Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maliny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maliny. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 4 października 2018

Jesienny tort ze słonym karmelem



Nigdy nie byłam wielką fanką tortów, więc nie eksperymentowałam z tematem i jakoś nie ciągnęło mnie, żeby się w to bardziej zagłębić. Aż zostałam mamą i za punkt honoru postawiłam sobie, że co roku to właśnie ja upiekę moim dzieciom torcik urodzinowy.

Przez kilka ostatnich lat mój tort wyglądał mniej więcej tak samo: maślany biszkopt, krem z mascarpone i dużo owoców. Bo takie torty lubię, lżejsze, bez masy maślanej. Nigdy jednak do końca nie byłam zadowolona z kształtu, który przybierał- był za niski, a placki rozjeżdżały się nieco na boki.



I wtedy poznałam Dominikę z Domo bake. Jej torty zaczęły spędzać mi sen z powiek. To perfekcyjne wykończenie, te idealne czekoladowe i karmelowe dripy, które zatrzymywały się w połowie, a nie tak jak u mnie, spływały na dno, te kompozycje owocowe (i popcornowo-bekonowe)- ach! I kiedy okazało się, że Dominika przyjechała do Trójmiasta, udało mi się podstępnie zwabić ją do mnie, żeby pokazała mi jak te swoje cuda tworzy. A dobra wiadomość jest taka, że pozwoliła mi podzielić się swoim przepisem na blogu i teraz i wy możecie z niego skorzystać!



Musiałyśmy niestety (niestety, bo bardzo chciałam nauczyć się perfekcyjnego wykończenia ścianek) postawić na naked cake, z odsłonionymi brzegami z racji nieposiadania przeze mnie odpowiednich, tortowych narzędzi. Ale następnym razem obiecuję poprawę, będę już wyposażona w odpowiednią packę, kręcący się talerz i wszystko, co będzie czynić tort idealnym!



Pamiętajcie tylko o jednej zasadzie- wszystko musi być schłodzone, aby tort się nie rozpłynął. Od syropu, po krem, biszkopt i karmel. W tym wypadku, lodówka jest waszym najlepszym przyjacielem!


Jesienny tort ze słonym karmelem (forma 25 cm)

kolejność przygotowania:
1. biszkopt
2. syrop
3. krem
4. powidło
5. słony karmel

Krem:
- 3 opakowania mascarpone (750 g)
- 750 g śmietanki kremówki
- 6 łyżek cukru pudru
- sok z połowy cytryny
- 3 szczypty soli

1. ubij śmietanę mikserem.
2. do ubitej śmietany wmiksuj mascarpone, cukier puder, sól i sok z cytryny. Miksuj aż zmikną grudki. odstaw do lodówki na co najmniej pół godziny.

Syrop:

- 400 ml wody
- 250 g cukru
- 2 kory cynamonowe
- sok z połowy cytryny

1. do wody wrzuć kory cynamonowe i zagotuj. gdy zacznie wrzeć, dodaj cukier i gotuj 3 minuty.
2. zdejmij z palnika i dopraw sokiem z cytryny. wystudź.

Biszkopt:

- 7 jajek
- 280 g cukru
- 280 g mąki
- płaska łyżeczka proszku do pieczenia
- 3 szczypty soli

1. rozgrzej piekarnik do 170 stopni. dno formy wyłóż papierem do pieczenia, nie natłuszczaj boków.
2. oddziel żółtka od białek do dwóch misek. do białek dodaj sól i zacznij miksować. gdy będą już ubite, zacznij dodawać cukier w kilku partiach i miksuj dalej. po dodaniu ostatniej partii cukru miksuj jeszcze przez minutę.
3. do powstałej z białek masy dodaj roztrzepane widelcem lub trzepaczką żółtka. nie mieszaj mikserem, wmieszaj szpatułką lub łyżką. mieszaj docierając też dokładnie do dna miski.
4. mąkę wymieszaj z proszkiem, i kilkoma partiami dodaj do masy, również mieszając szpatułką lub łyżką. ciasto będzie dobrze wymieszane, gdy przy mieszaniu przestanie być widoczna mąka.
5. ciasto przelej do blachy, wstaw do piekarnika na ok. 40-45.
6. wyjmij, wystudź i pokrój na 3 równe placki.

Słony karmel:
- 80 g cukru
- 50 ml wody
- 100 g śmietanki kremówki
- 1 łyżka masła
- ok. 1 płaska łyżeczka soli

1. kremówkę wyjmij z lodówki i rozgrzej (np postaw na kaloryferze)
2. cukier wrzuć do garnka. zacznij podgrzewać na średnim ogniu, a gdy cukier zacznie się topić i zrobi się lekko brązowy, podnieś garnek, pokręć nim aby przemieszać i zdejmij z ognia.
3. dodaj wodę i wrzuć z powrotem na palnik. poczekaj aż woda nieco wyparuje, a bąbelki będą wyglądały na "lepkie".
4. dodaj kremówkę, przemieszaj i znowu poczekaj aż część wyparuje i będzie miała bardziej lepką konsystencję. dodaj wtedy masło i gotuj jeszcze minutę.
6. zdejmij z ognia i dosól do smaku.

Szybkie powidło śliwkowe:
- 500 g śliwek węgierek
- 1/4 szklanki wody

1. do małego garnka wrzuć pokrojone śliwki i zacznij podgrzewać. gdy zaczną lekko przywierać do garnka, dodaj wody.
2. smaż aż woda wyparuje i będą miały gęstą konsystencję powidła. wystudź.

Dodatki:
- figi
- śliwki
- maliny
- jarzębina (dekoracyjnie)

składanie:
 - górną warstwę biszkoptu ułóż na góry nogami na paterze/talerzu. nasącz syropem tak, aby miała konsystencję gąbki.
- posmaruj biszkopt kremem, na kremie rozsmaruj trochę powidła (zaczynając od środka), ułóż na kremie pokrojone owoce ( u mnie śliwki i maliny).
- nasącz środkową część biszkoptu z jednej strony, następnie ułóż ją do góry nogami na torcie i nasącz z drugiej strony. posmaruj znowu kremem, powidłem, dodaj owoce
- placek biszkoptu, który był na dnie podczas pieczenia nasącz z jednej strony i ułóż do góry nogami na torcie, tak aby część biszkoptu, która była na dnie, znalazła się na wierzchu tortu (dzięki temu tort będzie prosty na wierzchu). Nasącz biszkopt u góry, posmaruj ostatnią warstwą kremu i ułoż na nim owoce.
- owoce polej słonym karmelem i włóż tort do lodówki na co najmniej kilka godzin

Śliwka

wtorek, 4 września 2018

Sałatka z burakami, figami i mozzarellą



Pamiętacie buraki z zeszłego tygodnia? Wspominałam, że idealnie smakują na kanapce, jako buraczane carpaccio i stanowią idealny dodatek do sałatki. I właśnie w takiej roli chcę je teraz obsadzić.

Mogłabym tę sałatkę nazwać "późne lato". Bo letnie smaki (maliny) mieszają się tu z wczesnojesiennymi (figi). To danie ma świeżość lata (mięta), ale też rozgrzewające, mocniejsze smaki (mocno doprawione buraki). Ale urzekły mnie w niej nie tylko połączenia smakowe, ale też piękna, późnoletnia głębia kolorów- ciemne róże i fiolety.



Prawdę mówiąc w ogóle mam dużą słabość do wyglądu (i smaku, a jakże!) fig. Gdy mam je sfotografować, ogarnia mnie przyjemne podniecenie, robię zdecydowanie więcej zdjęć niż zwykle, a później siedzę i godzinami nie mogę się zdecydować, które z nich opublikuję.

Co do kwestii technicznych, gdy już przygotujecie buraki, sprawa jest niesamowicie prosta, bo powstały na dnie słoika sos idealnie sprawdzi się jako dressing do sałatki. A jeśli taki dressing wam z jakiegoś powodu nie odpowiada, proponuję sałatkę doprawić w klasyczny sposób, jak caprese, czyli skrapiamy oliwą, octem balsamicznym, solą i pieprzem.

Voilà !



Sałatka z burakami, figami i mozzarellą
(1 duży talerz dla 2 osób)

- 1 kulka mozzarelli
- 10-15 plastrów buraków z tego przepisu 
- 2 figi
- garść malin
- ok. 10 listków mięty
- 2 łyżki prażonego sezamu
- dressing powstały na dnie słoika marynowanych buraków



a więc jeszcze raz przepis na buraki: 

- ok. 2-3 duże buraki
- 2 łyżki sezamu
- płaska łyżeczka soli
- pół łyżeczki cynamonu
- 10 przekręceń młynka pieprzu
- 2 przeciśnięte przez praskę (lub zgniecione i poszatkowane) ząbki czosnku
- 4 łyżki balsamico
- 3 łyżki oleju sezamowego
- 10 kropli tabasco lub pół łyżeczki sproszkowanego chilli lub pół łyżeczki pieprzu cayenne
- łyżeczka miodu

1. buraki przekrój na pół i każdą połówkę zawiń w folię aluminiową. umieść wszystkie w brytfannie do pieczenia, lub na blasze i piecz 1,5h w 200 stopniach.
2. rozwiń buraki z folii, a gdy wystygną zdejmij z nich skórkę rękami (powinna bardzo łatwo odejść, pozostałości możesz usunąć nożem). Pokrój w plastry o szerokości 2-3 mm (nie zbyt cienko).
3. plastry buraków umieść niezbyt ciasno w słoiku.
4. wysyp sezam na suchą patelnię i podpraż aż zbrązowieje, zdejmij z ognia, wsyp do słoika.
5. wsyp do słoika również sól, cynamon, pieprz i czosnek. zalej balsamico, olejem sezamowym, tabasco i miodem.
6. przemieszaj obracając słoik kilkanaście razy do góry nogami i wsadź do lodówki na noc (lub na minimum godzinę).



Sałatka: 

1. figi pokrój w plastry. rozłóż na talerzu.
2. mozzarellę poszarp rękami i rozłóż na talerzu.
3. dodaj maliny, buraki, listki mięty.
4. na suchej patelni upraż sezam aż zbrązowieje.
5. całość polej dressingiem powstałym na dnie słoika z burakami i posyp prażonym sezamem.

Śliwka

środa, 26 lipca 2017

Różane Tiramisu z malinami i pistacjami #greeninspiracje

































Pomyślicie, żadne z nas blogerki urodowe, czemu inspiracje kosmetykami pojawiają się na kulinarnym blogu? A my wam właśnie dzisiaj postaramy się udowodnić, że dobrej jakości, roślinne kosmetyki mają wiele wspólnego z kuchnią i nawet nimi można się kulinarnie zainspirować.

Marka tołpa poprosiła nas (i 24 innych blogerów) o przygotowanie w ramach akcji #greeninspiracje dania zainspirowanego roślinnymi składnikami serii kosmetyków tołpa green. Linia green udowadnia, że dobrze wszystkim znane (choć często niedoceniane) rośliny świetnie sprawdzają się w pielęgnacji. Gdy wzięłyśmy do rąk krem wzmacniający na naczynka, który wykonany został oleju z róży stulistnej, wiedziałyśmy, że to właśnie róża będzie grać pierwsze skrzypce w naszym przepisie.



Róża zwykle kojarzy się z deserami, choć woda różana ma zastosowanie w nieskończonej liczbie dań wytrawnych. Chciałyśmy ją wam taką dzisiaj pokazać, wytrawną i nieoczywistą, lecz gdy w naszej głowie zakiełkował pomysł różanego tiramisu, po prostu nie mogłyśmy z tego pomysłu zrezygnować. Chyba sami rozumiecie. Woda różana, kawa, maliny i pistacje. No sami widzicie, że nie dało się inaczej.

Musimy nieskromnie przyznać, że wyszło tak jak przypuszczałyśmy, przepysznie. Te maliny przełamujące kakaowo-kawowy smak tiramisu, ta aromatyczna róża i te słone pistacje. I jak tak sobie myślimy, to jeden z niewielu przepisów, które stworzyłyśmy razem, bo zwykle nawet jeśli gotujemy razem, to jednak przepisy tworzymy osobno. W związku z tym nie obeszło się bez małych kłótni, jak wyobrażamy sobie tiramisu, ale wszystko udało nam się załagodzić przy kawie i kawałku ciasta.



Jak widzicie, od kosmetyków, do kuchni wcale nie jest tak daleko. My zachwyciłyśmy się naszym zestawem tołpa green, nie tylko ze względu na niezwykłe właściwości tych roślinnych kosmetyków, ale również ze względu na zapach. Każdy z nich pachnie inaczej i nie możemy zdecydować się, który najpiękniej. Tutaj znajdziecie więcej zestawów (z 1 kosmetykiem w prezencie)!

A żeby już was nie dręczyć opisami smaków i zapachów, poniżej podajemy wam przepis na niezwykle proste i pyszne różane tiramisu z malinami.



Różane Tiramisu z malinami i pistacjami / forma 16x26 cm
  • 4 żółtka
  • 500 g mascarpone
  • 150 g cukru
  • 2 łyżki wody różanej
  • 2 łyżki malinówki lub wiśniówki
  • 300 ml mocnego espresso
  • 200 g podłużnych biszkoptów Ladyfingers
  • kakao + posiekane pistacje (wierzch)
  • maliny
  1.  Żółtka ucieramy z cukrem na kogel mogel. Dodajemy stopniowo mascarpone i dalej miksujemy masę. Następnie dodajemy wodę różaną oraz nalewkę, jeszcze chwilę ucieramy.
  2. Zaparzoną kawę wlewamy do miseczki. Maczamy w niej z dwóch stron biszkopty i układamy je ciasto w formie, w której podamy deser. Oprószamy je przesianym przez sitko kakao.
  3. Na biszkopty wykładamy warstwę masy z mascarpone, dalej znów wykładamy namoczone w kawie biszkopty. Posypujemy je przesianym kakao i przykrywamy ostatnią warstwą masy.
  4. Tiramisu w wierzchu posypujemy posiekanymi pistacjami, dekorujemy malinami i płatkami dzikiej róży.

Na zakończenie – mała niespodzianka! Mamy dla Was kod rabatowy - 20 % na wszystkie kosmetyki zamówione na tolpa.pl brzuch17. Jest on ważny do 25 sierpnia i nie łączy się z innymi promocjami oraz zestawami kosmetyków.
Tosia i Śliwka

poniedziałek, 29 lutego 2016

Śniadanie do łóżka #213: Jaglanka na mleku kokosowym z czerwonymi owocami


Już już! Już pędzę przedstawić wam kolejną śniadaniową propozycję. Jak zwykle spóźniona, ale wierzcie mi, miałam dobre intencje. To tak jak z życzeniami, które dostajemy o kilka dni za późno- "spóźnione, ale szczere", tak jakby te złożone o czasie nie zawsze szczere były, albo ta szczerość rekompensowała spóźnienie.

Weekendy miały być leniwe, a jakoś leniwe nie są. Jedyne dni, w których jesteśmy od początku do końca razem wypełniamy przeróżnymi aktywnościami, aż sama nie wiem kiedy nadchodzi niedzielny wieczór i wyrzut sumienia, że znowu nie udało mi się zdążyć z przepisem na śniadanie.

Ostatnio przerzuciłam się prawie na dobre na owsianki i inne jej zbożowe odmiany. Kiedyś nie wyobrażałam sobie rozpoczęcia dnia bez chleba, a teraz codziennie staję nad garnkiem i gotuję. Nie żebym miała coś przeciwko pełnoziarnistej kanapce, nie mam, ale jakoś zauważyłam, że osiągam lepsze dietetyczne efekty, gdy w moich śniadaniach przeważają owsianki.

W mojej głowie nazywam też "owsiankami" wszelkie inne jaglanki, amarantusanki i tym podobne. I dzisiaj właśnie taką chcę wam przedstawić- jaglankę na mleczku kokosowym. Dzięki dodatku tego mleka właśnie, jaglanka jest niezwykle delikatna i słodkawa. Możecie użyć tutaj dowolnych owoców, ale dla mnie najlepiej sprawdzi się czerwona mieszanka porzeczek, truskawek i malin.

Jaglanka na mleku kokosowym z czerwonymi owocami (1 porcja)

- 50 g kaszy jaglanej
- 130 g mleka kokosowego
- 100 ml wody
- 1 łyżka miodu
- 2 porządne szczypty soli

- ok. 60 g mrożonych czerwonych owoców
- woda

  1. Kaszę jaglaną przelej bieżącą wodą na sitku a następnie przelej wrzątkiem. 
  2. Mleko kokosowe i wodę zagotuj, gdy zacznie wrzeć, dodaj kaszę jaglaną, dodaj sól i miód i gotuj na małym ogniu aż kasza pochłonie cały płyn. 
  3. W drugim garnku rozgrzej mrożone owoce. Dodaj trochę wody, aby się nie przypaliły. 
  4. Gotową jaglankę wyłóż do miseczki i zalej owocami. 
Śliwka

wtorek, 18 sierpnia 2015

Krem z kukurydzy z malinową salsą




Ostatnio mam trochę mniej czasu dla samej siebie i na kreatywne gotowanie. Nie chcę narzekać, bo lubię swoją pracę i możliwości jakie niesie aktywne lato w mieście. Staram się korzystać też z pięknej pogody, bo powoli w powietrzu czuć już nadchodzący wrzesień. W codziennym grafiku brakuje mi zazwyczaj dodatkowych 2-3 godzin, aby poszaleć w kuchni, popróbować nowych technik i przerobić sezonowe produkty na chociaż kilkanaście sposobów.

Przed chwilą przeglądając bloga zjechałam myszką do lipcowego burczymifonu i początku miesiąca. Okazało się, że w ciągu 18 dni sierpnia wrzuciłam tylko 4 notki, co na moją dotychczasową regularność to naprawdę mało. Liczę na to, że babie lato będzie dla mnie bardziej owocne w kuchni i jeszcze zdążę nacieszyć się wszystkimi rarytasami z końca lata.

To oczywiście nie oznacza, że w ogóle nie gotuję, robię to prawie codziennie, ale stawiam raczej na szybkie potrawy. Więcej skrawków mojej codzienności możecie podejrzeć na Snapchacie (@tochabrocha), gdzie prezentuje bardziej spontaniczne gotowanie oraz na Instagramie.

Na przykład kilka dni temu odtworzyłam smak zupy, którą jadłam kilka miesięcy temu w pewnej meksykańskiej knajpie. Zupa kukurydziana podawana była z malinową salsą i popcornem co bardzo przypadło mi do gustu. Już wtedy zaplanowałam, że zrobię taką zupę latem ze świeżej kukurydzy. Nie lubię rzucać słów na wiatr, nawet jeśli obiecałam to sama sobie.

Krem ze świeżej kukurydzy robi się naprawdę szybko, pod warunkiem, że mamy już pod ręką domowy bulion. Myślę, że można go ewentualnie zastąpić wodą, lepsze to niż kostki rosołowe. Zupę wzbogaciłam o dodatek mleka kokosowego, które złagodziło lekko pikantny smak kremu. Zrezygnowałam z dodatku popcornu, bo uznałam, że jest to głównie wizualny "bajer". Za to element w postaci salsy malinowej z imbirem i miętą jest tu bardzo ważny, bo w połączeniu z kukurydzą intryguje smakiem przy każdej kolejnej łyżce. Naprawdę warto spróbować! :)

Krem z kukurydzy
  • 2 kolby kukurydzy
  • cebula
  • ząbek czosnku
  • 2 cm korzenia imbiru
  • 1/4 papryczki chilli
  • 500 ml bulionu
  • 100 ml mleka kokosowego
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
  • 1/2 łyżeczki ostrej papryki
  • 1/2 łyżeczki kminu rzymskiego
  • 1/2 łyżeczki kolendry
  • łyżka octu ryżowego/soku z cytryny
  • łyżka oliwy 
  • łyżka masła
  • sól, pieprz
Salsa malinowa:
  • 100 g malin
  • miód 
  • 2 cm korzenia imbiru
  • kilka listków mięty 
  1. Kolby kukurydzy stawiamy pionowo i przy pomocy noża ścinamy ziarenka.
  2. Na oliwie i maśle podsmażamy posiekaną drobno cebulę, czosnek, imbir i chilli. Po 3 minutach dodajemy ziarenka kukurydzy i przyprawy. Podsmażamy przez 5 minut.
  3. Następnie wlewamy bulion i mleko kokosowe, zmniejszamy ogień i dusimy przez 10-15 minut.
  4. W tym czasie do rondla wrzucamy maliny, listki mięty i posiekany imbir. Dodajemy miód i dusimy przez 5 minut.
  5. Maliny miksujemy blenderem na gładki sos, następnie przecieramy przez sitko, aby pozbyć się pesteczek.
  6. Po 15 minutach miksujemy zupę blenderem na gładki krem. Podajemy z salsą malinową.
Tosia

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Śniadanie do łóżka #195: Grzanka z malinowym twarożkiem i boczkiem


Myślałam, że pojawienie się naszym życiu dziecka sprawi, że nie będę mieć tyle czasu na spotkania i kulinarne uczty jak wcześniej. Okazało się, że stałam się jeszcze bardziej towarzyska niż kiedyś. Co rusz umawiam spotkania, jeżdżę z jednego miejsca w drugie, spinając to możliwie dobrze z godzinami karmienia. Stałam się królową organizacji!

Do tego stopnia, że zaczęłyśmy z Tosią kultywować nową tradycję jedzenia wspólnych śniadań w mieście. Przedtem wiele razy próbowałyśmy się spotykać, ale mijałyśmy się organizacyjnie, obiecując sobie, że już w następnym tygodniu to na pewno się uda. Nagle wszystko się zmieniło i niedzielę już trzeci czy czwarty tydzień spędzamy przy wspólnym stole.

W ten weekend dołączyła do nas też Marta. Siłą rzeczy weekend rozpoczął się i skończył bardzo intensywnie, na tyle, że ja, rzeczona królowa organizacji, nie znalazłam jednak czasu na wrzucenie krótkiego przepisu śniadaniowego. Biję się w piersi i nadrabiam dzisiaj, licząc, że wybaczycie mi moje małe opóźnienie.

Już dwa razy na naszym śniadaniowym szlaku trafiłyśmy do stosunkowo nowego miejsca na kulinarnej mapie Gdyni- Głównej Osobowej. Tydzień temu zaintrygowała mnie pewna grzanka, która łączyła w sobie malinowy twarożek i smak wędzonki. Postanowiłam powtórzyć to w mojej kuchni i muszę przyznać, że mi się udało. Dla nie bojących się nowych smaków- grzanki z malinowym twarożkiem i wędzonym boczkiem!

Grzanka z malinowym twarożkiem i boczkiem (2 porcje)

- 4 kromki chleba (najlepiej ciabatty)
- 4 łyżki oliwy
- 130 g malin
- 130 g półtłustego twarogu
- 1 łyżka brązowego cukru
- 65 g wędzonego boczku

  1. Rozgrzej piekarnik do 200 stopni. 
  2. Boczek drobno poszatkuj. Wrzuć na patelnię (bez dodatkowego tłuszczu, odpowiednia ilość wytopi się z boczku) i smaż aż boczek zbrązowieje. Smaż na małym ogniu, gdyż boczek ma tendencję do tryskania. Jeśli bardzo tryska, zdejmij go z ognia, odczekaj chwilę i znowu umieść na małym ogniu, Zdejmij boczek z patelni na ręcznik papierowy i dokładnie odciśnij nadmiar tłuszczu. 
  3. Do miski wlej oliwę i obtocz w niej kromki chleba, wyciskając z nich rękami nadmiar. 
  4. Umieść kromki w piekarniku na wyłożonej papierem do pieczenia blasze. 
  5. Piecz ok. 10 minut aż lekko zbrązowieją. 
  6. W tym czasie wrzuć do blendera maliny, twaróg i cukier. Zmiksuj na gładką masę. 
  7. Po upływie czasu pieczenia, wyjmij grzanki i posmaruj je warstwą malinowego twarożku. Wsadź do piekarnika jeszcze na 5 minut, a następnie posyp usmażonym boczkiem. 
  8. Podawaj na ciepło.

wtorek, 24 marca 2015

Wtorek z kaszą #46: Gryczane naleśniki


Uff, w tym tygodniu w końcu zwolniłam. Znów mam czas na powolniejsze poranki, miksowanie koktajli na śniadanie i kulinarne zabawy. Jutro planuję na blogu wprowadzić trochę świątecznej atmosfery, w końcu Wielkanoc już w przyszłym tygodniu. Pewnie większość z Was układa powoli menu. Chętnie podzielę się pomysłem na nietypową babkę, która będzie mogła zaprzyjaźnić się na wielkanocnym stole z klasycznymi potrawami.

Zanim jednak to nastąpi, proponuję tradycyjnie coś z kaszą, w końcu dziś wtorunio kaszunio.


Jeszcze za czasów kiedy byłam słodka i niepyskata ciągnęło mnie do poznawania nowych smaków. Podniebienie dziewczynki z kiteczkami mogło śmiało przypominać gusta starszego pana z gęstym wąsem. Chętnie zjadałam śledzie, marynowane grzybki i nóżki w galarecie. Nie podchodził mi jednak charakterny posmak kaszy gryczanej, którą zawsze chętnie odgarniałam na bok na obiadowym talerzu.

Kilkanaście lat później nadal przepadam za śledzikiem i grzybkami, a do tego wszystkiego całkiem polubiłam nieszczęsną kaszę. Aby odczarować ją już na zawsze, próbuję z nią eksperymentować na wiele sposobów.

Tym razem zmiksowałam ją z jajkami, połączyłam z mąką gryczaną oraz mlekiem i usmażyłam naleśniki. Nie są to typowe cieniutkie "crepes", raczej puszyste naleśniory. W smaku bardzo ciekawe i komponują się dobrze ze słodkimi, jak i słonymi dodatkami. Nie dość, że są zdrowe to jeszcze przez przypadek bezglutenowe ;)

Gryczane naleśniki / (6-8 sztuk)
  • 300 g ugotowanej kaszy gryczanej
  • 2 jajka
  • 300 g mąki gryczanej
  • 600 ml mleka krowiego lub roślinnego
  • 100 ml gazowanej wody mineralnej
  • 1,5 łyżeczki soli
  • łyżeczka cukru trzcinowego
  • olej roślinny do smażenia (np. rzepakowy)
  1. Ugotowaną i ostudzoną kaszę miksujemy z jajkami na gładką masę.
  2. Dodajemy cukier, sól i mąkę. Powoli wlewamy mleko z wodą  i mieszamy dokładnie ciasto trzepaczką. Powinno być lekko gęste, ale przy tym lejące jak klasyczne ciasto na naleśniki.
  3. Na patelni rozgrzewamy 1-2 łyżki oleju. Wlewamy pod dwie chochle na naleśnika i rozprowadzamy ciasto na patelni.
  4. Smażymy po 2-3 minuty na stronę, przekładamy bardzo ostrożnie, następnie odsączamy z tłuszczu przy pomocy ręcznika papierowego.
  5. Serwujemy na ciepło lub na zimno.
*Naleśniki podawałam na słodko z malinowym kremem mascarpone z konfiturą i rozmarynem. W wersji na słono wybrałam farsz z soczewicą w pomidorowym sosie i parmezanem.

Tosia

sobota, 27 lipca 2013

Słodka sobota #111: Czekoladowy torcik Pavlova z owocami leśnymi


Codzienne gotowanie, czy pieczenie domowego chleba często wychodzi u mnie spontanicznie, zależnie od tego co mam w lodówce, ile mam czasu, na co mam ochotę lub o co poprosili mnie zapowiedziani goście. Z resztą, chyba większość osób tak gotuje w domu :)
Trochę inaczej przebiega za to przygotowywanie deserów. Zazwyczaj pieczenie ciasta jest bardziej przemyślanym i zaplanowanym rytuałem. 
Może dlatego, że oczekiwanie na słodką sobotę sprawia, że smakuje jeszcze bardziej.
Ze wszystkich deserów świata najbardziej lubię wymyślać serniki oraz bezy. Oczywiście w kuchni ważny jest naturalizm i szacunek dla sezonowych składników, dlatego zależnie od pory roku zmieniają się ich smaki. Trudno powiedzieć, które lubię piec bardziej, chyba będę musiała zrobić wkrótce sernik z bezą :) 

Najtrudniej zdecydować się na konkretny deser latem. Różnorodność owoców we wszystkich kolorach tęczy sprawia, że trudno wybrać ten jeden, który zostanie bohaterem wypieku. 
Niektóre owoce są tak kuszące i apetyczne, że szkoda by było, gdyby straciły swoją formę i smak w skomplikowanym deserze. W takiej sytuacji idealnym wypiekiem okazuje się krucha i delikatna beza, która w towarzystwie puszystego kremu potrzebuje już do szczęścia tylko soczystych owoców do ozdoby.

Torcik Pavlova na pewno nie jest dla nikogo zaskoczeniem, w końcu zdecydowanie najlepiej prezentuje się latem. Ten jest o smaku czekoladowym z lekkim, owocowym kremem. Jego wierzch zdobią jagody, maliny i wiórki z czekolady. Żałuję tylko, że na zdjęciu trudno było pokazać jaki był pyszny :)

Czekoladowy torcik Pavlova z jagodami, malinami i czekoladą
  • 3 białka
  • 150 g cukru
  • 3 łyżki kakao
  • łyżeczka octu winnego
  • szczypta soli
  • Krem:
  • 150 ml śmietanki kremówki
  • 150 g mascarpone
  • 50 g cukru pudru
  • łyżeczka wódki cytrynowej
  • garść malin
  • garść jagód
  • 50 g gorzkiej czekolady
  1. Do białek dodajemy szczyptę soli i ubijamy na sztywną pianę. Dalej miksując masę dodajemy po łyżce cukru. Następnie dodajemy kakao oraz łyżeczkę octu i ubijamy całość jeszcze chwilę.
  2. Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia, odrysowujemy na niej ołówkiem okrąg o średnicy ok. 25 cm. Okrąg wypełniamy ubitą sztywną masą, wyrównujemy wierzch łyżką i wkładamy blaszkę do rozgrzanego piekarnika.
  3. Bezę pieczemy przez 1 h i 20 minut w temperaturze 150 stopni. Po tym czasie uchylamy drzwiczki piekarnika i zostawiamy jeszcze bezę w środku.
  4. W tym czasie przygotowujemy krem. Śmietankę kremówkę ubijamy miskerem na sztywną masę, następnie dodajemy cukier puder oraz wódkę cytrynową i ubijamy dalej.
  5. Gdy składniki się połączą dodajemy mascarpone i garść owoców, miksujemy raz jeszcze. Jagody i maliny zabarwią krem. Gotowy przekładamy do miseczki i wkładamy do lodówki.
  6. Schłodzony krem wykładamy na ostudzoną bezę i dekorujemy wierzch świeżo startymi wiórkami czekoladowymi i owocami.
Tosia

wtorek, 23 lipca 2013

Sałatka z serowymi roladkami i malinami


W życiu staram się kierować zasadą złotego środka. Podobnie w kuchni, nie lubię popadać ze skrajności w skrajność, dlatego nie istnieją dla mnie dietetyczne desery, ale nie chciałabym też zjeść potrójnego burgera smażonego w smalcu. Wolę mniejszą porcję ciasta i burgera w domowej, orkiszowej bułce.
Uważam, że wszystko jest dla ludzi, pod warunkiem odpowiednich proporcji, dlatego nigdy nie odmawiam sobie kulinarnych przyjemności :)

Na obiad w słoneczny dzień lubię zjeść lekką sałatkę, ale przemycam zazwyczaj do niej jakiś kaloryczny dodatek. Tak jak w tej sałatce.
Na pierwszy rzut oka jest bardzo niewinna. Na talerzu znajdują się liście roszponki, tarta marchewka, drobno posiekana papryka, kapary, odrobina parmezanu i ziarna słonecznika. Całość dopełnia wakacyjny akcent w postaci malin oraz miodowy dressing. 
Małym grzeszkiem są tu dopiero pieczone roladki z tortilli z trzema serami: brie, mozzarellą i parmezanem. Z każdej roladki cudownie ciągnie się ser i to właśnie sprawia, że sałatka ta staje się jeszcze bardziej kusząca i smaczna :)

Sałatka z serowymi roladkami i malinami/ 2 porcje
  • roszponka
  • maliny
  • papryka
  • kapary
  • świeżo starty parmezan
  • mała marchewka
  • 1/2 papryki
  • garść ziaren słonecznika
  • Serowe roladki:
  • 2 tortille
  • 100 g sera (u mnie brie, mozzarella i parmezan)
  • Miodowy vinaigrette:
  • łyżeczka musztardy
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • 3 łyżki miodu
  • łyżka octu balsamicznego
  • 4 łyżki oliwy
  • łyżka oleju lnianego
  • szczypta soli
  • świeżo mielony pieprz
  1. Serowe roladki: Na rozłożonej tortilli kładziemy kawałki sera i zawijamy jak roladę. Czynność powtarzamy z drugą tortillą. Obie roladki wkładamy do rozgrzanego piekarnika i pieczemy 10 minut w 200 stopniach.
  2. Upieczone tortille kroimy na małe roladki.
  3. Miodowy vinaigrette: Do słoiczka wlewamy sok z cytryny i dodajemy szczyptę soli, mieszamy. Następnie dodajemy musztardę, miód, oliwę, olej lniany, ocet balsamiczny oraz mielony pieprz. Słoik zamykamy i potrząsamy nim energicznie.
  4. Na talerzach rozkładamy roszponkę, dodajemy startą na drobnych oczkach marchewkę oraz parmezan. Do każdej porcji dodajemy pokrojoną w drobną kostkę paprykę, maliny, serowe roladki, kapary oraz ziarna słonecznika.
  5. Całość polewamy miodowym dressingiem i podajemy od razu.
Tosia

sobota, 15 czerwca 2013

Słodka sobota #107: Czekoladowe semifreddo z malinami


Wczoraj pisałam o szukaniu sposobu na letnie orzeźwienie. W słoneczne, duszne dni pomagają chłodne napoje i oczywiście lody. Latem mam ochotę na mrożone desery nawet w deszczową pogodę. Szkoda tylko, że w poszukiwaniu dobrych lodów trzeba czasem przejechać pół miasta.
Na szczęście bez trudu można je zrobić w warunkach domowych!

Nie potrzeba do tego specjalnej maszynki, chociaż nie ukrywam, że ułatwia ona bardzo pracę. Milsze w przygotowaniu są owocowe sorbety, chociaż podobnie jak z lodami, bez posiadania maszynki, trzeba je miksować w trakcie mrożenia, aby nie były zbite w jedną bryłę.
Znam jednak rozwiązanie tego problemu. Wystarczy zamiast lodów zrobić włoskie semifreddo, a wszystko stanie się jeszcze łatwiejsze!

Już sama nazwa semifreddo sugeruje, że deser ten przypomina prawie zmrożone lody. Jest trochę jak schłodzony mus lodowy, ale przy tym lżejszy i bardziej puszysty. Semifreddo nie trzeba mieszać i już po dwóch godzinach można uzyskać konsystencję idealną do zaserwowania w słodkim rożku waflowym. Masę chłodzimy w formie keksówce, dlatego jeśli zdecydujemy się zmrozić ją trochę dłużej, już po 3 godzinach semifreddo będzie można pokroić na plastry i podać jak terrinę. Ja wybrałam pierwszą wersję.

Zdecydowanie najbardziej lubię lody czekoladowe, dlatego taki też smak wybrałam dla mrożonego deseru. Dla przełamania smaku dodałam kwaskowate maliny, pierwsze w tym roku, jakie udało mi się kupić :)

Czekoladowe semifreddo z malinami/keksówka o wymiarach 12x22cm
  • 300 ml śmietanki kremówki 30%
  • 3 białka
  • 3 żółtka
  • 70 g cukru
  • 3 łyżki kakao
  • 130 g gorzkiej czekolady
  • garść malin
  1. Śmietankę kremówkę ubijamy na sztywną bitą śmietanę.
  2. Białka ubijamy mikserem na sztywną pianę.
  3. Do rondelka wlewamy wodę. Stawiamy nad rondelkiem miseczkę, w której umieszczamy 100 g czekolady. Wodę podgrzewamy i rozpuszczamy czekoladę nad parą wodną.
  4. Resztę czekolady siekamy w drobną kosteczkę.
  5. Żółtka ucieramy z cukrem na kogel mogel, następnie dosypujemy kakao i dalej ucierając wlewamy roztopioną czekoladę. Masę czekoladową łączymy z ubitą wcześniej kremówką i białkami. Delikatnie mieszamy, uważając by piana nie opadła. Na koniec dorzucamy do masy maliny oraz posiekaną czekoladę.
  6. Formę keksówkę lub miskę wykładamy folią spożywczą. Przekładamy do środka masę. Keksówkę wkładamy do zamrażalnika.
  7. Po ok. 2 godzinach semifreddo jest gotowe do podania na gałki. Po 3-4 godzinach można je kroić w plastry i podawać jak lodowa terrinę.
Tosia

sobota, 8 września 2012

Lekki tydzień #6: Mrożony jogurt z grillowanymi owocami


































Przed nami kolejna słodka sobota, lecz tym razem połączona także z lekkim tygodniem.
Weekendowe cykle "Słodka sobota" i "Śniadanie do łóżka" prowadzimy bez przerwy już od ponad roku.
Zazwyczaj, gdy zabierałyśmy się za "Tydzień z .." (a konkretnie tydzień z kurczakiem i tydzień kibica) przepisy zamieszczałyśmy tylko przez 5 dni, aby w weekend zamieścić jak zwykle słodkie i śniadaniowe przepisy.
Tym razem postanowiłyśmy je połączyć. Kolej na słodką sobotę przypadała akurat na mnie i przyznam, że na początku nie byłam z tego powodu zadowolona.
Wynika to z tego, że jestem przeciwniczką dietetycznych deserów, nie uznaję słodzików, czy produktów typu "light", które jak to się ironicznie składa, czasem bywają niezdrowe.
Po dłuższej chwili doszłam do wniosku, że przecież lekki tydzień nie polega na tym byśmy prezentowały dania dietetyczne. Dlatego przepis na mrożony jogurt malinowy jak najbardziej na lekki tydzień się do tego nadaje :)
Mrożony jogurt podałam na grillowanych owocach, ale równie smacznie wyjada się go także prosto z pudełeczka.
Jeśli zdecydujecie się na wersję z grillowanymi owocami, pamiętajcie o tym, że trzeba taki deser szybko zjeść, bo jogurt zacznie się topić. Mimo, że chciałam szybko sfotografować deser, to jogurt zdążył już się zacząć topić, co widać na zdjęciu :)
Życzę Wam słodkiej, a przy tym i lekkiej soboty!
I zapraszam na bloga jutro, bowiem pojawi się przepis na lekkie śniadanie.





































Mrożony jogurt malinowy z grillowanymi owocami
  • 300 g malin
  • 300 ml jogurtu naturalnego
  • 2 łyżki miodu
  • łyżeczka soku z cytryny
  • plastry ananasa, śliwka, brzoskwinia
  1. Do wysokiego naczynia wrzucamy maliny, dodajemy jogurt, sok z cytryny i miód. Całość miksujemy za pomocą blendera na gładką masę. Jogurt owocowy przekładamy do pojemnika i wkładamy do zamrażalnika na godzinę.
  2. Po godzinę wyciągamy mrożony jogurt, miksujemy go blenderem ponownie i przekładamy do pojemnika. Mrozimy przez kolejną godzinę.
  3. Plastry ananasa, śliwki i brzoskwini kładziemy na rozgrzaną patelnię do grillowana. Grillujemy po 2-3 minuty na każdą stronę.
  4. Owoce przekładamy na talerz, a na wierzch kładziemy 2 łyżki mrożonego jogurtu. Jemy od razu, bo lody zaczną się topić!





































Tosia

sobota, 18 sierpnia 2012

Słodka sobota #68: Batony z owocami i kruszonką
































Nareszcie wróciła ładna pogoda, a wraz z nią wakacyjne pikniki!
A na pikniki idealnie sprawdzają się własnoręcznie zrobione batony, które można owinąć w papierek i zabrać ze sobą w drogę. 
Postawiłam na owocowe batony, ponieważ chcę w pełni wykorzystać owoce sezonowe. Pod ręką miałam akurat jabłko, śliwki i maliny, ale śmiało możecie je zamienić na inne owoce np. jagody, czy porzeczkę.
Najbardziej z takich owocowych wypieków lubię te, które pokryte są obficie kruszonką.
Zrobienie kruszonki dla niektórych może się kojarzyć z dodatkowym wysiłkiem, podczas pieczenia ciasta. Jednak w przypadku tego przepisu sprawa jest o wiele prostsza!
Ciasto, które jest spodem, wykorzystuje się jednocześnie do pokrycia owoców kruszonką. Dzięki czemu naprawdę można szybko i latwo przygotować takie batony, a potem już tylko czekać, aż się upieką :)
Udanej słodkiej i słonecznej soboty!

Batony z owocami i kruszonką
  • 650 g mąki pszennej
  • 160 g cukru
  • 175 g masła
  • 2 jajka
  • łyżeczka sody oczyszczonej 
  • szczypta soli
  • 2 łyżki miodu
  • 0,5 kg śliwek
  • 1-2 jabłka (u mnie antonówka)
  • garść malin
  • cukier puder
  1. Do misy miksera wbijamy jajka i dodajemy miękkie masło. Chwilę ucieramy.
  2. Do drugiej misy przesiewamy mąkę z sodą oczyszczoną , mieszamy z solą i cukrem.
  3. Do mokrych składników stopniowo dosypujemy suche i wyrabiamy ciasto mikserem.
  4. Po ok. 2-3 minutach składniki się połączą, a ciasto będzie wilgotne.
  5. Protokątną blachę smarujemy odrobiną masła.
  6. 3/4 przygotowanego ciasta wykładamy jako spód ciasta. Resztę odkładamy.
  7. Śliwki kroimy w ćwiartki, jabłko obieramy i siekamy w kostkę.
  8. Spód ciasta polewamy miodem i wykładamy ciasno śliwkami, malinami i jabłkiem.
  9. Ciasto, które nam pozostało kruszymy i obsypujemy nim owoce. Przyszłą kruszonkę posypujemy jeszcze z wierzchu 2 łyżkami cukru.
  10. Tak przygotowany placek wkładamy do rozgrzanego piekarnika do 190 stopni.
  11. Pieczemy przez 45 minut, aż kruszonka się lekko zarumieni.
  12. Ciasto studzimy, a następnie kroimy w prostokąty tworząc w ten sposób batony.
Tosia







































Tosia

sobota, 11 sierpnia 2012

Słodka sobota #67: Moelleux au chocolat z malinami w syropie miodowo-lawendowym


































Jeśli uważacie, że jesteście prawdziwymi smakoszami czekolady, a nie próbowaliście jeszcze Moelleux au chocolat to musicie to zmienić, najlepiej jeszcze dziś!
Ten pudding podawany na ciepło z wypływającym płynnym czekoladowym środkiem nazywany jest też chocolat fondant lub molten lava cakes.
Twórcą tego cudownego francuskiego deseru jest Michel Bras, zdobywca trzech gwiazdek Michelina, chociaż chodzą złośliwe plotki, że pudding ten powstał przez przypadek. Najważniejszym punktem deseru jest środek, który pod wpływem naciśnięcia łyżki wypływa w postaci płynnej czekolady. Dlatego właśnie zazdrośnicy twierdzą, że deser ten powstał pierwotnie jako niedopieczone ciastko z surowym środkiem.
Myślę, że rozkoszując się silnie czekoladowym smakiem Moelleux au chocolat jego prawdziwa historia przestaje mieć znaczenie. 
Mimo, że jest mistrzostwem samym w sobie uznałam, że warto spróbować go w duecie z malinami.
Od jakiego czasu próbuję eksperymentować z lawendą w kuchni, ponieważ zasuszyłam wyhodowane przez siebie kwiaty. Świetnie komponują się właśnie z malinami i miodem.
Przygotowując syrop należy uważać z ilością lawendy, która jest mocno intensywna w smaku. 
Przy odpowiednim balansie smaków, słodycz miodu i kwaskowatość malin będą wspaniale współgrały z mocno czekoladowym deserem :)
























Moelleux au chocolat (4 kokilki)
  • 180 g gorzkiej czekolady
  • 25 g masła
  • 2 jajka
  • 4 łyżki mąki pszennej
  • 70 g cukru
  • szczypta soli
  1. Do miski ze stali nierdzewnej wrzucamy połamaną czekoladę i dodajemy masło.
  2. Umieszczamy ją nad rondlem z gotująca się woda, tak aby miseczka nie dotykała wody.
  3. Po kilku minutach takiej "kąpieli wodnej" czekolada się rozpuści. Masę mieszamy, a miseczkę ściągamy i umieszczamy na półmisku z zimną wodą (dzięki temu szybciej wystygnie).
  4. Jajka łączymy z cukrem i ubijamy mikserem przez kilka minut, aż osiągnie puszystą, jasną masę.
  5. Do masy jajecznej dodajemy ostudzoną czekoladę, całość mieszamy i dosypujemy mąkę, razem ze szczyptą soli.
  6. Kokilki smarujemy od wewnątrz miękkim masłem. Do środka przelewamy masę czekoladową, aby sięgała do 3/4 wysokości.
  7. Tak przygotowane kokilki wstawiamy do większej prostokątnej formy, do której nalewamy wrzącej wody, aby sięgała do połowy wysokości okrągłych foremek.
  8. Formę z kokilkami wstawiamy do rozgrzanego piekarnika. Pudding pieczemy przez 10 minut w temperaturze 190 stopni.
  9. Po tym czasy wyciągamy foremki z piekarnika.
  10. Każdą porcję puddingu przekładamy na oddzielny talerz, odwracając do góry nogami kokilkę.
  11. Deser polewamy syropem i dekorujemy kwiatami lawendy.

Maliny w syropie miodowo-lawendowym
  • garść malin
  • 2 łyżki miodu
  • 2 łyżki wody
  • łyżeczka soku z cytryny
  • łyżeczka suszonej lawendy
  1. Do rondelka wlewamy miód, wodę i sok z cytryny. Dosypujemy także pokruszone kwiaty lawendy.
  2. Gdy syrop zacznie się gotować dorzucamy maliny, potrząsamy rondlem i zdejmujemy z ognia.
  3. Malin nie gotujemy, mają one być jedynie oblepione syropem.
Tosia

niedziela, 22 lipca 2012

Śniadanie do łóżka #58: Pudding malinowo-jogurtowy z tapioką
































Na początku tygodnia pisałam Wam o nowoczesnym francuskim sposobie na podawanie przekąsek w kieliszkach. Metoda ta zwana jest verrines i prężnie się rozwija podczas imprez z przystawkami typu finger food. Moja wersja verrines była wytrawna, w małym kielonku podałam sycylijski gulasz z bakłażanów i tym sposobem powstało verrines de caponata.
Wspomniałam wtedy, że w malych kieliszkach na paryskich przyjęciach podaje się również desery.
Uważam, że niektóre desery mają taką zaletę, że jak najbardziej nadają sie do podania na śniadanie. Nie wyborażam sobie by jeść rano danie obiadowe, np. kurczaka pieczonego. W przypadku puddingu malinowego z musem jogurtowym wyobrażam to sobie jako idealne niedzielne śniadanie. W końcu jestem pewna, że niejedn czytelnik burczymiwbrzuchu zaczął kiedyś dzień od jogurtu naturalnego z malinami.
Moja dzisiejsza propozycja jest to zatem elegancka forma takiego właśnie śniadania.
Bardzo lubię desery z tapioką (która powstaje z manioku) i ekscytują mnie popularne w krajach azjatyckich i USA napoje herbaciane z kulkami tapioki. Co ciekawe pierwszy raz z magicznymi kuleczkami miałam styczność w Anglii..we włoskiej knajpie. Tapiokę podano jako dodatek do czekoladowego puddingu i mimo iż było to ponad 5 lat temu, smak zapamiętałam do dziś.
Od dawna planowałam tapiokowe eksperymenty w kuchni, ale trudno było ją dostać. Niedawno przypadkowo woreczek z tapioką zobaczyłam w Kuchniach Świata w Galerii Bałtyckiej i podskoczyłam z radości.
Pudding malinowy przypomina trochę kisiel, tapioka ma właściwości zagęszczające ponieważ jest produktem skrobiowym. Biała warstwa to mus wykonany z gęstego jogurtu naturalnego, śmietanki kremówki i żelatyny.
Myślę, że deser ten sprawdzi się świetnie podczas niedzielnego śniadania (można go posypać obficie płatkami), ale także jako słodka przystawka podczas imprezy :)





































Pudding malinowo-jogurtowy z tapioką
  • Pudding malinowy:
  • 200 g malin
  • 150 g drobnej tapioki
  • 200 ml wody
  • 3 łyżki cukru
  • Mus jogurtowy:
  • 300 ml gęstego jogurtu naturalnego
  • 200 ml śmietanki kremówki
  • łyżka żelatyny w proszku
  • 3 łyżki cukru pudru
  1. Zaczynamy od musu malinowego. Maliny miksujeme blenderem na gładki mus (możemy przetrzeć przez sitko, ale przy tapioce pesteczki nie powinny przeszkadzać).
  2. W rondelku gotujemy wodę z musem malinowym. Gdy zacznie wrzeć wsypujemy cukier i tapiokę i zmniejszamy ogień.
  3. Tapiokę gotujemy przez ok. 8-10 minut, często mieszając. Po tym czasie mus powinien osiągnąć konsystencję przypminającą kisiel, a tapioka ma być szklista.
  4. Mus malinowy zdejmujemy z ognia i rozdzielamy przelewając do kieliszków. Gdy ostygnie, wkładamy je do lodówki.
  5. 100 ml jogurtu wlewamy do garnuszka i podgrzewamy na malym ogniu. Żelatynę zalewamy łyżką zimnej wody, mieszamy i odstawiamy na kilka minut, by napęczniała.
  6. Szykujemy miskę z zimną wodą (lub kostkami lodu).
  7. Do podgrzanego jogurtu dodajemy żelatynę, intensywnie mieszamy i zdejmujemy z ognia.
  8. Rondelek wkładamy do misy z zimną wodą, dzięki temu jogurt się nie rozwarstwi.
  9. Dodajemy resztę jogurtu i całość mieszamy.
  10. Ubijamy schłodzoną kremówkę na puszystą masę. Pod koniec ubijania dodajemy cukier puder.
  11. Masę jogurtową łączymy z kremówka, ostrożnie mieszamy.
  12. Tak przygotowany mus jogurtowy przekładamy do dużej miski (lub od razu na masę malinową do kielszków) i wkładamy do lodówki na godzinę.
  13. Po godzinie masa nadaje się do wyciskania szprycą. Dekorujemy pudding malinowy wyciskając mus jogurtowy.
  14. Deser ozdabiamy suszonym tymiankiem i płatkami owsianymi.
Tosia

wtorek, 26 czerwca 2012

Domowa fabryka czekoladowego makaronu







































Moje kulinarne marzenia się spełniły. Dostałam w końcu upragnioną maszynkę, dzięki której będę mogła eksperymentować z domowym makaronem.
Ponad rok temu Śliwka pokazała Wam jak zrobić taki makaron w tej notce. Ja na produkcję własnego makaronu musiałam trochę poczekać, ponieważ zakup maszynki odkładałam wiecznie "na potem". 
Kiedy rozpakowałam prezent i zobaczyłam uśmiechającą się do mnie maszynkę, wiedziałam, że się polubimy :)
Od razu zaczęłam rozmyślać jaką pastę przygotuję najpierw. Uznałam, że czekałam na ten moment długo, więc warto zacząć przygodę wielkim wejściem smoka - czekoladowym makaronem.
Cały czas nie mogłam się zdecydować, czy chciałabym zrobić ravioli, czy tagliatelle, dlatego zrobiłam makaron na dwa sposoby. Dodatki są takie same, po prostu inaczej podane. 
Do czekoladowego makaronu idealnie moim zdaniem pasuje twaróg z mascarpone i białą czekoladą. Aby przełamać słodycz dodatków wybrałam lekko kwaskowate maliny. Kombinacja idealna!
Już nie mogę się doczekać następnych makaronowych przepisów.
Może Wy pomożecie mi rozstrzygnąć problem, wybierając, które danie wolicie. 
Czekoladowe ravioli, czy czekoladowe tagliatelle? Czekam na Wasze opinie :)








































Czekoladowy makaron
  • 500 g maki pszennej
  • 150 ml letniej wody
  • 3 łyżki oliwy
  • 3 żółtka
  • 100 g gorzkiej czekolady
  1. Na blat przesiewamy mąkę, robimy "górkę". Dodajemy oliwę i 3 żółtka, mieszamy widelcem, tak by dotarły do jak największej ilości mąki.
  2. Nad rondlem z gotującą się wodą umieszczamy miseczkę z czekoladą. Gdy czekolada się rozpuści, odstawiamy na chwilę do lekkiego przestygnięcia.
  3. Do mąki wlewamy stopniowo letnią, lecz nie gorącą wodę i zagniatamy ciasto. W momencie, w którym składniki się połączą dodajemy rozpuszczoną czekoladę i dalej wyrabiamy. Gotową kulę z ciasta przykrywamy folią spożywczą i wkładamy na pół godziny do lodówki.
  4. Następnie ciasto dzielimy na kilka porcji i każdą z nich chwilę wałkujemy. Tak przygotowane ciasto przepuszczamy przez maszynę do makaronu lub dalej wałkujemy, by było bardzo cienkie.
  5. Ciasto przykrywamy ściereczką i zostawiamy na pół godziny-godzinę, aby "odpoczęło".






































Ravioli z twarogiem, mascarpone, białą czekoladą i malinami
  • porcja rozwałkowanego, czekoladowego makaronu
  • 50 g chudego twarogu
  • 60 g mascarpone
  • 50 g białej czekolady
  • maliny
  1.  W kąpieli wodnej (tam samo jak gorzką czekoladę wcześniej), rozpuszczamy białą czekoladę. Twaróg zgniatamy widelcem w miseczce. Mascarpone ubijamy trzepaczką i stopniowo wlewamy białą czekoladę. Mieszamy, odstawiamy połowę na potem, a resztę łączymy z twarogiem.
  2. Dwa płaty makaronowe położyć na stolnicy oprószonej mąką. Na jednym płacie kładziemy po łyżeczce przygotowanej masy, w odstępach ok. 2 cm (widoczne na zdjęciu). Na masę twarogową kładziemy po jednej malinie.
  3. Bierzemy druga połowę ciasta i przykrywamy nią płat z nadzieniem. Palcami dociskamy wokół każdego farszu, lepiąc w ten sposób ravioli. Za pomocą radełka (lub ostrego noża) wycinamy kwadraty z których uzyskamy ravioli.
  4. Gotujemy wodę ze szczyptą soli. Gdy zacznie się gotować wrzucamy ravioli i gotujemy przez 3-4 minuty, aż wypłyną na powierzchnię wody. Wyjmujemy łyżką cedzakową i odsączamy z wody.
  5. Dno głębokiego talerza polewamy białą czekoladą z mascarpone. Wykładamy ravioli i dekorujemy malinami.



































Tagliatelle z twarogiem, mascarpone, białą czekoladą i malinami
  • porcja rozwałkowanego, czekoladowego makaronu
  • 50 g chudego twarogu
  • 60 g mascarpone
  • 50 g białej czekolady
  • maliny
  1. Czekoladowe ciasto makaronowe przepuszczamy przez maszynę z nakładką do tagliatelle. Jeśli nie mamy maszynki do makaronu, rolujemy ciasto i kroimy je w cienkie paseczki. Makaronowe nitki ostrożnie trzymamy (by się nie posklejały) i wieszamy je np. na wieszaku do ubrań. Zostawiamy na 30-60 minut.
  2.   W kąpieli wodnej rozpuszczamy czekoladę. Widelcem zgniatamy twaróg w miseczce. Mascarpone ubijamy trzepaczką i wlewamy powoli białą czekoladę. Mieszamy i odstawiamy połowę na potem. Resztę łączymy z twarogiem.
  3. Makaron wrzucamy do gotującej się, posolonej szczyptą soli wody. Gotujemy przez 7-10 minut, aż będzie al dente (najlepiej sprawdzać w trakcie gotowania, czy jest już gotowy). 
  4. Makaron odcedzamy z wody i podajemy z twarogiem oraz sosem z mascarpone i białej czekolady. Tagliatelle dekorujemy malinami.

Tosia

niedziela, 14 sierpnia 2011

Śniadanie do łóżka #9: Pudding ryżowy z malinami



























Weekend to odpowiedni czas, aby poświęcić więcej czasu niż możemy na to sobie pozwolić w tygodniu, na przygotowanie wyszukanego posiłku na początek dnia. 
Jeśli macie aż godzinę na akt celebrowania śniadania, to polecam wam przepis na pudding ryżowy. Postanowiłam go podać ze świeżymi malinami, ponieważ martwi mnie myśl, że już wkrótce może ich zabraknąć. Zimą można je zastąpić musem z owoców mrożonych albo z kompotu.
Ciężko mi sobie wyobrazić, że ktoś wstanie ponad godzinę wcześniej w niedzielny poranek i przygotuje taki pudding ryżowy komuś do łóżka.  
Może więc to idealny przepis na słodkie drugie śniadanie? Tak czy siak polecam! :)


Pudding ryżowy z malinami
100 g ryżu
750-900 ml mleka
łyżeczka ekstraktu z wanilii
45 g cukru
skórka z cytryny
garść malin

W rondelku umieszczamy 750 ml mleka, ekstrakt z wanilii, skórkę z cytryny oraz cukier. Gdy mleko będzie wrzące wrzucamy ryż i przykrywamy rondel. Gotujemy na małym ogniu godzinę lub do momentu aż ryż będzie miękki.
W między czasie pudding mieszamy i ewentualnie dolewamy mleko, aby uzyskać kremową konsystencję.
Pudding podajemy z malinami, ciepły lub zimny.

Tosia

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...