Pomysł na niedzielne śniadanie może wpaść do głowy w każdej sytuacji. W trakcie piątkowego spotkania towarzyskiego, czyli tak zwanej "prywatki", trwały dyskusje na temat ulubionych przysmaków z przedszkola. Pojawiły się miłe wspomnienia o naleśnikach, zupach mlecznych, a także te mniej sympatyczne. Jak np. moje ze stołówki z czasów podstawówki, kiedy to od czasu do czasu serwowano w poniedziałki jajo na twardo w sosie. Nic do jajek nie mam, wręcz przeciwnie, ubóstwiam te świeżo ugotowane, ale są pewne zasady, których trzeba się trzymać. Jajko na twardo kilka godzin po ugotowaniu jest nie tylko mało smaczne, ale także wokół żółtka tworzy się jeszcze błękitna otoczka, co z góry je dyskwalifikuje. Podobny problem mam zawsze w Wielkanoc ze święconką, ale to już inna opowieść. I właśnie takie jajko serwowano w białym, kiślowatym sosie z ziemniakami. Okropne!
Wracając jednak do tych bardziej apetycznych historii, mój kolega Pędzich wspomniał o puchatych pampuchach. I właśnie wtedy uznałam, że muszę je koniecznie zrobić na niedzielne śniadanie do łóżka!
Początkowo planowałam, aby były owsiane lub bananowe, ale ostatecznie sięgnęłam do lodówki po twaróg, aby zrobić ich leniwą wersję. Ciasto na pampuchy wyrabia się, a później wyrasta bardzo podobnie do klasycznych bułek. Różni się jedynie ich sposób dalszego przygotowania, bo zamiast trafić do pieca, przekłada się je na sito/do koszyczka i gotuje na parze. Dzięki temu są niezwykle puszyste i delikatne.
Śniadaniowe pampuchy tak naprawdę serwowałam na lunch, ale nie ma to większego znaczenia, bowiem chętnie zjadłabym je zaraz po przebudzeniu. Jeszcze lekko ciepłe "parowańce" serwowałam z waniliowym sosem oraz konfiturą z czarnej porzeczki, ale równie dobrze można je posypać po prostu cukrem, bułką tartą lub zjeść z owocami.
Leniwe pampuchy
- 600 g mąki pszennej typ 550
- 250 g chudego twarogu
- 7 g suszonych drożdży instant
- 300 ml letniego mleka
- 2 jajka
- 2 łyżki topionego masła
- 3 łyżeczki cukru z wanilią
- szczypta soli
- konfitura (do podania)
- 200 ml śmietanki kremówki 30%
- 1/2 laski wanilii
- 3 łyżeczki cukru
- Mąkę wsypujemy do miski, dodajemy rozdrobniony twaróg, suszone drożdże, rozbełtane jajka, topione masło, cukier i sól.
- Wlewamy stopniowo letnie (lecz nie gorące) mleko i wyrabiamy ciasto ręcznie lub mikserem przez 5 minut.
- Elastyczne ciasto zostawiamy w misie (posmarowanej olejem lub masłem) pod przykryciem na godzinę.
- Wyrośnięte ciasto przekładamy na oprószony mąką blat, dzielimy na 10 części. Z każdej z nich formujemy okrągłą bułeczkę. Układamy je na tacy wyłożonej pergaminem i oprószonej mąką, zachowujemy odstępy. Zostawiamy pod przykryciem na 30-40 minut.
- W garnku gotujemy wodę (w parowarze, garnku z wkładką do gotowana na parze, garnku obwiązanym gazą lub garnku z koszyczkiem bambusowym).
- Wyrośnięte pampuchy umieszczamy na pergaminie w koszyczku do parowania.
- Umieszczamy na garnkiem z gotującą się wodą, przykrywamy i parujemy ok. 10-15 minut, aż bułeczki będą gotowe.
- W pampuchy wbijamy wykałaczkę, jeśli będzie sucha - są ugotowane.
- Pampuchy podajemy na ciepło lub na zimno, z waniliowym sosem, cukrem lub konfiturą.
- Do rondla wlewamy śmietankę kremówkę, dodajemy cukier.
- Laskę wanilii przecinamy wzdłuż, krańcem noża wyciągamy ziarenka, dodajemy je do śmietanki. Dorzucamy też laskę.
- Całość gotujemy na średnim ogniu ok. 5 minut, aż sos się zagęści.
Ale traf :) Dzisiaj akurat rozmawiałam z tatą o pampuchach i znalezieniu jakiegoś przepisu :D Będziem robić!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie przypadki, teraz nie masz wyjścia - musisz zrobić :) Czekam na wrażenia!
UsuńTosiu, ta sina otoczka w jajku powstaje na skutek zbyt długiego gotowania. Odpowiednio ugotowane jajko tej otoczki nie będzie miało nawet po paru godzinach od ugotowania :)
OdpowiedzUsuńCzłowiek uczy się całe życie, być może faktycznie tak jest, że to tylko kwestia czasu gotowania, a nie przechowywania. Nie zmienia to jednak faktu, że stare jajko (z błękitną otoczką lub bez) jest na mojej czarnej liście i to się nie zmieni :D
UsuńTosiu, pozdrowienia z Wielkopolski, gdzie Wasze pampuchy to PYZY.. których nigdy nie jadłam na słodko! Ale to chyba niedługo się zmieni, dzięki za przepis :*
OdpowiedzUsuńPS. Uwielbiam Twojego snapa <3
Spotkałam się już z takim regionalnym poplątaniem nazw dań i to bardzo ciekawe, bo dla mnie pyzy to knedle ziemniaczane np. z mięsem :)
OdpowiedzUsuńDzięki, a na snapie czekają na Ciebie pozdrowienia ;)
Żeby było śmieszniej to knedle ziemniaczane z mięsem to też pyzy, a takie ze śliwkami to już knedle.
UsuńA za pozdrowienia mega dziękuje, bardzo miłe uczucie! Również cieplutko pozdrawiam :*
Muszą być przepyszne, skoro patrząc na zdjęcie ślinka cieknie na klawiaturę! :D
OdpowiedzUsuńDzięki, może się skusisz i zrobisz? ;)
UsuńOczywiście, że tak! U nas pampuchy zazwyczaj robi się z sosem pomidorowym lub z cukrem. Obowiązkowo muszę spróbować z sosem waniliowym :D
UsuńHejka :)
OdpowiedzUsuńA jak zrobić pampuchy jeśli nie mam koszyczka ani specjalnego garnka? :(
Pozdrowionk :)
Moja mama zawsze bierze w miarę duży garnek z wodą i rozkłada na nim gazę po czym obwiązuje go np. gumką recepturką (żeby nie wpadła do środka) i kiedy woda jest gorąca kładzie na tą gazę pampuchy.
UsuńTak, patent z gazą jest dobry, inny pomysł to ustawienie nad gotująca się wodą sitka, włożenie podziurkowanego pergaminu, na tym bułeczka i przykrywamy pokrywką. Myślę, że wyjdą, pewnie to potrwa kilkanaście minut, ale warto być cierpliwym :)
UsuńU mnie bardzo często pojawiają się na obiad, a jeśli zostają na drugi dzień to je odsmażamy i podajemy posypane cukrem! Spróbuj :>
OdpowiedzUsuńPoszłabym o krok dalej i odsmażyła z bułką tartą, ale niestety już wszystkie zjedzone. Następnym razem :)
UsuńU mnie to się nazywa po prostu kluski na parze i zawsze je się to na słodko ze śliwkami bądź powidłami śliwkowymi, polane masełkiem. A i oczywiście raczej jest to danie obiadowe
OdpowiedzUsuń