poniedziałek, 29 lutego 2016

Śniadanie do łóżka #213: Jaglanka na mleku kokosowym z czerwonymi owocami


Już już! Już pędzę przedstawić wam kolejną śniadaniową propozycję. Jak zwykle spóźniona, ale wierzcie mi, miałam dobre intencje. To tak jak z życzeniami, które dostajemy o kilka dni za późno- "spóźnione, ale szczere", tak jakby te złożone o czasie nie zawsze szczere były, albo ta szczerość rekompensowała spóźnienie.

Weekendy miały być leniwe, a jakoś leniwe nie są. Jedyne dni, w których jesteśmy od początku do końca razem wypełniamy przeróżnymi aktywnościami, aż sama nie wiem kiedy nadchodzi niedzielny wieczór i wyrzut sumienia, że znowu nie udało mi się zdążyć z przepisem na śniadanie.

Ostatnio przerzuciłam się prawie na dobre na owsianki i inne jej zbożowe odmiany. Kiedyś nie wyobrażałam sobie rozpoczęcia dnia bez chleba, a teraz codziennie staję nad garnkiem i gotuję. Nie żebym miała coś przeciwko pełnoziarnistej kanapce, nie mam, ale jakoś zauważyłam, że osiągam lepsze dietetyczne efekty, gdy w moich śniadaniach przeważają owsianki.

W mojej głowie nazywam też "owsiankami" wszelkie inne jaglanki, amarantusanki i tym podobne. I dzisiaj właśnie taką chcę wam przedstawić- jaglankę na mleczku kokosowym. Dzięki dodatku tego mleka właśnie, jaglanka jest niezwykle delikatna i słodkawa. Możecie użyć tutaj dowolnych owoców, ale dla mnie najlepiej sprawdzi się czerwona mieszanka porzeczek, truskawek i malin.

Jaglanka na mleku kokosowym z czerwonymi owocami (1 porcja)

- 50 g kaszy jaglanej
- 130 g mleka kokosowego
- 100 ml wody
- 1 łyżka miodu
- 2 porządne szczypty soli

- ok. 60 g mrożonych czerwonych owoców
- woda

  1. Kaszę jaglaną przelej bieżącą wodą na sitku a następnie przelej wrzątkiem. 
  2. Mleko kokosowe i wodę zagotuj, gdy zacznie wrzeć, dodaj kaszę jaglaną, dodaj sól i miód i gotuj na małym ogniu aż kasza pochłonie cały płyn. 
  3. W drugim garnku rozgrzej mrożone owoce. Dodaj trochę wody, aby się nie przypaliły. 
  4. Gotową jaglankę wyłóż do miseczki i zalej owocami. 
Śliwka

piątek, 26 lutego 2016

Daktylowo-bananowe batony owsiane


Komu w drogę, temu baton! Wyruszamy dziś w stronę śnieżnego szaleństwa i przyznam się, że to będzie mój pierwszy raz na nartach, dlatego jestem niezwykle podekscytowana, ale też trochę przerażona.

Wczoraj założyłam po raz pierwszy buty narciarskie i czułam się w nich jak kosmonauta. To dla mnie bardzo zabawne wrażenia, bo mogę się poczuć jak dziecko odkrywając zupełnie mi nieznany wcześniej temat. Za kilka dni mam urodziny i cóż, nie da się ukryć, że coraz bliżej mi 30 i oddalam się od 20, dlatego cieszę się, że mogę sobie zafundować z tej okazji nową przygodę. Nauka jazdy na tych szalonych płazach będzie się odbywała w słonecznych Dolomitach, a że czeka nas długa podróż to postanowiłam, że przygotuję coś w ramach przekąski. Coś czuję, że te batony owsiane mogą nam uratować w pewnym momencie efekt burczenia w brzuchu.

Dodam jeszcze, że oczywiście możecie się spodziewać snapów (@tochabrocha) z relacją na bieżąco jak mi idzie nauka oraz co dobrego można zjeść w Val di Sol. A teraz jeszcze kilka słów o przepisie :)

Do tej pory wszelkiego rodzaju batoniki owsiane robiłam na bazie topionego masła. Zainspirowana wegańską odsłoną batonów u erVegan, postąpiłam tym razem inaczej. Wieczorem zalałam wrzątkiem suszone daktyle i zostawiłam je do namoczenia. Rano zmiksowałam z bananem, dodałam płatki i posiekane orzechy brazylijskie. Po 20 minutach już kroiłam gotowe batony. Łatwo, szybko, a batony są naprawdę spoko :)

Płatki możecie podmieniać do woli, podobnie z bakaliami, za każdym razem można sięgnąć po inne orzechy i suszone owoce. Na pewno będę jeszcze chętnie eksperymentowałam z różnymi wariacjami tych fit batonów.

Daktylowo-bananowe batony owsiane/ kilkanaście sztuk
  • banan
  • 200 g suszonych daktyli + wrząca woda
  • 250 g ulubionych płatków (u mnie płatki owsiane, jaglane i nasiona chia)
  • 200 g ulubionych orzechów (u mnie orzechy brazylijskie)
  • 2 łyżki miodu lub cukru trzcinowego z wanilią
  1. Daktyle zalewamy wrzątkiem, aby woda je zakryła i zostawiamy na minimum godzinę (najlepiej na noc).
  2. Po tym czasie wrzucamy namoczone daktyle do naczynia malaksera, dodajemy kawałki banana, miód lub cukier z wanilią oraz 100 ml wody po daktylach. Całość miksujemy.
  3. Płatki miksujemy krótko, aby stały się drobniejsze. Uważamy jednak, aby nie zrobić z nich pyłu. Orzechy drobno siekamy.
  4. Wszystkie składniki dokładnie łączymy i wykładamy na blachę piekarnika wyłożoną pergaminem. Zwilżamy łyżkę wodą i wyrównujemy wierzch. Pilnujemy, aby grubość przyszłych batonów wynosiła ok. 1,5 cm.
  5. Blachę z owsianą masą wstawiamy do rozgrzanego piekarnika. Pieczemy w 180 stopniach przez 20 minut.
  6. Następnie upieczoną masę kroimy na prostokątne batoniki. Przechowujemy w pudełku do tygodnia.
Tosia

środa, 24 lutego 2016

Sushi (futomaki i temaki) z krewetkami i batatami w piwnej tempurze



Do tego wpisu zabierałam się jak sójka wybiera się za morze, ale w końcu się udało!

Dwa tygodnie temu postanowiłam przygotować sushi z okazji urodzin Pawła. Byłam kiedyś na warsztatach sushi (relacja), ale za każdym razem jak planuję domową wersję to muszę sobie na nowo przypominać jak ładnie zawijać rolki, aby nie były koślawe. Ostatecznie pocieszam się faktem, że najważniejszy jest smak, a w tym przypadku domowej wersji  niczego nie brakuje.

Plan był taki, aby zrobić je z krewetkami w tempurze. W lodówce miałam akurat piwo, więc uznałam, że będzie to piwna tempura, czyli ulubiony sposób przygotowywania owoców morza jaki często powtarzaliśmy w Hiszpanii (relacja).

Niedawno dyskutowałam ze Śliwką na temat tempury, którą jadła w jednej z warszawskich restauracji. Powiedziała, że była to tempura nieudana, bo smakowała jak rozciapane ciasto piwne. Tak w razie czego od razu tłumaczę, że nie cytuję tutaj jej dokładnych słów, wyciągam jedynie esencję. Bardzo mnie to zdziwiło, bo domowa piwna tempura jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Szykując ją trzeba jednak spełnić kilka wymogów: piwo wlewane do mąki musi być mocno schłodzone, ciasto trzeba posolić, a ulubione składniki trzeba smażyć na idealnie rozgrzanym tłuszczu. To wszystko sprawia, że warzywa, jak i owoce morza wychodzą wspaniale chrupiące. Na dowód tego nagrałam nawet Snapchata (@tochabrocha - zapraszam do śledzenia) z dźwiękiem chrupiącego batata.

W piwnej tempurze przygotowałam bataty, ponieważ spodziewaliśmy się "wegańskich gości", a także krewetki. Wiadomo, że dobre krewetki nigdy nie zawiodą, ale hitem wieczoru okazały się bataty, wyszły rewelacyjne, dlatego tydzień później zrobiłam je ponownie :)

Oprócz tradycyjnego futomaki oraz uromaki (wersji odwróconej), zawinęłam też kilka rożków temaki, zwanych przez niektórych "sushiritto". To genialny pomysł na przekąskę, którą można zapakować w pudełko i zabrać ze sobą. Nie było mi łatwo opisać słowami sposobu zawijania rożków, ale mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. W razie czego podsyłam także losowy wybrany filmik.

Spróbujcie, a nie pożałujecie!


Do przygotowania sushi potrzeba:

  • płaty nori
  • mata do rolowania sushi
  • ryż
  • ocet ryżowy
  • krewetki lub bataty
  • chrzan wasabi
  • sos sojowy
  • marynowany imbir
  • świeże warzywa i owoce: marchewka, ogórek, awokado, mango
  • czarny sezam (opcjonalnie)
  • cukier, sól
Ryż do sushi :
  • 2 szklanki ryżu do sushi
  • 2 i 1/4 szklanki wody
  • Zalewa: 6 łyżek octu ryżowego, 3 łyżki cukru, łyżeczka soli
Bataty i krewetki w piwnej tempurze:
  • batat
  • 200 g surowych krewetek (obranych z pancerzy)
  • 100 g mąki pszennej
  • 180 ml zimnego piwa
  • 1/2 łyżeczki soli
  • świeżo mielony pieprz
  • olej do smażenia
 Futomaki i temaki:
  • płat nori
  • ugotowany ryż
  • bataty lub krewetki w tempurze
  • marchewka/ogórek/mango/awokado
  • 2 łyżki serka śmietankowego typu philadelphia
  • wasabi
  • czarny sezam 
  • kolendra (opcjonalnie)
Ryż:
  1.  Ryż wsypujemy na sitko, przepłukujemy kilka razy, przerzucamy do miseczki i zalewamy zimną wodą. Zostawiamy na ok. 30 minut.
  2. Następnie ryż odsączamy na sitku, przepłukujemy kilka razy. Przekładamy do rondla, zalewamy wodą (na 2 szklanki ryżu, będzie to ok. 2 i 1/4 szklanki wody), podgrzewamy.
  3. Gdy woda zacznie się gotować, zmniejszamy ogień, przykrywamy rondel i gotujemy przez 10 minut bez mieszania i odkrywania.
  4. Po tym czasie zestawiamy rondel z ognia i zostawiamy ryż pod przykryciem na jeszcze10 minut. Następnie przekładamy go do miski i chwilę studzimy.
  5. Do drugiego rondla wlewamy ocet ryżowy, dodajemy cukier oraz sól, podgrzewamy krótką chwilę. Zalewę dodajemy do lekko ostudzonego ryżu, mieszamy.
Tempura:
  1. Mąkę wsypujemy do miski, dodajemy sól, pierz oraz wlewamy zimne piwo. Mieszamy energicznie, aby nie powstały grudki. Ciasto powinno być gęste, w razie potrzeby dosypujemy mąki lub dolewamy piwo.
  2. W woku lub głębokiej patelni rozgrzewamy olej do smażenia. 
  3. Batata obieramy i kroimy w grube słupki, krewetki obieramy z pancerzy.
  4. Składniki zanurzamy w gęstym cieście piwnym i wrzucamy na rozgrzany tłuszcz.
  5. Smażymy przez niecałe 5 minut, aż będą rumiane z wierzchu.
  6. Odsączamy z tłuszczu przy pomocy ręcznika papierowego.
Futomaki:
  1. Matę do sushi owijamy w folię spożywczą. Szykujemy miseczkę z ugotowanym ryżem, miseczkę z wodą oraz pozostałe składniki.
  2. Nori kładziemy na środku maty (gładką stroną ku dołowi). Zwilżamy ręce i układamy na płacie warstwę ryżu, pozostawiając margines o szerokości ok. centymetra.
  3. Na środku ryżu tworzymy pas posmarowany serkiem i pastą wasabi, posypujemy sezamem.
  4. Następnie układamy bataty w tempurze lub krewetki, słupki mango/ogórka/awokado/marchewki.
  5. Zawijamy futomaki przy pomocy maty (instrukcja powinna być na opakowaniu), pozostawiając ją cały czas na zewnątrz. Zwilżamy końcówkę nori wodą, aby całość się skleiła i utworzyła rulon.
  6. Zrolowane sushi dzielimy ostrym nożem na 6 lub 8 równych części. Podajemy z wasabi, sosem sojowym i marynowanym imbirem.
 Temaki:
  1.  Matę do sushi owijamy w folię spożywczą. Szykujemy miseczkę z ugotowanym ryżem, miseczkę z wodą oraz pozostałe składniki.
  2. Norki dzielimy na pół. Kładziemy je na środku maty (gładką stroną ku dołowi), zwilżamy ręce i układamy na płacie warstwę ryżu, pozostawiając margines wolny.
  3.  Wyobrażamy sobie, że płat składa się z dwóch mniejszych prostokątów. Jeden z nich (prawy) smarujemy po przekątnej serkiem, wasabi i posypujemy sezamem.
  4. Ustawiamy również pod kątem ulubione składniki. Prawy górny róg zawijamy do części wewnętrznej, tworząc rożek, brzegi sklejamy odrobiną ryżu.
  5. Podajemy z sosem sojowym, wasabi i marynowanym imbirem.
Tosia

poniedziałek, 22 lutego 2016

Śniadanie do łóżka #212: Czekoladowo-kokosowa owsianka z bananem i masłem orzechowym




Odkryłam dziś skandal w biały dzień! Gdyby istniał kulinarny Pudelek, który nazywałby się np. "Rondelek", to pewnie od rana można by przeczytać nagłówek newsa "Blogerki z burczymiwbrzuchu przestały publikować posty, czy to koniec bloga?" - tak, przyznaję, że od ponad tygodnia nie pojawił się żaden nowy przepis, ale już to nadrabiam :)

To pewnie jedna z ostatnich szans, aby podzielić się przepisem na owsiankę w tym sezonie. W marcu wszyscy już poczujemy wiosnę i zamiast rozgrzewać się ciepłymi miksturami, chętniej będziemy chrupać rzodkiewkę, blanszować młody szpinak i siekać zieloną dymkę.

Owsiankę prawie zawsze robię na oko, więc było to dla mnie spore wydarzenie, aby ważyć płatki owsiane i jaglane. Oprócz płatków do rondelka dodałam też nasiona chia (możecie je pominąć lub zastąpić siemieniem lnianym), kakao i gorzką czekoladę. Bazą było mleko kokosowe, ale oczywiście jeśli wolicie krowie, migdałowe, czy sojowe to droga wolna. Ważnym szczegółem udanej owsianki jest szczypta soli, nie zapominajcie o niej, bo zdecydowanie podnosi walory smakowe.

Wierzch czekoladowo-kokosowej owsianki udekorowałam krótko karmelizowanym bananem, prażoną gryką i dodałam też łyżkę masła orzechowego. Otworzyłam także jedną z tajemniczych paczuszek, które dostałam od koleżanki jako pamiątkę z jej podróży do Tajlandii. Przeczuwałam, że będzie to prażony kokos, ale jak zwykle tajlandzkie przekąski mnie zaskoczyły, bo okazało się, że to smażone nerkowce. Myślę, że można śmiało podprażyć wiórki kokosowe (najlepiej ze świeżego kokosa) lub posiekane orzechy na suchej patelni i efekt będzie podobny. A to fajny chrupiący kontrast do aksamitnej owsianki.

Czekoladowo-kokosowa owsianka z bananem i masłem orzechowym / 2 porcje
  • puszka mleka kokosowego (400 ml)
  • 30 g gorzkiej czekolady (kilka kostek)
  • łyżka gorzkiego kakao
  • 50 g płatków owsianych błyskawicznych
  • 50 g płatków jaglanych
  • 2 łyżki nasion chia (można pominąć)
  • łyżka cukru trzcinowego
  • czubata łyżka masła orzechowego
  • szczypta soli
Dodatki:
  • banan
  • łyżeczka oleju kokosowego lub masła
  • łyżeczka cukru trzcinowego
  • prażone nerkowce, kokos* lub posiekane orzechy
  • prażona gryka (np. taka)
  1. Mleko kokosowe wlewamy do rondelka, dodajemy szczyptę soli, połamaną czekoladę i kakao.
  2. Podgrzewamy, aż mleko się dobrze rozpuści, a składniki połączą.
  3. Wsypujemy płatki oraz nasiona chia, mieszamy i gotujemy na średnim ogniu przez ok. 5 minut.
  4. Gotową owsiankę posypujemy cukrem trzcinowym, dodajemy masło orzechowe i zostawiamy pod przykryciem.
  5. W tym czasie na oleju kokosowym podsmażamy pokrojone banany, posypujemy je cukrem trzcinowym i krótko karmelizujemy.
  6. Owsiankę przekładamy do miseczek, dekorujemy bananami, prażonymi nerkowcami i gryką.
* Wystarczy podprażyć przez kilka minut na suchej patelni wiórki kokosowe lub posiekany orzechy.

Tosia

niedziela, 14 lutego 2016

Śniadanie do łóżka #211: Kanapka z karmelizowanymi boczniakami, chrupiącym boczkiem i jajkiem sadzonym


Walentynki są dla mnie jak Środa Popielcowa, czyli nie zwracam na ten dzień zbytnio uwagi. Ani nie jestem w grupie "hejterów", którzy wyśmiewają wszystkie zakochane pary, ani nie jestem z tych, którzy sięgają tego dnia po brokat i czerwoną sukienkę.

Z drugiej jednak strony, każda okazja do przygotowania czegoś dla ukochanej osoby jest dobra, więc weszłam rano do kuchni z myślą, aby zrobić dla Pawła na śniadanie jakąś epicką kanapkę.

W lodówce miałam boczniaki i plastry wędzonego boczku, dla których musiałam się nieźle postarać. Panie w mięsnym niechętnie kroją wędzony boczek, bo na maszynie zostaje skórka, a jest to niezwykły rarytas Pawła. Dlatego od czasu do czasu ładnie się uśmiecham i namawiam ekspedientki, aby go cieniutko pokroiły.

Do zestawu karmelizowane boczniaki + chrupiący boczek idealnie pasuje jajko sadzone, a że w szufladzie miałam nawet foremkę w kształcie serca to trochę w tym temacie zaszalałam. Do przełamania intensywnych smaków dodałam świeżo tarty parmezan oraz majonezowy sos słodko-kwaśny ze szczypiorkiem. Dla ostrości kilka palsterków ostatnio ulubionej papryczki jalapeno z zalewy octowej.

Wyszło mega, a kanapkę złożyłam z własnoręcznie upieczonego chleba pełnoziarnistego na zakwasie. Oczywiście równie fantastycznie sprawdziłaby się tutaj bagietka, czy inne białe pieczywo.



Kanapka z karmelizowanymi boczniakami, wędzonym boczkiem i jajkiem sadzonym
  • 2 kromki dowolnego pieczywa (u mnie chleb pełnoziarnisty na zakwasie)
  • 3 plastry wędzonego boczku
  • 3 plasterki parmezanu (lub innego sera)
  • 3 małe grzyby boczniaki
  • łyżeczka miodu
  • łyżeczka octu balsamicznego
  • kilka plasterków papryczki jalapeno
  • jajko
  • łyżeczka oleju roślinnego
  • 2 łyżki majonezu
  • 3 łyżki sosu Sriracha lub słodko-kwaśnego
  • posiekany szczypiorek 
  • sól, pieprz 
  1. Kromki chleba wrzucamy do tostera lub na kilka minut do rozgrzanego piekarnika, aby stały się chrupkie.
  2. Na patelnię wrzucamy plastry wędzonego boczku, smażymy przez kilka minut z dwóch stron, aż stanie się rumiany, chrupiący i wytopi z siebie tłuszcz.
  3. Zdejmujemy chrupiący boczek z patelni, a na tłuszcz który pozostał wrzucamy małe boczniaki.
  4. Przyprawiamy solą, pieprzem i smażymy ok. 4 minut, następnie dodajemy miód i ocet balsamiczny, karmelizujemy jeszcze chwilę i ściągamy z patelni.
  5. Patelnię skrapiamy odrobiną oleju i wbijamy jajko (jeśli mamy foremkę to wbijamy je do środka). Smażymy kilka minut, aż będzie odpowiednio ścięte.
  6. Majonez mieszamy z sosem i szczypiorkiem.
  7. Kromkę chleba smarujemy majonezem, wykładamy parmezan, karmelizowane boczniaki, chrupiący boczek, posypujemy szczypiorkiem i plasterkami jalapeno.
  8. Na kanapce kładziemy jajko sadzone i przykrywamy drugą kromką, podajemy od razu.
 Tosia

środa, 10 lutego 2016

Orientalna zupa ogórkowa


Chodziła za mną porządna ogórkowa, ale jednocześnie miałam wymagania, aby była lekka i odświeżająca. Przy takich kulinarnych  kryteriach do spełnienia, często sprawdza się polsko-azjatycki romans. Czyli klasyczne obiadowe danie, w nowej, podkręconej wersji. Z takich intryg zazwyczaj wychodzi coś dobrego, przynajmniej moje podniebienie tak uważa!

Mam wrażenie, że słowo "orientalny" jest już mało modne, a wręcz źle się kojarzy. Orientalny może być tani sos ze słoika, odświeżacz do powietrza, albo podejrzany masaż. Mimo tego zdecydowałam się tym przymiotnikiem określić moją ogórkową, ponieważ nie mogłam jej nazwać np. tajską, gdyż za mało ma wspólnego z tą kuchnią. A określenie kokosowa zbyt bardzo kojarzy się z deserem. Zatem orientalna!

Wracając jednak do samej zupy, tłustą śmietanę zastąpiłam mleczkiem kokosowym. Zamiast ziemniaków, do gotującej się zupy wrzuciłam makaron sojowy. Jest w niej aromatyczny imbir, czosnek, chilli, sos sojowy, miód, a także koperek. Dodałam także grzyby shittake, aby wydobyć z zupy niezapomniany smak umami.

Miłośnicy ogórkowej i orientalnych smaczków nie będą rozczarowani :)


Orientalna zupa ogórkowa
  • udko kurczaka *
  • cebula
  • 2 cm korzenia imbiru
  • 2 ząbki czosnku
  • kilka plasterków papryczki chilli
  • 2 marchewki
  • pietruszka 
  • 400 g ogórków kiszonych
  • 200 ml soku z ogórków kiszonych
  • 5 suszonych grzybów shiitake
  • 100 g makaronu sojowego
  • 150 g mleka kokosowego
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • 2 łyżki octu ryżowego lub soku z limonki
  • łyżeczka miodu
  • posiekany koperek, bazylia
  • sól, pieprz, 2 liście laurowe, łyżeczka ziaren kolendry, łyżeczka ziela angielskiego
  • łyżka oleju roślinnego
  1. W garnku rozgrzewamy olej, wrzucamy pokrojoną w kostkę cebulę, udko kurczaka (skórą do dołu), posiekany imbir oraz czosnek.
  2. Dodajemy ziarenka pieprzu (łyżeczkę), ziela angielskiego, liście laurowe i kolendrę. Całość podsmażamy 5 minut, następnie zalewamy wodą (ok. 2,5 l). Zmniejszamy płomień i gotujemy przez ok. 30 minut.
  3. Po tym czasie zdejmujemy pojawiające się z wierzchu szumowiny i dorzucamy posiekane w słupki lub starte na tarce marchewki i pietruszkę. Gotujemy przez 20 minut, od czasu do czasu ściągamy szumowiny.
  4. Następnie dodajemy starte na tarce o grubych oczkach ogórki kiszone, wlewamy również sok z ogórków. Gotujemy przez 15 minut.
  5. W tym czasie wyjmujemy z zupy udko kurczaka, obieramy je i wrzucamy ponownie do garnka.
  6. Do zupy dodajemy plasterki chilli, przekrojone suszone grzyby shittake, sos sojowy, ocet ryżowy i mleko kokosowe.
  7. Po 5 minutach wrzucamy połamany makaron sojowy, przyprawiamy zupę do smaku solą, pieprzem, miodem i gotujemy jeszcze 5 minut.
  8. Zupę serwujemy z koperkiem i bazylią/**
* W wersji wegetariańskiej skracamy czas gotowania o 30 minut i od razu podsmażamy z cebulą marchewkę i pietruszkę.
** Mile widziane także inne zioła np. kolendra lub mięta.

Tosia

wtorek, 9 lutego 2016

Śledzik z burczymiwbrzuchu


Choć wiele osób decyduje się, żeby karnawał przeżywać cały rok, dla niektórych nastał niestety ostatni dzień zabawy- śledzik. Bez względu na to, którym typem człowieka jesteście, to co roku fantastyczna okazja do eksperymentów ze śledziami.

Na burczymiwbrzuchu na przestrzeni lat pojawiło się wiele przepisów na wspomniane ryby, w wersji słodszej, pikantniejszej, chrupiącej, czy sałatkowej. Wszystkie znajdziecie poniżej. Polecamy je z całego serca, jako wielkie fanki śledzi i życzymy wam dobrej zabawy!

Śledzie z karmelizowaną cebulą
Bruschetta śledziowa
Piernikowe śledzie
Sałatka śledziowa
Chrupiące śledzie na trzy sposoby
Śledzie z suszonymi pomidorami

poniedziałek, 8 lutego 2016

Miodownik


Ostatnio sprawiłam sobie kilka książek kucharskich, w tym Mamushkę napisaną przez Olię Hercules. Do zakupu zachęciła mnie głównie okładka, jedna z najpiękniejszych jakie spotkałam wśród książek kucharskich. A zawartość merytoryczna? To zbiór przepisów z rodzimego kraju autorki- Ukrainy. Zapowiadają się przepysznie i są świetnie sfotografowane, w każdym daniu zdaje się widać prawdziwą duszę i swojskość. Zakochałam się.

Rzadko robię desery, ale ostatnio miałam w planach wyprawić kolację dla znajomego, który ma ukraińskie korzenie. Szczęśliwie parę dni wcześniej odebrałam przesyłkę z Mamushką, więc otworzyłam dział z deserami i zaczęłam wybierać. Od razu namierzyłam miodownik i coś mi mówiło, że się polubimy.

W ostateczności do kolacji nie doszło, ale mieli się zjawić inni znajomi. Stwierdziłam, korzenie korzeniami, miodownik z pewnością ucieszy każdego. Przygotowałam więc składniki i dokładnie w momencie, gdy miałam się za niego zabrać, dostałam telefon i pilnie musiałam wyjść z domu. Rzuciłam tylko Kazikowi, zrób proszę ciasto, w tej książce masz przepis. Prosiłyście kiedyś swojego mężczyznę o zrobienie tortu? Też byłam sceptyczna. A gdy wróciłam w całym domu cudownie pachniało miodem, a on wytłumaczył mi, że dwa blaty ciasta już się studzą, a ostatni jeszcze jest w piekarniku, ale zaraz przełoży je kremem. Nie mogłam uwierzyć!

Podkradałam trochę odkrojonego biszkoptu, zanurzałam palce w kremie i czułam, że będzie dobrze. Nie spodziewałam się jednak, że aż tak dobrze! Myślę, że nie przesadzę, gdy powiem, że to jedno z najlepszych ciast jakie jadłam w życiu, choć za tortami z reguły nie przepadam (oprócz słynnego torcika różanego z przepisu mojej prababci). Jak macie chwilę to koniecznie go przygotujcie, albo poproście o to waszego faceta;)

Miodownik (okrągła forma o średnicy 23 cm)

Ciasto:
- 2 jajka
- 200 g brązowego cukru pudru
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 300 g mąki
- 200 ml miodu
- 1 łyżka białego octu winnego
- 200 g masła
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego*

Krem:
- 500 ml śmietany kwaśnej
- 100 g brązowego cukru pudru
- skórka i sok z połowy cytryny
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego*

-200 g orzechów pekan, połowa w całości, połowa poszatkowana

  1. Rozgrzej piekarnik do 180 stopni.
  2. Roztrzep jajka w metalowej lub szklanej dużej misce. Dodaj do nich cukier, masło, miód i ekstrakt waniliowy. Połóż miskę na garnku i rozgrzej je w kąpieli wodnej aż stworzą jednolitą masę, mieszając cały czas trzepaczką. Odstaw do schłodzenia.
  3. Do szklanki wrzuć łyżeczkę sody i wlej do niej ocet. Powstałą pianę dodaj miski ze schłodzonymi składnikami, wymieszaj. 
  4. Stopniowo do masy dodawaj mąkę. 
  5. Natłuść formę do ciasta. Podziel ciasto na 4 części i wlewaj je pojedynczo do formy. Piecz każdy blat ciasta 15 minut i daj mu ostygnąć. 
  6. W między czasie przygotuj krem. Zmiksuj wszystkie składniki ze sobą. Odstaw na bok. 
  7. Gdy blaty ostygną przełóż je kremem i posmaruj kremem z zewnątrz. Udekoruj orzechami, zarówno całymi jak i poszatkowanymi. 
Śliwka

* opcjonalnie, dodane przez nas

niedziela, 7 lutego 2016

Śniadanie do łóżka #210: Leniwe pampuchy



Pomysł na niedzielne śniadanie może wpaść do głowy w każdej sytuacji. W trakcie piątkowego spotkania towarzyskiego, czyli tak zwanej "prywatki", trwały dyskusje na temat ulubionych przysmaków z przedszkola. Pojawiły się miłe wspomnienia o naleśnikach, zupach mlecznych, a także te mniej sympatyczne. Jak np. moje ze stołówki z czasów podstawówki, kiedy to od czasu do czasu serwowano w poniedziałki jajo na twardo w sosie. Nic do jajek nie mam, wręcz przeciwnie, ubóstwiam te świeżo ugotowane, ale są pewne zasady, których trzeba się trzymać. Jajko na twardo kilka godzin po ugotowaniu jest nie tylko mało smaczne, ale także wokół żółtka tworzy się jeszcze błękitna otoczka, co z góry je dyskwalifikuje. Podobny problem mam zawsze w Wielkanoc ze święconką, ale to już inna opowieść. I właśnie takie jajko serwowano w białym, kiślowatym sosie z ziemniakami. Okropne!

Wracając jednak do tych bardziej apetycznych historii, mój kolega Pędzich wspomniał o puchatych pampuchach. I właśnie wtedy uznałam, że muszę je koniecznie zrobić na niedzielne śniadanie do łóżka!

Początkowo planowałam, aby były owsiane lub bananowe, ale ostatecznie sięgnęłam do lodówki po twaróg, aby zrobić ich leniwą wersję. Ciasto na pampuchy wyrabia się, a później wyrasta bardzo podobnie do klasycznych bułek. Różni się jedynie ich sposób dalszego przygotowania, bo zamiast trafić do pieca, przekłada się je na sito/do koszyczka i gotuje na parze. Dzięki temu są niezwykle puszyste i delikatne.

Śniadaniowe pampuchy tak naprawdę serwowałam na lunch, ale nie ma to większego znaczenia, bowiem chętnie zjadłabym je zaraz po przebudzeniu. Jeszcze lekko ciepłe "parowańce" serwowałam z waniliowym sosem oraz konfiturą z czarnej porzeczki, ale równie dobrze można je posypać po prostu cukrem, bułką tartą lub zjeść z owocami.


Leniwe pampuchy
  • 600 g mąki pszennej typ 550
  • 250 g chudego twarogu
  • 7 g suszonych drożdży instant
  • 300 ml letniego  mleka
  • 2 jajka
  • 2 łyżki topionego masła
  • 3 łyżeczki cukru z wanilią
  • szczypta soli 
  • konfitura (do podania)
Sos waniliowy
  • 200 ml śmietanki kremówki 30%
  • 1/2 laski wanilii
  • 3 łyżeczki cukru
  1. Mąkę wsypujemy do miski, dodajemy rozdrobniony twaróg, suszone drożdże, rozbełtane jajka, topione masło, cukier i sól.
  2. Wlewamy stopniowo letnie (lecz nie gorące) mleko i wyrabiamy ciasto ręcznie lub mikserem przez 5 minut. 
  3. Elastyczne ciasto zostawiamy w misie (posmarowanej olejem lub masłem) pod przykryciem na godzinę.
  4. Wyrośnięte ciasto przekładamy na oprószony mąką blat, dzielimy na 10 części. Z każdej z nich formujemy okrągłą bułeczkę. Układamy je na tacy wyłożonej pergaminem i oprószonej mąką, zachowujemy odstępy. Zostawiamy pod przykryciem na 30-40 minut.
  5. W garnku gotujemy wodę (w parowarze, garnku z wkładką do gotowana na parze, garnku obwiązanym gazą lub garnku z koszyczkiem bambusowym).
  6. Wyrośnięte pampuchy umieszczamy na pergaminie w koszyczku do parowania.
  7. Umieszczamy na garnkiem z gotującą się wodą, przykrywamy i parujemy ok. 10-15 minut, aż bułeczki będą gotowe. 
  8. W pampuchy wbijamy wykałaczkę, jeśli będzie sucha - są ugotowane.
  9. Pampuchy podajemy na ciepło lub na zimno, z waniliowym sosem, cukrem lub konfiturą.
Sos waniliowy:
  1. Do rondla wlewamy śmietankę kremówkę, dodajemy cukier.
  2. Laskę wanilii przecinamy wzdłuż, krańcem noża wyciągamy ziarenka, dodajemy je do śmietanki. Dorzucamy też laskę.
  3. Całość gotujemy na średnim ogniu ok. 5 minut, aż sos się zagęści.
 Tosia
  

piątek, 5 lutego 2016

burczymifon - styczeń

Okiem Śliwki (instagram @sliwkamarta

| ravioli z homarem | z ziemi hiszpańskiej do polski | powolne śniadanie z magazynem usta | zimowa rzeczywistość | sopot | ciasteczkowy potwór | zdrowy deser- twarożek ze smażonymi truskawkami | moje chłopaki |
| prawdziwie polskie party u teściowej | party hard, love hard, die hard, ale jajko zawsze na miękko | uuuu ciooociii na imieninaaach | zimowe spacery | ...i leniwe poranki | pigwówka, ostatni etap |


Okiem Tosi (instagram @tochabrocha)

| cały paweł w cały gaweł | churros! | czas na racuchy! | dokarmianie zakwasu | gdzie jest wally | jajka zapiekane w leśnym risotto | kalafiorowe risotto bez ryżu | naleśniki z twarogiem | 
| owsiane podpłomyki zamiast kupnej tortilli | pędzą pędzą sanie | preclove | szałwia z andaluzji | zima muminków na zimowe wieczory | zimowa czytelnia |

czwartek, 4 lutego 2016

Przepisy na Tłusty czwartek



Dziś ulubione święto wszystkich łasuchów. Jeśli jeszcze nie macie w domu kartonu pełnego pączków, to być może skusicie się, aby przygotować coś razem z nami?

W ciągu kilku lat prowadzenia burczymiwbrzuchu, znalazło się tutaj kilkanaście przepisów, które idealnie pasują do Tłustego czwartku. Zamiast stać godzinami w kolejce przed cukiernią, proponujemy poświęcić ten czas na zabawy w kuchni.

W naszym tłustym menu znajdziecie między innymi pączki jaglane, pączki brioche na zakwasie, czekoladowe pączki z kremem pistacjowym, mini gniazdka z kremem pistacjowym, churros z kremem cytrynowym, kokosowe racuchy i jeszcze kilka innych słodkości. A na słono pączki z kapustą oraz dwa przepisy na smalec!
 
 Na słodko:
-Pieczone churros z kokosową czekoladą
- Bezglutenowe pączki jaglane
- Pączki jaglane z jaglanym kremem czekoladowo-kokosowym
- Pączki brioche
- Czekoladowe pączki z kremem pistacjowym
- Mini gniazdka z lukrem limonkowym
- Różane pączki
- Cytrynowe pączki z lemon curd
- Mini pączki z wiśniami i czekoladą
- Szaszłyki z pączków i owoców
- Churros z kremem cytrynowym
- Churros z czekoladą chilli
- Cronuty
- Kokosowe rachuchy z jabłkiem
- Dyniowe racuchy z mango
- Ciasteczka tortas de aceite
- Donuts

Na słono:
- Pączki z kapustą i grzybami
- Smalec ze śliwkami
- Smalec z suszonymi pomidorami 

środa, 3 lutego 2016

Pieczone churros z kokosową czekoladą


Jutro wielkie święto wszystkich obżartuchów - Tłusty czwartek! Zawsze jestem pełna podziwu dla wszystkich cierpliwych ludzi, którzy potrafią dla kilku pączków stać w kolejce przed cukiernią nawet godzinę. Ja zdecydowanie wolę ten czas poświęcić na stanie w kuchni, tym bardziej, że w Trójmieście nie trafiłam jeszcze na pączki, na które naprawdę warto tyle czekać. Jest kilka miejsc gdzie można dostać dobrego pączka (polecam Pączusia w Gdyni i cukiernię obok La Cremy na górze "Monciaka"), ale jestem w stanie stać w kolejce 5 minut, a nie godzin!

W tym roku jednak nie będę nawet smażyć, jakoś nie mam ochoty pływać w lukrze i tłuszczu. Cukru i białej mąki się nie boję, ale zdecydowanie chętniej wybieram fit wersję słodkich rarytasów. Dlatego dziś zabrałam się za pieczenie pączków na zaczynie poolish oraz na przypominanie sobie smaczków z podróży do Hiszpanii, czyli churros.

Cienkie paseczki o charakterystycznych rantach zwykle ociekają tłuszczem i są czymś pomiędzy pączkami, gniazdkami a faworkami. Podaje się je maczając w gorącej czekoladzie i tego nie zmieniłam. Wybrałam jednak gorzką czekoladę 90% oraz dla złagodzenia smaku mleko kokosowe. Jeśli nie gustujecie w tak gorzkiej czekoladzie to śmiało możecie sięgnąć nawet po "deserową". Zmieniłam natomiast formę przygotowania, bo zamiast wyciskać masę ze szprycy prosto na rozgrzany tłuszcz, zrobiłam to na blaszce.

Wspominając ich tłustą wersję, trochę się bałam, że będę nimi zawiedziona, ale zupełnie niepotrzebnie. Zaraz po upieczeniu oprószyłam je dodatkowo cukrem pudrem z cynamonem i zanurzając je w gorącej czekoladzie byłam zdziwiona jak fantastycznie wyszły.

Z czystym sumieniem polecam trochę lżejszą wersję klasycznego przepisu ;)


Pieczone churros / 3 blachy
  • 250 ml mleka
  • 50 g masła
  • 2 łyżki cukru (u mnie z wanilią)
  • 200 g mąki pszennej
  • 2 jajka
  • cukier puder z łyżeczką cynamonu (do posypania)
Kokosowa gorąca czekolada 
  • 100 g gorzkiej lub mlecznej czekolady
  • 70 g mleka kokosowego

Churros:
  1. Do rondla wlewamy mleko, dodajemy masło i cukier. Podgrzewamy, aż się zagotuje.
  2. Zestawiamy rondel z ognia, wsypujemy stopniowo mąkę i mieszamy energicznie trzepaczką do dokładnego połączenia.
  3. Odstawiamy ciasto na minutę, aż trochę ostygnie. Następnie wbijamy jajko i mieszamy lub miksujemy masę, wbijamy drugie jajko i miksujemy raz jeszcze, aż uzyskamy lśniące ciasto.
  4. Ciasto przekładamy do szprycy z "gwiezdną" końcówką. Wyciskamy ok. 5 centymetrowe paseczki masy na blachę wyłożoną pergaminem. Pilnujemy odległości, bo w trakcie pieczenia churros urosną.
  5. Wstawiamy blachę rozgrzanego pieca i pieczemy w 200 stopniach przez 15 minut.
  6. Do miski wsypujemy cukier puder i mieszamy go z cynamonem. Obtaczamy upieczone churros i podajemy z gorącą czekoladą.
Czekolada:
  1. W rondlu gotujemy wodę.
  2. Do miseczki wrzucamy połamaną czekoladę. Stawiamy ją nad rondlem z gotującą się wodą i rozpuszczamy.
  3. Pod koniec dodajemy mleko koksowe, zestawiamy na blat i energicznie mieszamy, aby uzyskać lśniącą i lejącą czekoladę. 
  4. Przelewamy ją do filiżanki i podajemy z churros.
 Tosia

poniedziałek, 1 lutego 2016

Śniadanie do łóżka #209: Pełnoziarniste gofry z jajkiem, fetą i szpinakiem


Ajjj jak zwykle spóźniam się z tym śniadaniem. Co dwa tygodnie obiecuję sobie, że śniadanie przygotuję pod koniec tygodnia, lub chociaż w sobotę, a później okazuje się, że weekend mija nie wiadomo kiedy, a ja budzę się w niedzielę popołudniu bez światła do robienia zdjęć. Takie są uroki zostawiania wszystkiego na ostatnią chwilę. Choć przyznam wam się w tajemnicy, że postępuję tak dosłownie w każdym możliwym aspekcie życia i jakoś sobie radzę:)

A teraz do rzeczy! Od dłuższego czasu marzyłam o gofrownicy. Wyobrażałam sobie, że w niedzielę, gdy będziemy mieć znacznie więcej czasu, aby popracować nad ciekawym, wspólnym śniadaniem, spod moich rąk będą wychodzić piękne, rumiane, chrupiące gofry, posypane jedynie cukrem pudrem (prosta forma, tak lubię najbardziej). I stało się, dostałam piękną gofrownicę pod choinkę, ale stało się też coś innego, przyszedł najwyższy czas, żeby zacząć się odchudzać. Spoglądałam więc na moje cacko z małą łezką w oku, obiecując sobie, że jak tylko skończę to całe dietowanie, rzucę się na te piękne rumiane gofry (rujnując wszystkie efekty) i nikt i nic mnie nie powstrzyma.


Spoglądałam i spoglądałam i nagle pomyślałam- ej, przecież gofry też można odchudzić i zrobić z nich porządne, fit śniadanie. No i zabrałam się za ich pełnoziarnistą wersję. Ale dopiero w drugiej kolejności, gdyż....

No właśnie. Pierwszy pomysł był inny. Wyobraziłam sobie, że świetnie smakowałaby ich wersja z polentą. Zrobiłam więc na oko ciasto, które według mnie powinno było fajnie się zapiec, a jednak była to całkowita porażka. Chętni mogą zobaczyć efekt na moim snapchacie (@sliwkamarta), gdzie ostatnio namiętnie pokazuję moje eksperymenty w kuchni.

Na szczęście druga, pełnoziarnista wersja udała się bez zarzutu i jest naprawdę pyszna! Mówię to z pełną odpowiedzialnością, będzie smakować równie dobrze na słodko, ale pamietajcie o tym, żeby wtedy w przepisie pominąć tymianek i dodać jeszcze jedną łyżkę cukru.

Pełnoziarniste gofry z jajkiem fetą i szpinakiem

Gofry pełnoziarniste (ok. 12 małych gofrów)

- 180 g mąki pszennej pełnoziarnistej
- 2 jajka
- 300 ml mleka
- 75 ml oleju rzepakowego
- 1 łyżka cukru
- 1 płaska łyżeczka soli
- 1 łyżka suszonego tymianku


  1. W misce pomieszaj wszystkie składniki za pomocą trzepaczki, aż powstanie jednolita masa. 
  2. Rozgrzej gofrownicę i wylewaj na nią około pół chochli ciasta. Smaż aż zbrązowieją. 
  3. Powtarzaj czynności przy kolejnych porcjach. 

Dodatki (na jedną porcję)

- 1 jajko
- 120 g mrożonego szpinaku
- 1 łyżka oliwy
- 2 małe ząbki czosnku
- 1 łyżeczka miodu
- 2 łyżki tartego parmezanu
- sól, pieprz
- tabasco*
- 2 łyżki pokruszonego sera feta

  1. Zacznij od szpinaku. Połóż go na patelni, rozgrzej i dolej wody do połowy jego wysokości. Do momentu wyparowania wody, szpinak powinien być już rozmrożony. Dodaj wtedy łyżkę oliwy. 
  2. Dodaj do niego przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku, miód, sól i pieprz (ewentualnie tabasco). Smaż jeszcze kilka minut i na końcu dodaj parmezan. Zdejmij szpinak z patelni i na tej samej patelni usmaż jajko. 
  3. Wyłóż szpinak na talerz, posyp fetą i przykryj jajkiem sadzonym (jajko posyp lekko solą). Do tego podaj pełnoziarniste gofry. 
Śliwka


*ewentualnie

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...