Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kalafior. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kalafior. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 10 kwietnia 2018

Steki z kalafiora z sosem orzechowym, marynowanym imbirem, kokosem i melisą


Nie trudno zauważyć, że lubię "fristajlować", nie tylko zgrabnie łącząc słowa (dziś bohaterem będzie kalafiora głowa), ale także mieszając składniki, a to wszystko dla Was - kochanej publiki. Kilka dni temu grillując i bawiąc się smakami przez przypadek wymyśliłam danie, na które wszyscy wzdychali mrucząc "so yummy".

Mięsożercy rzucają mięsem gdy ktoś mięśnie nazywa warzywa, mówią, że to stek bzdur. Ostatecznie to tylko słowa, nawet gdy pytają czemu - steki z kalafiora smakują każdemu!
Grillowanego lub pieczonego kalafiora proponuję serwować z sosem na bazie masła orzechowego, z marynowanym imbirem i świeżymi ziołami. Tak między nami to za pierwszym razem była kolendra, ale tym razem nie dostałam jej w sklepie, więc na uspokojenie wybrałam melisę. Egzotyczne wiktuały mogą zniechęcać, ale nie wiem czy wiecie, że dostaniecie je w każdym markecie. Na koniec lecimy z tym koksem i posypujemy kalafiora kokosem.



Steki z kalafiora z sosem orzechowym, marynowanym imbirem, kokosem i melisą
  • kalafior: łyżeczka pieprzu japońskiego (można zastąpić cytrynowym), pół łyżeczki curry, 1/4 łyżeczki pieprzu cayenne, szczypta soli, 2 łyżki oleju rzepakowego
  • marynowany imbir (ok. 100 g)
  • wiórki kokosowe
  • świeże listki melisy, kolendry lub mięty
Sos orzechowy:
  • 3 czubate łyżki masła orzechowego
  • 3 łyżki sosu Teriyaki lub sosu sojowego
  • 2 łyżki syropu klonowego lub 2 łyżeczki miodu
  • 2 łyżki octu ryżowego
  • łyżeczka oleju sezamowego (można pominąć)
  • szczypta curry
  • szczypta pieprzy cayenne
  • sok z 1 pomarańczy
  • 150-200 ml wody
  • łyżka posiekanej świeżej lub suszonej trawy cytrynowej
  • łyżeczka posiekanego świeżego lub suszonego imbiru
Steki:
  1. Kalafiora kroimy na plastry o grubości ok. 2 cm, większe różyczki również wykorzystujemy do dania, drobniejsze odkładamy do innej potrawy np. sałatki lub zupy. Przyprawiamy z dwóch stron pieprzem japońskim, pieprzem cayenne, solą, curry i skrapiamy z wierzchu olejem.
  2. Tak przygotowane steki kładziemy na rozgrzany ruszt i grillujemy po ok. 10 minut z każdej strony lub w warunkach domowych przygotowujemy w piekarniku. W takim wypadku możemy steki najpierw podsmażyć (po 3 minuty na stronę) na patelni do grillowania lub od razu położyć na blasze wyłożonej pergaminem. Pieczemy w 200 stopniach przez 20-25 minut. Kalafior powinien być miękki, ale przy tym chrupki.
  3. Steki serwujemy z sosem orzechowym, marynowanym imbirem, kokosem i świeżymi ziołami.
Sos:
  1. W rondlu rozpuszczamy masło orzechowe. Dodajemy sos Teriyaki (lub sojowy), syrop klonowy, ocet ryżowy, olej sezamowy, przyprawy, trawę cytrynową i imbir. Podgrzewamy.
  2. Wyciskamy sok z pomarańczy i łączymy z wodą. Po ok. 2 minutach sos zacznie gęstnieć, dodajemy wtedy stopniowo rozcieńczony sok i mieszamy.
  3. Całość dusimy na małym ogniu ok. 8 minut. W razie potrzeby dodajemy więcej wody, sos powinien być aksamitny, ale wciąż lejący.
  4. Na koniec przecieramy sos przez sito i studzimy.
Tosia

poniedziałek, 15 maja 2017

Pizza z beszamelem, szparagami, kalafiorem i halloumi


Proszę nam wybaczyć tę ciszę na blogu, już się zabieramy do pracy i powracamy z nowymi przepisami!

Na straganach w końcu zrobiło się kolorowo, grzechem byłoby nie korzystać ze wszystkich sezonowych warzyw, które cieszą oczy na każdym kroku. Po zimie chyba najbardziej czekam zawsze na szparagi, a ich pojawienie się w warzywniakach daje nadzieję, że od teraz do jesieni będzie już tylko lepiej :)

Oczywiście pierwsze szparagi najlepiej zjeść z jajkiem w koszulce i sosem holenderskim, ale kiedy przechodzi już pierwsza ekscytacja jedzenia ich w prosty sposób, można poszaleć i upiec z nimi np. pizzę.

Majówkę spędziłam na Kaszubach u znajomych, którzy mają w ogrodzie piec do pizzy. Zrobiliśmy pizza party i spontanicznie dobieraliśmy dodatki. W pewnym momencie okazało się, że zabraknie pomidorowego sosu, więc szybko zrobiłam beszamel. W kuchni nie było gałki muszkatołowej, więc sos przyprawiłam Garam masla, wyszło bardzo ciekawie.

Uśmiechał się do nas kalafior, pieczarki, a także młody czosnek i tak powstała rewelacyjna pizza. Obiecałam sobie, że podobną zrobię w domu. Co prawda w piekarniku może już nie będzie taka "pro", ale moim zdaniem też jest ok i na pewno wyjdzie lepiej niż osiedlowa pizza "ciężarówka".

Na mojej pizzy wylądował beszamel i wcześniej wspomniany kalafior, ale tym razem wykorzystałam także szparagi i ser halloumi. Palce lizać!



Pizza z beszamelem, szparagami, kalafiorem i halloumi
Ciasto:
  • 250 g mąki pszennej typ 550 lub 650
  • 5 g suszonych drożdży instant lub 10 g świeżych drożdży *
  • łyżka oliwy
  • łyżeczka soli
  • 180 ml letniej wody
  • kasza manna (do podsypania)
Beszamel:
  • łyżka masła
  • łyżka mąki pszennej
  • 200 ml zimnego mleka
  • 1/2 łyżeczki świeżo mielonej gałki muszkatołowej
  • szczypta soli
  • szczypta pieprzu
  • szczypta cukru
Dodatki:
  • szparagi
  • kalafior
  • ser halloumi
  • czosnek
  • kolendra
  1.  Mąkę wsypujemy do misy, dodajemy drożdże, sól. Wlewamy letnią wodę na przemian z oliwą i wyrabiamy ciasto ręcznie lub mikserem przez ok. 5 minut, aż osiągnie formę elastycznej kuli. 
  2. Przekładamy je do misy skropionej oliwą, przykrywamy ściereczką i zostawiamy na godzinę w ciepłym miejscu.
  3. W tym czasie w rondlu topimy masło, dodajemy po łyżce mąki i podsmażamy, aż uzyskamy złocistą zasmażkę. Wlewamy stopniowo zimne mleko i energicznie mieszamy. Całość gotujemy przez kilka minut, aż sos zacznie gęstnieć. Na koniec przyprawiamy solą, pieprzem, cukrem i gałką muszkatołową.
  4. Wyrośnięte ciasto odgazowujemy uderzając delikatnie pięścią. Ciasto przekładamy na blat, podsypujemy kaszką i delikatnie rozciągamy w dłoni lub wałkujemy na okrągły, cienki placek. 
  5. Pizzę smarujemy z wierzchu beszamelem, dekorujemy szparagami pokrojonymi w paski, różyczkami kalafiora, plastrami sera halloumi i plasterkami czosnku.
  6. Pizzę pieczemy w rozgrzanym piekarniku do 210 stopni przez ok. 10-12 minut, aż będzie rumiana z wierzchu. Serwujemy z oliwą czosnkową.
* W przypadku świeżych drożdży trzeba przygotować jeszcze zaczyn.

Tosia

wtorek, 13 września 2016

Akademia burczymiwbrzuchu #2: Idealna tarta

perfekcyjna tarta


W zeszłym tygodniu ruszyłyśmy z naszą Akademią, żeby przekonać nawet tych, którzy gotowania się boją do prostych, ale idealnie wychodzących przepisów. Ostatnim razem Tosia bardzo szeroko potraktowała temat sernika, a tym razem ja chcę skupić się na tworzeniu tarty, zarówno tej słodkiej jak i słonej.

Kruche ciasto to mój konik, szczególnie w wersji słodkiej, bo korzystam z niej zdecydowanie częściej. Takie ciasto jest właściwie nie do zepsucia, jeśli będziemy kierować się pewnymi zasadami. Poniżej przedstawiam wam zarówno te wspólne jak i konkretnie przeznaczone do wersji słodkiej i słonej.

Zasady wspólne: 

Masło: masło w cieście kruchym musi być bezwzględnie zimne. Najlepiej masło trzymać w lodówce co najmniej 30 minut. Jeśli jestem pod presją czasu, czasami wrzucam masło do zamrażalnika na 10/15 minut, to pozwala osiągnąć podobny efekt

Mąka: do klasycznej tarty stosuję zwykle mąkę pszenną (najczęściej tortową), ale jeśli chcemy wzbogacić naszą tartę o pozytywne efekty zdrowotne (mimo użycia sporej porcji cukru), najlepiej postawić na mąkę orkiszową jasną. Teoretycznie można też użyć mąki razowej (pszennej lub orkiszowej), ale w takim wypadku, do osiągnięcia podobnego efektu jak w przypadku mąki pszennej polecam wymieszać mąki pół na pół, tj. pół wersji razowej ze zwykłą jasną mąką pszenną lub orkiszową.

Jajka: puryści oburzą się na pojawienie się jajek w obu przepisach, w końcu prawdziwe ciasto kruche powinno idealnie sklejać się z samej mąki i masła. Ja jednak zawsze stawiam na dodatek jajek, bo moim zdaniem tworzą zdecydowanie lepszy efekt, a ciasto wciąż kruszy się jak trzeba! Do mojego przepisu na ciasto słodkie stosuję jedno całe jajko, a do przepisu na ciasto słone jedno żółtko.

Maszyny do zagniatania: potrafią bardzo pomóc i dobrze napowietrzyć ciasto w przypadku ciasta drożdżowego, natomiast nie stosuję ich do ciasta kruchego. Z prostego powodu, ciasto lekko rozgrzewa się pod wpływem temperatury naszych dłoni i dlatego dość szybko można osiągnąć jednolitą konsystencję. W mikserze z hakiem trwa to wieki, nie opłaca się.

Dodatki do ciasta: do ciasta śmiało można dodawać składniki suche, bez konieczności modyfikowania przepisu (jeśli jest ich trochę, nie mnóstwo). Ja do obu wersji uwielbiam dodawać sezam, bo fajnie chrupie i dodaje ciekawego smaczku. W słodkiej wersji sprawdzą się też inne, bardzo drobno posiekane orzechy, czy przyprawy, które lubią się ze słodkim smakiem (cynamon, kardamon, mielony imbir). W wersji słonej świetnie sprawdzą się suszone zioła (tymianek, rozmaryn, oregano), świeżo zmielony pieprz, czy posiekana prażona cebula (patent Tosi).

Chłodzenie w lodówce: jeśli mieliście już doświadczenie w cieście kruchym, pewnie wiecie, że po uformowaniu, w większości przepisów ciasto musicie schłodzić. Są różne metody chłodzenia ciasta w rulonie, zawiniętego w folię spożywczą, lub już w rozwałkowanej formie. Ja mam zupełnie inną metodę, która moim zdaniem jest dużo prostsza a pozwala osiągnąć ten sam efekt. Zagniecione, miękkie i ciepłe ciasto umieszczam w blasze i oblepiam ją ciastem, robię w nim dziurki i dopiero wtedy wkładam je na pół godziny do lodówki. Pozwala to uniknąć późniejszego formowania twardego ciasta w blasze. Schłodzone ciasto przerzucamy po prostu do piekarnika.

Podnoszenie się ciasta: są różne metody na uniknięcie podnoszenia się ciasta. Najprostszą jest zrobienie w cieście dziurek widelcem, gdy jest już nim wyłożona forma. Jednak trzeba szczerze przyznać, że nie jest to metoda w 100% skuteczna. Ja dodatkowo, na pierwszym etapie pieczenia, wykładam na wierzchu ciasta papier do pieczenia i nasypuje do środka grochu/fasoli/ciecierzycy lub innych, suchych składników, które nie puszczą soku, a po prostu ciasto obciążą z góry. Trzymam je tak mniej więcej do 3/4 czasu pieczenia, następnie wyjmuje, odsypuję nasiona na następny raz i dopiekam ciasto na dnie.

Moim zdaniem nie należy też demonizować podnoszenia się kruchego ciasta. Nawet jeśli lekko się podniesie, mimo zrobienia dziurek, możemy bardzo delikatnie, za pomocą rękawicy kuchennej (aby się nie oparzyć) lekko je uklepać po wyjęciu z piekarnika. Nie powinna się zrobić w nim dziura, jeśli odpowiednio czule podejdziemy do tematu.

Blacha: ciasto kruche nie wymaga natłuszczenia/obłożenia papierem do pieczenia blachy. Samo z siebie od niej odchodzi po upieczeniu.

Ilość składników: podaję na klasyczną tartę o średnicy 28 centymetrów. Jeśli macie nieco mniejszą formę, nie bawcie się w modyfikację proporcji, zróbcie tę samą ilość ciasta i po prostu odetnijcie nadmiar, który zbierze się po wyrównaniu boków. Nadmiar możecie zawinąć w folię spożywczą i zamrozić. To samo jeśli z jakiegoś powodu tworzycie ciasto bez ścianek, ugniećcie część na dnie, resztę zamroźcie. Z małych porcji można stworzyć tartaletki, lub paski i wzory na samym wierzchu ciasta.

Piekarnik: moje ciasta piekę zwykle na termoobiegu, ale sprawdzi się też funkcja pieczenia z góry i z dołu. Nie ma to większego znaczenia.

jak zrobić ciasto kruche


Tarta słodka:

W stosunku do tart słodkich jestem nudna. Zawsze używam tego jedynego, sprawdzonego przepisu. Czasem do ciasta dodam odrobinę sezamu, czasem trochę cynamonu, ale proporcje zawsze pozostają te same...

... 3, 2, 1, 1

tego nauczyła mnie Mama, która na kruchym cieście robiła idealne ciasto śliwkowe. Pod magicznymi cyframi kryją się- 300 g mąki, 200 g masła, 100 g cukru i 1 jajko. No i jeszcze szczypta soli. Bardzo łatwe do zapamiętania.

Tartę słodką możemy stworzyć na trzy sposoby. Albo dodajemy dodatki (owoce) na samym początku i od razu wkładamy je w takiej formie do piekarnika, albo lekko przypiekamy tartę i dodajemy je jak tarta się lekko zarumieni, albo pieczemy ją do końca, aż mocno zbrązowieje, czekamy aż ostygnie i dodajemy dodatki na zimno. Najczęściej korzystam z pierwszej (śliwkowiec), lub trzeciej (ciasto poniżej) metody.

ciasto na tartę


Tarta słona: 

Nie mam idealnego, sprawdzonego przepisu. Zwykle korzystam po prostu z podobnych proporcji i bardzo często dodaję do ciasta starty parmezan i jakieś charakterystyczne zioło. Gdy robię ciasto na pamięć, zwykle dodaję nieco więcej niż połowę masy masła w stosunku do masy mąki. Solę i pieprzę, ale koniecznie dodaję również łyżkę cukru, która wzbogaca smak.

Jeśli chodzi o słoną wersję prawie zawsze stawiam na quiche. Uważam, że masa jajeczna dodawana do składników idealnie je uzupełnia, raczej nie akceptuję suchej tarty ze składnikami wyłożonymi na zimno ( w przeciwieństwie do tarty słodkiej). Zwykle zalewam składniki tarty mieszkanką kilku jajek i tylu samo łyżek śmietany kremówki lub mleczka kokosowego. Należy pamiętać, że właśnie ta masa, która wypełni tartę niczym omlet, będzie odpowiedzialna w głównej mierze za jej smak. Dlatego warto odpowiednio dobrze ją dosolić, podostrzyć i postawić na pasujące do dodatków zioła.

Tartę słoną, z racji że stawiam na quiche, piekę krótko, około 10-15 minut, aby składniki tylko lekko się zapiekły, wtedy dodaję dodatki, zalewam masą jajeczno- śmietanową i piekę aż masa stężeje. Gdybym piekła ciasto dłużej, mogłoby się spalić po bokach w momencie pieczenia jej ze składnikami.


PROPOZYCJE

tarta przepis


Tarta słodka z kremem z mascarpone, figami i marakują 

- 300 g mąki
- 200 g zimnego masła
- 100 g cukru
- 1 jajko
- szczypta soli

- 250 g śmietanki kremówki
- 250 g mascarpone
- 1 łyżka ekstraktu waniliowego
- 75 g cukru pudru
- szczypta soli

- 5 świeżych fig
- 2 owoce marakui 
  1. Rozgrzej piekarnik do 180 stopni. 
  2. Do miski wrzuć mąkę, cukier, jajko, sól i kostkę zimnego masła. Gdy masło już będzie w misce, pokrój je nożem na małe kawałki. Nie będą się przyklejać ze względu na mąkę, która jest w misce. 
  3. Zagniataj ciasto rękami, aż osiągnie jednolitą konsystencję. Wyłóż blachę ciastem, ugniatając rękami, tworząc nie tylko dno, ale również ścianki.  
  4. Zrób w cieście dziurki widelcem i wsadź do lodówki na około 30 minut.
  5. Po upływie tego czasu wstaw blachę do piekarnika i piecz aż zbrązowieje (u mnie około 30 minut). 
  6. Wyjmij ciasto i dobrze ostudź. 
  7. W tym czasie ubij kremówkę z pomocą miksera, lub trzepaczki. Dodaj mascarpone, cukier puder, ekstrakt waniliowy i szczyptę soli. Wymieszaj trzepaczką lub mikserem, aby stworzyć jednolitą konsystencję. 
  8. Pokrój figi na osiem kawałków. Marakuję przekrój na pół. 
  9. Krem ułóż na kruchym cieście i rozsmaruj. Ułóż na nim figi i wydłub ziarenka marakui. Ułóż je równomiernie na tarcie. 
  10. Schłodź przynajmniej 30 minut przed podaniem
* na kremie mogą być ułożone różne owoce, nie tylko figi i mniej dostępna marakuja. Możesz użyć między innymi malin, truskawek, gruszek, lub jagód/borówek amerykańskich
** można zamienić ekstrakt waniliowy na wydrążone z laski ziarnka wanilii, lub po prostu go pominąć

wytrawna tarta przepis


Tarta słona z pieczarkami, mleczkiem kokosowym i kalafiorem romanesco

- 300 g mąki 
- 170 g masła
- 1 łyżka cukru
- 1 żółtko
- 1 łyżeczka soli
- 3 łyżki lodowatej wody
- 1 łyżeczka suszonego rozmarynu

- 8 pieczarek 
- pół cebuli
- 10 różyczek kalafiora romanesco
- pół pęczka szczypiorku 
- pół świeżej papryczki chilli

- 1 łyżka oleju
- 1 łyżeczka masła
- 3 łyżki mleczka kokosowego
- 2 łyżki sosu sojowego

- 4 jajka
- 4 łyżki mleczka kokosowego
- 1 łyżeczka soli
- 2 ząbki czosnku
- pieprz
  1. Rozgrzej piekarnik do 180 stopni. 
  2. Przygotuj ciasto. Zagnieć mąkę, masło, cukier, żółtko, sól, wodę i rozmaryn aż osiągną jednolitą konsystencję. Wyłóż blachę ciastem, zrób dziurki widelcem i włóż do lodówki na około 30 minut. 
  3. Wstaw ciasto do piekarnika i piecz około 15 minut, aż bardzo lekko się zarumieni. 
  4. Wyjmij z piekarnika i ostudź. 
  5. Pieczarki pokrój na ćwiartki, cebulę poszatkuj. 
  6. Na patelni rozgrzej olej i masło. Dodaj pieczarki i cebulę i smaż aż cebula się zeszkli a pieczarki lekko zbrązowieją. Dodaj 3 łyżki mleczka kokosowego, 2 łyżki sosu sojowego i podgrzewaj jeszcze około 3 minut. 
  7. Odstaw i ostudź. 
  8. Ostudzone pieczarki przelej do tarty razem z cebulą i powstałym sosem. 
  9. Z kalafiora romanesco odkrój około 10 różyczek i rozmieść je równomiernie na tarcie. 
  10. Chilli pokrój w plastry i również rozmieść równomiernie na tarcie. 
  11. W misce pomieszaj jajka, 4 łyżki mleczka kokosowego, sól, pieprz i przeciśnięty przez praskę czosnek. Pomieszaj aż stworzą jednolitą masę. 
  12. Zalej tartę ze składnikami powstałą masą jajeczną. 
  13. Wstaw do piekarnika i piecz około 30 minut, aż masa zbrązowieje z góry.
*mleczko kokosowe możesz zastąpić śmietanką kremówką (w kartonie ) 36%
** kalafior romanesco możesz zastąpić zwykłym kalafiorem lub brokułami

Śliwka

piątek, 3 czerwca 2016

Orzeźwiająca sałatka z makaronem ryżowym i makrelą




Trójmiasto zostało opanowane! Jest to spore wydarzenie, prawie tak jakby przez kosmitów. Chociaż tak naprawdę jedynie przez długo wyczekiwaną piękną pogodę. Złego słowa na skwar nie powiem, ale gdyby tak się do czegoś przyczepić to do tematu obiadów. Gdy jest tak gorąco to trudno stać godzinami nad patelnią i smażyć kotlety. Dlatego dzisiaj zaplanowałam chłodnik z surowym kalafiorem i szparagami. Czasem jednak tak bywa, że plany się zmieniają, akcję z chłodnikiem przełożyłam ostatecznie na przyszły tydzień.

O tym, że makrela idealnie nadaje się nie tylko do pasty śniadaniowej już wiecie. Wiosną Śliwka podzieliła się na blogu przepisem na sałatkę z makaronem orkiszowym, rzodkiewką, wędzoną rybą, serkiem philadelphia i czosnkiem. Bardzo fajne połączenie, przemawia do mojego podniebienia, ale gdy za oknem upał, pragnę jeszcze czegoś lżejszego. Sięgnęłam po makaron ryżowy!

W lodówce miałam rzodkiewkę, ogórki kiszone, kalafiora, chilli i szparagi. Do wizji orzeźwiającej sałatki brakowało mi już tylko orientalnego dressingu. Zrobiłam go na bazie oleju sezamowego, miodu i soku z cytryny, dla chrupkości i aromatu wybrałam czarny sezam.

Spontanicznie przygotowana sałatka wyszła znakomicie, więc uznałam, że warto spisać proporcje. Może ktoś z Was chętnie ją zrobi, a jeśli nie, to ja sama chętnie ją kiedyś powtórzę.

Orzeźwiająca sałatka z makaronem ryżowym i makrelą / 2 porcje lub 4 małe
  • 100 g makarony ryżowego
  • 4 zielone szparagi
  • 4 rzodkiewki
  • 2 ogórki kiszone
  • 4 różyczki surowego kalafiora
  • 4 łyżki posiekanego szczypiorku
  • 2 łyżki posiekanego koperku
  • 2 łyżki czarnego sezamu
  • 1/2 wędzonej makreli
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • łyżeczka masła klarowanego
  • Dressing:
  • 1,5 łyżki miodu
  • łyżka oleju sezamowego
  • sok z 1/2 cytryny
  • łyżka sosu mirin
  • łyżeczka sosu sojowego
  • 2 łyżki oliwy 
  1. Makaron ryżowy zalewamy wrzątkiem i zgodnie z instrukcją na opakowaniu zostawiamy na kilka minut. Następnie odsączamy na sicie, przelewamy zimną wodą i tniemy nożyczkami na krótsze nitki.
  2. Składniki dressingu umieszczamy w słoiku, zakręcamy i potrząsamy, aż uzyskamy gładki sos.
  3. Szparagi tniemy obieraczką na cienkie paseczki, główki odkrawamy i przecinamy na pół. Wrzucamy na rozgrzaną patelnię z masłem klarowanym i obsmażamy przez ok. 4 minuty. Przyprawiamy szczyptą soli i pieprzem.
  4. Ogórki kiszone i rzodkiewki kroimy w cienkie plasterki. Kalafiora dzielimy na małe różyczki.
  5. Do dużej misy przekładamy makaron, dodajemy przygotowane warzywa, wrzucamy koperek, posiekane chilli i wlewamy połowę dressingu.
  6. Makrelę obieramy z ości na średniej wielkości kawałki.
  7. Sałatkę nakładamy na półmiski, dekorujemy wędzoną makrelą, posypujemy czarnym sezamem, szczypiorkiem i skrapiamy resztą dressingu.
Tosia

czwartek, 14 stycznia 2016

Chrupiące śledzie na trzy sposoby + czosnkowy dip z surowego kalafiora i ogórków kiszonych


W zeszłym tygodniu na blogu pojawił się wpis, w którym przewidujemy ze Śliwką trendy kulinarne na 2016 rok. Jednym z punktów, które wymyśliłyśmy był powrót do ryb i szeroko rozumianych owoców morza. Oczywiście to nie znaczy, że w ubiegłych latach nikt ich nie przyrządzał, ale przeczuwamy, że w tym roku więcej osób otworzy się na nowe smaki i na morskie gotowanie. Nie lubię rzucać słów na wiatr, czas zatem powoli wywiązywać się z tej jakby obietnicy.

Mieszkam całe życie nad morzem i z roku na rok coraz bardziej czuję, że nie wykorzystuję tego w pełni. Nie mówię o tym, że powinnam codziennie spacerować brzegiem morza i bawić się glonami między palcami u stóp. Wciąż za to mam wrażenie, że nie wykorzystuję potencjału kulinarnego i kupuję za mało ryb, albo sięgam po niekoniecznie odpowiednie. Trochę z wygody i przyzwyczajenia. Czas z tym skończyć i docenić bałtyckie ryby, które nie są zagrożone wyginięciem i można je dodatkowo dostać po naprawdę niskiej cenie.


Dzisiaj na obiad smażyłam flądrę i miło było sobie przypomnieć jak smaczna jest to ryba. Wczoraj za to sięgnęłam po śledzie. Jednak nie takie utopione w śmietanie i zamknięte w pojemniku. Mam na myśli śledzie świeże. Co prawda byłam na tyle wygodna, że wybrałam tuszki śledziowe, czyli już wypatroszone i bez głów, ale za to samodzielnie usuwałam im kręgosłup, co jest niezwykle łatwym zajęciem.

Następnie usmażyłam je na 3 różne sposoby. Po pierwsze z ciekawości, bo po raz pierwszy robiłam świeże śledzie, a po drugie dlatego, że zabrakło mi płatków kukurydzianych.

Pierwszy sposób to właśnie panierka z pokruszonych płatów, wychodzi niezwykle chrupiąca! Druga z nich to bułka tarta wymieszana z przyprawami i płatkami migdałowymi. Trzecia wersja to pomysł podpatrzony u "teściowej" w święta, najbardziej klasyczny i niezawodny, czyli smażenie rybek po prostu w mące. Wszystkie opcje godne polecenia, polecam wypróbować i wybrać ulubiony patent.

Smażone śledzie podawałam z lekkim, jogurtowym dipem na bazie surowego kalafiora, czosnku, ogórków kiszonych, chilli, miodu i szczypiorku. Fajnie chrupał i świetnie smakuje też po prostu jako pasta kanapkowa.

Oczywiście śledzie możecie zjeść na chlebie z masłem, albo z musztardą i frytkami. Możliwości podania jest nieskończenie wiele.


Chrupiące śledzie na trzy sposoby
  • 10 świeżych śledzi (wypatroszone tuszki)
  • olej kokosowy lub roślinny do smażenia (np. słonecznikowy lub rzepakowy)
Wersja I: Panierka z płatków kukurydzianych 
  • płatki kukurydziane
  • mąka pszenna
  • łyżka ostrej lub słodkiej papryki
Wersja II: Panierka migdałowa:
  • bułka tarta
  • płatki migdałowe
  • mąka pszenna
  • łyżka ostrej lub słodkiej papryki 
 Wersja III: W mące:
  • mąka pszenna
  • łyżka ostrej lub słodkiej papryki
Jajko do moczenia:
  • jajko
  • 2 łyżki jogurtu naturalnego
  • łyżeczka musztardy
  • sól, pieprz 
Dip z surowego kalafiora i ogórków kiszonych 
  • 1/4 kalafiora
  • 2 ogórki kiszone
  • ząbek czosnku
  • 4 łyżki jogurtu naturalnego
  • łyżka majonezu
  • łyżka soku z cytryny
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • 1/2 łyżeczki miodu
  • sól, pieprz
  • posiekany szczypiorek 
Śledzie:  
  1. Wypatroszone i przecięte śledzie kładziemy na desce brzuchem ku górze. Ostrożnie nacinamy i usuwamy kręgosłup zostawiając ogonek. Staramy się, aby zostało jak najwięcej mięsa.
  2. Następnie rybki myjemy i dokładnie osuszamy ręcznikiem papierowym.
 Wersja I:
  1. Jajko rozbełtujemy z przyprawami, jogurtem i musztardą. 
  2. Na talerz wsypujemy mąkę, a na drugi talerz pokruszone płatki kukurydziane z przyprawą.
  3. Śledzie obtaczamy w mące, następnie w jajku, na koniec w płatkach kukurydzianych.
  4. Smażymy je na rozgrzanym tłuszczu po ok. 2 minuty z każdej strony.
  5. Usmażone śledzie odsączamy z tłuszczu przy pomocy ręcznika papierowego. 
Wersja II: 
  1. Jajko rozbełtujemy z przyprawami, jogurtem i musztardą. 
  2. Na talerz wsypujemy mąkę, a na drugi talerz bułkę tartą  i płatki migdałowe z przyprawą.
  3. Śledzie obtaczamy w mące, następnie w jajku, na koniec w panierce.
  4. Smażymy je na rozgrzanym tłuszczu po ok. 2 minuty z każdej strony.
  5. Usmażone śledzie odsączamy z tłuszczu przy pomocy ręcznika papierowego. 
Wersja III :
  1. Na talerz wsypujemy mąkę, dodajemy sól, pieprz i paprykę.
  2. Śledzie obtaczamy dokładnie w mące.
  3.  Smażymy je na rozgrzanym tłuszczu po ok. 2 minuty z każdej strony.
  4. Usmażone śledzie odsączamy z tłuszczu przy pomocy ręcznika papierowego. 
Dip: 
  1. W naczyniu malaksera umieszczamy kawałki kalafiora, pokrojone ogórki kiszone, posiekany czosnek z chilli. Dodajemy majonez, jogurt, przyprawy, sok z cytryny i miód.
  2. Całość miksujemy na nie do końca gładką pastę. Na koniec próbujemy dipu, w razie czego doprawiamy do smaku i dodajemy posiekany szczypiorek.
Tosia

środa, 25 listopada 2015

Near & Far + Zupa z pora na mleczku kokosowym


Wszystko zaczęło się od fasoli. Pięknej, błyszczącej, uśmiechającej się do mnie prosto ze straganu. Chwyciłam ją zuchwale, zapominając na te kilka minut, że fasoli tak nie znoszę, że po prostu nie mogę jej przełknąć. Może podświadomie uznałam, że czas się z nią pogodzić. A może po prostu mam słabość do mojego ulubionego Pana z rynku, który za pomocą swojego uroku osobistego i technik manipulacyjnych potrafi sprzedać mi dosłownie wszystko. 

Latem, gdy nakładałam do siatki kilogramy ulubionych pomidorów (samoobsługa!) dorzucał za darmoszkę dwie główki czosnku i zawieszał mi na uszach czereśnie. Innym razem dostałam garść marchwi "dla dzidzi", pęczek koperku i bawole serca, na spróbowanie. I choć nadeszła zima i pomidory nie smakują już jak zawsze, ten jeden, który wcisnął mi niepostrzeżenie do wózka, gdy nakładałam marchewkę smakował jakby lepiej. Uznałam więc, że i fasolka przejdzie. 


Nie mam z nią żadnego doświadczenia, bo nie umiem gotować rzeczy, których nie lubię. Nie jestem z tych, które potrafią kulinarnie zadowolić innych omijając siebie. Taka już ze mnie gastroegoistka. Aby oswoić fasolkę sięgnęłam więc do stosunkowo nowej pozycji na mojej półce- Near & Far Heidi Swanson, którą możecie znać z bardzo lubianego przeze mnie bloga 101 cookbooks.

Miałam już jej wcześniejszą książkę "Super natural every day", lecz tamta zupełnie mnie nie zainteresowała. Miękka okładka, nieciekawe, mało apetyczne zdjęcia, kompletnie różniła się od tego, co Heidi prezentuje na swoim blogu. Choć niektórzy przekonywali, że lepiej nie oceniać jej po (miękkiej) okładce, ja jednak nic nie poradzę na to, że książki kulinarne najpierw przeglądam, a dopiero po pozytywnym zdaniu tego pierwszego egzaminu, zabieram się za zgłębianie warstwy merytorycznej.

Nie chciałam kupować Near & Far, przyznaje się bez bicia. Właśnie z powyższych powodów. Jednak, gdy usłyszałam, że jest zupełnie inna, zaryzykowałam. I dobrze, bo dziś nie wyobrażam sobie mojej półki bez tej pozycji. Pięknie wydana, od okładki zaczynając, po zapach kartek i zdjęcia w środku. Bardzo w stylu bloga Heidi. A warstwa merytoryczna? Rzadko mam tak, że z książki mam ochotę ugotować dosłownie wszystko, a tu dodatkowym atutem jest podzielenie jej na części świata- San Francisco (Near), Maroko, Japonię, Włochy, Francję i Indie (Far).  


Korzystając więc z okazji chciałabym wam tę książkę polecić z całego serca. Szczególnie teraz, gdy zbliżają się święta, a może część z was nie ma jeszcze pomysłu jak tu obdarować waszych kulinarnie ukierunkowanych znajomych. To prawdziwy must- have na półce każdego prawdziwego smakosza i osoby zakochanej w tak pięknej estetyce. A żeby trochę wam przybliżyć z czym mamy do czynienia postanowiłam właśnie z tej książki przygotować moją ucztę z fasolką.

Przepisów z nią w roli głównej było kilka, ja wybrałam zupę z pora. Choć jestem zaprzyjaźniona z mleczkiem kokosowym nie pomyślałabym chyba o połączeniu z nim pora. Całość pływa w cytrynowo-koperkowym aromacie. Prawdziwą wisienką na torcie są chrupiące, podprażone orzechy laskowe. Pyszne, rozgrzewające danie na jesień. U mnie spokojnie pełni rolę pożywnego obiadu.


Zupa z pora na mleczku kokosowym wg Heidi Swanson* (4 porcje)

- 2 pory (biała część)
- 200 g ugotowanej białej fasoli (lub tyle samo białej fasoli z puszki, po odsączeniu)
- 2 łyżki masła klarowanego
- skórka z 1 cytryny
- 1 litr wody
- 1,5 łyżeczki soli
- 150 ml mleczka kokosowego
- 210 g kalafiora (podzielonego na różyczki)
- 140 g makaronu jajecznego (gotowego lub z przepisu poniżej)
- 30 g orzechów laskowych
- mała porcja szczypiorku i koperku**

Makaron jajeczny***:
- 2 jajka
- 50 ml mleka
- 2 szczypty soli
- pieprz

Makaron jajeczny: pomieszaj trzepaczką składniki, rozgrzej olej na patelni i usmaż z dwóch stron kilka naleśników. Wystudzone i wytarte ręcznikiem papierowym z tłuszczu naleśniki ułóż jeden na drugim i pokrój w paski jak makaron. Odstaw na później do zupy.

Zupa:

  1. Najpierw przygotuj orzechy. Pokrój je na pół i podpraż na suchej patelni aż lekko zbrązowieją. Odstaw na później.
  2. Pokrój pora w piórka i usmaż przez około 7 minut na maśle klarowanym. Po upływie tego czasu zetrzyj do garnka również skórkę z cytryny (wcześniej ją wyszoruj i wyparz). Smaż jeszcze minutę. 
  3. Dodaj wodę i sól i zagotuj. Gdy zacznie się gotować, dodaj ugotowaną fasolkę, mleczko kokosowe i sok z cytryny i ponownie zagotuj. 
  4. Gdy ponownie się zagotuje dodaj kalafior i makaron jajeczny i gotuj jeszcze minutę. 
  5. Wykończ każdy talerz orzechami, odrobiną szczypiorku i koperku. 


* z moimi drobnymi zmianami
** w przepisie znajdował się jeszcze brązowy ryż, ale ja z niego zrezygnowałam, gdyż obecność fasoli i makaronu jajecznego wydawała mi się już wystarczająca
**przepis mój

Śliwka

czwartek, 20 sierpnia 2015

Obiady czwartkowe #13: Wiśniowe żeberka + puree z kalafiora + grillowana cukinia i pieczarki z fetą


Na dzisiejszy obiad czwartkowy proponuję wam coś, co może zajmie nieco więcej czasu niż szybki, gotowy w kilkanaście minut makaron, jednak zapewniam, że jest tego warte. Naszło mnie bowiem na żeberka. Pyszne, odchodzące od kości, w owocowej marynacie.

Myślałam i myślałam, w czym moje żeberka zamarynować, aby smaki połączyły się najlepiej. Rozmyślałam o truskawkach i pomarańczach, aż nagle wybór padł na coś, co aktualnie króluje na straganach- wiśnie!

Dla niecierpliwych polecam co najmniej dwugodzinne marynowanie, a dla prawdziwych kulinarnych kujonów przygotowanie mięsa dzień wcześniej. Po nocy w lodówce idealnie nasiąknie cudownymi przyprawami i owocowym smakiem.

Jako dodatek proponuję puree z kalafiora, które jest dużo lżejsze niż klasyczna wersja ziemniaczana. Idealnie wkomponują się również grillowane cukinie i pieczarki w połączeniu z fetą.


Wiśniowe żeberka (4 porcje)

- ok. kilogram żeberek (4 kawałki po 3 kości)
- 500 g wiśni
- 50 g brązowego cukru
- 1 łyżeczka przyprawy korzennej
- 1 łyżeczka mielonej słodkiej papryki
- 1 łyżeczka mielonej ostrej papryki
- pół łyżeczki cynamonu
- pół łyżeczki kardamonu
- 1 łyżeczka mielonego imbiru
- 4 ząbki czosnku
- 1 łyżka octu balsamicznego
- 1 łyżka sosu sojowego
- sól
- pieprz

  1. Żeberka pokrój na kawałki z trzema kośćmi, porób w nich dziurki widelcem i posól i popieprz z obu stron. 
  2. Wiśnie wrzuć do garnka, posyp cukrem i zagotuj. Gotuj ok 10 minut na średnim ogniu aż puszczą sok. Odstaw do ostygnięcia. 
  3. Odcedź wiśnie zachowując sok. 
  4. Wystudzonym sokiem zalej żeberka i dodaj resztę składników do marynaty (czosnek przeciśnij przez praskę). 
  5. Odstaw w temperaturze pokojowej na ok. 2 godziny, lub na noc w lodówce. 
  6. Piekarnik rozgrzej do 200 stopni. 
  7. Wstaw żeberka do żaroodpornego naczynia razem z marynatą. 
  8. Wstaw naczynie do piekarnika, a po 10 minutach zmniejsz temperaturę do 160 stopni. 
  9. Piecz przez 1,5 godziny, co 30 minut obracając żeberka i polewając je marynatą. 
  10. Po upływie 1,5 godziny dolej do naczynia pół szklanki wody, przykryj folią aluminiową i piecz jeszcze ok. 1 godzinę, co jakiś czas sprawdzając widelcem, czy mięso nie jest już odpowiednio miękkie. 

Puree z kalafiora ( 4 porcje)

- 2 małe kalafiory
- 4 łyżki mascarpone
- płaska łyżeczka mielonej gałki muszkatołowej
- sól
- pieprz

  1. Kalafiory pokrój na małe kawałki i zalej wodą do ich wysokości. Posól wodę i zagotuj. 
  2. Gotuj ok. 20 minut aż kalafior zmięknie, następnie wylej wodę, dodaj mascarpone, gałkę i zmiksuj blenderem. 
  3. Dopraw solą i pieprzem. 


Grillowana cukinia i pieczarki z fetą (4 porcje)
- 2 małe cukinie
- 5 pieczarek
- 100 g fety
- 4 łyżki oliwy z oliwek
- sól

  1. Cukinie pokrój w grube plastry, każdą pieczarkę na osiem części. 
  2. Wrzuć je do miski, dodaj oliwę i dokładnie obtocz, aby cukinie i pieczarki były nią porządnie wysmarowane. 
  3. Rozgrzej patelnię grillową. Grilluj pieczarki i cukinie z dwóch stron. 
  4. Przerzuć je z powrotem do miski, dodaj fetę. 
  5. Posól dopiero przed podaniem. 
Śliwka

środa, 17 czerwca 2015

Pieczony kalafior w sosie pomidorowym


Kilka dni temu dostałam "snapa" od kolegi, na którym pytał mnie jak ugotować kalafior.

Uwielbiam tę aplikację za to, że jest chwilowa, a kontakt za jej pośrednictwem jest szybki i spontaniczny. Ze Snapchata korzystam już od ponad roku, ale do tej pory tylko prywatnie. Ostatnio zaczęłam dodawać też zdjęcia i filmiki do mojej historii, więc jeśli korzystacie ze snapa to zapraszam na mój profil @tochabrocha.

Wracając do kalafiorowej historii - odesłałam odpowiedź z dokładnymi wskazówkami, a kilkanaście minut później widziałam, że zadowolony kolega konsumuje już kalafiora z bułką tartą, czosnkiem i koperkiem.

Uwielbiam jeść go w tak prostej formie, ale nawet najlepsze kombinacje potrafią się czasem znudzić. Niedawno odkryłam patent na "kuskus" z kalafiora (przepis), a dzisiaj wracając z warzywniaka stwierdziłam, że czas na kolejny kalafiorowy eksperyment.

Kalafiora od czasu do czasu podpiekam, przygotowuję marynatę, dzielę na części i po 20-30 minutach można zajadać się jego chrupiącymi różyczkami. Nigdy nie piekłam go jednak w całości i postanowiłam to sprawdzić, w końcu to mniej pracy w kuchni, bo pomijamy krojenie, po prostu musi posiedzieć dłużej w piekarniku.

Zamarynowałam go w całości w aromatycznym, pomidorowym sosie i przełożyłam do żaroodpornej formy. Po godzinie posypałam świeżo tartym parmezanem, prażoną cebulką i listkami bazylii. Tak upieczonego kalafiora można kroić na trójkąty jak pizzę lub na większe plastry. To świetny dodatek obiadowy np. do delikatnego risotto, ale sprawdzi się też na kolację np. do czosnkowych grzanek :)


Pieczony kalafior w sosie pomidorowym/ (4 porcje)
  • kalafior
  • kawałek parmezanu
  • listki świeżej bazylii
  • prażona cebulka
 Sos:
  • puszka pomidorów
  • ząbek czosnku
  • łyżka octu balsamicznego
  • łyżka oliwy
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • 1/2 łyżeczki wędzonej papryki
  • łyżeczka kminu rzymskiego (roztartego w moździerzu lub w proszku)
  • łyżka cukru
  • łyżeczka soli
  • świeżo mielony pieprz
  1. Kalafiora myjemy i obieramy z liści.
  2. Do wysokiego naczynia wlewamy zawartość puszki z pomidorami, dodajemy ocet, posiekany czosnek, chilli i oliwę. Krótko miksujemy na gładki sos.
  3. Dodajemy przyprawy.
  4. Marynatą smarujemy spód formy żaroodpornej, resztą polewamy kalafiora, aby pokryła go w całości. Formę przykrywamy folią aluminiową i wstawiamy do rozgrzanego piekarnika. Pieczemy przez 30 minut w 180 stopniach.
  5. Następnie ściągamy folię i pieczemy jeszcze 30 minut bez przykrycia.
  6. Upieczonego kalafiora posypujemy świeżo tartym parmezanem, prażoną cebulką i bazylią. Kroimy na kawałki i podajemy na ciepło.
* Po godzinie pieczenia kalafior był "al dente", delikatnie chrupiący, ale czas można wydłużyć o 20 minut, aby był bardziej miękki.
Tosia

czwartek, 2 kwietnia 2015

Sałatka z surowego kalafiora + jajka faszerowane


Dwa dni temu przypadał wtorek z kaszą. Wyjątkowo na blogu nie pojawił się przepis, były za to zdjęcia potraw z kaszą przygotowanych przez czytelników. To nie znaczy jednak, że na moim talerzu nie królowała tego dnia kasza. Owszem, pojawiła się na obiad, jednak nie były to wcale nasiona.

Kasza była zrobiona z surowego kalafiora, a konkretnie starta na tarce o małych i dużych oczkach. Ten zabieg sprawił, że powstał kalafiorowy kuskus o bardzo ciekawej fakturze. A z kuskusu najbardziej lubię kolorowe sałatki Tabbouleh, z dużą ilością ziół i kwaskowatym posmakiem. Połączyłam składniki, które miałam dosłownie pod ręką i zrobiłam pyszną sałatkę z przypadku. Zdjęcie wrzuciłam na Instagram, gdzie surowy kalafior spotkał się ze sporym gronem zwolenników. Dlatego postanowiłam, że podzielę się tym spontanicznym przepisem, mimo że wcześniej tego nie planowałam. Zdecydowanie warto spróbować, jeśli lubicie chrupać surowego kalafiora.

A tym bardziej, że następnego dnia część sałatki połączyłam z majonezem i nafaszerowałam tak jajka. W niedzielę będzie powtórka, tylko wtedy będę miała już więcej rzeżuchy, której dałam jeszcze podrosnąć :)


 Sałatka z surowego kalafiora/ (4 porcje)

  • 1/2 kalafiora
  • kilka rozdkiewek
  • kukurydza z puszki
  • 100 g sera typu feta
  • 4 cebulki dymki lub małą cebula
  • szczypiorek
  • natka pietruszki
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • Dressing:
  • 2 łyżki płynnego miodu
  • 2 łyżki musztardy
  • 2-3 łyżki octu ryżowego lub soku z cytryny
  • 4 łyżki oliwy lub oleju rzepakowego
  • sól, pieprz
 Jajka faszerowane surowym kalafiorem/ (6 sztuk)
  • 150 g sałatki z surowego kalafiora
  • 2 łyżki majonezu
  • 3 jajka
  • sól, pieprz
  • rzeżucha
Sałatka:
  1. Umytego kalafiora ścieramy na tarce o małych i dużych oczkach. Dodajemy posiekaną rzodkiewkę, odsączoną z zalewy kukurydzę, pokruszoną fetę, posiekaną dymkę, natkę pietruszki, szczypiorek i chilli.
  2.  Składniki dressingu umieszczamy w słoiczku, zakręcamy i potrząsamy, aż sos będzie gładki.
  3. Dressingiem polewamy warzywa, mieszamy dokładnie i od razu serwujemy.
Jajka:
  1. Jajka gotujemy na twardo (ok. 6-7 minut od zagotowania wody). Zostawiamy w misie z zimną wodą na kilka minut.
  2. Obieramy, przekrawamy wzdłuż na pół, wydrążamy żółtka.
  3. Żółtka drobno siekamy i mieszamy z majonezem i sałatką z kalafiora. Masy próbujemy, w razie potrzeby doprawiamy solą i pieprzem.
  4. Farszem wypełniamy jajka w miejscu po żółtkach. Podajemy z rzeżuchą.
Tosia

niedziela, 25 maja 2014

Warzywniak #7: Spaghetti carbonara z kalafiorem



Przyszedł czas na ostatni wpis w ramach Tygodnia z Warzywniakiem. Nie jest to jednak nasze pożegnanie z sezonowymi produktami. Wręcz przeciwnie, to raczej początek wiosenno-letnich przepisów na blogu i otwarcie sezonu na wyprawy do warzywniaka.
Na zakończenie wybrałam klasyczne danie w lekko nowej odsłonie. Co prawda przepis na spaghetti carbonarę znajdziecie już na blogu tutaj, ale tym razem porcje makaronu zdobi pewne warzywo.

Czy ugotowany kalafior z podsmażoną na maśle bułką tartą to dla Was też smak dzieciństwa? Nic go nie zastąpi, ale to nie znaczy, że z kalafiorem nie można poeksperymentować bardziej. Jakiś czas temu zaprzyjaźniłam się z pieczonym kalafiorem i poznałam jego nową stronę smaku. Zazwyczaj przygotowuję do niego marynatę np. na bazie syropu z agawy/miodu, oliwy i ulubionych ziół. Tym razem była to kurkuma, która moim zdaniem świetnie się z nim komponuje.

Tak podpieczony i lekko chrupiący kalafior połączyłam ze spaghetti carbonarą. I chociaż nie miałam pewności co z tego wyniknie, muszę powiedzieć, że kompozycja się udała. Inaczej nie byłoby dziś tego przepisu na blogu :)

Ps. Gdyby ktoś miał wątpliwości co do samej receptury, w poprzednim przepisie tłumaczę dlaczego robię carbonarę bez śmietany.
Spaghetti carbonara z kalafiorem/2 porcje
  • 300 g makaronu spaghetti
  • 150 g wędzonego boczku
  • ząbek czosnku
  • łyżeczka masła
  • 3 łyżki posiekanej natki pietruszki
  • 80 g parmezanu
  • 2 jajka
  • żółtko
  • Pieczony kalafior:
  • 1/2 kalafiora
  • łyżka oliwy
  • 1/2 łyżeczki kurkumy
  • łyżeczka miodu
  • sól, pieprz
  1. Umyty kalafior dzielimy na drobne różyczki i wrzucamy do foliowej torebki. Dodajemy szczyptę soli, kurkumę, oliwę i miód. Obtaczamy kalafiora w marynacie i przekładamy na blaszkę.
  2. Kalafior pieczemy przez 15 minut w 190 stopniach, następnie przekładamy różyczki na drugą stronę i dopiekamy jeszcze 10 minut.
  3. W trakcie pieczenia kalafiora, gotujemy makaron według instrukcji na opakowaniu (najlepiej minutę krócej niż wskazują czas gotowania al dente).
  4. W tym czasie boczek kroimy w kostkę. Wrzucamy go na zimną patelnię, dodajemy ząbek czosnku (obrany, lekko zmiażdżony) i łyżeczkę masła. Wytapiamy boczek przez kilka minut aż będzie rumiany. Zarumieniony czosnek wyrzucamy z patelni.
  5. Do duże misy wbijamy jajka i je roztrzepujemy. Ścieramy parmezan na tarce o drobnych oczkach, siekamy drobno natkę pietruszki.
  6. Do wytopionego boczku dodajemy ugotowany makaron i 2-3 łyżki wody, w której gotował się makaron. Dodajemy połowę tartego sera, świeżo mielony pieprz i szczyptę soli. Całość podsmażamy przez minutę.
  7. Makaron przekładamy do misy z jajkami i energicznie mieszamy, w razie potrzeby dodajemy kolejne 2 łyżki wody z gotującego się makaronu. Spaghetti powinno osiągnąć kremowy sos.
  8. Do makaronu dodajemy świeżo upieczony kalafior, resztę sera i siekaną natkę pietruszki. Całość mieszamy i podajemy od razu.
 Tosia

środa, 6 listopada 2013

Coleslaw z kalafiorem



Spośród wszystkich znanych sałatek trudno by mi było określić jedną mianem"najsmaczniejszej na świecie". Jestem jednak pewna, że gdybym musiała wskazać top 5 ulubionych sałatek, na którejś z czołowych pozycji znalazłaby się ona - Coleslaw. 

Kto by pomyślał, że tak prosta sałatka na bazie szatkowanej kapusty i majonezu zjedna sobie tak wielu wielbicieli. Czasem wystarczy kilka zwykłych składników i odpowiednie doprawienie, by stworzyć cudo od którego można się zaślinić. Może brzmi to dziwnie, bo mowa jedynie o sałatce, ale ona naprawdę potrafi wywołać na twarzy uśmiech!

Nie będzie to debiut Coleslaw na naszym blogu. Podałam już kiedyś przepis na jej klasyczną wersję, przy okazji wpisu o kanapce z soczystą wolno pieczoną łopatką wieprzową pulled pork.
Tym razem przedstawiam ją w trochę innym wydaniu, bo w towarzystwie chrupiącego, surowego kalafiora.

Wykorzystywanie surowego kalafiora w majonezowych sałatkach z koperkiem kojarzy mi się z latami 90, czasami dzieciństwa i repertuarem imieninowym wszystkich pań nazywanych ciociami. To miłe wspomnienie, które udało mi się przemycić do dzisiejszej sałatki.

Coleslaw znana jest z tego, że przyjemnie ją się chrupie. Dodatek drobnych różyczek kalafiora oraz pestek dyni i ziaren słonecznika potęguję tę przyjemność.
Aby sałatka była trochę lżejsza, można zmniejszyć ilość majonezu na rzecz jogurtu naturalnego. Uważam jednak, że 2 łyżki majonezu są tu obowiązkowym minimum, istotnym dla smaku całej sałatki. Koniecznie jej spróbujcie!

Sałatka Coleslaw z kalafiorem/4 porcje
  • 1/4 główki kapusty
  • 1/2 kalafiora
  • por
  • 1-2 marchewki
  • 1/2 jabłka
  • mała cebula
  • garść pestek (u mnie ziarna słonecznika i pestki dyni)
  • natka pietruszki
  • Sos:
  • 4 łyżki majonezu
  • 2 łyżki śmietany 18%
  • 6 łyżek jogurtu naturalnego
  • łyżka miodu
  • 2 łyżki octu winnego
  • sok z 1/2 cytryny
  • 2 łyżeczki musztardy
  • ząbek czosnku
  • sól, pieprz
  1. Z główki kapusty usuwamy głąb i wycinamy 1/4. Kapustę drobno szatkujemy w cienkie paseczki. Wrzucamy ją na sito, by puściła sok. Przekładamy do dużej misy.
  2. Marchewkę ścieramy na tarce o drobnych oczkach. Kalafior dokładnie myjemy i siekamy lub dzielimy na małe różyczki*. Por siekamy w cienkie plasterki. Składniki wrzucamy do miski.
  3. Cebulę siekamy w drobną kosteczkę i mieszamy z jabłkiem startym na tarce o drobnych oczkach. Skrapiamy je sokiem z cytryny i odstawiamy na kilka minut. Następnie dodajemy do misy z innymi składnikami.
  4. W oddzielnej miseczce łączymy majonez, jogurt naturalny, ocet winny, miód, drobno posiekany czosnek i musztardę. Sos dokładnie mieszamy trzepaczką, przyprawiamy solą i pieprzem do smaku. Próbujemy i przyprawiamy ewentualnie dodatkowo octem lub miodem. 
  5. Przygotowany sos wlewamy do kapusty, dodajemy posiekaną natkę pietruszki, ziarna/pestki. Całość mieszamy i wstawiamy do lodówki na minimum 30 minut przed podaniem.
* Kalafior można dodatkowo zalać wrzącą wodą, pozostawić na 30 sekund, następnie przełożyć do miseczki z zimną wodą i przygotować do sałatki.
Tosia

wtorek, 6 sierpnia 2013

Pieczone placuszki z kalafiora z sosem czosnkowym


 Latem staram się cieszyć każdym pięknym dniem. Nawet jeśli o godzinie 20 na termometrze nadal utrzymuje się temperatura 30 stopni i cały dzień czuję się jakbym była w saunie. Wiem, że zimą mogłabym za tym tęsknić, więc nie narzekam.
Muszę to jednak napisać, w końcu to blog kulinarny - w taki upał trudno myśleć o jedzeniu!
 W godzinach obiadowych zjadłam dziś..lody :) 
Myślę jednak, że na diecie lodowo-lemoniadowej długo bym nie wytrzymała, dlatego postanowiłam przygotować chociaż lekką kolację. 

Wybór padł na coś z kalafiora, w końcu mamy na niego sezon :)
Jakiś czas temu znajoma wysłała nam link do przepisu na nietypową pizzę.
Jej niepowtarzalność polega na tym, że jest bezglutenowa, a głównym składnikiem ciasta jest kalafior. Okazuje się, że starty świeży kalafior w połączeniu z jajkiem i serem może stworzyć przepyszny, zdrowy i chrupiący spód do pizzy. 
Uwielbiam wszystko co kalafiorowe (polecam kopytka!), więc prędzej, czy później musiałam wypróbować ten patent. Nie byłabym sobą bez udziwnień i modyfikacji. 
Zainspirowana bezglutenową pizzą postanowiłam spróbować zrobić pieczone kalafiorowe placuszki. Do masy dodałam jeszcze mąkę orzechową, aby związać bardziej masę na placuszki i podbić walory smakowe. 
Jeśli spodobał Wam się przepis, ale nie chcecie korzystać z mąki orzechowej, możecie śmiało wykorzystać pszenną lub inną bezglutenową np. kukurydzianą, czy ryżową.
Do kalafiora wspaniale pasuje czosnek, dlatego dodatkiem do chrupiących placuszków jest lekki sos czosnkowy na bazie mleka kokosowego :)



Pieczone placuszki z kalafiora z sosem czosnkowym (bezglutenowe)/6 szt.
  • 400 g kalafiora
  • 60 g mozzarelli
  • 2 jajka
  • 50 g mąki orzechowej (lub innej np. pszennej lub bezglutenowej np. kukurydzianej, z ciecierzycy)
  • pół łyżeczki soli
  • świeżo mielony pieprz
  • Sos czosnkowy z mlekiem kokosowym:
  • 2 łyżki majonezu
  • 5 łyżek mleka kokosowego
  • łyżeczka soku z cytryny
  • ząbek czosnku
  • 3 łyżki posiekanego koperku
  • szczypta ostrej papryki
  • sól, pieprz
  1. Placuszki: Kalafiora myjemy, osuszamy i ścieramy na tarce o grubych oczkach. Na tarce ścieramy również odsączoną z zalewy mozzarellę. 
  2. Do suchych składników dodajemy rozbełtane dwa jajka, całość mieszamy.
  3. Dodajemy sól i pieprz do smaku oraz mąkę, jeszcze raz mieszamy składniki.
  4. Blachę wykładamy papierem do pieczenia lub silikonową matą. Bierzemy foremkę bez dna o średnicy ok. 9 cm i wypełniamy ją przygotowaną masą. Czynność powtarzamy przygotowując w ten sposób 6 placuszków.
  5. Placuszki pieczemy w rozgrzanym piekarniku, w temperaturze 180 stopni przez 20 minut. Podajemy zaraz po upieczeniu, razem z sosem czosnkowym.
  6. Sos: W miseczce  mieszamy trzepaczką majonez z mlekiem kokosowym i sokiem z cytryny. Sos przyprawiamy posiekanym drobno czosnkiem, solą, pieprzem i koperkiem.
Tosia

środa, 27 lutego 2013

Kalafiorowe kopytka z pieczonym czosnkiem i pesto pietruszkowym






































Choroba rozłożyła mnie na łopatki. Zawsze, gdy się mocniej przeziębię i zalecane jest mi leżenie w łóżku, pojawia się problem - nie potrafię nic nie robić godzinami. Z lekką gorączką uparcie gotowałam w poniedziałek spaghetti i resztkami sił, między pokaszliwaniem formowałam pszenne bułeczki. Potem spotkała mnie kara, bo czułam się jeszcze słabsza. Dlatego wczoraj, przez cały dzień zmusiłam się do wylegiwania pod kołdrą. W tym czasie rozmyślałam o tymnco ugotuję, jak tylko poczuję się lepiej. Wybór padł na coś z pieczonym czosnkiem, bo przypomniała mi się zupa czosnkowa z ciecierzycą, która postawiła mnie na nogi przy poprzednim przeziębieniu. Rano, wyskoczyłam z łóżka i zabrałam się za gotowanie. Chociaż nie jestem jeszcze w pełni zdrowa, w kuchni poczułam się od razu lepiej. 

Zabrałam się za kopytka, ale nie takie zwyczajne, bo nie znajdziecie w nich ziemniaków. Ich głównym składnikiem jest purée kalafiorowe, w połączeniu z mąką i jajkiem tworzy ciasto, które świetnie nadaje się do lepienia kluseczek. Tajemniczym dodatkiem jest tu pieczony czosnek, nadał im charakteru.
Przy zagniataniu ciasta trzeba uważać, aby nie dodać za dużo mąki, bo przez to mogłyby wyjść twarde i gumowate. Instynktownie udało mi się wyczuć moment, w którym konsystencja ciasta jest odpowiednia do formowania wałeczków, a przy tym się nie lepi do stolnicy. 
Jeśli chodzi o same wrażenia smakowe, to byłam pozytywnie zaskoczona. Co prawda muszę przyznać, że ziemniaczane kopytka mają w moim sercu specjalne miejsce. Bardzo lubię też dyniowe z masłem szałwiowym i kurkami.  Kalafiorowe z pesto pietruszkowym są zupełnie inne, więc trudno je z nimi porównywać. Pewna osoba, którą nimi poczęstowałam, stwierdziła, że są lepsze od klasycznych. To już moim zdaniem kwestia gustu. 
A czy takie kopytka by Wam zasmakowały, musicie się przekonać sami :)
Ps. Najlepiej smakują podsmażone na maśle z dodatkiem pesto.





































Kalafiorowe kopytka z pieczonym czosnkiem
  • kalafior (lub 600 g purée kalafiorowego)
  • 350-400 g mąki pszennej
  • jajko
  • szczypta gałki muszkatołowej
  • pieprz, sól
  • 3 ząbki czosnku
  • łyżka masła
  1.  Kalafior gotujemy w wodzie z łyżeczką cukru i łyżeczką soli. W tym czasie na folii alumioniowej kładziemy ząbki czosnku, polewamy je oliwą i ocet balsamicznym. Czosnek zawijamy w folii i wkładamy do piekarnika na 15 minut. Podpiekamy w 190 stopniach, a następnie studzimy.
  2. Ugotowany kalafior łączymy z 3 ząbkami czosnku, przeciskamy przez praskę do ziemniaków lub miksujemy blenderem. Do purée dodajemy jajko, gałkę muszkatołową. Przyprawiamy solą oraz pieprzem i mieszamy.
  3. Stopniowo wsypujemy przesianą mąkę i zaczynamy mieszać masę. Gdy składniki połączą się ze sobą, przekładamy ciasto na oprószoną mąką stolnicę. Ciasto podsypujemy mąką, aby się nie kleiło i dzielimy je na 3 części.
  4. Z każdej z nich robimy wałeczek, który kroimy pod skosem, tworząc kopytka. Utworzone kopytka lekko spłaszczamy widelcem i przekładamy na podsypana mąką tacę. 
  5. Kalafiorowe kopytka gotujemy we wrzącej i osolonej wodzie 5 minut. Gotowe, odsączamy z wody i wrzucamy na rozgrzaną patelnię z masłem i pesto pietruszkowym. Podsmażamy, aż się zarumienią. Kopytka podajemy ze zblanszowanymi plastrami kalafiora.
Pesto pietruszkowe
  • pęczek natki pietruszki
  • ząbek pieczonego czosnku
  • 2 łyżki ziaren słonecznika
  • 2 łyżki oliwy
  • pieprz, sól
  1. Składniki łączymy ze sobą w wysokim naczyniu. Miksujemy blenderem na gładkie pesto.
 Tosia

poniedziałek, 8 października 2012

Krem z kalafiora z bazyliowym pesto i karmelizowaną cebulą






























Mam wrażenie, że za mało doceniamy kalafior. A przecież daje tyle niesamowitych, kulinarnych możliwości!
Sama od dziecka przyzwyczajona byłam do jedzenia go jako lekko rozgotowany dodatek z bułką tartą (zawsze musiałam wręcz przykryć go bułką, to moja mała słabość). Ostatnio jednak staram się odkrywać go na nowo.
Uwielbiam dodawać go do curry, ale tak, żeby był jeszcze na granicach chrupkości. Świetnie sprawdzi się na surowo, w sałatce, a od niedawna marzy mi się kalafiorowy coleslaw (na liście do zrobienia).W zupie za to jest niezwykle kremowy i ma w sobie mnóstwo naturalnej słodyczy. 

Robiłam już kiedyś, na samym początku istnienia bloga krem z kalafiora, wtedy w wersji z suszonym boczkiem, który świetnie ją przełamywał. Dzisiaj postawiłam na podkreślenie naturalnej słodyczy kalafiora- dodanie karmelizowanej cebuli i lekkie przełamanie smakiem bazylii. Efekt zaskoczył nawet mnie, wyjadałam go do ostatniej łyżki, ale żeby nie było, że się przechwalam, usłyszałam z innego źródła, że jest "idealny". Spróbujcie koniecznie, bo przecież jesień to najlepszy czas na rozgrzewające zupy.

Krem z kalafiora z bazyliowym pesto i karmelizowaną cebulą                (4 porcje)

- pół kalafiora
- 3 ząbki czosnku
- 1 biała cebula
- 2 liście laurowe
- kilka ziaren ziela angielskiego
- 0, 5 litra bulionu drobiowego
- 250 ml mleka
- sól
- 1 łyżka masła

 Karmelizowana cebula:
- pół białej cebuli
- 1 łyżka brązowego
- 2 łyżki wody

Pesto:
- 2 garście bazylii
- łyżka orzeszków piniowych
- pół filiżanki tartego parmezanu
- 2 łyżki oliwy
- pół ząbka czosnku
- sól
  1. Przygotuj Pesto. Wsadź wszystkie składniki do blendera i zmiksuj. Odstaw na bok. 
  2. Przygotuj karmelizowaną cebulę. Pokrój ją w piórka. Na patelni rozgrzej łyżkę oliwy, podsmaż cebulę aż się zeszkli. Dodaj cukier i wodę. Smaż aż woda wyparuje, odstaw na bok. 
  3. Kalafiora pokrój na małe kawałki. Ząbki czosnku zgnieć, obierz ze skórki i poszatkuj. Cebulę poszatkuj. 
  4. W dużym garnku rozgrzej łyżkę masła. Wrzuć do garnka kalafior, czosnek, cebulę, liście laurowe i ziele angielskie. Smaż przez kilka minut, a następnie zalej bulionem. 
  5. Gotuj aż kalafior zmięknie (ok. 15 minut). Odstaw z ognia i dolej mleko. 
  6. Wyjmij ziele angielskie i liście laurowe. Zmiksuj całość blenderem na gładką masę. Dopraw solą. 
  7. Nałóż do talerzy, a na wierzchu ułóż karmelizowaną cebulę i pesto. Całość możesz dodatkowo skropić oliwą truflową.
Śliwka

wtorek, 3 lipca 2012

Pierożki samosa i miętowy chutney
































Mam słabość do wszelkiego rodzaju pierogów. Ciekawe jest to, że w większości kuchni świata można odnaleźć potrawę, która mniej lub bardziej przypomina nasze polskie pierogi. Z takich zagranicznych pierogów bardzo lubię włoskie ravioli i chińskie dim sum
Robiąc dzisiejsze pierożki postawiłam sobie za cel odkrycie i przygotowanie wszystkich możliwych pierożków pochodzących z różnych stron świata. Zobaczymy, czy kiedyś się to uda :) Tym razem nadszedł czas na trójkątne pierożki samosa.
Pochodzą one z Indii i najczęściej są podawane z pikantnie przyprawionymi warzywami, w chrupiącym cieście, smażone na głębokim tłuszczu. 
Chętnie wracam do eksperymentów z kuchnią hinduską, ponieważ jej smaki i zapachy są niezwykle aromatyczne. Rok temu dostałam od kolegów z podróży do Indii torbę pełną przypraw, więc grzechem byłoby z nich nie korzystać :)
Jeśli chcielibyście spróbować domowych trójkątnych pierożków, ale macie problem ze zdobyciem przypraw, które użyłam to możecie je śmiało ominąć lub zastąpić. W kuchni fantastyczne jest to, że można tworzyć niewiarygodnie wiele kombinacji smakowych i nie należy się przejmować brakiem jakiegoś składnika.
Jako farsz do chrupiącego ciasta wybrałam groszek cukrowy, ziemniaki i kalafior. Trójkątne, lekko pikantne pierożki podałam z zimnym i orzeźwiającym sosem miętowym chutney.








































































Pierożki samosa /16 sztuk

  • Ciasto:
  • 375 g mąki pszennej
  • 100 ml wody
  • 2 łyżki oliwy
  • łyżka soku z cytryny
  • pół łyżeczki nasion fenkułu (kopru włoskiego)
  • pół łyżeczki nasion kolendry
  • 3/4 łyżeczki soli
  • Farsz:
  • 200 g ugotowanych ziemniaków (3 średnie)
  • 100 g groszku cukrowego
  • 200 g ugotowanego kalafiora
  • łyżka cukru
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • pół łyżeczki nasion fenkułu
  • pół łyżeczki nasion kolendry
  • pół łyżeczki kuminu
  • łyżeczka słodkiej papryki
  • łyżeczka ostrej papryki
  • pół łyżeczki suszonego imbiru
  • garść liści świeżej kolendry
  • świeżo mielony pieprz
  • szczypta soli 
  • olej do smażenia
Ciasto:
  1. Na suchej patelni prażymy nasiona fenkułu i kolendry. Gdy się zarumienią przekładamy je do moździerza i rozcieramy na pył. 
  2. Do misy przesiewamy mąkę i łączymy z przyprawami i solą. Dodajemy oliwę oraz sok z cytryny i rozcieramy palcami.
  3. Wlewamy stopniowo wodę i zagniatamy ciasto, aż osiągnie formę kuli. Wyrobione ciasto owijamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki na pół godziny. 
  4. Wyjmujemy ciasto z lodówki i dzielimy na 8 części. Kulki z ciasta wałkujemy na cienki, okrągły placek. Placek kroimy na środku na pół (wzdłuż średnicy).
  5. Każdą część bierzemy do ręki i od podstawy zginamy dwa boki w połowie, tworząc rożek. Boki ciasta smarujemy wodą. Do rożków wkładamy farsz i lepimy ostatni bok pierożka uzyskując trójkąt (widoczne na zdjęciu). Czynność powtarzamy.
  6. W woku podgrzewamy olej do smażenia. Pierożki wrzucamy na rozgrzany tłuszcz i smażymy przez 8-10 minut, aż się zarumienią. Wyciągamy z tłuszczu i przekładamy na ręcznik papierowy, odsączając w ten sposób pierożki z tłuszczu.
  7. Samosa podajemy z miętowym chutney.
Farsz:
  1. Groszek obieramy z łupinek. Ugotowane ziemniaki kroimy w kostkę, a ugotowanego kalafiora dzielimy na drobne różyczki.
  2. Na rozgrzaną patelnię wrzucamy pół łyżeczki fenkułu, pół łyżeczki kolendry oraz kumin, prażymy przez kilka minut. Uprażone przyprawy wrzucamy do moździerza, dodajemy słodką i ostrą paprykę oraz imbir i ucieramy.
  3. W woku rozgrzewamy oliwę, wrzucamy ziarna zielonego groszku oraz 3 łyżeczki przygotowanej mieszanki przypraw. Smażymy przez kilka minut.
  4. Następnie dorzucamy ugotowane ziemniaki i kalafiora. Całość przyprawiamy sokiem z cytryny, cukrem, solą i pieprzem. 
  5. Po kilku minutach dodajemy pociętą nożyczkami świeżą kolendrę, całość mieszamy i zdejmujemy z ognia.
Miętowe chutney
  • dwie garście świeżej mięty
  • mały ząbek czosnku
  • pół pomidora
  • łyżka oliwy
  • 2 cm korzenia imbiru
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • pół łyżeczki kuminu
  • pół łyżeczki kolendry
  • świeżo mielony pieprz
  • szczypta soli
  1. Wszystkie składniki wrzucamy do wysokiego naczynia i miksujemy na gładką masę.
Tosia

środa, 30 maja 2012

Zupa wiosenna z lanymi kluseczkami

Przepis na tę wspaniałą zupę dostałam od mojej przyszłej teściowej, która nazwała ją "zupą wiosenną" (choć z sezon na te warzywa można raczej nazwać wczesnoletnim). Zauważyłam już kilka dni temu jakieś podejrzane, nie znane mi wcześniej podekscytowanie w ich domu. Wszyscy uśmiechali się na myśl o weekendzie, a tylko ja wydawałam się niewtajemniczona w to co się święci.
Po jakimś czasie było już jasne, że na weekend została zapowiedziana ta pyszna zupa z młodych warzyw. Spróbowałam i się zakochałam. Piękno tkwi w prostocie i mam na to namacalny dowód. A dokładniej 5 litrów dowodu. Podekscytowana perspektywą powtórzenia sukcesu, nakroiłam tyle warzyw, że musiałam przytargać z piwnicy mój wielki garnek, w którym zwykle smażę powidła, bo reszta nie sprostała zadaniu. Także jeśli macie ochotę na zupę, możecie wypróbować przepis poniżej (spokojnie, zmniejszyłam proporcje), albo wpaść do mnie na miseczkę. Wykarmiłabym nią chyba cały Sopot:)

p.s. Podobno świetnie smakuje ze smażonymi na maśle kurkami, w co jestem bardzo skłonna uwierzyć.


Zupa wiosenna z lanymi kluseczkami
- 2 litry wody
- 120 g młodych ziemniaków
- pół małego kalafiora (ok. 300 g)
- 150 ml mleka + 150 ml wody
- pół łyżki cukru
- 150 g groszku cukrowego
- pół kalarepki
- 150 g żółtej fasolki szparagowej
- 5 młodych marchewek
- 7 zielonych szparagów
- 1 łyżka masła
- pół pęczka koperku
- 75 g kwaśnej śmietany 18%
- 25 ml śmietanki kremówki
- 1 łyżka octu
- sól
- pieprz

Lane kluseczki:
- 1 jajko
- 2,5 łyżki mąki
- 1 łyżka wody gazowanej
- 1/4 łyżeczki soli

Umyj dokładnie ziemniaczki. Nie trzeba obierać ich ze skórki. Przekrój je na 4 części i włóż do garnka. Zalej je wodą, na centymetr ponad ich wysokość i wsyp łyżeczkę soli. Zagotuj i od momentu wrzenia gotuj jeszcze przez 5 minut. Odcedź na sitku, odłóż na bok i przepłucz garnek.

Pokrój kalafior na małe kawałki. Do garnka nalej mleko i 150 ml wody, wsyp cukier, włóż kalafior i gotuj na małym ogniu przez ok. 20 minut.

W czasie gdy gotuje się kalafior pokrój inne warzywa. 
Groszek podziel na 2 kupki. Z obydwu kupek wyciągnij ziarenka groszku ze środka i wrzuć do miski, a z jednej z nich dodaj jeszcze pokrojone na małe kawałki łupinki (groszek cukrowy ma miękkie, jadalne łupinki, jeśli używasz innej odmiany, dodaj tylko ziarenka groszku ze środka).

Obierz ze skórki kalarepkę i pokrój na małe kawałki. Dorzuć do miski z groszkiem.
Fasolkę szparagową pokrój na mniejsze kawałki i dorzuć do miski.
Młode marchewki umyj, pokrój w plastry (jeśli wolisz, możesz je obrać ze skórki, ale nie ma takiej potrzeby) i dorzuć do miki.

Gdy kalafior będzie już miękki, odcedź go na sitku i odłóż na bok (najlepiej razem z wcześniej ugotowanymi ziemniakami). Przepłucz garnek

Pokrojone warzywa z miski (pomijając ugotowane ziemniaki i kalafior) wrzuć do garnka i zalej 2 litrami wody. Dodaj łyżkę masła i gotuj przez ok. 20 minut.
Po upływie tego czasu dodaj ziemniaki i kalafior. Posiekaj koperek i dodaj do zupy. 
W miseczce połącz ze sobą kwaśną śmietanę i śmietankę kremówki, dobrze wymieszaj. Dodaj kilka łyżek zupy do śmietanki, aby ją ogrzać, żeby się nie ścięła i wlej śmietanę do garnka.
Przypraw solą, pieprzem i octem.

W filiżance połącz ze sobą składniki na lane kluseczki. Dobrze wymieszaj łyżeczką, aby powstała lejąca, jednolita masa. 

Na ostatnim etapie gotowania do przyprawionej już zupy wlewaj z łyżeczki masę na lane kluseczki. Powinny ściąć się po 2 minutach i po tym czasie zupa jest gotowa do podania.

Śliwka

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...