sobota, 30 stycznia 2016

Tarta ruska


Nad moją kuchnią nastały ciemne chmury, chociaż tak naprawdę powinnam napisać, że białe. Od kilku dni jestem na diecie, nie dość, że pierwszy raz w życiu, to jeszcze nie ma to żadnego związku z odchudzaniem. Dieta jest biała, bo zdecydowałam się na wybielanie zębów i przez najbliższe dwa tygodnie jestem zmuszona unikać barwiących produktów. Od razu uprzedzę wszystkich cwaniaków - tak, wiem, że tak naprawdę człowiek jest na diecie całe życie, bo dieta to sposób odżywiania. Wiadomo jednak, że mam na myśli dietę jako przestrzeganie konkretnych zasad żywienia.

Na początku myślałam, że nie będę miała z tym najmniejszego problemu, bo przeżyję ten czas bez kawy, herbaty, szpinaku i buraków. Potem jednak okazało się, że zabronione są także wszystkie moje ulubione produkty, po które w trakcie gotowania sięgam cały czas, czyli np. pulpa pomidorowa, sos sojowy, ocet balsamiczny, pasty curry, kurkuma, papryka (słodka, ostra i wędzona), ketchup, sosy słodko-kwaśne typu Sriracha, sok z pomarańczy, a ze słodkich kakao. Jest to dla mnie sporym utrudnieniem, szczególnie gdy gotuję obiad, ale staram sobie jakoś ten czas umilać, w końcu białe gotowanie również może być udane!

Dawno nie piekłam żadnej tarty, jakoś częściej robię to wiosną, latem i jesienią, kiedy dostępne są sezonowe owoce i warzywa. Nie znaczy to jednak, że zimą nie da się upiec porządnej tarty. Ostatnio chodziły za mną kotlety ruskie. Ostatecznie połączyłam oba pomysły i upiekłam tartę z farszem do pierogów ruskich. Wyszła naprawdę świetnie, a robi się ją z bardzo prostych i tanich składników, a do tego jest biała :)



Tarta ruska / (średnica 23 cm)
Ciasto:
  • 250 g mąki pszennej
  • 150 g zimnego masła
  • jajko
  • łyżka kwaśnej śmietany lub 2 łyżki wody
  • łyżeczka soli
 Farsz:
  • 300 g puree ziemniaczanego
  • 2 średnie cebule + łyżeczka masła + łyżeczka oleju rzepakowego
  • 150 g półtłustego twarogu
  • jajko
  • 60 g kwaśnej śmietany 12%
  • świeżo mielony pieprz
  • szczypta soli 
Ciasto:
  1. Mąkę wsypujemy do misy, dodajemy posiekane i schłodzone masło, wbijamy jajko, dodajemy kwaśną śmietanę lub wodę oraz sól.
  2. Całość zagniatamy krótko, jedynie do połączenia składników. Kulę z ciasta owijamy w folię spożywczą i wkładamy na godzinę do lodówki.
  3. W tym czasie siekamy cebule w drobną kostkę i podsmażamy ją na patelni. Przyprawiamy solą i pieprzem.
  4. Ziemniaki mieszamy z podsmażoną cebulą, twarogiem, rozbełtanym jajkiem, śmietaną i przyprawami.  
  5. Schłodzone ciasto przekładamy na blat. Oprószamy je delikatnie mąką, odcinamy kawałek (na kratkę), a resztę wałkujemy na okrągły placek o średnicy odrobinę większej niż forma.
  6. Formę do tarty wykładamy ciastem, wierzch nakłuwamy widelcem. Wykładamy papierem do pieczenia, posypujemy go grochem/kaszą jaglaną/suchym ryżem i wkładamy z obciążeniem do rozgrzanego piekarnika.
  7. Spód podpiekamy przez 15 minut w 200 stopniach, następnie ściągamy obciążenie i dopiekamy jeszcze 5 minut.
  8. Po tym czasie wyciągamy kruchy spód z pieca i wykładamy farsz, wierzch wyrównujemy łyżką. Temperaturę w piekarniku zmniejszamy do 180 stopni.
  9. Resztę ciasta wałkujemy na cienkie paseczki i wykładamy nimi wierzch przyszłej tarty, tworząć kratkę.
  10. Wstawiamy ponownie formę do pieca i pieczemy przez 20 minut.
  11. Tartę serwujemy na ciepło lub na zimno.
Tosia

wtorek, 26 stycznia 2016

Gołąbki w delikatnym warzywnym bulionie



Dieta trwa w najlepsze. Nie mogę uwierzyć, że minęły dopiero trzy tygodnie, od kiedy przestawiłam się na 100% zdrowe odżywianie. I nie mogę uwierzyć, że nie pilnowałam tego wcześniej, bo okazało się, że to właściwie nic trudnego, nie czujemy się jakbyśmy wyrzekali się czegokolwiek, a centymetry w brzuchu drastycznie lecą w dół.

Szewc bez butów chodzi. Mimo, że kocham gotować, wcześniej przypominałam sobie o tym, że warto zjeść obiad dopiero wtedy, gdy dopadał mnie dziki głód. Zaczynało się podjadanie i kombinowanie. Teraz staram się mieć wszystko pod kontrolą, posiłki planuje z wyprzedzeniem, a każdy z nich jest lekki i po prostu pyszny!

Staram się też odczarowywać tradycyjne, tłuste posiłki i zamieniać je w lekkie, pożywne obiady. Tak jak na przykład dzisiejsze gołąbki. Nie robię ich zbyt często z prostej przyczyny, mam to szczęście, że moja babcia robi najlepsze na świecie. Najlepsze, ale z sosem pomidorowym zabielonym tłustą kremówką, z wieprzowiną i białym ryżem. A tak się nie bawimy. Robię je więc po swojemu, z cielęciną i kaszą jęczmienna. A całość pływa w delikatnym warzywnym bulionie, który z pewnością lepiej wpłynie na mój obwód brzucha niż niedozwolona (choć cholernie pyszna) kremówka.



Za gołąbkami jest jeszcze jedno "ale". Zwracam honor wszystkim gospodyniom domowym, w tym mojej mamie i babci, które zawsze robiły je na każde moje zawołanie. To nieźle pracochłonna robota! Może to ja nie mogę jakoś skoordynować działań, albo się z nimi cackam, ale już chyba szybciej idzie mi lepienie pierogów! O! I podrzuciłam sama sobie pomysł na weekend:)

Gołąbki w delikatnym warzywnym bulionie (ok. 20 gołąbków)

- 1 główka kapusty włoskiej
- 800 g mielonej cielęciny*
- 3 małe cebule
- pół czerwonej papryki
- 1 łyżeczka cynamonu
- 1 łyżeczka kuminu
- tabasco
- sól, pieprz

- 100 g kaszy

Bulion (gotowany na wodzie po kapuście):
- 3 marchewki
- 2 pietruszki
- główka czosnku
- 2 małe cebule
- zielona część pora
- łyżeczka ziela angielskiego
- łyżeczka ziaren pieprzu
- 3 liście laurowe
- 2 łyżki sosu sojowego
- 1 łyżka sosu rybnego

  1. Ugotuj kaszę zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Odstaw na bok.
  2. W dużym garnku (takim, aby pomieścił kapustę w całości) zagotuj wodę. Posól ok. 3 łyżeczkami soli. 
  3. Z kapusty odetnij szerokie, zewnętrzne liście (zostaw je jako podkładkę do pieczenia) i umieść całą główkę we wrzątku. Gotuj 3 minuty, następnie obróć do góry nogami i gotuj kolejne 3 minuty. Wyjmij kapustę, ale pozostaw wodę z gotowania w garnku. Odstaw do ostygnięcia. 
  4. Do tej wody dorzuć pozbawione skórki i pokrojone na kawałki marchewki, pietruszki i cebule. Dodaj również pora, przeciętą na pół wzdłuż główkę czosnku, ziele angielskie, sos sojowy, sos rybny, pieprz i liście laurowe. Gotuj na małym ogniu ok. 1 godzinę. 
  5. Rozgrzej piekarnik do 180 stopni.
  6. Przygotuj farsz. Poszatkuj cebulę i podsmaż ją na oliwie przez kilka minut, aż się zeszkli. Dodaj poszatkowaną paprykę i smaż jeszcze kilka minut. Dodaj mięso, smaż aż zmieni kolor na szary, dopraw cynamonem, kuminem, tabasco (w zależności od tego jak bardzo chcesz, żeby farsz był ostry) i dosól. Do farszu dodaj kaszę i wymieszaj.
  7. W naczyniu żaroodpornym umieść na dnie oberwane z kapusty zewnętrzne liście. Pozostałe, zblanszowane we wrzątku liście ucinaj jeden po drugim, układaj w nich po 2 łyżki farszu, a następnie zwijaj w gołąbkowe rulony. 
  8. Rulony układaj ciasno w żaroodpornym naczyniu. Gdy będą już gotowe, zalej je bulionem do ich wysokości i wstaw do piekarnika na ok. 45 minut. Jeśli będą się zbyt mocno rumienić, zmniejsz temperaturę, lub przykryj je folią aluminiową. 

* można użyc też innego mięsa mielonego

Śliwka


niedziela, 24 stycznia 2016

Śniadanie do łóżka #208: Buraczano-kakaowe placuszki z rozmarynem


To miał być weekend idealny. Rozpoczął się w piątek, w samym środku lasu, gdy jeszcze było jasno. Na miejscu czekały już konie i sznur połączonych ze sobą sanek. Opatuleni od stóp do głów, zajęliśmy miejsca na drewnianych saniach, konie ruszyły z kopyta. Kulig pędził niczym błyskawica. A po śnieżnym szaleństwie, ogrzewaliśmy się z rumieńcami na twarzach przy płomieniach zimowego ogniska.

Wieczorem miałam świętować urodziny koleżanki, niestety dzień skończył się mniej radośnie, bo w szpitalu z ukochaną babcią. Nieźle mnie nastraszyła odbierając apetyt i ochotę na cokolwiek. Całe szczęście dziś już babcia czuje się o wiele lepiej i mam nadzieję, że galopem wróci do zdrowia. Dlatego po porannej kontroli wróciła mi też chęć do gotowania i dobry humor.

W lodówce znalazłam dużego buraka, z którego postanowiłam wyczarować coś słodkiego. Pewnie spotkaliście się już z połączeniem buraka z czekoladą, od jakiegoś czasu w Internecie krążą przepisy na buraczane brownie. A jakiś czas temu, na blogu dzieliłam się przepisem na tartę z tym słodko-gorzkim duetem. Tym razem przemyciłam ten smak do placuszków, wzbogacając je dodatkowo o aromatyczny rozmaryn.

Placuszki celowo posłodziłam bardzo skromnie, ponieważ serwowałam je z powidłami z własnoręcznie zebranych śliwek. Może pamiętacie post o sadzie w Piekle? Właśnie stamtąd pochodzą węgierki, które zamknęłam w wakacje w słoiczkach.

Jeśli nie macie ochoty na powidła, to możecie placuszki podawać po  prostu z cukrem pudrem, z syropem klonowym lub z syropem rozmarynowym z tego przepisu :)


Buraczano-kakaowe placuszki z rozmarynem/ 4 porcje
  • 150 g tartego buraka
  • 250 g mąki pszennej
  • 3 czubate łyżki kakao
  • 250 ml mleka
  • jajko
  • 2 łyżki cukru trzcinowego
  • łyżka posiekanego świeżego rozmarynu
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 3 łyżki oleju roślinnego np. rzepakowego lub kokosowego 
  • szczypta soli
  1. Białko jajka ubijamy ze szczyptą soli na sztywną pianę.
  2. Buraka obieramy i ścieramy na tarce o małych oczkach. Dodajemy żółtko, cukier, posiekany rozmaryn, wlewamy mleko i mieszamy.
  3. Wsypujemy mąkę z proszkiem do pieczenia, kakao i dokładnie łączymy.
  4. Na koniec dodajemy ubite białko i jeszcze raz delikatnie mieszamy.
  5. Do masy dodajemy 3 łyżki oleju i smażymy placuszki na suchej patelni lub smażymy je na patelni z odrobiną rozgrzanego tłuszczu.
  6. W obu przypadkach smażymy placki po ok. 1-2 minuty z każdej strony.
Tosia

wtorek, 19 stycznia 2016

Piwne podpłomyki z karmelizowanym porem, pieczarkami i orzechową brukselką


Zaraz po dzisiejszym śniadaniu, udałam się do lodówki po doskonale schłodzone piwo. Nie martwcie się jednak, nie wyznaję zasady "Piwko z rana jak śmietana", gdyby tak było, to na pewno bym się do tego nie przyznała! Piwo wykorzystałam do upieczenia rumianych precli, a że zostało trochę w puszce, to resztę postanowiłam użyć również do jakiegoś wypieku.

Początkowo planowałam upiec piwną pizzę, a raczej taki placek bez sera, bowiem zaplanowałam sobie, że odczaruję dzisiaj trochę brukselkę, ale o tym za chwilę. Uznałam jednak, że piekarnik pozostawię preclom, a zamiast placka zabiorę się za podpłomyki. W wersji ekspresowej można je zrobić z ciasta podobnego do tego na pierogi. Wystarczy mąka, letnia woda i sól. Tym razem jednak wodę zastąpiłam letnim piwem i dodałam dla elastyczności ciasta jeszcze trochę masła (może to być również jakiś roślinny olej). Uformowane podpłomyki potrzebują tylko dwóch minut na rozgrzanej patelni, to idealny przepis dla kulinarnych leniuchów!

Propozycji podania podpłomyków jest nieskończenie wiele. Ja postawiłam dziś chyba na całkiem odważną wersję, bo z brukselką. Z całym szacunkiem dla wszystkich starszych pań, ale rozgotowywanie tego warzywa na papkę przyniosło im niemiłą sławę. Tymczasem brukselka jest bardzo wdzięczna w kuchni, a krótkie jej duszenie w mleku kokosowym oraz maśle orzechowym nie tylko nadaje jej ciekawego i nowego smaku, ale także pozwala jej pozostać chrupką.

Każdy podpłomyk posmarowałam masłem orzechowym, ozdobiłam orzechowo-kokosową brukselką (z chilli i czosnkiem), karmelizowanym porem z pieczarkami, szczypiorkiem roszponką. Na koniec skropiłam ostrym sosem Sriracha. Wyszło jeszcze lepiej niż to sobie wyobrażałam!

Piwne podpłomyki/ 6 sztuk
  • 300 g mąki pszennej (typ 550 lub 650)
  • 160 ml jasnego piwa
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 3 łyżki topionego masła
  • Wierzch:
  • 3 łyżki topionego masła
  • Dodatki:
  • masło orzechowe
  • sos Sriracha lub słodko-kwaśny
  • roszponka
  • posiekany szczypiorek
 Karmelizowany por z pieczarkami 
  • 1/2 białej części pora
  • 6 pieczarek
  • łyżka miodu
  • łyżeczka sosu sojowego
  • łyżka octu balsamicznego
  • łyżeczka oleju kokosowego lub rzepakowego
  • szczypta soli, świeżo mielony pieprz 
Orzechowa brukselka 
  • 250 g brukselki
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • posiekany ząbek czosnku
  • 3 łyżki masła orzechowego
  • 3 łyżki gęstego mleka kokosowego
  • 100 ml soku pomarańczowego
  • łyżka octu ryżowego
  • łyżka sosu sojowego
  • łyżeczka oleju kokosowego lub oleju np. rzepakowego
  • pieprz 
Podpłomyki: 
  1. Mąkę wsypujemy do misy, łączymy z solą i topionym masłem. W rondlu podgrzewamy piwo, aby było letnie. Powoli wlewamy je do suchych składników i mieszamy krótko ręcznie lub mikserem.
  2. Elastyczne ciasto zostawiamy w misie na 15-20 minut.
  3. Następne dzielimy na 6 części i robimy kulki. Każdą z nich delikatnie podsypujemy mąką i wałkujemy na podłużny lub okrągły placek.
  4. Rozgrzewamy mocno patelnię (u mnie żeliwna). Smarujemy place z jednej strony topionym masłem i kładziemy go na patelni, smażymy ok. minutę. Następnie smażymy go z drugiej strony masłem i odwracamy, smażymy kolejną minutę.
  5. Tak upieczone podpłomyki odsączamy z tłuszczu na ręczniku papierowym. Odgrzewamy na sucho na patelni lub w piekarniku.
Karmelizowany por z pieczarkami:
  1.  Pieczarki obieramy i kroimy w plasterki, por siekamy w krążki.
  2. Na oleju podsmażamy pieczarki z porem.
  3. Po ok. 5 minutach przyprawiamy solą, pieprzem. Dodajemy sos sojowy, miód i ocet balsamiczny.
  4. Karmelizujemy jeszcze dwie minuty.
Orzechowa brukselka:
  1. Brukselki obieramy z zewnętrznych listków i kroimy w ćwiartki.
  2. W woku rozgrzewamy olej kokosowy, posiekany czosnek i chilli. Po 30 sekundach dodajemy brukselki i smażymy 2 minuty. 
  3. Dodajemy masło orzechowe i mleko kokosowe, dokładnie mieszamy i podgrzewamy 3 minuty.
  4. Następnie wlewamy sok pomarańczowy, sos sojowy i ocet ryżowy, zmniejszamy płomień, całość dusimy jeszcze ok. 7 minut.
 Podpłomyki z karmelizowanym porem, pieczarkami i orzechową brukselką:
  1. Ciepłe podpłomyki smarujemy masłem orzechowym, wykładamy orzechową brukselkę, pieczarki z porem. 
  2. Posypujemy listkami roszponki, szczypiorkiem i polewamy pikantnym sosem.
Tosia

niedziela, 17 stycznia 2016

Śniadanie do łóżka #207: Mini omlety z łososiem i jogurtem chrzanowym


Już najwyższy czas. Najwyższy czas powrócić do naszego cyklu "Śniadanie do łóżka" po świąteczno-noworocznym, przedłużonym lenistwie. Dzisiaj nie znajdziecie tu jednak słodkich pankejków ociekających syropem, ani gofrów z bitą śmietaną, nie nie. Bowiem jak każdy, postawiłam przed sobą wyzwanie, postanowienie noworoczne aby wreszcie pozbyć się nadprogramowych kilogramów. Tym razem jednak mam trochę większą motywację, muszę w kilka miesięcy zmieścić się i dobrze wyglądać w sukni ślubnej, którą przyjdzie mi w tym roku ubrać.

Podobno postanowienia noworoczne trwają średnio 20 dni. Czyli, pomijając sylwestrową dyspensę która przedłużyła się do jakiegoś 3 stycznia, mam jeszcze jakiś tydzień. Czuję jednak, że tym razem będzie inaczej, nie tylko ze względu na motywację. Przyjęłam po prostu inne zasady gry, głównie skupiając się na jedzeniu odpowiedniej ilości białka (1g na kilogram masy ciała), pełnoziarnistych węgli i dużej ilości warzyw. Dzięki temu czuję się świetnie, nie dopada mnie uczucie głodu, które zwykle powodowało, że szybko kończyłam moją przygodę z dietą, nie czuję się nigdy przejedzona, a dzięki sportowi dostarczam sobie odpowiedniej ilości endorfin. O efektach poinformuje was w odpowiednim czasie, sama jeszcze ich nie sprawdzam, aby się zbytnio nie podekscytować.

Śniadanie mocno odzwierciedla to co teraz zjadam. Mamy tu jajka, w postaci mięciutkich, puszystych, małych omletów, łososia, delikatny jogurt z chrzanem i odrobinę zieleniny. Całość naprawdę pyszna, zarówno na ciepło jak i na zimno.

Mini omlety z łososiem i jogurtem chrzanowym (8 placuszków)

- 3 jajka
- sól
- pieprz

- ok. 100 g wędzonego łososia

- 165 g jogurtu naturalnego (1 kubeczek)
- 2 łyżeczki chrzanu

- roszponka

  1. Oddziel białka od żółtek. Do białek dodaj ok. pół łyżeczki soli i ubij. Następnie pomieszaj delikatnie z roztrzepanymi żółtkami łyżką, tak aby białka nie opadły. 
  2. Rozgrzej tłuszcz (rzepakowy) na patelni, układaj łyżką małe placuszki i smaż z dwóch stron.
  3. Pomieszaj jogurt z chrzanem.  
  4. Podawaj z łososiem, jogurtem chrzanowym i roszponką.  
Śliwka

czwartek, 14 stycznia 2016

Chrupiące śledzie na trzy sposoby + czosnkowy dip z surowego kalafiora i ogórków kiszonych


W zeszłym tygodniu na blogu pojawił się wpis, w którym przewidujemy ze Śliwką trendy kulinarne na 2016 rok. Jednym z punktów, które wymyśliłyśmy był powrót do ryb i szeroko rozumianych owoców morza. Oczywiście to nie znaczy, że w ubiegłych latach nikt ich nie przyrządzał, ale przeczuwamy, że w tym roku więcej osób otworzy się na nowe smaki i na morskie gotowanie. Nie lubię rzucać słów na wiatr, czas zatem powoli wywiązywać się z tej jakby obietnicy.

Mieszkam całe życie nad morzem i z roku na rok coraz bardziej czuję, że nie wykorzystuję tego w pełni. Nie mówię o tym, że powinnam codziennie spacerować brzegiem morza i bawić się glonami między palcami u stóp. Wciąż za to mam wrażenie, że nie wykorzystuję potencjału kulinarnego i kupuję za mało ryb, albo sięgam po niekoniecznie odpowiednie. Trochę z wygody i przyzwyczajenia. Czas z tym skończyć i docenić bałtyckie ryby, które nie są zagrożone wyginięciem i można je dodatkowo dostać po naprawdę niskiej cenie.


Dzisiaj na obiad smażyłam flądrę i miło było sobie przypomnieć jak smaczna jest to ryba. Wczoraj za to sięgnęłam po śledzie. Jednak nie takie utopione w śmietanie i zamknięte w pojemniku. Mam na myśli śledzie świeże. Co prawda byłam na tyle wygodna, że wybrałam tuszki śledziowe, czyli już wypatroszone i bez głów, ale za to samodzielnie usuwałam im kręgosłup, co jest niezwykle łatwym zajęciem.

Następnie usmażyłam je na 3 różne sposoby. Po pierwsze z ciekawości, bo po raz pierwszy robiłam świeże śledzie, a po drugie dlatego, że zabrakło mi płatków kukurydzianych.

Pierwszy sposób to właśnie panierka z pokruszonych płatów, wychodzi niezwykle chrupiąca! Druga z nich to bułka tarta wymieszana z przyprawami i płatkami migdałowymi. Trzecia wersja to pomysł podpatrzony u "teściowej" w święta, najbardziej klasyczny i niezawodny, czyli smażenie rybek po prostu w mące. Wszystkie opcje godne polecenia, polecam wypróbować i wybrać ulubiony patent.

Smażone śledzie podawałam z lekkim, jogurtowym dipem na bazie surowego kalafiora, czosnku, ogórków kiszonych, chilli, miodu i szczypiorku. Fajnie chrupał i świetnie smakuje też po prostu jako pasta kanapkowa.

Oczywiście śledzie możecie zjeść na chlebie z masłem, albo z musztardą i frytkami. Możliwości podania jest nieskończenie wiele.


Chrupiące śledzie na trzy sposoby
  • 10 świeżych śledzi (wypatroszone tuszki)
  • olej kokosowy lub roślinny do smażenia (np. słonecznikowy lub rzepakowy)
Wersja I: Panierka z płatków kukurydzianych 
  • płatki kukurydziane
  • mąka pszenna
  • łyżka ostrej lub słodkiej papryki
Wersja II: Panierka migdałowa:
  • bułka tarta
  • płatki migdałowe
  • mąka pszenna
  • łyżka ostrej lub słodkiej papryki 
 Wersja III: W mące:
  • mąka pszenna
  • łyżka ostrej lub słodkiej papryki
Jajko do moczenia:
  • jajko
  • 2 łyżki jogurtu naturalnego
  • łyżeczka musztardy
  • sól, pieprz 
Dip z surowego kalafiora i ogórków kiszonych 
  • 1/4 kalafiora
  • 2 ogórki kiszone
  • ząbek czosnku
  • 4 łyżki jogurtu naturalnego
  • łyżka majonezu
  • łyżka soku z cytryny
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • 1/2 łyżeczki miodu
  • sól, pieprz
  • posiekany szczypiorek 
Śledzie:  
  1. Wypatroszone i przecięte śledzie kładziemy na desce brzuchem ku górze. Ostrożnie nacinamy i usuwamy kręgosłup zostawiając ogonek. Staramy się, aby zostało jak najwięcej mięsa.
  2. Następnie rybki myjemy i dokładnie osuszamy ręcznikiem papierowym.
 Wersja I:
  1. Jajko rozbełtujemy z przyprawami, jogurtem i musztardą. 
  2. Na talerz wsypujemy mąkę, a na drugi talerz pokruszone płatki kukurydziane z przyprawą.
  3. Śledzie obtaczamy w mące, następnie w jajku, na koniec w płatkach kukurydzianych.
  4. Smażymy je na rozgrzanym tłuszczu po ok. 2 minuty z każdej strony.
  5. Usmażone śledzie odsączamy z tłuszczu przy pomocy ręcznika papierowego. 
Wersja II: 
  1. Jajko rozbełtujemy z przyprawami, jogurtem i musztardą. 
  2. Na talerz wsypujemy mąkę, a na drugi talerz bułkę tartą  i płatki migdałowe z przyprawą.
  3. Śledzie obtaczamy w mące, następnie w jajku, na koniec w panierce.
  4. Smażymy je na rozgrzanym tłuszczu po ok. 2 minuty z każdej strony.
  5. Usmażone śledzie odsączamy z tłuszczu przy pomocy ręcznika papierowego. 
Wersja III :
  1. Na talerz wsypujemy mąkę, dodajemy sól, pieprz i paprykę.
  2. Śledzie obtaczamy dokładnie w mące.
  3.  Smażymy je na rozgrzanym tłuszczu po ok. 2 minuty z każdej strony.
  4. Usmażone śledzie odsączamy z tłuszczu przy pomocy ręcznika papierowego. 
Dip: 
  1. W naczyniu malaksera umieszczamy kawałki kalafiora, pokrojone ogórki kiszone, posiekany czosnek z chilli. Dodajemy majonez, jogurt, przyprawy, sok z cytryny i miód.
  2. Całość miksujemy na nie do końca gładką pastę. Na koniec próbujemy dipu, w razie czego doprawiamy do smaku i dodajemy posiekany szczypiorek.
Tosia

środa, 13 stycznia 2016

Zimowe menu w Głównej Osobowej


Dzisiejszy wpis będzie nietypowy, bowiem zamiast pisać o domowym gotowaniu, opowiemy trochę o tym, co możecie zjeść na mieście. W Głównej Osobowej byłyśmy nie raz, nie tylko dlatego, że jedna z nas mieszka na tyle blisko, że mogłaby tam wpadać w kapciach. Jest tam po prostu smacznie, ładnie i kreatywnie. Brzmi trochę trywialnie, ale tak naprawdę to proste zasady, które sprawiają, że chce się tam wracać. Lokal urządzony jest w nowoczesnym, surowym i minimalistycznym stylu, co nam bardzo odpowiada. A latem działa jeszcze hipsterskie patio, które śmiało mogłoby znajdować się w Berlinie, czy w Oslo, a to wszystko w centrum modernistycznej Gdyni.

W zeszły czwartek miałyśmy ogromną przyjemność przetestować nową odsłonę zimowej karty. Kolacja została przygotowana na zasadzie menu degustacyjnego, w którym znajdowało się 10 pozycji. Dania były znacznie mniejsze niż będą serwowane w rzeczywistości, dlatego nie sugerujcie się w pełni zdjęciami, niech tylko pobudzą waszą kreatywność (tym bardziej, że były robione wieczorową porą przy sztucznym świetle).

A jeśli o kreatywności mowa, to załodze układającej zimowe menu na pewno jej nie zabrakło. Jest lekko, sezonowo i wbrew pozorom nieskomplikowanie. To proste smaki, lecz skomponowane w ciekawy i niebanalny sposób. Czyli dokładnie tak jak lubimy. A jak do tego możemy popijać idealnie komponujące się z daniami drinki, to lubimy jeszcze bardziej.

W kuchni Głównej Osobowej rządzi Krzysztof Grym i Olga Borkowska (sous-chef), a na barze króluje Dawid Gierjatowicz, znanym wszystkim jako Faroth.


Nie od dziś wiadomo, że kolację najlepiej zacząć porządnym aperitifem. Idealnie sprawdził się skomponowany przez Farotha Burol - zaskakująca wersja znanego koktajlu Aperol Spritz w wersji buraczano-pomarańczowej. Ziemisty i słodkawy posmak buraka może nie każdemu pasować, ale my jesteśmy zakochane w tej propozycji. W trakcie kolacji tak interesujących propozycji było więcej, gdyż, jak się okazało, kreatywność Farotha nie zna granic (w jednym z drinków używa on zalewy z anchovies!). Poza Burolem na stole pojawił się też French 75 (orzeźwiająca mieszanka prosecco, ginu i cytryny), Green Beast (absynt, cytryna, zielony ogórek), półwytrawna marsala oraz słodki, deserowy Rum Alexander (na bazie śmietanki i kakao). Część z nich znajdziecie już w zimowej karcie drinków.

Typ Tosi: Burol
Typ Śliwki: French 75


Ale przejdźmy do konkretów. Kolację zainaugurowały podpłomyki. Znane już od początku w Głównej Osobowej, tym razem będziecie mieli okazję przetestować między innymi w wersji z pastą z buraka i musem z wątróbki.I nie sugerujcie się widocznym na poniższym zdjęciu rozmiarem, podpłomyki będą nawet większe niż w poprzedniej karcie, zgodnie z życzeniami gości. To idealna przekąska do pochrupania (samemu lub wspólnie ze znajomymi) przy drinku lub piwie.

Typ Śliwki: podpłomyk z musem z wątróbki
Typ Tosi: podpłomyk z pastą z buraka


Kolejnym daniem na stole okazało się rillette, zwykle kojarzone raczej z kaczką lub wieprzowiną, tym razem w odsłonie drobiowej, z kurczaka. Na marginesie to ciekawy sposób na wykorzystanie mięsa z rosołu dla gospodarnej Pani domu, ale naszym zdaniem samo danie mogłoby być ciekawiej skomponowane smakowo. Na pewno świetnie sprawdziło się połączenie z piklowaną w cytrusach czerwona cebula, lecz mniej smakował nam ziemniak. Nie mniej jednak samo rillette zdecydowanie polecamy wypróbować! 

Później na stole pojawił się król wieczoru tatar wołowy. Aż nie możemy znaleźć odpowiednich słów, aby go opisać, to była czysta magia. Zaryzykujemy nawet stwierdzenie, że to jeden z lepszych, jakie jadłyśmy w życiu. Mięso wysokiej jakości, niezwykle ciekawy dodatek kawowego aioli, posypka z siemienia lnianego i płatków drożdżowych, chrupiący papier ryżowy zamoczony w demi-glace i palony por. Czego chcieć więcej? Niekwestionowany król kolacji, po którego będziemy wracać nie raz tej zimy.


Ale nie było czasu na zbyt długie kontemplowanie smaku tatara, gdyż nagle na stole pojawił się sandacz. Bardzo nam smakował, lecz nasze serce skradł podawany do niego dodatek, arancini z pieczarkami. Ta kremowa kulka z risotto najpierw cudownie chrupała, a następnie rozpływała się w ustach. Najchętniej na talerzu zobaczyłybyśmy z 10 takich kulek!


Gdy zrozumiałyśmy, że nasze żołądki powoli przestają mieścić kolejne propozycje, przed nami pojawiły się pierogi z jeleniem, sosem z wędzonej śliwki i piklowanym selerem. Jako wielkie fanki pierogów mamy wobec nich wysokie wymagania. Ale te zdecydowanie je spełniły- cienkie, miękkie ciasto i soczysty farsz, który dzięki śliwce fantastycznie smakował wędzonką i lasem. I tu mamy dobrą wiadomość dla żarłoków, takich pierogów będzie 8. Choć same wyznajemy zasadę, że im mniej tym lepiej, tym razem możemy zrozumieć dlaczego szef kuchni zdecydował się na ten krok.

Nasze typy: tatar i pierogi z jelenia 


Przy deserach uznałyśmy, że trochę miejsca się znajdzie (wszak zawsze jest miejsce na coś słodkiego). Za nie odpowiedzialna była Olga, która niesamowicie wywiązała się z zadania. Szczególnie zasmakował nam zapiekany pudding ryżowy z lodami sernikowymi. W tej niewielkiej porcji lodów było czuć wszystko, od masy serowej po kawałki kruchego spodu, a podniebienie rozgrzewała niewielka porcja wódki. Po prostu pycha!
Na sam koniec Olga zaserwowała nam zimową wersję crepes suzette-  naleśniki z masą makową w sosie pomarańczowo-karmelowym z orzechówką.

Nasz typ: zapiekany pudding ryżowy


Co tu dużo mówić, najadłyśmy się, napiłyśmy i wyszłyśmy mega ciekawe jakie inne niespodzianki szykuje dla nas zimowa karta w Głównej Osobowej. Dziękujemy cudownej ekipie tworzącej menu (widocznej poniżej) oraz Głównej Osobowej za zaproszenie i z całego serca polecamy wam spróbować tych smakołyków w najbliższym czasie.


poniedziałek, 11 stycznia 2016

Gambas al pil pil - krewetki z czarnym czosnkiem i hiszpańskie opowieści


Hola! Witajcie oficjalnie w nowym roku, bo tak naprawdę dopiero dziś na blogu pojawi się pierwszy przepis w 2016 roku.

Moi obserwatorzy z Instagramu (@tochabrocha) oraz ze Snapachata pewnie doskonale wiedzą, że zaraz po świętach udałam się grupą przyjaciół do słonecznej Hiszpanii. Sylwestra powitaliśmy w Andaluzji, a żeby było ciekawiej, całkiem blisko nas wypoczywała także Śliwka, z którą nawet udało się tam spotkać :)

Nie chciałabym czytelników zanudzać szczegółami, tym bardziej, że wyjazd miał charakter odpoczynkowy i był zupełnie prywatny. Chętnie jednak podzielę się kilkoma zdjęciami i oczywiście możecie się spodziewać w najbliższym czasie trochę hiszpańskich przepisów.

Buenos Dias

Moim zadaniem w trakcie tygodnia wakacji była oczywiście opieka nad kuchnią i burczącymi brzuchami przyjaciół. Codziennie rano szykowaliśmy duże śniadanie, a każdy musiał wypełnić swój obowiązek, mieliśmy np. stanowisko do wyciskania andaluzyjskich pomarańczy, albo punkt z ekspresem do parzenia kawy.  Dla przykładu powyżej zdjęcie z jednego poranka, są na nim piwne placuszki z krewetkami, które zrobiłam, gdy z poprzedniego wieczoru zostało mi ciasto po panierowanych kalmarach. A także kilka innych rarytasów (jamon, chorizo smażone z boczniakami, hiszpański twaróg fresca, typowe ciastka z piekarni).

Nie było dnia, w którym byśmy nie jedli świeżych owoców morza, które w porównaniu z polskimi cenami - były tanie jak barszcz! Hitem niejednego wieczoru były wcześniej wspomniane kalmary w cieście piwnym. Jadaliśmy także krewetki przygotowane na wiele sposobów, małże, a w sylwestrowy wieczór zaserwowałam (podobno epicką) zupę z ośmiornicą.

Pod palmą najlepiej!

Od czasu do czasu jadaliśmy oczywiście tapasy na mieście, między innymi regionalne gambas al pil pil, czyli czosnkowe, skwierczące krewetki, podawane w glinianych naczyniach.

Na jednym z lokalnych targów kupiłam na pamiątkę takie dwa naczynia, aby odtworzyć je kiedyś w domu. I właśnie dzisiaj zatęskniłam za ich smakiem. Postanowiłam jednak zrobić je trochę inaczej, bo z czarnym czosnkiem, który przywiozłam ze sobą. Czosnek ten jest fermentowany i popularny w Andaluzji, ma wspaniałe właściwości zdrowotne i interesujący posmak. Już z samym zapachem przypomina trochę grzyby karmelizowane w occie balsamicznym.

Koniec "pogaduszek", zapraszam do oglądania zdjęć, a na samym dole znajdziecie przepis na gambasy!

Szałwia świeżo zerwana w górach
Magiczna Ronda
Uliczne przekąski - karmelowe orzechy arachidowe i churros

Mijas - białe miasteczko

Corrida!
Publiczność na arenie
Kumple
Muzykalne chłopaki w Granadzie
Hipsterzy z Trójmiasta
Pasterz i zachód słońca w Mijas

Tapas, stoisko z owocami morza i ośmiornica, z której powstała zupa
Gambas al pil pil z czarnym czosnkiem

Gambas al pil pil - krewetki w czarnym czosnkiem /2 porcje
  • 300 g surowych i obranych z pancerzy krewetek *
  • 2 suszone mini papryczki pil pil (piri-piri) lub łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • 4 ząbki czarnego czosnku lub 3 ząbki klasycznego czosnku
  • 4 łyżki posiekanej natki pietruszki
  • 3 łyżki soku z cytryny
  • 6 łyżek oliwy
  • 1/4 łyżeczki ostrej papryki
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
  • sól, pieprz
  1. Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni. Wkładamy naczynia żaroodporne na ok. 10 minut.
  2. W tym czasie na patelni rozgrzewamy oliwę z posiekanym czosnkiem i papryczkami.
  3. Po ok. minucie wrzucamy krewetki, zwiększamy płomień, dodajemy sól, pieprz, ostrą i słodką paprykę.
  4. Smażymy przez ok. 2 minuty z jednej strony, następnie odwracamy na drugą stronę. Wrzucamy posiekaną pietruszkę, skrapiamy sokiem z cytryny i smażymy krewetki przez kolejne 2 minuty.
  5. Nagrzane naczynia wyciągamy z piekarnika, przekładamy do nich zawartość patelni i szybko serwujemy z bagietką, dopóki krewetki są skwierczące.
* Krewetki mogą być mrożone, ale polecam kupować szare, czyli wcześniej niegotowane.
Tosia

środa, 6 stycznia 2016

Kulinarne trendy na 2016 rok


Jak zwykle, nie wiadomo skąd i czemu tak szybko nadszedł nowy rok. Niewątpliwą zaletą jest to, że nie wiemy co nam przyniesie. Nauczone doświadczeniem lat poprzednich, pokusimy się o małe jasnowidztwo i postaramy się przewidzieć trendy kulinarne, które będą nam towarzyszyć w kuchni w 2016 roku. A za 12 miesięcy okaże się, czy choć w części nam się to udało!

W poprzednich latach królowały dania serwowane w hipsterskich słoikach, wszyscy piekli buraczane brownie, miksowali natkę pietruszki ze spiruliną na smoothie, podjadali jarmużowe chipsy, owoce goji, robili domowe burgery, hummusy i stołowali się w food truckach. Co przyniesie nowy rok? Oto 10 naszych typów:

Powrót do glutenu - kluchy, kluski, kluseczki, domowe chleby i makarony.
Choć nie kwestionujemy, że część społeczeństwa jest faktycznie uczulona na gluten, jednak to co się działo w zeszłym roku wręcz zakrawało o szaleństwo. Gluten oskarżano o całe zło tego świata, a wykluczenie go z diety sugerowano również osobom bez oznak alergii.
My podchodziłyśmy do sprawy sceptycznie, czekając aż ludzie znajdą sobie nowego wroga. Może dlatego, że zbyt mocno kochamy chrupiące bagietki i babcine kluchy.
Po serii artykułów udowadniających, że gluten nie tak zły jak go malują, przewidujemy, że w tym roku tak szybko jak stał się wrogiem, gluten na nowo porwie ludzkie serca. Naszym zdaniem największy potencjał tkwi w kluskach- kopytkach, knedlikach, czy zacierkach. I we wszelkich regionalnych odmianach. Mmmm aż nabrałyśmy na nie ochoty!

Fermentacja - niestandardowe wykorzystanie zakwasu na chleb, kimchi, kiszenie owoców, warzyw i ziół
Sianie naturalnego fermentu w kuchni to czasem wyższa szkoła jazdy. Ale przecież to nic nowego, robiły to już nasze babki i prababki, a teraz nadchodzi czas na powrót do korzeni. Do łask, naszym zdaniem, nie wróci tylko klasyczne kiszenie kapusty czy ogórków. W słojach wylądują kiszone marokańskie cytryny, małe botwinkowe buraczki, czy szalotki. A bardziej ambitni gracze może pokuszą się nawet o stworzenie napoju z kombuchy (z użyciem grzyba herbacianego).
A kapustę? Sfermentujemy bardziej orientalnie i stworzymy domowe kimchi, tradycyjną koreańską potrawę, która swoją ostrością i wyrazistym smakiem rozgrzeje nie tylko podniebienia ale i serca!

A jeśli trzymacie się wciąż trendu na pieczenie domowego pieczywa na zakwasie (do czego namawiamy z całego serca), odświeżajcie systematycznie swoje zakwasy, bo pojawią się nowe możliwości ich wykorzystania. 

Zbieractwo - rokitnik, akacja, grzyby, dziki bez, dzika róża
Zbieractwo dzikich roślin ma wiele zalet. Zrywanie owoców i kwiatów z dzikich drzew nie tylko nie będzie nas nic kosztować, ale również da nam pewność, że to co jemy pochodzi prosto z natury, bez chemikaliów i konserwantów. Z rokitnika stworzymy desery, napoje i sosy (wykorzystajcie też przepis na te placuszki), słodycz kwiatów akacji świetnie sprawdzi się w placuszkach (wiemy co mówimy, próbowałyśmy już zeszłej wiosny!), dziki bez doda aromatu cukrowi i wyląduje w ciasteczkach a syrop z dzikiej róży rozpali wasze zmysły. 
Do grzybów nie trzeba nikogo przekonywać, jednak głęboko wierzymy, że w tym roku jeszcze więcej osób spróbuje znaleźć je na własną rękę. My już te ręce zacieramy na jesienne grzybobranie.  

Antyczne ziarna - kamut, samopsza, płaskurka
Od dawna coraz głośniej mówi się o niebezpiecznym  modyfikowaniu pszenicy szeroko dostępnej w sklepach. Stąd niechęć do glutenu i powrót do tzw antycznych ziaren. 
Dlatego zaawansowani domowi piekarze częściej sięgają po inne rodzaje pszenicy na przykład pszenicę kamut, samopsze czy płaskurkę. Naszym zdaniem rok 2016 będzie należał do nich. Mąki z tych ziaren użyjemy do naszych wypieków, a prawdziwi kulinarni hipsterzy kupować będą prosto od właścicieli młynów, aby mieć kontrolę nad stopniem przetworzenia. Może zjemy też same ziarna? "Owsianka" z ziaren pszenicy kamut do wypróbowania w nowym roku!

Ramen
Jeśli nigdy nie próbowaliście ramenu, czas nadrobić zaległości! To pyszne, japońskie danie składające się z makaronu ramen i różnorodnych składników pływających w aromatycznym rosole rozgrzeje nawet największych sceptyków. Czemu? Bo to pełnowartościowy posiłek zamknięty w jednej miseczce, a jego elementy można dostosować do każdego podniebienia. W tym roku będziemy eksperymentować zarówno ze smakami bulionu (pomarańczowy smakuje świetnie w towarzystwie kaczki) jak i dodatkami. Do wyboru do koloru! Zacznijmy już zimą, bo przy takiej temperaturze pikantny ramen smakuje najlepiej. 
Z wody - słodkowodne ryby, morskie ryby, owoce morza, glony
Po fali weganizmu przyszedł w końcu czas na skupienie się na rybnej kuchni. Dowodem na to jest świetnie przyjęta książka o lekkim tytule "Ryby są super", którą wydał Lidl Polska w przedświątecznym okresie.
Prawdopodobnie w 2016 roku w końcu zostaną docenione nie tylko zagrożone wyginięciem i chętnie spożywane ryby morskie (jak łosoś bałtycki, węgorz, czy halibut), ale także te, których połów nie szkodzi środowisku (jak dorsz, makrela, szprot). Zwiększy się też zainteresowanie i wybór ryb słodkowodnych (karp, okoń, lin, sandacz). Można wyczarować z nich naprawdę kreatywne dania!
Przewidujemy, że wzrośnie także zainteresowanie glonami, które zaczną pojawiać się w wielu fantazyjnych daniach, innych niż sushi i sałatki, może macie ochotę na morskie spaghetti lub lody z chrząstnicą kędzierzawą?

Polskie superfoods - aronia, olej lniany, siemię lniane, sok z brzozy, kasze, kiszonki
Większość składników określanych mianem super foods musi przebyć daleką drogę, aby dotrzeć do naszego kraju. Takimi produktami są doceniane w poprzednich latach np. owoce goji, spirulina, nasiona chia, jagody acai, czy orzechy macadamia.
Tymczasem okazuje się, że jak zawsze "najciemniej jest pod latarnią", a wszystkie z tych składników mają swoje polskie odpowiedniki, często nawet o bardziej wartościowych właściwościach dla naszego zdrowia. Przykładem może być zapomniana aronia, która ma zdecydowanie więcej do zaoferowania niż owoce goji. Do łask wróci też znów siemię lniane z olejem lnianym oraz świeży, własnoręcznie ściągnięty z brzozy sok. Dalej popularne i chętnie wykorzystywane w kuchni będą wszelkiego rodzaju kasze (przypominam nasz cykl "Wtorek z kaszą") oraz kiszonki, nie tylko ogórki i kapusta, ale także inni fermentowani przyjaciele z warzywniaka (np. botwinka)

Napary, syropy i nalewki z roślin - pędy sosny, mniszek lekarski, ocet jabłkowy, pokrzywa
W tym roku jeszcze bardziej będziemy dbali o zdrowie wykorzystując dary polskiej ziemi. Śledząc uważnie pory roku i sezonowość wartościowych roślin, okaże się, że zadanie to nie będzie wcale takie trudne.
Warto wybierając się na spacer wziąć ze sobą sekator lub scyzoryk i rozejrzeć się dokładniej po malowniczych łąkach, polach oraz lasach. Zauważycie, że w maju na każdym kroku mijacie młode pędy sosny, z których przygotować można aromatyczny syrop na kaszel (przepis). Podobny syrop, nalewkę lub rozgrzewający napar można przygotować z pokrzywy i mniszka lekarskiego. A z naszych soczystych polskich jabłek wyjdzie znakomity ocet jabłkowy, który sprawdzi się do przygotowania switchels - napoju na bazie octu, wody, imbiru i miodu.

Nowoczesna kuchnia polska - klasyczne dania w nowej interpretacji
Po szalonych podróżach widelcem po mapie i odkrywaniu kuchni dalekiego świata, czas powrócić do korzeni i polskich smaczków. Przewidujemy, że w 2016 roku wszyscy stęsknią się za typowymi daniami z czasów dzieciństwa. Uzbrojeni w nowe kulinarne doświadczenia zaczniemy je przygotowywać w odważny i nowoczesny sposób, przemycając do klasycznych potraw nowe smaki.
Wyobraźcie sobie tradycyjną grochówkę w bezmięsnej wersji, z wędzonymi śliwkami i masłem orzechowym. Lekkie kopytka z kaszy jaglanej z włoskim parmezanem, szynką parmeńską i pistacjami, albo pyry z wędzonym gzikiem.

Śniadania
Nie od dziś wiadomo, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Słyszeliście o tym już pewnie w przedszkolu, ale wciąż wiele osób o tym zapomina. Od kilku lat prowadzimy na burczymiwbrzuchu cykl "Śniadanie do łóżka" (mamy już ponad 200 przepisów) i jesteśmy pewne, że przez kolejnych 12 miesięcy będziemy to dalej czyniły celebrując smakowite poranki.
Od jakiegoś czasu pracujemy także nad śniadaniowym przewodnikiem "Poranki w Trójmieście", aby wkrótce podzielić się z Wami naszymi typami gdzie warto rozpocząć dzień (jeśli nie w domu).

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Burczymifon - grudzień

Okiem Tosi (instagam @tochabrocha)

czerwony grudzień| pomarańczowo-cynamonowe zawijańce| w ustach paszteciki| maślany bałwan| ryby są super| wieniec o zapachu szpinaku

buenos dias| baśniowa ronda| jezioro łabędzie| hiszpańskie poranki| leeeniwee śniadanie| brodacze z widokiem na granadę

Okiem Śliwki (instagram @sliwkamarta)
chwila dla siebie| sopockie spacery| mój applewatch| sernik i kawa - najlepsze połączenie| w berlinie najlepiej z martą| grzańcujemy

kraina cytrusów| nowy rok najlepiej zacząć w hiszpanii| oznaczam wszystko moim nowym dymo| śniadanie w tel avivie| spotkania przy stole| mlekopijca

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...