W morzu jest wiele ryb, a kanapek jest pół światu, ale czasem trafiasz na jedną i mimo jej wad, kochasz ją całym sercem.
Poznawanie smaków i eksperymenty w kuchni są dla mnie ważnym elementem kulinarnego życia. Jest jednak pewna kanapka, którą mogłabym jeść na okrągło i wątpię, że bym się nią znudziła. Wystarczyłoby, że za każdym razem przyrządzałabym ją trochę inaczej i właściwie często to robię, bo banh mi robiłam już w wielu wariacjach. Wietnamskimi kanapeczkami chętnie karmię znajomych, (jeśli częstuję nimi w domu to znaczy, że kogoś lubię) i serwuje je na imprezach.
Czasem wychodzi prawie idealna, czasem trochę mniej, bo nie zadbam o szczegóły, ale taka przecież jest dojrzała miłość. Widzisz czyjeś wady, a mimo tego je akceptujesz. Sekretem udanej banh mi jest puszysta bułeczka z zabójczym glutenem (do której dodaję kurkumę lub musującą witaminę C), orientalny sos na bazie majonezu, chrupiące i pikantne pikle, świeżą kolendrę i jakiś składnik, który udaje, że gra pierwsze skrzypce, chociaż tak naprawdę jest najmniej ważny. Czasem jest to grillowany stek wołowy z trawą cytrynową, czasem krewetki, innym razem kawałki kurczaka w panierce z płatków kukurydzianych. Ostatnio w wersji wegańskiej dla koleżanki zastąpiłam majonez gęstym mlekiem kokosowym i podałam karmelizowane, wędzone tofu.
Tym razem jednak wymarzyła mi się wersja śniadaniowa. Z jajkiem sadzonym i chrupiącym boczkiem. Kanapka nie wymaga długiego przygotowania rano, pod warunkiem, że wcześniej upiekliście lub kupiliście bułki, macie już gotowy sos i zamarynowane pikle (marchewkę, ogórka i kalarepkę/rzodkiewki). Jeśli nie uda wam się zdobyć kolendry to nic się nie stanie, kiełki lub mięta też dadzą radę. A o smaku banh mi przekonajcie się sami, nie musi być waszą ulubioną kanapką, ale na pewno się polubicie :)
Banh mi śniadaniowe
- 2 miękkie bułeczki
- świeża kolendra
- marchewka
- kalarepka/pół białej rzodkwi/kilka rzodkiewek
- ogórek
- 5 łyżek octu ryżowego
- 5 łyżeczek cukru trzcinowego
- ząbek czosnku
- łyżeczka posiekanej papryczki chilli
- 1/2 łyżeczki soli
- łyżeczka sosu rybnego (opcjonalnie)
- łyżka majonezu
- 4 łyżki sosu słodko-kwaśnego
- 2 jajka
- 2-4 plastry wędzonego boczku
- szczypta soli, świeżo mielony pieprz
- Obraną marchewkę i kalarepkę kroimy w słupki. Ogórka obieramy co drugie pasmo, kroimy wzdłuż na pół, łyżeczką wyjmujemy miąższ, resztę kroimy w półplasterki.
- Warzywa łączymy z posiekanym czosnkiem, chilli, sosem rybnym, octem, cukrem i solą. Zostawiamy do zamarynowania na minimum 30 minut.
- Majonez łączymy z sosem słodko-kwaśnym.
- Bułeczki podpiekamy w tosterze lub piekarniku.
- Na patelni kładziemy plastry boczku, smażymy aż się zarumieni z dwóch stron i wytopi z niego tłuszcz. Wbijamy jajka i smażymy sadzone, aż się zetną tak jak lubimy. Jajko przyprawiamy szczyptą soli i pieprzem do smaku.
- Przekrojone bułki smarujemy sosem, wykładamy odsączone z marynaty pikle, kładziemy po jajku i plastrze boczku. Na koniec wypełniamy bułki świeżą kolendrą.
Tosia
Ale smakołyki.Dużo natki a to same witaminy;)
OdpowiedzUsuńŁo mamusiu, ale pysznie to wygląda.
OdpowiedzUsuńWygląda pysznie! Bułeczki mnie jak zawsze urzekły :>
OdpowiedzUsuńCuuuudo !
OdpowiedzUsuńMi też zaczęło...
OdpowiedzUsuń