niedziela, 31 maja 2015

Śniadanie do łóżka #186: Mini croissanty ze szparagami

 
Od jakiegoś czasu, zaczęłam celowo zwalniać kulinarnie w weekendy. Oczywiście to się nie tyczy celebrowania śniadania, czy sytuacji kiedy spodziewam się gości lub wybieram do kogoś np. z deserem. Uznałam, że w ciągu tygodnia sporo czasu spędzam w kuchni, a także nad zdjęciami i przepisami. A nie od dziś wiadomo, że w nawet najlepszym związku potrzebna jest odrobina oddechu. Dlatego wolę stanąć nad kuchennym blatem w poniedziałek rano pełna nowych kulinarnych pomysłów, a w weekend odpocząć, jeśli czuję taką potrzebę.

Od lat moją super mocą jest przewidywanie bliskiej przyszłości. Jeśli wiem, że w weekend szykuje się impreza  z przyjaciółmi i prawdopodobnie jeden poranek może być dla mnie ciężki, ubezpieczam się wcześniej np. piekąc spory bochenek chleba na zakwasie lub wałkując ciasto francuskie. Dzięki temu wiem, że moje poranki są uratowane, a śniadanie będzie odpowiednio celebrowane.

Tak zrobiłam w tym tygodniu. Przed weekendem zabrałam się za przygotowywanie domowego ciasta francuskiego. Domyślam się, że niektórzy zrobią teraz wielkie oczy, ale wbrew pozorom nie jest to wcale taka trudna sprawa. Wymaga za to sporo cierpliwości i krążenia przez kilka godzin w okolicy kuchni, aby co 20-30 minut wałkować schłodzone ciasto.

Różnica w smaku między kupną rolką ciasta z dyskontu a ciastem własnoręcznie wałkowanym i składanym jest ogromna. A wychodzą z niego świetne croissanty, o maślanym smaku i przyzwoitym rozwarstwieniu listków.

Część ciasta owinęłam wokół ugotowanych szparagów i sera pleśniowego. Tak powstały mini croissanty serowe, które idealnie sprawdziłyby się na śniadaniu w plenerze. Jednak zjadane przy stole i maczane w rabarbarowym sosie chutney (przepis) smakowały również wzorowo :)

Ps. Myślę, że w stateczności można w tym przepisie wykorzystać także kupne ciasto ;) A po dokładny przepis na domowe ciasto francuskie zapraszam na drugiego bloga.



Mini serowe croissanty ze szparagami/ (12 sztuk)
  • 200 g ciasta francuskiego (u mnie domowe: przepis)
  • 12 ugotowanych szparagów (przedzielonych na pół)
  • 6 plastrów sera camembert
  • 4 łyżki świeżo tartego parmezanu
  • jajko + łyżeczka mleka
  1.  Ciasto francuskie cienko wałkujemy na koło o średnicy 25 cm. Dzielimy na 12 trójkątów.
  2. Wzdłuż podstawy każdego trójkąta kładziemy po szparagu i paseczku sera camembert. Zawijamy ciasto zaczynając od podstawy ku wierzchołkowi.
  3. Zawinięte mini croissanty kładziemy na blasze wyłożonej pergaminem. Smarujemy z wierzchu rozbełtanym jajkiem i wstawiamy do rozgrzanego piekarnika.
  4. Croissanty pieczemy przez 10 minut w 200 stopniach, następnie otwieramy piekarnik, posypujemy je świeżo tartym parmezanem i podpiekamy jeszcze 5 minut.
  5. Upieczone croissanty serwujemy na ciepło lub zimno. Polecam z dodatkiem rabarbarowego chutney.
* W wersji mięsnej, szparagi można dodatkowo owinąć w boczek lub szynkę parmeńską.

Tosia

czwartek, 28 maja 2015

Obiady czwartkowe #2: Zapiekanka ziemniaczana z łososiem i szparagami + sałatka z kopru włoskiego


O pomyśle na obiady czwartkowe pisała już w zeszłym tygodniu Tosia, więc nie będę się powtarzać. Jakoś na blogu przyjęło się, że dzielimy się z wami tylko kawałkiem całości- tu jakaś sałatka, tu zapiekanka, makaron, sposób przyrządzania mięsa czy deser. Bardzo rzadko zdarzało się opublikować przepis na pełen pakiet, klasyczny obiad, składający się z kilku pełnowartościowych części. A tak właśnie najczęściej wyglądają nasze posiłki.

Muszę się przyznać, że od kilku miesięcy regularnie uprawniam unikanie przygotowywania obiadów. Raz pojawię się u rodziców, akurat w porze obiadowej, aby koniecznie odebrać przesyłkę. Następnego dnia w podobnym celu zawitam do teściów, innym razem zapcham się kilkoma małymi porcjami, a jeszcze innym pójdę do restauracji. Tak już w tej ciąży mam, brak zachcianek, zero smaczków i gotować się po prostu nie chce.

Ostatnio jednak wracam do żywych! Gotowanie zaczyna sprawiać mi coraz więcej przyjemności i choć, na złość, w długim staniu przy garach zaczął przeszkadzać mi ból kręgosłupa, często zagryzam zęby i wymyślam obiad za obiadem.


Jako, że nigdy nie wiem do końca, czy uda mi się coś przygotować, jeśli już się za to zabieram to porządnie. Szykuje coś, co mogę bez problemu dojadać przez kilka dni. Metoda sprawdza się u nas idealnie, gdyż dużo łatwiej czasem przygotować pełny obiad dla 4-6 osobowej rodziny niż dwóch osób o stosunkowo niewielkiej pojemności żołądka. W związku z tym od trzech dni wyjadamy resztki lasagne (którą uwielbiam odgrzewaną chyba bardziej niż świeżą), a od dzisiaj nadejdą czasy zapiekanki ziemniaczanej z łososiem i szparagami.

Do tego postawiłam na coś świeżego, co przełamało smak zapiekanki- sałatkę z koprem włoskim. Ponieważ koper ma od dość mocny smak, najpierw zamarynowałam go w miodzie i cytrynie i zestawiłam ze słodką suszoną żurawiną.

Jeśli tak jak mi, zostanie wam część na następny dzień, możecie postawić na inny dodatek (moim zdaniem dobrze sprawdziłaby się kapusta kiszona) i wyczarować zupełnie inny obiad.



Zapiekanka ziemniaczana z łososiem (żaroodporna forma x)

-700 g filetu z łososia (bez skóry)
- 1 pęczek zielonych szparagów
- 1 pęczek koperku
- skórka z połowy cytryny
- sok z 1 cytryny
- 1 łyżka serka philadelphia
- sól
- pieprz

- 20 g startego parmezanu

Puree:
- 850 g ziemniaków (waga po obraniu)
- 1, 5 łyżki soli
- 2 łyżki masła
- 2 łyżki serka philadelphia
- pół łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej
- pieprz
- ewentualnie sól

  1. Najpierw przygotuj puree. Obierz ziemniaki ze skórki i pokrój je na małe kawałki. Wrzuć do garnka, zalej wodą nieco ponad ich wysokość i posól 1,5 łyżki soli. Gotuj aż zmiękną (łatwo sprawdzisz to widelcem), powinno to potrwać ok. 20-25 minut. 
  2. Odcedź ziemniaki, zostaw je w garnku i dodaj do nich masło, gałkę, pieprz i philadelphię. Zagnieć na gładką masę. Spróbuj i sprawdź czy wymagają dosolenia. Odstaw na później. 
  3. Rozgrzej piekarnik do 200 stopni. 
  4. Łososia pokrój na małe kawałki i wrzuć do żaroodpornego naczynia. To samo zrób ze szparagami. 
  5. Koperek poszatkuj i dodaj do łososia i szparagów. Dodaj też startą skórkę z cytryny, sok z cytryny, philadelphię, sól i pieprz. Wymieszaj w naczyniu, aby łososia i szparagi pokrył powstały z soku i serka sos. 
  6. Wstaw naczynie do rozgrzanego piekarnika na ok. 15 minut. 
  7. Po upływie tego czasu wyjmij naczynie, rozprowadź na górze puree i posyp startym parmezanem. 
  8. Wstaw naczynie z powrotem do piekarnika i piecz jeszcze ok. 25 minut. 
  9. Podawaj na ciepło, krojąc porcje za pomocą łopatki. 

Sałatka z kopru włoskiego

- 1 koper włoski
- 1,5 łyżki miodu
- sok z połowy cytryny

- 3 garści świeżego szpinaku baby
- 50 g orzechów włoskich
- 50 g suszonej żurawiny

Winegret:
- 1 łyżka musztardy
- 1 łyżeczka miodu
- 2 łyżki soku z cytryny
- 2 łyżki oliwy
- sól, pieprz

  1. Odetnij zieloną część kopru ("gałązki" u góry) i pokrój koper w piórka. 
  2. Pomieszaj ze sobą w miseczce miód i cytrynę. 
  3. Na ok. 30 minut przed podaniem sałatki (najlepiej wkładając po raz ostatni zapiekankę do piekarnika) zalej koper miodem z cytryną, aby go lekko zamarynować. 
  4. W innej miseczce lub szklance pomieszaj składniki na winegret. 
  5. Do miseczek wrzuć szpinak, zamarynowany koper włoski, orzechy i żurawinę. 
  6. Polej winegretem przed podaniem. 
Śliwka

wtorek, 26 maja 2015

Drożdżówki z karmelowym rabarbarem, truskawkami i lukrem z granatem


Sezon na rabarbar trwa. Obiecałam sobie, że postaram się w pełni nacieszyć każdym majowym rarytasem, ale przyznam, że rabarbar powoli mi się nudzi. Może to znaczy, że wielkimi krokami zbliża się czerwiec i nadchodzi czas na kolejne pyszności z warzywniaka. Zanim jednak w pełni oszaleję na punkcie truskawek, chciałam się jeszcze ładnie pożegnać z rabarbarem. Jutro zrobię kilka słoiczków ulubionego chutney (przepis), ale dziś to nietypowe warzywo potraktowałam jak owoc.

Od początku maja, moja przyjaciółka wzdycha na myśl o rabarbarowych drożdżówkach. Nie mogłam jej z tym marzeniem zostawić, dlatego przyszedł czas na spełnienie jej "gastromarzeń". Nie chciałam jednak, aby kwaśny rabarbar wykrzywiał buzię, dlatego spróbowałam przygotować go trochę inaczej niż zwykle w deserach.

Moją inspiracją była tarta tatin i podsmażanie jabłek w karmelu na patelni. Postąpiłam dokładnie tak samo, ale rabarbarowy farsz, zamiast przykryć kruchym ciastem, ostudziłam i zawinęłam w maślanym cieście drożdżowym. Wyszły z tego słodkie zawijasy.

Bułeczki udekorowałam dodatkowo plastrami truskawek, tak pięknie uśmiechały się do mnie z kobiałki. A wierz polałam różowym lukrem, który powstał na bazie soku i pestek granatu.

Chyba nie muszę pisać, że wyszło z tego coś fantastycznego? Polecam wszystkim pożegnać się z rabarbarem w ten sposób, a przy okazji powitać truskawki :)


Bułeczki z karmelowym rabarbarem, truskawkami i lukrem z granatem/12-15 sztuk
Ciasto:
  • 500 g mąki pszennej typ 650
  • 7 g suszonych drożdży instant *
  • 70 g cukru (w tym 3 łyżki cukru z wanilią)
  • jajko
  • 270 ml  mleka
  • 50 g zimnego masła
  • szczypta soli
 Karmelowy rabarbar:
  • 100 g cukru
  • 50 g masła
  • 400 g rabarbaru (3 łodygi)
Dodatki:
  • kilka truskawek
  • 100 g cukru pudru
  • sok z 1/2 granatu
  • 4 łyżki pestek granatu

Ciasto:
  1.  Mąkę wsypujemy do misy, dodajemy drożdże, cukier i sól. Dodajemy rozbełtane jajko.
  2. W rondlu podgrzewamy mleko, aby było letnie, ale nie gorące.
  3. Wlewamy stopniowo płyn do suchych składników i wyrabiamy ciasto mikserem przez minimum 3 minuty.
  4. Następnie dodajemy po kawałku zimnego masła i dalej miksujemy, aż je wchłonie ciasto. Po kilku minutach otrzymamy lśniące i elastyczne ciasto. 
  5. Przykrywamy je ściereczką i zostawiamy w ciepłym miejscu bez przeciągów na godzinę.
  6. Podrośnięte ciasto wykładamy na oprószony mąką blat i wałkujemy na zgrabny prostokąt o grubości 0,5 cm.
  7. Powierzchnię ciasta pokrywamy rabarbarowym farszem, pozostawiając boki ciasta puste.
  8. Ciasto zawijamy jak roladę zaczynając od dłuższego boku.
  9. Roladę kroimy na 12 lub 15 części, utworzone bułeczki układamy w odstępach na blasze wyłożonej pergaminem.
  10. Przykrywamy ściereczką i zostawiamy na 30 minut.
  11. Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni, bułeczki pieczemy przez 15-17 minut, aż będą rumiane. 
  12. Studzimy chwilę na kuchennej kratce, następnie lukrujemy, dekorujemy pasterkami truskawek, pestkami granatu i cukrem pudrem.
 Karmelowy rabarbar:
  1. Rabarbar myjemy i kroimy w plasterki.
  2. W rondlu umieszczamy cukier z masłem i podgrzewamy na średnim ogniu, do czasu do czasu mieszając i pilnując, aby cukier się zbytnio nie skrystalizował. 
  3.  Po ok. 5minutach, otrzymamy złocisty i gładki karmel, dodajemy pokrojony rabarbar. Zwiększamy ogień i podsmażamy kilka minut, aż rabarbar delikatnie zmięknie puszczając sok, a pozostając przy tym jędrny. Farsz studzimy.
Lukier:
  1. Cukier puder łączymy ze świeżo wyciśniętym sokiem z granatu, dodajemy pestki i mieszamy.
 * Zamiast drożdży suszonych można również użyć świeżych. Wystarczy je pokruszyć, zalać 50 ml letniego mleka (odjąć ze składników podanych w cieście właściwym), dodać szczyptę cukru, wymieszać i zostawić na kilka minut. Aktywny zaczyn dodajemy razem z jajkiem i innymi składnikami.

Tosia

poniedziałek, 25 maja 2015

Syrop z pędów sosny



Sezonowość w kuchni jest dla mnie ważna przez cały rok, chociaż nie ukrywam, że wiosną, kiedy wszystko budzi się do życia, kierowanie się tą ideą jest zdecydowanie łatwiejsze.

Uwielbiam moje mieszkanie, szczególnie, że pisząc post mogę w przerwie od patrzenia w ekran, zerkać na błękitne morze. Do szczęścia jednak zaczęło mi brakować balkonu. Dlatego zainspirowana wspomnieniami z dzieciństwa i działką babci, zaczęłam po cichu marzyć o własnym ogródku, aby móc korzystać z własnych warzyw i owoców. Ostatnio to marzenie się spełniło i jeszcze w tym tygodniu staniemy się działkowiczami :) O działce pewnie jeszcze kiedyś więcej opowiem.

Piszę o tym, ponieważ oprócz uprawiania małego warzywniaka, chciałam w tym roku zrobić krok dalej w stronę sezonowości i zacząć korzystać z dóbr natury jeszcze bardziej. A maj to idealny moment na zbieranie pędów sosny i przygotowywanie z nich zdrowotnego syropu na przeziębienie i kaszel. Z syropu można też śmiało korzystać w kuchni, pierwszy słoik mam już gotowy, a w planach "pankejki" oraz sosnowy dressing do sałatki.


Na początku nie do końca wiedziałam jak się za to zabrać, ale po fachowe wskazówki wybrałam się na bloga Klaudyny Hebdy. Gdy wiedziałam już z czym to się je i jak wykorzystać pędy, rzuciłam hasło znajomym. Powiedziałam też Pawłowi "Jeśli nie chcesz mojej zguby, pędy sosny daj mi luby" i wybraliśmy się w poszukiwaniu sosen do lasu.

Jak na ironię losu, tereny, które wybraliśmy na spacer były ubogie w sosny, za to trafiliśmy na szkółkę ogrodniczą pełną młodych świerków. Po 2 godzinach wróciliśmy zrezygnowani z trzema pędami na krzyż, bo znaleźliśmy jedno drzewko. Przechodząc zupełnie przypadkiem obok Grand Hotelu w Sopocie, zobaczyłam młode sosny. Później, z dala od ulicy poszło już znacznie sprawniej, znaleźliśmy sporo sosen z pędami na wydmach nad morzem, a wracając do domu wystarczyło się rozejrzeć, aby zobaczyć je na około dosłownie wszędzie. Oczywiście zrywając pędy  trzeba pamiętać, że drzewa nie powinny rosnąc przy drodze. Dlatego wczoraj zebrałam drugą porcję pędów u znajomych na wsi i przygotowałam kolejne słoiki.

A w syropie i jego zapachu można się zakochać! Następnym razem zaleję je miodem i pozostawię go do fermentacji na dwa tygodnie.

Poniżej przepis inspirowany wpisem Klaudyny, po fachowe wskazówki dotyczące właściwości zdrowotnych czy sposobu zbierania odsyłam na jej bloga.

Syrop z pędów sosny (2 słoiki)

  • pędy sosny (ok. 300-400 g)
  • cukier trzcinowy (ok. 300-400 g)
  • spirytus (200 ml)
  1. Zerwane pędy sosny przekładamy do dużej miski. Nie obieramy i nie myjemy.
  2. Pędy zalewamy spirytusem (ok. 2/3 butelki) i zostawiamy na minimum godzinę, a najlepiej na noc.
  3. Po tym czasie układamy pędy w czystym słoiku, na przemian zasypując je cukrem trzcinowym.
  4. Pilnujemy, aby górną warstwą był cukier, którą skrapiamy resztą spirytusu oraz ewentualnym sokiem, które pędy puściły w trakcie moczenia.
  5. Słoik delikatnie zakręcamy i stawiamy w ciepłym miejscu na minimum tydzień (najlepiej na 2 tygodnie).
  6. W tym czasie cukier będzie się rozpuszczał, a na dnie słoika będzie tworzył się gęsty syrop.
  7. Po 2 tygodniach odsączamy pędy przez gazę i delikatnie je wyciskamy, utworzony syrop przelewamy do czystego, wyparzonego słoika/butelki.

Tosia

niedziela, 24 maja 2015

Śniadanie do łóżka #185: Naleśniki z karobem i smażonymi truskawkami


Kilka lat temu, południowa Portugalia. Znajomy zabiera nas do schowanej w głębi miasteczka knajpki odwiedzanej głównie przez lokalesów. Wymęczeni po długiej podróży rzucamy się na jedzenie i zbyt dużą ilość alkoholu. Gdy cucę się espresso, pada hasło, że koniecznie musimy zjeść tutejsze ciasto z którego słyną gospodarze.

Cooo too? Pytam ze zdziwieniem, gdy na talerzu przede mną pojawia się coś co przypomina ciasto czekoladowe, jednak jest znacznie delikatniejsze. To alfarroba, po polsku karob, często używają go tu do ciasta, słyszę w odpowiedzi. Nie wiem, czy to urok tamtego wieczoru, czy czysta kulinarna ciekawość nieznanego, ale karob zakorzenił się w mojej pamięci.

Po powrocie widziałam go w asortymencie kilku sklepów ekologicznych, ale jakoś nie byłam gotowa, żeby zmierzyć się z tematem karobowego ciasta. Aż tu nagle, znienacka, przysłano mi go w Cudmiód boxie. Drogi karobie, czas poeksperymentować.


Zaczęłam od śniadania. Ponieważ dzisiaj zaskoczyły mnie zamknięte sklepy, musiałam pracować na tym co miałam. A miałam truskawki, które zjadam ostatnio kilogramami o każdej porze dnia.

Naleśniki w smaku podobne są nieco do naleśników z dodatkiem kakao. Niech najlepszą rekomendacją będzie to, że jedząc dosłownie jęczeliśmy z radości:)

Naleśniki z karobem i smażonymi truskawkami (6 porcji)

Naleśniki:
- 3 jajka
- 20 g karobu w proszku*
- 50 g mąki pszennej pełnoziarnistej**
- 40 g cukru
- 2 szczypty soli
- 2 łyżki oleju rzepakowego
- 130 ml mleka

Truskawki:
- 300 g truskawek
- 6 łyżek brązowego cukru
- 6 łyżek masła

- olej rzepakowy do smażenia
- ewentualnie świeża bazylia lub mięta do udekorowania

  1. Truskawki umyj, pozbaw szypułek i pokrój na ćwiartki. Odstaw na bok. 
  2. W misce pomieszaj składniki na naleśniki i roztrzep je trzepaczką, żeby stworzyć jednolitą masę. 
  3. Wylej odrobinę oleju na patelnię, rozsmaruj go papierowym ręcznikiem i wlej chochlę ciasta naleśnikowego na rozgrzaną patelnię. Smaż z dwóch stron (przerzucaj delikatnie, gdyż ciasto jest nieco delikatniejsze niż zwykłe ciasto naleśnikowe) i odłóż na wyłożony ręcznikiem papierowym talerz. Usmaż wszystkie naleśniki powtarzając te czynności. 
  4. Podziel truskawki na 6 części po 50 g. 
  5. Przygotuj każdą porcję poprzez podsmażenie 1 łyżki masła z 50 g truskawek i 1 łyżką brązowego cukru. Smaż je przez ok. 2 minuty a następnie obsmaż złożonego naleśnika w powstałym truskawkowym syropie. 
  6. Podawaj naleśnika z truskawkami i syropem. Możesz udekorować świeżą bazylią lub miętą. 
  7. Naleśniki będą dobrze smakować również z dodatkiem śmietany lub jogurtu naturalnego. 

* można zastąpić 10 gramami kakao
**można użyć zwykłej mąki pszennej

Śliwka

piątek, 22 maja 2015

Sos beurre blanc


Doczłapałam się (tak to niestety trzeba nazwać, chodzenie z wielkim brzuchem powoli staje się bardzo niewdzięczne dla mojego kręgosłupa) dzisiaj na mój ulubiony ryneczek, żeby ujrzeć stragany uginające się od szparagów. Obok takiego widoku nigdy nie mogę przejść obojętnie, kupiłam kilka pęczków i zabrałam się do pracy.

Szparagi wolę białe, choć zielone też są niczego sobie. Białe jednak kojarzą mi się z późno wiosennymi kolacjami w ogrodzie, gdzie co roku potrafimy przygotowywać je dosłownie każdego wieczoru. Klasycznie podaje się je z sosem holenderskim. Ja jednak jego wielką fanką nie jestem, uważam, że lepiej do szparagów wyczarować winno-maślany sos beurre blanc (czytaj ber blą), który to sos chcę wam dzisiaj zaprezentować.

Wiem, że francuska nazwa może odstraszać, a sos przez to wydawać się trudny. Prawda jest taka, że nic w nim trudnego, a cieszy jak mało co.

Nie tylko sprawdza się świetne ze szparagami. Idealnie komponuje się z rybami (przede wszystkim z łososiem lub pstrągiem), młodymi marchewkami i młodymi ziemniaczkami. Można wzbogacić jego smak szczyptą szafranu, lub skórką z cytryny. Proponuję jednak zacząć od klasyki.


Sos beurre blanc 

- pół cebuli (lub ok. 4 szalotki)
- 160 ml białego, wytrawnego wina
- 180 g masła
- 1 łyżeczka cukru
- sól
- pieprz

  1. Masło pokrój w kostkę (jak na zdjęciu) i wstaw do zamrażalnika na co najmniej 1 godzinę. 
  2. Cebulę lub szalotki poszatkuj. 
  3. Na patelni umieść poszatkowaną cebulę i zalej winem. 
  4. Postaw patelnię na średnim ogniu i gotuj wino aż wyparuje połowa. 
  5. Gdy połowa wina wyparuje powoli zacznij dodawać po kilka kostek zmrożonego masła i cały czas mieszaj sos trzepaczką. 
  6. Gdy kostki masła się rozpuszczą, dodawaj kolejne aż do rozpuszczenia ostatniej. Cały czas mieszaj sos trzepaczką. 
  7. Po dodaniu ostatniej podgrzewaj sos jeszcze kilka minut, cały czas mieszając go trzepaczką. 
  8. Dopraw cukrem, dosól i popieprz. 
  9. Pamiętaj, że sosu nie należy drugi raz podgrzewać, dlatego zacznij go przygotowywać tak, aby dodatki do niego były już gotowe na talerzu, gdy będziesz kończyć sos. 
Śliwka

czwartek, 21 maja 2015

Obiady czwartkowe #1: Chrupiące kotlety mielone, parmezanowe puree ziemniaczane i tzatziki z kalarepy




Panie i Panowie, chłopcy i dziewczęta, miło mi ogłosić, że rozpoczynamy nowy cykl na burczymiwbrzuchu - "Obiady czwartkowe".

Pomysł na czwartkowy cykl pojawił się zupełnie spontanicznie. Usiadłyśmy w zeszłym tygodniu ze Śliwką przy wspólnym stole i od słowa do słowa uznałyśmy, że pięćdziesiąty przepis w ramach "wtorku z kaszą" to dobry moment na zmiany. Na blogu brakuje przepisów typowo obiadowych, dlatego będzie to dobra okazja, aby podejść do tematu kreatywnie. Chociaż zacznę dziś od prawdziwej klasyki.

Podobno hipsterzy już wychodzą z mody, a posthipsterskim trendem ma być normcore, czyli "hardcorowa normalność". Inspiracją tego stylu w Stanach jest między innymi nieżyjący Steve Jobs, który chętnie nosił sprane jeansy, białe t-shirty i klapki. Celebrytki i szafiarki już chodzą w birkenstockach i unikają makijażu, a w sieciówkach pojawiają się ogrodniczki.

U nas przesadna normalność może się nie sprawdzić, na polskich ulicach jest za dużo Januszów w skarpetach noszonych do sandałów, ale mamy też sporo miłośników klapków Kubota, ja swoje dziś wyjęłam z szafy :)

Typowy Janusz potrafi jednak natchnąć, wystarczy pomyśleć o klasycznym polskim obiedzie zjadanym w tym samym czasie w kilku różnych mieszkaniach w bloku.


Mam na myśli oczywiście kotlety mielone, które były moim koszmarem w czasach dzieciństwa, a teraz odwrotnie, rozczulają moje serce i podniebienie.

Przygotowując mielone staram się o jak najlepszej jakości mięso. Lubię, gdy kotlety chrupią, dlatego zamiast bułki tartej, obtaczam je w kruszonych płatkach kukurydzianych. Do masy dodaję prażoną cebulkę, ale również podsmażoną oraz surową, startą na tarce. Te wszystkie dodatki wspaniale podkręcają ich smak. Mięso wyrabiam kilka minut, dolewając w tym czasie kilka łyżek zimnej wody. Dzięki temu do kotletów nie trzeba dodawać zapychającej, moczonej bułki, a i tak są delikatne. Mój patent na udane kotlety to ich krótkie podsmażenie i przełożenie do piekarnika. Mielone dochodzą w niskiej temperaturze i dzięki temu nie są takie tłuste, a przy tym pozostają soczyste.

Kolejnym elementem polskiego obiadu jest mizeria. Niestety mój luby "hejtuje" świeże ogórki, ale mam na to świetny sposób, zastępuje je kalarepą i robię coś w rodzaju tzatzików.

Nie wyobrażam sobie kotletów mielonych bez towarzystwa aksamitnego puree ziemniaczanego. Ważną dla mnie sprawą w trakcie ich przygotowania jest odpowiednie posolenie ziemniaków, oraz dodatek masła i mleka lub śmietany. Niesłone puree to wyjątkowo przykra sprawa, pamiętajcie o tym. Lubię także dodać tarty parmezan, mieloną gałkę muszkatołową i koniecznie posypać z wierzchu koperkiem.

Od samego pisania burczy mi w brzuchu :)

Kotlety mielone z prażoną cebulką/ (8-10 sztuk)

  • 700 g mielonego mięsa (u mnie wołowe, ale można wymieszać z wieprzowym)
  • jajko
  • 2 małe cebule
  • 3 łyżki prażonej cebulki
  • 3 łyżki pokruszonych płatków kukurydzianych
  • ząbek czosnku
  • łyżka posiekanej papryczki chilli
  • sól, pieprz
  • 150 g kruszonych płatków kukurydzianych do obtoczenia
  • 3 łyżki zimnej wody
  • olej roślinny do smażenia (kilka łyżek)
Parmezanowe puree ziemniaczane
  • kg ziemniaków
  • 3-4 łyżki masła
  • 3 łyżki mleka lub kwaśnej śmietany
  • szczypta mielonej gałki muszkatołowej
  • 4 łyżki tartego parmezanu
  • sól
  • posiekany koperek
Tzatziki z kalarepy
  • 300 g kalarepy
  • mały ogórek
  • ząbek czosnku
  • 4 łyżki posiekanego koperku
  • 10 łyżek jogurtu greckiego
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • szczypta cukru
  • świeżo mielony pieprz
  • sól
Tzatziki:
  1. Kalarepę i ogórka obieramy, ścieramy na tarce o małych oczkach. Zostawiamy na sicie na 10 minut.
  2. Następnie odsączamy z wody i przekładamy do miseczki. Dodajemy posiekany koperek, przeciśnięty przez praskę czosnek, przyprawy, jogurt i sok z cytryny.
  3. Całość dokładnie mieszamy i odstawiamy do przegryzienia.
Parmezanowe puree ziemniaczane:
  1. Obrane ziemniaki kroimy na mniejsze kawałki, wrzucamy do garnka, zalewamy wodą i solimy. Gotujemy przez kilkanaście minut, sprawdzamy ich miękkość wbijając widelec w ziemniaki.
  2. Ugotowane ziemniaki odsączamy z wody, dodajemy masło, mleko (lub śmietanę), mieloną gałkę muszkatołową i sól. Ugniatamy tłuczkiem do ziemniaków, aż osiągniemy puszyste puree.
  3. Do puree dodajemy świeżo starty parmezan oraz posiekany koperek.
Kotlety:
  1.  Jedną cebulę kroimy w kostkę i podsmażamy na odrobinie oleju. Drugą ścieramy na tarce o małych oczkach.
  2. Do dużej misy przekładamy mielone mięso, dodajemy smażoną cebulę, prażoną cebulę oraz świeżo tartą. Dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek, posiekane chilli, przyprawy i płatki kukurydziane.
  3. Wbijamy jajko i dodając stopniowo zimną wodę, wyrabiamy mięso przez ok. 2-3 minuty, aż będzie gładkie i "odstawać od ręki".
  4. Płatki kukurydziane drobno kruszymy np. w moździerzu, wałkiem lub miksując je w malakserze.
  5. Formujemy okrągłe lub podłużne kotlety i obtaczamy je w kruszonych płatkach kukurydzianych.
  6. Rozgrzewamy piekarnik do 160 stopni.
  7. Kotlety smażymy na rozgrzanym oleju przez 3 minuty z jednej strony i 3 minuty z drugiej.
  8. Przekładamy je do formy żaroodpornej lub na blachę wyłożoną pergaminem i wstawiamy do piekarnika na 10 minut.
  9. Po tym czasie kotlety są gotowe do podania z puree ziemniaczanym i tzatzikami.
Tosia

środa, 20 maja 2015

Chłodnik z kozim serem na zakwasie z botwinki


Kilka dni temu nastawiłam zakwas, ale wyjątkowo nie chlebowy, a buraczany. Nie taki zwykły, bo na bazie botwinki. Postępowałam w podobny sposób jak w przypadku tradycyjnego zakwasu na barszcz. Jednak oprócz młodych buraczków, wzbogaciłam go również o łodygi i liście botwiny oraz oczywiście dodatki smakowe: plastry młodego czosnku, imbir, chilli, goździki, koper i klasycznie: ziele angielskie, ziarenka pieprzu i sól.

Po kilku dniach kiszenia, otrzymałam zakwas w pięknym kolorze, który idealnie nadaje się na chłodnik. Tylko jednej rzeczy nie przewidziałam - pogody. Chłodnik najlepiej smakuje w słoneczne dni, a nie tak szare i deszczowe jak dzisiejszy. Ostatecznie postanowiłam się tym nie przejmować i cieszyć smakiem chłodnej zupy, a zamiast w talerz, dmuchać na pogodę. W końcu nie wyobrażam sobie maja bez chłodnika, a dopiero dzisiaj otworzyłam oficjalnie sezon!

Chłodnik można podawać tradycyjnie z jajkiem ugotowanym na twardo, albo trochę zaszaleć i dodać kulki z koziego sera i główki szparagów. Ja wykorzystałam do tego Kozią Rurę od Kaszubskiej Kozy.


Chłodnik z kozim serem na zakwasie z botwinki
Zakwas (2 słoiki po 500 ml):
  • pęczek botwinki 
  • pęczek koperku
  • 2 ząbki czosnku
  • 3 cm korzenia imbiru
  • 1/2 papryczki chilli
  • 4 goździki
  • łyżka ziela angielskiego
  • łyżka ziaren pieprzu
  • letnia woda (niecały litr)
  • 2 łyżeczki soli
  • skórka chleba razowego
Chłodnik:
  • 700 ml zakwasu z botwinki (1 słoik)
  • 800 g kefiru
  • pęczek botwinki
  • pęczek rzodkiewek
  • 5 ogórków kiszonych
  • 2-3 ząbki czosnku
  • pęczek koperku
  • pęczek szczypiroku
  • 2 łyżki cukru
  • 2 łyżeczki soli
  • świeżo mielony pieprz
  • kilka łyżek soku z cytryny (opcjonalnie)
Dodatki:
  • kozi ser (u mnie Kozia Rura od Kaszubskiej Kozy)
  • główki ugotowanych zielonych szparagów
  • jajka ugotowane na twardo
Zakwas:
  1. Botwinkę dokładnie myjemy i drobno siekamy. Odcinamy młode buraczki, szorujemy je i również kroimy.
  2. W wyparzonych słoikach układamy przygotowaną botwinkę na przemian z plasterkami czosnku, imbiru, chilli, goździkami, zielem angielskim, pieprzem i koperkiem.
  3. Całość zalewamy letnią wodą wymieszaną z solą.
  4. W każdym słoiku wkładamy po skórce chleba razowego. Pilnujemy, aby wszystkie składniki były zasłonięte wodą.
  5. Słoiki przykrywamy gazą i zostawiamy w ciepłym miejscu. Po dwóch dniach wyjmujemy skórki chleba (dzięki temu nie spleśnieje) i ściągamy z wierzchu pianę, ponownie przykrywamy słoje gazą, zostawiamy jeszcze na dwa dni.
  6. Po 4 dniach zakwas powinien być gotowy. Słoje zakręcamy i wkładamy do lodówki, przechowujemy do dwóch tygodni.
Chłodnik:
  1.  Zakwas buraczany przelewamy przez sito otrzymując klarowny płyn.
  2. Młode buraczki odcinamy, dokładnie szorujemy i drobno kroimy, wrzucamy do misy. Botwinkę myjemy i również drobno siekamy. Wrzucamy do rondla, dodajemy łyżeczkę soli i podgrzewamy przez ok. 5-6 minut, aż botwinka zmięknie, ale pozostanie nadal jędrna. Całość studzimy.
  3. Ogórki kiszone oraz rzodkiewki drobno siekamy. Wlewamy ostudzoną botwinkę z zakwasem, dodajemy kefir, posiekany szczypiorek z koperkiem, przeciśnięty przez praskę czosnek, cukier, sól i sporą ilość pieprzu.
  4. Próbujemy zakwasu i w razie potrzeby doprawiamy. Jeśli lubimy kwaśny chłodnik, dodajemy jeszcze sok z cytryny.
  5. Tak przygotowany chłodnik wstawiamy do lodówki na minimum 30 minut.
  6. Serwujemy na zimno z kulkami uformowanymi z koziego sera, szparagami lub jajkiem.
* Przepis na tradycyjny zakwas buraczany znajdziecie tutaj.
Tosia

wtorek, 19 maja 2015

Wtorek z kaszą #50: Botwinkowa kasza jęczmienna z jajkiem w koszulce


Mam dla was dwie wiadomości, dobrą i złą, od której zacząć?

Pozwolicie, że zacznę od tej złej, bo zawsze warto coś miłego zostawić sobie na deser. Dzisiaj pięćdziesiąty odcinek serii wtorku z kaszą i choć myślałyśmy, że te wtorki zostaną już z nami na zawsze, zdecydowałyśmy, że czas zakończyć tę przygodę. Oczywiście z kaszą, a nie z wtorkiem. Z tego co wiemy, wtorek nadal będzie pojawiał się co tydzień, między poniedziałkiem a środą:)

W naszej kuchni nadal kasza będzie gwiazdą, zarówno na słodko, jak i na wytrawnie i zachęcamy również was do dalszych eksperymentów. Uznałyśmy, że pięćdziesiąt to dobra liczba do podsumowań i pożegnania się z pewną formułą. W końcu nie chcemy, aby na blogu wiało nudą! Przepisy oczywiście nie znikają, znajdziecie je w każdej chwili pod hasłem tematycznym "wtorek z kaszą".


A teraz czas na dobrą wiadomość. Nie mogłybyśmy żyć bez pewnej cykliczności na blogu, więc już w ten czwartek ruszamy z nową serią! Będziecie musieli jednak poczekać te dwa dni na ogłoszenie, co to będzie tym razem. Mamy nadzieję, że wam się spodoba.

Na zakończenie naszej przygody z kaszą postawiłam na coś bardzo prostego i pysznego zarazem. Na straganach uśmiechają się do nas różowe botwinki, więc wykorzystajmy ich kolor i smak do stworzenia botwinkowego kaszotto. Koniecznie z jajkiem w koszulce.

Botwinkowa kasza jęczmienna z jajkiem w koszulce (4 mniejsze porcje, lub 2 duże)

- 1 pęczek botwinki (z dość dużymi buraczkami)
- 150 g kaszy jęczmiennej grubej
- 2 łyżki masła
- pół cebuli
- 2 łyżki sera philadelphia
- 2 łyżki octu winnego
- sól, pieprz

- 2 lub 4 jajka (w zależności od ilości porcji)
- 2 łyżki octu spirytusowego

  1. Odetnij buraczki od botwinki, a łodygi i liście pokrój na mniejsze kawałki.
  2. Liście i łodygi wrzuć do garnka i zalej wodą. Posól ok. 1 łyżką soli i dodaj 1 łyżkę octu winnego. 
  3. Połóż garnek na palniku, a jak tylko się zagotuje zdejmij z palnika. Daj mu nieco wystygnąć z botwinką w środku, a następnie odcedź zachowując bulion z botwinki. Sprawdź czy bulion jest odpowiednio słony. Jeśli nie jest, dosól, 
  4. Odmierz ok. 1 litr bulionu z botwinki i zagotuj. Gdy się zagotuje, wrzuć kaszę i gotuj ok. 13-15 minut (lub zgodnie z instrukcją na opakowaniu). Odcedź kaszę na sitku. 
  5. Gdy kasza się gotuje, obierz buraczki ze skórki i poszatkuj. Poszatkuj również cebulę. 
  6. Na patelni rozgrzej masło i podsmaż buraczki z cebulą. Dodaj 1 łyżkę octu winnego. Podsmażaj ok. 7 minut, aby buraczki nieco zmiękły. 
  7. Po upływie tego czasu dodaj ugotowaną kaszę, philadelphię i pieprz. Posmakuj czy kasza wymaga dosolenia i w razie czego dosól. 
  8. W oddzielnym garnku zagotuj wodę z 2 łyżkami octu spirytusowego i 1 łyżką soli (najlepiej, aby woda była już zagotowana, gdy kończysz przygotowywać kaszę). Gdy woda się zagotuje, zrób łyżką wirek z wody w garnku i do samego środka wirka wbij jajko. Gotuj każde jajko ok. 2,5 minuty, wyłów łyżką cedzakową i umieść na talerzu z kaszą. 
Śliwka

niedziela, 17 maja 2015

Śniadanie do łóżka #184: Pieczony jogurt z rabarbarem i owsianą kruszonką



Maj pachnie wyjątkowo pięknie, a ja od tych wszystkich zapachów nie mogę się zdecydować, czy wolę mieć wazon pełen bzu, czy może bukiecik skromnych konwalii. Wybieram oba bukiety kwiatów i łączę majowe zapachy, tak jak smaki w kuchni.

Wizyty w warzywniakach i targowiskach cieszą coraz bardziej, ale też wywołują małe zamieszanie. Wybierając się po szparagi, wracam z łodygami rabarbaru, a kupując szczaw dobieram jeszcze botwinkę i młode ziemniaczki, szkoda nie korzystać z majowych rarytasów.

Pomysłów na rabarbar nigdy za wiele, sezon trwa zbyt krótko. Były już drożdżowe paluchy z rabarbarem i kruszonką, ciasto z kaszy jaglanej i białej czekolady, jaglane knedle z rabarbarem i kilka dzbanków kompotu. Kolejne łodygi wykorzystałam przy śniadaniu.

Patent na pieczony jogurt podpatrzyłam niedawno na instagramie Ongolali. Co prawda u niej pojawił się w formie tarty, ale uznałam, że upieczony w kokilkach będzie idealnym pomysłem na śniadanie. Tym bardziej, że często mówi się o tym, że jogurt wychładza, dlatego nie powinno się od niego zaczynać dnia. W wersji pieczonej rozgrzeje nas od samego rana :)


Masę jogurtową umieściłam w małych kokilkach, ich wierzch ozdobiłam obtoczonym w cukrze rabarbarem i prostą owsianą kruszonką. Kokilki umieściłam w formie z wodą, aby je trochę wykąpać i wstawiłam na pół godziny do piekarnika. Pieczony jogurt przed podaniem posypałam jeszcze pestkami granatu i śniadanie gotowe. Już planuję w głowie kolejne kombinacje smakowe!





Pieczony jogurt z rabarbarem i owsianą kruszonką/ (4 kokilki)
Jogurt:
  • 400 g jogurtu naturalnego 
  • łyżka miodu
  • łyżka mąki pszennej
  • jajko
  • łyżeczka masła (do posmarowania kokilek)
 Rabarbar:
  • łodyga rabarbaru
  • łyżka cukru
Kruszonka:
  • 30 g płatków owsianych (górskich)
  • łyżka zimnego masła
  • 2 łyżki cukru
  • pestki granatu
  1. Rabarbar myjemy i kroimy w kostkę, mieszamy z cukrem i odstawiamy.
  2. Białko jajka ubijamy na sztywną pianę. 
  3. Jogurt mieszamy z miodem, żółtkiem. Dodajemy ubite białka i delikatnie łączymy, aby nie opadły.
  4. Płatki owsiane łączymy z cukrem i masłem, tworząc okruchy.
  5. Kokili smarujemy masłem, wykładamy do środka po ok. 5 łyżek jogurtu.
  6. Wierzch zdobimy kawałkami rabarbaru oraz kruszonką.
  7. Kokilki wstawiamy do większej formy wypełnionej do 3/4 wysokości wodą. Wkładamy do rozgrzanego piekarnika.
  8. Deser pieczemy przez 30-35 minut w 180 stopniach, aż wierzch się delikatnie zarumieni. Podajemy na ciepło z pestkami granatu.
Tosia

środa, 13 maja 2015

Szparagi w kolendrowym pesto z zieloną soczewicą


Kilka dni temu obchodziłam imieniny. Właściwie obchodzenie to za duże słowo, bo dzień ten jakoś specjalnie mnie nie ekscytuje, ale akurat była to niedziela, więc przy okazji rodzinnych odwiedzin zebrałam kilka buziaków i symbolicznych upominków. Babcia jest kobietą praktyczną, dlatego zamiast kwiatów, podarowała mi doniczki z ziołami, w tym z moją ulubioną kolendrę.

Niestety zazwyczaj kolendra po pierwszym zerwaniu listków mi więdnie, co prawda cały proces trwa kilka dni, ale nie udało mi się jej nigdy zachować na dłużej. Dlatego postanowiłam ją jakoś pożytecznie wykorzystać, oczywiście oprócz dodawania jej do aromatycznego bulionu i ozdabiania nią kanapek. Wybór padł na pesto, w końcu można je zrobić z przeróżnej zieleniny.

Dzisiaj zjadłam drugie śniadanie ze Śliwką i od słowa do słowa okazało się, że mamy całkiem podobny pomysł na szparagową notkę. Ciężarnym podobno się nie odmawia, co prawda nie prosiła mnie o to, ale postanowiłam ustąpić. Po powrocie do domu rozejrzałam się po kuchni i postanowiłam przygotować szparagi w zupełnie inny sposób, z tego co mam pod ręką.

Kto nie ryzykuje, nie pije szampana, łączenie szparagów co roku z tymi samymi składnikami może się znudzić, dlatego postanowiłam poeksperymentować. Połączyłam je z pesto kolendrowym, soczewicą, suszonymi pomidorami i parmezanem. Wyszedł z tego włosko-tajski fusion, ale naprawdę wyjątkowo smaczny. Danie robi się niezwykle szybko, więc polecam szczególnie na kolację, gdy po całym dniu włącza się Wam "tryb zombie".


 Szparagi w kolendrowym pesto z zieloną soczewicą/ (2 porcje)
  • szklanka suchej zielonej soczewicy
  • 2 szklanki wody
  • 8 szparagów
  • 3 suszone pomidory
  • ząbek czosnku
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli (zielonej)
  • 2 łyżki zalewy z suszonych pomidorów (lub oliwy)
  • świeża kolendra
  • kawałek parmezanu
  • sól, pieprz
Pesto z kolendry:
  • duży pęczek kolendry (2 małe doniczki)
  • 3 łyżki ziaren słonecznika
  • posiekany ząbek czosnku
  • łyżka posiekanej papryczki chilli (zielonej)
  • 2 cm startego korzenia imbiru
  • 1/2 łyżeczki sosu sojowego
  • 1/2 łyżeczki miodu
  • 3 łyżki tartego parmezanu
  • 3 łyżki oliwy/oleju sezamowego/zalewy z suszonych pomidorów
  1. Składniki pesto ucieramy w moździerzu lub miksujemy blenderem na gładką pastę.
  2. Soczewicę wsypujemy do rondla, zalewamy wodą, solimy i gotujemy na małym ogniu przez kilkanaście minut, aż wchłonie płyn. Studzimy.
  3. Szparagi myjemy, odcinamy od dołu twarde końcówki i wyrzucamy. Następnie odcinamy szparagom główki, kładziemy je na bok, a łodygi kroimy w cienkie paseczki przy pomocy obieraczki.
  4. W woku lub głębokiej patelni rozgrzewamy olej/oliwę. Wrzucamy posiekany ząbek czosnku oraz chilli. Dodajemy szparagi (paseczki i główki), pokrojone drobno suszone pomidory, całość przyprawiamy solą, pieprzem i podsmażamy przez 5 minut.
  5. Dodajemy soczewicę oraz 4 łyżki pesto, warzywa podsmażamy jeszcze kilka minut.
  6. Danie przekładamy na talerze i podsypujemy świeżo tartym parmezanem.
Tosia

wtorek, 12 maja 2015

Wtorek z kaszą #49: Jaglane knedle z rabarbarem


Czas znów podejrzanie przyspieszył, dni przelatują mi ostatnio przez palce, a jednak staram się w każdej wolnej chwili pamiętać o sezonowych produktach. Życie w rytmie natury sprawia mi ogromną satysfakcję, a pewne warzywa, owoce i kwiaty cieszą szczególnie, gdy jest na nie sezon. Niedawno pojawił się na straganach rabarbar, a ja już mam przeczucie, że zniknie niebezpiecznie szybko. Cieszymy się rabarbarem, bo tak szybko odchodzi!

Domyślam się, że osoby pokłócone z kaszą jaglaną przewrócą oczami, że znów pojawiła się na blogu. Nic na to nie poradzę, w końcu dziś wtorek z kaszą, a jaglana jest najbardziej wszechstronna. Lubię tę pewnego rodzaju powtarzalność myśli i rozbudowywanie starych pomysłów o nowe elementy. Zimą opracowałam przepis na kopytka jaglane, które robiłam kilka razy. Wraz z przyjściem wiosny pomyślałam, że w podobny sposób można zrobić knedle. Co prawda smakiem z dzieciństwa są dla mnie knedle ze śliwkami zjadane latem, ale każda pora rządzi się swoimi prawami.

Jest maj, sezon na rabarbar, dlaczego by nie wykorzystać go do jaglanych knedli? Do ciasta dodałam mąkę orkiszową jasną oraz twaróg. Farsz podkręciłam odrobiną wanilii, a wierzch jaglanych kul ozdobiłam obowiązkowo bułką tartą. Myślę, że można śmiało ją wzbogacić o cukier cynamonowy, albo ten z kwiatami bzu z przepisu Śliwki.


Jaglane knedle z rabarbarem/ 10 sztuk
Ciasto:
  • szklanka suchej kaszy jaglanej (430 g ugotowanej)*
  • 2 szklanki wody
  • jajko
  • 100 g twarogu półtłustego
  • 150 g mąki orkiszowej jasnej (+ 50 g do podsypania)
  • łyżka cukru
  • szczypta soli
Farsz:
  • 2-3 łodygi rabarbaru
  • 3 łyżki cukru
  • kawałek laski wanilii
  • łyżeczka masła
Bułka tarta:
  • 8 łyżek bułki tartej
  • 4 łyżki masła
  • 2 łyżki cukru

  1. Szklankę suchej kaszy wsypujemy do rondla, zalewamy 2 szklankami wody, dodajemy pół łyżeczki soli i gotujemy na małym ogniu. Po ok. 15 minutach, gdy kasza wchłonie płyn, zestawiamy z ognia i studzimy.
  2. Rabarbar myjemy, kroimy w kostkę i podsmażamy przez kilka minut z cukrem, ziarenkami z laski wanilii oraz masłem. Farsz studzimy.
  3. Ostudzoną kaszę miksujemy z jajkiem i twarogiem przy pomocy blendera. Do gładkiej masy dodajemy szczyptę soli, łyżkę cukru i 150 g mąki orkiszowej. Całość wyrabiamy ręką lub mikserem do połączenia składników.
  4. Ciasto dzielimy na 10 podobnej wielkości części. Każdą z nich podsypujemy mąką i robimy kulkę, którą rozpłaszczamy.
  5. Na środku kładziemy po łyżce nadzienia, zlepiamy boki ku środkowi tworząc kulę. Odkładamy na tacy.
  6. Ulepione knedle wrzucamy do wrzącej, osolonej wody i gotujemy przez ok. 7 minut. Odsączamy z wody.
  7. W tym czasie na patelni rumienimy bułkę tartą. Dodajemy cukier i masło o chwilę podsmażamy. Ciepłą bułką polewamy ugotowane knedle lub wrzucamy je bezpośrednio na patelnię i odsmażamy.
* Kaszę przed ugotowaniem można podprażyć na suchej patelni, albo przelać na sicie wrzątkiem, dzięki temu pozbędziemy się posmaku goryczki.
Tosia

niedziela, 10 maja 2015

Śniadanie do łóżka #183: Pancakes z ananasem i cukrem z kwiatów bzu

bez lilak przepisy

Bez zakwitł jak zwykle znienacka. Pewnego dnia po prostu zajrzałam przez okno i stał tam, dorodny i pełen kwiatów. Nie zdążyłam pochylić się do szuflady po nożyczki, a zjawiły się ONE, niespodziewane okupantki mojego drzewka. Ustawiła się do niego całkiem spora kolejka. Trzy kobiety w wieku emerytalnym zrywały gałąź za gałęzią pozbawiając drzewko pięknego, fioletowego koloru, a mnie marzeń o bujnym bukiecie.

Jakoś nie widziałam się w roli agresora z wielkim brzuchem i nożycami w dłoniach, stałam więc i obserwowałam wszystko z góry. Gdy towarzystwo się wykruszyło, ruszyłam nieśmiało pod drzewko, aby z przykrością, bezowocnie zawrócić. Kwiatki uśmiechały się do mnie z góry, a że bozia nie obdarowała mnie wzrostem, były zupełnie nieosiągalne.

bez lilak przepisy

Ta historia ma jednak swój happy end. Po kilku godzinach przyszedł on, mój książę z bajki, z naręczem pięknych, fioletowych kwiatów z nieosiągalnego dla mnie poziomu. Część wypełniła wazon, a pozostałe kwiatki pomieszałam z cukrem, tworząc niezwykle aromatyczny cukier kwiatowy.

Już następnego dnia był gotowy do wypróbowania. Na śniadaniowym stole pojawiła się więc góra pysznych, ananasowych pancakesów. Świetnie smakowały nie tylko dzięki dodaniu wspomnianego cukru bezpośrednio do ciasta, ale również dzięki posypaniu ich dodatkową porcją.

bez lilak przepisy


Pancakes z ananasem i cukrem z kwiatów bzu (ok. 15 placuszków)

- 150 g cukru
- kwiaty z jednej gałązki bzu (tylko suche kwiatki)

- 300 g okrojonego ze skórki, świeżego ananasa
- 250 g mąki pszennej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 4 jajka
-  szczypta soli
- 50 ml mleka
- 25 g roztopionego masła

- do podania: jogurt naturalny lub śmietana
- do smażenia: masło i olej rzepakowy

  1. Co najmniej dzień wcześniej przygotuj cukier. Pomieszaj kwiaty bzu z cukrem i zostaw w zamkniętym słoiku. 
  2. Aby przygotować pancakes poszatkuj ananasa (omijając idące przez środek twarde gniazdo). Wrzuć kawałki ananasa do dużej miski. 
  3. Mąkę pomieszaj z proszkiem do pieczenia. 
  4. Do ananasa dodaj 100 g cukru z kwiatów bzu (50 g pozostaw do podania), szczyptę soli, mąkę z proszkiem do pieczenia, jajka, mleko i roztopione (wystudzone) masło. Pomieszaj całość, żeby stworzyć jednolitą masę. 
  5. Rozgrzej małą porcję oleju i masła na patelni. Na rozgrzaną patelnię wykładaj porcje ciasta tworząc placuszki. Najlepiej zrobić po kilka na raz obok siebie na tej samej patelni. 
  6. Smaż z dwóch stron i odstawiaj na ręcznik papierowy, aby odsączyć je z tłuszczu.
  7. Dodawaj porcję tłuszczu i masła na patelnię po każdym smażeniu.  
  8. Podawaj z jogurtem lub śmietaną, posypane dodatkową porcją cukru z kwiatów bzu. 
Śliwka

czwartek, 7 maja 2015

Młoda kapusta w mleku kokosowym


Na straganach robi się coraz piękniej, a każda wyprawa do warzywniaka zamienia się w wycieczkę pełną atrakcji. Na większości kolorowych stoisk kuszą już pęczki przystojnych szparagów, rabarbarowe łodygi w kolorze malin i młode marchewki z dorodną natką. I chociaż cieszę się nimi wszystkimi, to jednak nie zapominam o pierwszej miłości z czasów dzieciństwa. Trochę obciachowej, ale prawdziwej.

Kapusta wpadła mi w oko jeszcze w przedszkolu. Piątki w podstawówce były podwójnie przyjemne, gdy w menu stołówkowych obiadów pojawiały się kopytka z zasmażaną kapustką. Uwielbiam ją pod każdą postacią, a szczególnie młodą, duszoną z koperkiem.

Niestety kapuścianego entuzjazmu nie podziela mój towarzysz, dlatego od kilku sezonów sprawa kończy się tak, że kroję całą główkę i zajadam się duszoną kapustą w samotności. Potem kapustę owszem kupuję, ale jemy ją wspólnie jedynie w formie surówek, Coleslaw lub z dressingiem musztardowo-miodowym.

Rok temu wpadła mi w oko wersja kapusty duszonej w mleku kokosowym, podpatrzyłam ją u Ani Truskawki. Byłam rozczarowana swoją kreatywnością, że sama nie wpadłam na tak genialny pomysł! Spróbowałam i była fantastyczna, chciałam się nawet podzielić recepturą na blogu, ale pamiętam, że zabrakło mi wtedy cierpliwości do sfotografowania niekoniecznie pięknego wizualnie dania.

Dzisiaj miała miejsce powtórka z rozrywki, znów nie namówiłam Pawła do kapuścianej uczty, mimo jego upodobania do azjatyckich smaków, powiedział, że świetnie doprawiona, ale daniem musiałam się rozkoszować samotnie. Nabrałam jednak więcej cierpliwości, bo udało mi się sfotografować danie. I chociaż w wersji duszonej nie wygląda zbyt przekonująco, musicie mi uwierzyć na słowo, że warto spróbować. Pod warunkiem, że jesteście "kapuściani":)


Młoda kapusta w mleku kokosowym/ 2-4 porcje
  • pół główki młodej kapusty
  • 250 g mleka kokosowego
  • mała cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 2 cm korzenia imbiru
  • 1/2 papryczki chilli
  • łyżeczka przyprawy curry lub kurkumy
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
  • łyżka cukru trzcinowego
  • sok z limonki
  • posiekany koperek
  • sól (ok. łyżeczki)
  • łyżka oleju roślinnego
  1. W woku lub głębokiej patelni rozgrzewamy olej i podsmażamy pokrojoną drobno cebulę, imbir i czosnek.
  2. Po kilku minutach dodajemy posiekaną drobno papryczkę chilli i pokrojoną w paseczki kapustę.
  3. Wlewamy mleko kokosowe, dodajemy cukier, sól, curry i słodką paprykę. Całość dusimy na średnim ogniu przez 10 minut.
  4. Po tym czasie sprawdzamy kapustę, powinna być miękka, ale przy tym wciąż jędrna. Dodajemy świeżo wyciśnięty sok z limonki i posiekany koperek. 
  5. Podgrzewamy jeszcze ok. 5 minut. Próbujemy kapustę i w razie potrzeby doprawiamy dodatkowo do smaku solą, sokiem z limonki lub cukrem.
  6. Serwujemy na ciepło z kawałkami limonki.
 Tosia

poniedziałek, 4 maja 2015

burczymifon - kwiecień

Okiem Tosi (instagram @tochabrocha)

| brunet czy blondyn | chłopak z jajami | chmurki na śniadanie | czas rozliczyć pity | dachowce | dolce vita | gratin z buraków nie dla buraków | hop do piekarnika | 
| oda do odette | orkiszowe bajgle | pełną parą | ploteczki | polskie gnudi | sałatka kameleon | śniadaniowe chaczapuri na zakwasie | śniadaniujemy

Okiem Śliwki (instagram @sliwkamarta)

| zrobiłam szarlotkę | wakacje z dzieckiem na pokładzie | warzywnie | tarta a la ottolenghi | piknik z tedem | z kukbukiem w japońskich klimatach | rośnijcie zdrowo! | jeden z moich lepszych okazów |
| kolory | leniwa niedziela | malinowa szarlotka w ministerstwie kawy | nowe nabytki | owsiankowy poranek | śniadaniowa pocztówka | ozorki i ogórki | jedyna ciążowa zachcianka | 

niedziela, 3 maja 2015

Śniadanie do łóżka #182: Grzanki z guacamole, szparagami i jajkiem


Nieszczęścia chodzą parami. Przeziębienie dorwało w majówkę nie tylko mnie, ale też Śliwkę. Teraz łączy nas nie tylko burczenie w brzuchu, ale także pociąganie nosem.

Majówkę planowałam powitać nad rusztem na zielonej trawie, marzenia ściętej głowy, spędzam ją pod kołdrą. Trudno o dobry humor, ale się nie poddaję, szukam małych radości gdzie się da. W mojej kuchni pojawiły się już pierwsze szparagi, na początku wylądowały w kremowym tagliatelle, a dziś na chrupiącej grzance z jajkiem i guacamole.

Aby przygotować udane guacamole potrzebne jest dojrzałe awokado, a z dostaniem takiego w sklepie bywają problemy. Do sprawy trzeba podejść cierpliwie, zawsze można kupić jeszcze twarde, owinąć je w gazetę i odłożyć do koszyczka. Po kilku dniach odwdzięczy się aksamitnym miąższem.

Nie bójcie się łączenia guacamole ze szparagami, to naprawdę dobrana para. Co prawda odpowiednio przygotowany dip powinien być charakterny w smaku, ale to wcale nie przyćmiewa delikatnych szparagów, wręcz przeciwnie - podkreśla ich smak. Przekonałam się o tym przygotowując kiedyś szparagowe guacamole. Tym razem ich kawałki również dodałam do pasty, a jędrne łodyżki z zielonymi główkami ozdobiły wierzch grzanek razem z jajkiem. U mnie ugotowanym na półtwardo, ale możecie wydłużyć czas gotowania o dwie minuty, jeśli wolicie bardziej ścięte żółtko.

Od razu humor trochę lepszy, może przy okazji wróci jeszcze zdrowie :)


Grzanki z guacamole i jajkiem/ 4 sztuki
  • 4 kromki chleba (u mnie żytni na zakwasie)
  • 8 szparagów
  • 2 jajka
  • rzodkiewka
  • kolendra
  • Guacamole:
  • awokado
  • sok z limonki lub 1/2 cytryny
  • ząbek czosnku
  • 1/2 małej czerwonej cebuli
  • 1/2 pomidora
  • garść kolendry (można zastąpić natką pietruszki lub miętą)
  • 1/2 łyżeczki kminu rzymskiego *
  • 1/2 posiekanej papryczki chilli **
  • sól, pieprz
  1.  Szparagi myjemy, odrywamy im delikatnie twarde końcówki (same się złamią w odpowiednim miejscu) i je wyrzucamy. Resztę szparagów kroimy od strony główki na długość przyszłej grzanki, pozostałe łodygi siekamy w drobne plasterki. Wrzucamy do wrzącej wody z łyżeczką soli i cukru, gotujemy przez ok. 5-7 minut, aż będą miękkie.
  2. Ugotowane szparagi wrzucamy na sito, przelewamy zimną wodą i studzimy.
  3. Jajka wkładamy do rondelka, zalewamy wodą i podgrzewamy. Od momentu, gdy woda będzie wrząca, gotujemy przez 5 minut, następnie przekładamy do miseczki z zimną wodą, po kilku minutach obieramy i kroimy na plastry.
  4. Awokado przekrawamy wzdłuż na pół, usuwamy pestkę, miąższ wyciągamy przy pomocy łyżki i przekładamy do miseczki. Skrapiamy sokiem z limonki lub cytryny (aby nie ściemniało) i zgniatamy widelcem.
  5. Do awokado dodajemy posiekaną w kosteczkę cebulę i pomidora, przeciśnięty przez praskę czosnek, posiekaną kolendrę, chilli, kmin rzymski, sól i pieprz. Dodajemy drobne kawałeczki szparagów (resztę zostawiamy do dekoracji), całość dokładnie mieszamy, w razie potrzeby doprawiamy do smaku.
  6. Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni. Kromki chleba kładziemy na blasze i podgrzewamy przez 4-5 minut.
  7. Chrupiące grzanki smarujemy guacamole, dekorujemy szparagami, plastrami jajka, rzodkiewką i kolendrą.
* Ziarenka kminu rzymskiego warto wcześniej podprażyć na suchej patelni i rozetrzeć w moździerzu.
** Chilli można pominąć.

Tosia

piątek, 1 maja 2015

Tarta z kremem cytrynowo-imbirowym


Za mną ostatni dzień w pracy. Łez nie było, bo teraz już na zawsze będę panią swojego losu. No przynajmniej taki jest plan. Choć ciężko mi już stać w kuchni, uparłam się, że na pożegnanie przyniosę klasyczną, cytrynową tartę, znaną również z tego, że smakuje wszystkim.

Wróciłam do domu, siadłam dosłownie na chwilkę na sofie i obudziłam się kilka godzin później. No i tyle było z ciasta. Musiałam schować mój honor do kieszeni i pojechać po najlepsze sopockie drożdżówki z kruszonką. Zostałam więc z dużą porcją cytryn, a jak wiadomo, gdy życie daje ci cytryny to szkoda z nich nie skorzystać.

Obudził mnie katar i ból gardła, ale zmotywowało mnie to jeszcze bardziej i zainspirowało do wzbogacenia przepisu imbirem. W końcu cytryna i imbir to znane od tysięcy lat metody radzenia sobie z przeziębieniem. Tak to sobie przynajmniej tłumaczę zajadając się kolejnym kawałkiem.

Tarta z kremem cytrynowo-imbirowym (średnica 30 cm)

Kruchy spód:
- 300 g mąki
- 200 g zimnego masła (pokrojonego w kostkę)
- 100 g cukru
- laska wanilii (ziarenka)/łyżeczka ekstraktu z wanilii
- porządna szczypta soli
- 1 jajko

Krem cytrynowo imbirowy:
- 5 cytryn (skórka i sok)
- 30 g świeżego imbiru
- 4 żółtka
- 2 całe jajka
- 120 g cukru
- 100 g masła
- 2 łyżki mąki
- szczypta soli

Wykończenie:
- plastry cytryny
- cukier puder
- listki mięty

  1. Przygotuj ciasto. Pomieszaj ze sobą wszystkie składniki i zagnieć rękami aż uzyskasz jednolitą masę. Zawiń ją w folię spożywczą i wsadź do lodówki na ok. 30 minut. 
  2. Cytryny dokładnie umyj, zalej wrzątkiem i osusz. Zetrzyj z nich skórkę (żółtą, wierzchnią część) do miski (szklanej, lub metalowej, przyda się od razu do kąpieli wodnej) i wyciśnij sok. Usuń ewentualne pestki. 
  3. Do miski zetrzyj też imbir (bez skórki). Dodaj cukier, masło i szczyptę soli. 
  4. W drugiej misce pomieszaj jajka, żółtka i mąkę. Dobrze roztrzep za pomocą trzepaczki, aby nie zrobiły się grudki. 
  5. W garnku zagotuj ok. 1/5 wysokości wody. Umieść na garnku miskę z cytrynami, tak aby jej dno nie dotykało wody (jeśli dotyka, wylej trochę wody z garnka). 
  6. Rozgrzej masę cytrynową tak, aby masło stopniało i rozpuścił się cukier. Gdy masa będzie gorąca, weź chochlę i przelej kilka porcji cytrynowej masy do masy jajecznej. Pomieszaj trzepaczką. W ten sposób ogrzejesz masę jajeczną i w kremie nie zrobią się grudki. 
  7. Po ogrzaniu masy jajecznej wlej ją całą do miski z masą cytrynową. Mieszaj cały czas trzepaczką, aż masa zgęstnieje. Zdejmij miskę z garnka i odstaw do wystygnięcia, co jakiś czas jeszcze mieszając masę. 
  8. Rozgrzej piekarnik do 180 stopni. 
  9. Wyjmij ciasto kruche z lodówki. Możesz je rozwałkować na cienki placek i przełożyć do foremki, lub wykleić foremkę po kawałku za pomocą rąk (ja wybieram zwykle tę drugą opcję). W cieście zrób dziurki widelcem, aby nie podnosiło się podczas pieczenia i wsadź do piekarnika. Piecz aż zbrązowieje (powinno to zająć ok. 25-30 minut). 
  10. Wyjmij i odstaw do ostygnięcia. 
  11. Krem nałóż na zupełnie wystudzone ciasto. 
  12. Ułóż na cieście plastry cytryn, listki mięty i posyp cukrem pudrem (opcjonalnie). 
Śliwka

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...