środa, 13 stycznia 2016

Zimowe menu w Głównej Osobowej


Dzisiejszy wpis będzie nietypowy, bowiem zamiast pisać o domowym gotowaniu, opowiemy trochę o tym, co możecie zjeść na mieście. W Głównej Osobowej byłyśmy nie raz, nie tylko dlatego, że jedna z nas mieszka na tyle blisko, że mogłaby tam wpadać w kapciach. Jest tam po prostu smacznie, ładnie i kreatywnie. Brzmi trochę trywialnie, ale tak naprawdę to proste zasady, które sprawiają, że chce się tam wracać. Lokal urządzony jest w nowoczesnym, surowym i minimalistycznym stylu, co nam bardzo odpowiada. A latem działa jeszcze hipsterskie patio, które śmiało mogłoby znajdować się w Berlinie, czy w Oslo, a to wszystko w centrum modernistycznej Gdyni.

W zeszły czwartek miałyśmy ogromną przyjemność przetestować nową odsłonę zimowej karty. Kolacja została przygotowana na zasadzie menu degustacyjnego, w którym znajdowało się 10 pozycji. Dania były znacznie mniejsze niż będą serwowane w rzeczywistości, dlatego nie sugerujcie się w pełni zdjęciami, niech tylko pobudzą waszą kreatywność (tym bardziej, że były robione wieczorową porą przy sztucznym świetle).

A jeśli o kreatywności mowa, to załodze układającej zimowe menu na pewno jej nie zabrakło. Jest lekko, sezonowo i wbrew pozorom nieskomplikowanie. To proste smaki, lecz skomponowane w ciekawy i niebanalny sposób. Czyli dokładnie tak jak lubimy. A jak do tego możemy popijać idealnie komponujące się z daniami drinki, to lubimy jeszcze bardziej.

W kuchni Głównej Osobowej rządzi Krzysztof Grym i Olga Borkowska (sous-chef), a na barze króluje Dawid Gierjatowicz, znanym wszystkim jako Faroth.


Nie od dziś wiadomo, że kolację najlepiej zacząć porządnym aperitifem. Idealnie sprawdził się skomponowany przez Farotha Burol - zaskakująca wersja znanego koktajlu Aperol Spritz w wersji buraczano-pomarańczowej. Ziemisty i słodkawy posmak buraka może nie każdemu pasować, ale my jesteśmy zakochane w tej propozycji. W trakcie kolacji tak interesujących propozycji było więcej, gdyż, jak się okazało, kreatywność Farotha nie zna granic (w jednym z drinków używa on zalewy z anchovies!). Poza Burolem na stole pojawił się też French 75 (orzeźwiająca mieszanka prosecco, ginu i cytryny), Green Beast (absynt, cytryna, zielony ogórek), półwytrawna marsala oraz słodki, deserowy Rum Alexander (na bazie śmietanki i kakao). Część z nich znajdziecie już w zimowej karcie drinków.

Typ Tosi: Burol
Typ Śliwki: French 75


Ale przejdźmy do konkretów. Kolację zainaugurowały podpłomyki. Znane już od początku w Głównej Osobowej, tym razem będziecie mieli okazję przetestować między innymi w wersji z pastą z buraka i musem z wątróbki.I nie sugerujcie się widocznym na poniższym zdjęciu rozmiarem, podpłomyki będą nawet większe niż w poprzedniej karcie, zgodnie z życzeniami gości. To idealna przekąska do pochrupania (samemu lub wspólnie ze znajomymi) przy drinku lub piwie.

Typ Śliwki: podpłomyk z musem z wątróbki
Typ Tosi: podpłomyk z pastą z buraka


Kolejnym daniem na stole okazało się rillette, zwykle kojarzone raczej z kaczką lub wieprzowiną, tym razem w odsłonie drobiowej, z kurczaka. Na marginesie to ciekawy sposób na wykorzystanie mięsa z rosołu dla gospodarnej Pani domu, ale naszym zdaniem samo danie mogłoby być ciekawiej skomponowane smakowo. Na pewno świetnie sprawdziło się połączenie z piklowaną w cytrusach czerwona cebula, lecz mniej smakował nam ziemniak. Nie mniej jednak samo rillette zdecydowanie polecamy wypróbować! 

Później na stole pojawił się król wieczoru tatar wołowy. Aż nie możemy znaleźć odpowiednich słów, aby go opisać, to była czysta magia. Zaryzykujemy nawet stwierdzenie, że to jeden z lepszych, jakie jadłyśmy w życiu. Mięso wysokiej jakości, niezwykle ciekawy dodatek kawowego aioli, posypka z siemienia lnianego i płatków drożdżowych, chrupiący papier ryżowy zamoczony w demi-glace i palony por. Czego chcieć więcej? Niekwestionowany król kolacji, po którego będziemy wracać nie raz tej zimy.


Ale nie było czasu na zbyt długie kontemplowanie smaku tatara, gdyż nagle na stole pojawił się sandacz. Bardzo nam smakował, lecz nasze serce skradł podawany do niego dodatek, arancini z pieczarkami. Ta kremowa kulka z risotto najpierw cudownie chrupała, a następnie rozpływała się w ustach. Najchętniej na talerzu zobaczyłybyśmy z 10 takich kulek!


Gdy zrozumiałyśmy, że nasze żołądki powoli przestają mieścić kolejne propozycje, przed nami pojawiły się pierogi z jeleniem, sosem z wędzonej śliwki i piklowanym selerem. Jako wielkie fanki pierogów mamy wobec nich wysokie wymagania. Ale te zdecydowanie je spełniły- cienkie, miękkie ciasto i soczysty farsz, który dzięki śliwce fantastycznie smakował wędzonką i lasem. I tu mamy dobrą wiadomość dla żarłoków, takich pierogów będzie 8. Choć same wyznajemy zasadę, że im mniej tym lepiej, tym razem możemy zrozumieć dlaczego szef kuchni zdecydował się na ten krok.

Nasze typy: tatar i pierogi z jelenia 


Przy deserach uznałyśmy, że trochę miejsca się znajdzie (wszak zawsze jest miejsce na coś słodkiego). Za nie odpowiedzialna była Olga, która niesamowicie wywiązała się z zadania. Szczególnie zasmakował nam zapiekany pudding ryżowy z lodami sernikowymi. W tej niewielkiej porcji lodów było czuć wszystko, od masy serowej po kawałki kruchego spodu, a podniebienie rozgrzewała niewielka porcja wódki. Po prostu pycha!
Na sam koniec Olga zaserwowała nam zimową wersję crepes suzette-  naleśniki z masą makową w sosie pomarańczowo-karmelowym z orzechówką.

Nasz typ: zapiekany pudding ryżowy


Co tu dużo mówić, najadłyśmy się, napiłyśmy i wyszłyśmy mega ciekawe jakie inne niespodzianki szykuje dla nas zimowa karta w Głównej Osobowej. Dziękujemy cudownej ekipie tworzącej menu (widocznej poniżej) oraz Głównej Osobowej za zaproszenie i z całego serca polecamy wam spróbować tych smakołyków w najbliższym czasie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ze względu na sporą ilość przychodzącego spamu, byłyśmy zmuszone włączyć na kilka dni weryfikacje obrazkową.
Z góry przepraszamy za utrudnienia przy komentowaniu :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...