie zaproszenie na warsztaty.

Trójmiejska solniczka - Asia i Kasia :)

Na miejscu okazało się, że Trójmiejska Solniczka (która zajmowała się organizacją spotkania) zrobiła nam psikusa. Czekało nas kulinarne wyzwanie pod hasłem Oriental Masterchef! Kąciki ust trochę opadły, ale po wyjaśnieniu zasad zabawy wszyscy się uspokoili. Część uczestników tworzyły trójmiejskie blogerki, resztę przyjaciele Oriental Market. Drogą losowania dobraliśmy się w mieszane pary. Tym sposobem przy stanowisku stałam z Jackiem, którego chwilę wcześniej poznałam. Współpracowało nam się dobrze, ale o efektach naszego wspólnego gotowania za chwilę.

Wylosowaliśmy przepis na Chińską zupę Wonton. Mieliśmy 30 minut na zrobienie dania. Zadanie było o tyle ułatwione, że mieliśmy już płaty ciasta na pierożki (które można kupić w sklepie) oraz klasyczny bulion.
Pierożki wonton znam i lubię, przyznam szczerze, że gdyby wybór należał do mnie, pewnie przygotowałabym inne danie. Do zabawy podeszłam z dystansem, chociaż nie ukrywam, nie chciałam "oddać fartucha". Szczególnie, że w grę wchodził przecież fartuch orientalny!



 W trakcie gotowanie uznałam, że do odważnych świat należy, dlatego słuchając kulinarnej intuicji i konsultując smaki z Jackiem, zaczęliśmy doprawiać bulion po swojemu. Gdy usłyszeliśmy odliczanie ledwo zdążyliśmy wlać zupę do miseczki. Nie byłam zadowolona z tego co zrobiłam, ale przyszedł czas na werdykt.



Konkurencja była wyrównana, wszystkie dania były smaczne. Martyna (Śliwkowska w kuchni) zrobiła pierożki Gyoza, Ania (Moja w tym głowa) gotowała tajską zupę Tom Yum, Kasia (Razowe ciasteczka dla Twojego Dziecka) przygotowała koreańską zupę kimchi z tofu, a Asieja (ugotujmy.blogspot.com) i Magda (Eat this blog) zrobiły wietnamskie spring rollsy.

Tego wieczoru szczęście mi dopisało - główną nagrodę zdobyła zupa z pierożkami wonton. Jury w postaci właścicieli Oriental Market docenili naszą inwencję twórczą i smaki ukryte w miseczce zupy. To było dla mnie niezwykle sympatyczne uczucie, a przy tym trochę krepujące. 
Szczęśliwa wróciłam do domu z koszyczkiem do gotowania na parze oraz śliwkowym winem. 

Dziękuję wszystkim za świetną zabawę, blogerkom, uczestnikom zabawy, właścicielom sklepu oraz oczywiście Asi i Kasi z Trójmiejskiej solniczki.

Kilka dni później przygotowałam danie jeszcze raz, udoskonalając trochę recepturę:
Chiński bulion z pierożkami wonton
Płaty ciasta na pierożki wonton lub:
  • 150 g mąki pszennej
  • 120 ml leniej wody
  • szczypta soli
Nadzienie:
  • 300 g mielonego mięsa (wieprzowego, wołowego lub z indyka)
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • łyżka sosu rybnego
  • 2 łyżeczki octu ryżowego
  • łyżeczka oleju sezamowego
  • łyżeczka mąki ziemniaczanej
  • 2 łyżeczki startego imbiru
  • ząbek czosnku
  • szczypta soli
  • świeżo mielony pieprz
Chiński bulion:
  • 1 litr bulionu drobiowego lub jarzynowego
  • ząbek czosnku
  • 4 cm korzenia imbiru
  • 1/2 papryczki chilli
  • 2 łyżki suszonej lub posiekanej świeżej trawy cytrynowej
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • łyżka sosu rybnego
  • łyżka oleju sezamowego
  • sok z 1/2 limonki
  • łyżeczka cukru trzcinowego
  • sól, świeżo mielony pieprz
  • liście pietruszki lub kolendry

Pierożki wonton:
  1. Mąkę przesiewamy do misy, dodajemy sól. Stopniowo wlewając letnią wodę zaczynamy wyrabiać ciasto (ręcznie lub mikserem). Po ok. 5 minutach ciasto powinno być elastyczne, jeśli się lepi - podsypujemy je dodatkowo mąką. Ciasto przykrywamy ściereczką i wstawiamy do lodówki na 30 minut.
  2. W tym czasie wszystkie mielone mięso łączymy z sosem sojowym, sosem rybny, olejem sezamowym, mąką ziemniaczaną, imbirem, posiekanym drobno czosnkiem, solą i pieprzem. 
  3. Po 30 minutach przekładamy ciasto na oprószoną mąką blat. Cienko wałkujemy ciasto i wycinamy kółka o średnicy ok. 8 cm. W przypadku użycia gotowych arkuszy ciasta, kładziemy je również na blacie.
  4. Na środku każdego krążka kładziemy czubatą łyżeczką farszu i lepimy jak uszka lub zbieramy boki ciasta do środka, tworząc sakiewki.
  5. Koszyczek do gotowania na parze wykładamy pergaminem, w którym robimy dziurki. Kładziemy w środku ulepione pierożki i stawiamy koszyczek nad garnkiem z gotującą się wodą. Całość przykrywamy i gotujemy na parze przez 8 minut.
  6. Innym sposobem na przygotowanie pierożków jest ugotowanie ich we wrzącej, osolonej wodzie. Czas gotowania również będzie trwał ok. 8 minut.
Szybki chiński bulion:
  1.  Do bulionu dodajemy trawę cytrynową, liście kolendry lub pietruszki oraz plasterki: imbiru, chilli i czosnku. Podgrzewamy przez kilka minut. 
  2. Następnie dodajemy sos sojowy, sos rybny, olej sezamowy, sok z limonki, cukier trzcinowy. Bulion gotujemy przez ok 10 minut, aż nabierze smaku.
  3. Na koniec próbujemy zupy i przyprawiamy je solą oraz pieprzem do smaku i w zależności od potrzeby sokiem z limonki, sosem sojowym lub płatkami chilli.
  4. Zupę podajemy z pierożkami wonton.
*Pierwsze zdjęcie jest mojego autorstwa, pozostałe Made by Gigi.
Tosia

wtorek, 24 września 2013

Barszcz nieczysty


No i jak zwykle jestem niekonsekwentna. Dopiero co zapowiadałam moją dłuższą przerwę i zarzekałam się, że nie zobaczycie mnie tu do przyszłego tygodnia, a znowu jestem i to z nowym przepisem. 

W sumie nie jest on już taki nowy. Za jego początki odpowiada Pani Agnieszka, która kiedyś układała mi niskokaloryczny jadłospis, ale od tamtego momentu przepis mocno ewoluował. Przysięgam jednak, że nie w bardziej kaloryczną stronę! No właśnie, a w jaką stronę? 

Lekkie posiłki nie muszą oznaczać minimalizmu w doborze składników. Wręcz przeciwnie, świat ma nam do zaoferowania tak wiele fantastycznych dodatków, które świetnie działają na nasz organizm, nie są naładowane "chemią" i nie tuczą, że grzech z nich nie korzystać. Trzeba tylko szeroko otworzyć oczy. 

Tak więc zaczęło się od zwykłego barszczu, zwanego "ukraińskim" z niewielką ilością ziemniaków, bez fasoli. Trochę pływającej włoszczyzny, małe udko z kurczaka, trochę przypraw, sok z cytryny, koncentrat pomidorowy. Z czasem zaczęłam przepis wzbogacać o świeży imbir i większą ilość przypraw. Przyprawy nie tuczą, więc nie bójmy się, że nasze dania będą zbyt aromatyczne. 

Później przyszły świeże zioła. Co raz więcej. Tnę wszystkie, która mam pod ręką i układam porządny kopczyk na wierzchu talerza. No i z czasem barszcz stawał się co raz ostrzejszy. Uwielbiam czasem przegiąć z ostrością, w szczególności, gdy na zewnątrz robi się zimno. Nic nie rozpali tak organizmu jak solidna porcja tabasco. 

Jak więc go nazwać? Barszczem ukraińskim już dawno nie jest. Daleko mu też do czystego, bo pływa w nim wszystko co możliwe. Diabelska ostrość wskazuje raczej na "nieczysty". Niech więc zostanie, przedstawiam Wam mój ulubiony barszcz nieczysty!

Barszcz nieczysty (4 porcje)

- 1,5 litra wody
- 2 udka z kurczaka
- 1 średni burak (250 g)
- włoszczyzna: 2 małe marchewki, 1 mała pietruszka, 1 mały seler, zielona pietruszka, biała cześć pora)
- 2 duże ząbki czosnku
- 2 centymetrowy kawałek świeżego imbiru
- pół łyżeczki ziaren ziela angielskiego
- pół łyżeczki ziaren pieprzu
- 2 liście laurowe
- 1 łyżeczka suszonego majeranku
- tabasco (obchodź się ostrożnie)
- łyżeczka pieprzu cayenne
- 1 łyżka koncentratu pomidorowego
- sok z 1,5 cytryny
- 1 łyżka octu winnego
- 1 łyżka octu balsamicznego
- 1 łyżka miodu
- 2 łyżki sosu sojowego
- sól
- 2 łyżki oliwy


- garść świeżej kolendry
- garść świeżej bazylii
- ewentualnie: kulka mozzarelli

  1. W garnku rozgrzej oliwę. Wrzuć na nią poszatkowany czosnek i starty na grubej tarce imbir. 
  2. Dodaj kurczaki, skórką do dołu i smaż aż skórka lekko zbrązowieje. 
  3. Dodaj ziarna pieprzu, liście laurowe i ziele angielskie, podsmaż je razem z kurczakami przez chwilę a następnie całość zalej wodą. 
  4. Włoszczyznę obierz ze skórki (seler, pietruszkę i marchew) i pokrój w kostkę. Dodaj do gotującej się zupy. Gotuj ok. 25 minut.
  5. \Zaraz po warzywach do zupy dodaj majeranek, koncentrat pomidorowy, ok. 1 łyżkę soli i pieprz cayenne.
  6. W czasie gotowania się zupy obierz buraka ze skórki i zetrzyj na grubej tarce. 
  7. Po upływie wspomnianych 25 minut dodaj startego buraka, dwa rodzaje octu i sok z cytryny. Gotuj jeszcze ok. 15-20 minut.
  8. Dopraw sosem sojowym, miodem, solą i tabasco. 
  9. Postaraj się w miarę możliwości wyłowić ziele angielskie, ziarna pieprzu i liście laurowe. 
  10. Wyjmij z zupy kurczaka, poszarp go i wsadź do miseczek. Zalej miseczki zupą a na czubku ułóż kupkę świeżych ziół. 
  11. Możesz też podać zupę z kawałkami mozzarelli (na przykład zamiast kurczaka, lub łącznie z nim). Przyjemnie rozpuści się w misce.
Śliwka

czwartek, 19 września 2013

Butter chicken


Już kilka razy wspominałam na burczymiwbrzuchu, że nasi przyjaciele prowadzą blog podróżniczy Live a Life. Rok temu mieli nawet u nas gościnny wpis o trochę kontrowersyjnym temacie "Kulinarna podróż do Wietnamu, czyli jak smakuje mysz" - zainteresowanych smakiem myszy, węża i krokodyla zachęcam do lektury!

Niedawno wrócili z kolejnej wyprawy do Azji. Po raz drugi podróżowali po Indiach, przeżywając przygody i odkrywając hinduskie smaki na nowo. Zawsze, gdy wracają przepytuję ich ze szczegółami o popularne lub intrygujące dania i mogę liczyć na prezent w postaci przypraw. 
Po pierwszej wyprawie do północnych Indii i Nepalu nie byli zbyt oczarowani jedzeniem. Tym razem jednak zwiedzili południe, rozkoszując się na każdym kroku aromatycznymi, świeżymi owocami morza i chrupiącymi chlebkami naan prosto z pieca tandoor. W ich kulinarnych wspomnieniach nie zabrakło też popularnego dania - butter chicken.

Kilka minut po przywitaniu, usłyszałam pytanie kolegi o przepis na to danie. Obiecałam przygotować swoją wersję i tak też zrobiłam. 
Nie oszukujmy się, dania hinduskie nigdy nie będą smakowały tak jak w Azji, nawet mimo cudownych przypraw z tamtego świata. Dlatego nie będę twierdzić, że tak smakuje naprawdę, to po prostu moja interpretacja znanego dania, przystosowana do polskich warunków. 
Butter chicken podałam z domowymi chlebkami naan. Może nie smakują tak samo jak oryginalne z pieca tandoor, ale upieczenie ich domowej wersji w piekarniku jest naprawdę możliwe! 
Danie można również podać z ryżem.

Ps. Gdyby ktoś miał ochotę się skusić na ten przepis, ale przeraża go ilość przypraw, to służę pomocą w komentarach z czego można zrezygnować lub co, czym zastąpić.

Butter chicken/ 2-3 porcje
  • 0,5 kg mięsa z kurczaka (np. pierś, u mnie udka bez skóry i kości)
  • Marynata:
  • garść orzechów nerkowca
  • łyżeczka kuminu
  • łyżeczka ziaren kolendry
  • łyżeczka płatków chilli (lub pieprzy cayenne)
  • łyżeczka mieszanki garam masala (tutaj podawałam przepis na domową przyprawę)
  • 2 ząbki czosnku
  • 2 cm korzenia imbiru
  • łyżka soku octu ryżowego (można zastąpić sokiem z cytryny)
  • 80-100 ml jogurtu naturalnego
  • 2 łyżeczki koncentratu pomidorowego
  • sól, pieprz
  • Sos:
  • 2 łyżki masła klarownego (lub zwykłego)
  • 2 małe cebule (u mnie biała i czerwona)
  • ząbek czosnku
  • 2 cm korzenia imbiru
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • 2 strąki kardamonu
  • kora cynamonowa (lub 1/2 łyżeczki cynamonu)
  • łyżeczka kolendry
  • łyżeczka mieszanki tandoori masala (lub garam masala)
  • 2 pomidory
  • 80 ml śmietany 12% lub śmietanki kremówki 30%
  • sól, pieprz
  • limonka
  • garść orzechów nerkowca
  • chlebki naan (polecam domowe)
  • świeża mięta lub liście kolendry
 Marynata:
  1. Na suchej patelni prażymy orzechy nerkowca, kumin, kolendrę, płatki chilli, garam masalę. Po kilku minutach, gdy przyprawy zaczną wytwarzać intensywny zapach, przekładamy je do wysokiego moździerza. Dodajemy posiekany czosnek, imbir, ocet ryżowy, koncentrat pomidorowy i jogurt naturalny. Całość miksujemy blenderem na gładką pastę.
  2. Umyte i osuszone mięso kroimy w kostkę, przyprawiamy solą i pieprzem, zalewamy marynata i dokładnie mieszamy. Zamarynowane mięso wkładamy na noc do lodówki lub zostawiamy na minimum 30 minut.
Butter chicken:
  1. Rozgrzewamy patlnię z grubym dnem. Na maśle podsmażamy posiekaną w piórka cebulę. Po 3 minutach dodajemy posiekany czosnek, chilli i imbir. 
  2. Następnie płaską stroną noża miażdżymy strąki kardamonu i wrzucamy je na patelnię. Dodajemy korę cynamonową, kurkumę, kolendrę i tandoori masala. Składniki smażymy 2 minuty.
  3. Mięso odsączamy z marynaty i wrzucamy na patelnię, smażymy 5 minut, w połowie czasu przerzucając kawałki kurczaka na drugą stronę.
  4. Do wysokiego naczynia przekładamy pozostałą marynatę. Dodajemy pokrojone dwa pomidory i miksujemy blenderem na gładką masę.
  5. Marynatę dodajemy do mięsa, mieszamy i dusimy na średnim ogniu przez kolejne 5 minut. 
  6. Do miseczki ze śmietaną dodajemy kilka łyżek gorącego sosu pomidorowego. Dokładnie mieszamy i przelewamy na patelnię. Sos dusimy jeszcze chwilę.
  7. Gotowe butter chicken podajemy z ryżem lub chlebkami naan. Danie podałam dodatkowo z prażonymi orzechami nerkowca, limonką do skropienia oraz świeżą miętą (nie miałam kolendry).

Tosia

wtorek, 20 sierpnia 2013

Tydzień filmowy #2: Pieczone krewetki (Forrest Gump)



 Moje życie już jest na tyle zdominowane kulinarnie, że nawet oglądając filmy, czy dobre seriale, wyszukuję smacznych inspiracji. Jeśli nie znajduję w nich motywów jedzenia, prawdopodobnie chrupię wtedy ulubiony domowy popcorn.
Filmowy tydzień na blogu marzył mi się od jakiegoś czasu. Dlatego kiedy podzieliłyśmy się na dni, odczułam ogromny smutek, ponieważ przypadły mi jedynie trzy wpisy w ramach cyklu. To jedynie trzy kulinarne inspiracje wyjęte z ulubionych lub charakterystycznych filmów. Czyli zdecydowanie za mało!


Rozmyślając o filmach, które wybiorę, szybko zdecydowałam się na dwa. Z trzecim miałam problem, bo w głowie pojawiła się zbyt długa lista kandydatów. W końcu kulinarnych motywów można się doszukiwać nie tylko w filmach, w których jedzenie odgrywa najważniejszą rolę. Wyobraźnia i ślinianki potrafią mocno pracować także w trakcie seansu, kiedy trzeba się domyślać jakby wyglądała dana potrawa.

Tak było w przypadku filmu "Forrest Gump". 
Domyślam się, że nikomu nie trzeba go przedstawiać. Uroczy bohater zdobył sobie sympatię widzów na całym świecie i udowodnił, że niesprawny fizycznie chłopiec, uznany za miejscowego głupka może coś w życiu osiągnąć. 
Z filmu pochodzi jedno z moich ulubionych powiedzonek, ukazujące nieprzewidywalność ludzkiej egzystencji "Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz co ci się trafi".

Forrest nie tylko przebiegł Amerykę w 3 lata, zdobył medal za zasługi w wojnie w Wietnamie, ale także został miliarderem i poławiaczem krewetek. A wszystko zaczęło się od poznania w wojsku Bubby :


Rodzina Bubby miała wiedzę o krewetkach w małym palcu. Jak twierdził sam Bubba: "Krewetki to owoce morza, można je smażyć, gotować, dusić, piec. Są szaszłyki z krewetek (...), hamburger z krewetkami, kanapka z krewetkami..i to chyba wszystko".
Forrest obiecał przyjacielowi, że zostanie jego partnerem biznesowym i zakupią wspólnie kuter. Niestety Bubba ginie w trakcie wojny, ale Gump jak obiecał tak zrobił.

W filmie nie jest dokładnie pokazany sposób przyrządzania krewetek. Zainspirowana wskazówkami Bubby i polem kukurydzianym przy którym wychowywała się ukochana Forresta, przygotowałam pieczone krewetki z kukurydzą. Jestem pewna, że tak upieczone krewetki najlepiej smakowałyby prosto z kutra "Jenny", ale te też były pyszne :)

Pieczone krewetki z kukurydzą i parmezanem
  • 150 g krewetek tygrysich
  • Marynata:
  • sok z 1/2 limonki
  • łyżka skórki z limonki
  • łyżka startego imbiru
  • łyżka oleju arachidowego/oliwy
  • łyżeczka suszonych płatków chilli
  • sól, pieprz kolorowy
  • Dodatki:
  • 150 g ziarenek kukurydzy (1 świeża kolba)
  • łyżka oleju kokosowego
  • łyżka masła
  • 2 ząbki czosnku
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • 4 łyżki startego parmezanu
  1. Krewetki myjemy i osuszamy. Ewentualne pancerze zostawiamy lub je obieramy (kwestia do wyboru). Wrzucamy je do miseczki i dodajemy sok i skórkę z limonki, starty imbir, suszone płatki chilli i olej arachidowy. Krewetki przyprawiamy dodatkowo solą i kolorowym, świeżo mielonym pieprzem.
  2. Owoce morza marynujemy przez minimum 30 minut.
  3. Na patelni rozgrzewamy olej kokosowy (lub oliwę), wrzucamy ziarenka kukurydzy oraz posiekaną papryczkę chilli. Po ok. 2 minutach dorzucamy posiekany ząbek czosnku. Potrząsamy patelnią i smażymy jeszcze 3 minuty.
  4. Kukurydzę przekładamy do naczynia do zapiekania. Na to wykładamy krewetki odsączone z marynaty.
  5. Łyżkę miękkiego masła mieszamy z posiekanym czosnkiem. Masło czosnkowe wykładamy na krewetki. Całość posypujemy tartym parmezanem (najlepiej świeżo startym) i wkładamy do rozgrzanego piekarnika.
  6. Krewetki pieczemy przez ok. 5-7 minut w temperaturze 200 stopni.
  7. Podajemy od razu z chrupiącą bagietką.
Tosia

wtorek, 30 lipca 2013

Żółte curry z kukurydzą


Mówi się, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale czym byłoby życie bez chęci jego odkrywania? Zgłębianie sztuki kulinarnej nie miałoby sensu bez radości w poszukiwaniu nowych technik i smaków :) Mnie najbardziej interesują cudze garnki, więc przyznaję się publicznie, że ciekawi mnie co ludzie jedzą i gotują w swoich domach, gdy nikt nie patrzy.
Jeszcze 10 lat temu oglądaliśmy razem z Wielkim Bratem Frytkę i Kena jedzących śniadanie na ekranach telewizorów, teraz podgląda się blogi kulinarne.
Obserwując innych z ukrycia można się sporo nauczyć (także na ich błędach).

Poruszam ten temat nie bez powodu. Dziś ucierając składniki w moździerzu na żółtą pastę curry, podskoczyłam ze strachu, bo w oknie zobaczyłam, że ktoś mnie obserwuje. Przypuszczam, że osobnik ten chciał wykraść mój sekretny przepis na szybkie curry z kukurydzą lub zobaczyć jak dokładnie powstaje krok po kroku :)
Wiele razy słyszałam już uwagę znajomych i czytelników, że na blogu brakuje zdjęć krok po kroku. Zdaję sobie z tego sprawę, w końcu o wiele łatwiej jest zrozumieć przepis wiedząc jak dokładnie powstawało danie. Czasem końcowe zdjęcie potrawy nie wystarczy, by zachęcić początkującego kucharza do kulinarnego wyzwania. Dlatego obiecuję sobie od jakiegoś czasu nauczyć się robić dodatkowe zdjęcia. Chociaż przyznaję, że lubię mieć chwilę tylko dla siebie, gdy gotuję, a aparat może mi w tym przeszkadzać.

Na razie zostawiam Was z przepisem na żółte curry ze świeżą kukurydzą i mlekiem kokosowym. Możecie do niego wykorzystać wybrane przez siebie mięso lub tofu.
A jak dokładnie powstało możecie spytać tajemniczego podglądacza:


Żółte curry z kukurydzą/2-4 porcje
  • pierś kurczaka lub polędwica wieprzowa (u mnie pół na pół)
  • kolba kukurydzy (ok. 150 g ziarenek)
  • papryka (u mnie zielona)
  • cebula
  • 200 g śmietanki kokosowej (gęsta porcja z puszki mleka kokosowego)
  • 1/2 papryczki chilli
  • sok i skórka z 1 limonki
  • łyżka miodu
  • świeża kolendra
  • 2-3 łyżki żółtej pasty curry*
  • łyżka oleju arachidowego (lub oliwy)
  • sól, pieprz
  • 200-400 g ugotowanego ryżu np. jaśminowego lub długoziarnistego
  • Żółta pasta curry:*
  • 2 ząbki czosnku
  • 2-3 cm korzenia imbiru
  • 1/2 łyżeczki płatków chilli lub pieprzy cayenne
  • 1/2 słodkiej papryki
  • 2 łyżeczki kurkumy (lub mieszanki curry)
  • 1/4 łyżeczki ziaren kolendry
  • 1/4 łyżeczki kminu rzymskiego
  • łyżka oleju arachidowego (lub oliwy)
  • Marynata do mięsa:
  • łyżka sosu sojowego
  • łyżka miodu
  • łyżka oleju arachidowego lub oliwy
  • 1/2 łyżeczki płatków chilli lub posiekanej świeżej papryczki chilli
  • sól, pieprz
  1. Mięso myjemy, osuszamy, oczyszczamy z błon i kroimy w cienkie paseczki. Przyprawiamy solą i pieprzem z każdej strony i wrzucamy do foliowej torebki lub miseczki. Dodajemy miód, sos sojowy, olej arachidowy i chilli. Całość dokładnie mieszamy i marynujemy przez minimum 30 minut.
  2. W tym czasie gotujemy ryż  i przygotowujemy domową pastę curry. W moździerzu lub wysokim naczyniu umieszczamy posiekany drobno czosnek oraz starty na tarce o drobnych oczkach imbir. Dodajemy pozostałe przyprawy i olej arachidowy. Wszystkie składniki ucieramy w moździerzu na pastę lub miksujemy blenderem.
  3. Cebulę siekamy w piórka lub kostkę. Paprykę kroimy w paseczki, a papryczkę chilli  drobno siekamy. Stawiamy pionowo kolbę kukurydzy i za pomocą noża ścinamy ziarenka od góry do dołu.
  4. W woku rozgrzewamy olej, wrzucamy cebulę z chilli i smażymy minutę. Dodajemy mięso z marynatą i smażymy minutę. Następnie dodajemy paseczki papryki oraz ziarenka świeżej kukurydzy. 
  5. Po minucie dodajemy pastę curry, całość dokładnie mieszamy, a po minucie wlewamy gęstą śmietankę kokosową (jeśli korzystamy z mleka w puszcze, wodę kokosową zostawiamy).
  6. Zmniejszamy ogień, curry dusimy ok. 10-15 minut. Pod koniec gotowania dodajemy sok i skórkę z limonki oraz miód i jeszcze chwilę podgrzewamy.
  7. Curry podajemy z ryżem i listkami świeżej kolendry.
Tosia

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...