Choroba rozłożyła mnie na łopatki. Zawsze, gdy się mocniej przeziębię i zalecane jest mi leżenie w łóżku, pojawia się problem - nie potrafię nic nie robić godzinami. Z lekką gorączką uparcie gotowałam w poniedziałek spaghetti i resztkami sił, między pokaszliwaniem formowałam pszenne bułeczki. Potem spotkała mnie kara, bo czułam się jeszcze słabsza. Dlatego wczoraj, przez cały dzień zmusiłam się do wylegiwania pod kołdrą. W tym czasie rozmyślałam o tymnco ugotuję, jak tylko poczuję się lepiej. Wybór padł na coś z pieczonym czosnkiem, bo przypomniała mi się zupa czosnkowa z ciecierzycą, która postawiła mnie na nogi przy poprzednim przeziębieniu. Rano, wyskoczyłam z łóżka i zabrałam się za gotowanie. Chociaż nie jestem jeszcze w pełni zdrowa, w kuchni poczułam się od razu lepiej.
Zabrałam się za kopytka, ale nie takie zwyczajne, bo nie znajdziecie w nich ziemniaków. Ich głównym składnikiem jest purée kalafiorowe, w połączeniu z mąką i jajkiem tworzy ciasto, które świetnie nadaje się do lepienia kluseczek. Tajemniczym dodatkiem jest tu pieczony czosnek, nadał im charakteru.
Przy zagniataniu ciasta trzeba uważać, aby nie dodać za dużo mąki, bo przez to mogłyby wyjść twarde i gumowate. Instynktownie udało mi się wyczuć moment, w którym konsystencja ciasta jest odpowiednia do formowania wałeczków, a przy tym się nie lepi do stolnicy.
Jeśli chodzi o same wrażenia smakowe, to byłam pozytywnie zaskoczona. Co prawda muszę przyznać, że ziemniaczane kopytka mają w moim sercu specjalne miejsce. Bardzo lubię też dyniowe z masłem szałwiowym i kurkami. Kalafiorowe z pesto pietruszkowym są zupełnie inne, więc trudno je z nimi porównywać. Pewna osoba, którą nimi poczęstowałam, stwierdziła, że są lepsze od klasycznych. To już moim zdaniem kwestia gustu.
A czy takie kopytka by Wam zasmakowały, musicie się przekonać sami :)
Ps. Najlepiej smakują podsmażone na maśle z dodatkiem pesto.
Ps. Najlepiej smakują podsmażone na maśle z dodatkiem pesto.
Kalafiorowe kopytka z pieczonym czosnkiem
- kalafior (lub 600 g purée kalafiorowego)
- 350-400 g mąki pszennej
- jajko
- szczypta gałki muszkatołowej
- pieprz, sól
- 3 ząbki czosnku
- łyżka masła
- Kalafior gotujemy w wodzie z łyżeczką cukru i łyżeczką soli. W tym czasie na folii alumioniowej kładziemy ząbki czosnku, polewamy je oliwą i ocet balsamicznym. Czosnek zawijamy w folii i wkładamy do piekarnika na 15 minut. Podpiekamy w 190 stopniach, a następnie studzimy.
- Ugotowany kalafior łączymy z 3 ząbkami czosnku, przeciskamy przez praskę do ziemniaków lub miksujemy blenderem. Do purée dodajemy jajko, gałkę muszkatołową. Przyprawiamy solą oraz pieprzem i mieszamy.
- Stopniowo wsypujemy przesianą mąkę i zaczynamy mieszać masę. Gdy składniki połączą się ze sobą, przekładamy ciasto na oprószoną mąką stolnicę. Ciasto podsypujemy mąką, aby się nie kleiło i dzielimy je na 3 części.
- Z każdej z nich robimy wałeczek, który kroimy pod skosem, tworząc kopytka. Utworzone kopytka lekko spłaszczamy widelcem i przekładamy na podsypana mąką tacę.
- Kalafiorowe kopytka gotujemy we wrzącej i osolonej wodzie 5 minut. Gotowe, odsączamy z wody i wrzucamy na rozgrzaną patelnię z masłem i pesto pietruszkowym. Podsmażamy, aż się zarumienią. Kopytka podajemy ze zblanszowanymi plastrami kalafiora.
- pęczek natki pietruszki
- ząbek pieczonego czosnku
- 2 łyżki ziaren słonecznika
- 2 łyżki oliwy
- pieprz, sól
- Składniki łączymy ze sobą w wysokim naczyniu. Miksujemy blenderem na gładkie pesto.
Wow ! Ciekawy pomysł, bardzo jestem ciekawa smaku:)
OdpowiedzUsuńDobrze wiem o czym mówisz, kiedy w styczniu byłam chora koniecznie musiałam usmażyć placki ziemniaczane, ale byłam tak słaba że omal nie zemdlałam nad patelnią...
Kuruj się i zbieraj siły, bo za oknem dziś trochę było czuć wiosnę.
Pozdrowienia !
O rany, kalafiorowe?! Rewelacja! Czuję, że lada dzień wylądują na moim talerzu!
OdpowiedzUsuńUściski i zdrówka życzę:)
trochę się zasiedziałam u Was :) jestem fanką tradycyjnych kopytek, chociaz przyznam, że ich lepienie było zawsze katorgą... ale jak pojawią się porządne kalafiory w sklepach to spróbuję :)
OdpowiedzUsuńtymczasem pozdrawiam dwie eksperymentatorki :)
Oh jestem zachwycona! Pięknie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńŚwietna alternatywa dla tradycyjnych kopytek:D Na pewno wypróbuję, bardzo zaciekawił mnie ten smak:)
OdpowiedzUsuńPychota! Szybko wracaj do zdrowia!
OdpowiedzUsuńrewelacja!
OdpowiedzUsuńWow, cudne i to kalafiorowe! Nigdy takich nie próbowałam.
OdpowiedzUsuńŻyczę powrotu do zdrowia !
Pozdrawiam :)
Zaciekawilas mnie tym przepisem:) Bardzo lubie kalafiora wiec moze i takie kluseczki przypadlyby mi do smaku:) Szybkiego powrotu do zdrowia zycze!:)
OdpowiedzUsuńMnie by na pewno posmakowały. Ostatnio z kalafiora robiłam kotlety i były przepyszne więc spróbuję Twojej wersji kopytek:-) Nabrania sił i szybkiego powrotu do zdrowia!:-)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł :) pewnie kiedyś wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńKocham i kalafior, i kopytka, też muszę wypróbować. ;)
OdpowiedzUsuńNiesamowite. Nie próbowałam nigdy żadnych innych niż ziemniaczane :)
OdpowiedzUsuńprzez tą pogodę każdy teraz choruje, więc trzymaj się ciepło! myślę, że mnie na pewno kalafiorowe kopytka postawiłyby na nogi, więc przewiduję, że Tobie też pomogą :) pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńJak tu pysznie i wykwintnie! Z przyjemnością będę zaglądać :)
OdpowiedzUsuńo kalafiorowych kopytkach jeszcze nigdy nie słyszałam,ale wyglądają obłędnie ! :) Superr przepis. Na pewno wypróbuję!
OdpowiedzUsuńWow! Piękne te kopytka. Dla mnie to kolejny etap oswajania kalafiora :) I ten pieczony czosnek...
OdpowiedzUsuńSzybkiego powrotu do zdrowia!
Dla mnie choroba i konieczność leżenia w łóżku to kara!
OdpowiedzUsuńMam wtedy tysiąc rzeczy do zrobienia...
Ale Tobie też służy,bo kalafior i czosnek w kopytkach wyczarowałaś.
Fantastyczne!
Trzymaj się ciepło Tosiu.
Mi wyszła totalna guma:/
OdpowiedzUsuńA to mi przykro, co prawda to stary przepis, ale pamiętam, że te kopytka były bardzo dobre. A na pewno proporcje bez zmian i mąka pszenna nie była zastąpiona jakąś inną? Generalnie jak kopytka (nawet ziemniaczane) wychodzą gumowe to znaczy, że prawdopodobnie dodano za dużo mąki lub zbyt długo wyrabiano ciasto. Jest też taka opcja, że puree z kalafiora było zbyt ciepłe i mąka się zaparzyła. Aby je uratować proponuję je przekroić na pół, podsmażyć, dodać sos i posypać czymś chrupiącym, może wtedy będą zjadliwe :)
Usuń