poniedziałek, 31 października 2016

Śniadanie do łóżka #225: Dyniowe placuszki z kaki i syropem grejpfrutowo-miodowym



Moje kulinarne pragnienia zazwyczaj są powiązane mocno z sezonowością. Dlatego to dla mnie zupełnie naturalne, że mam obecnie dyniową fazę. Pewnie pod koniec listopada mi przejdzie, bo poczuję już magię świąt, ale póki jesień trwa - piekę banię** kilka razy w tygodniu.

Muszę jednak uprzedzić wszystkie dyniowe dziewice, że to jaki gatunek wybieracie ma ogromne znacznie. Przyznam, że nie przepadam za najtańszą, sklepową dynią. Tą kupowaną do wycinania jej wstrętnej facjaty w Halloween. Nawet nie wiem jak jej gatunek jest określany, niech to będzie zatem dynia zwyczajna. Ma dużo wody, po przekrojeniu i w obróbce termicznej traci kolor i właściwie nie ma smaku. Jeśli chcecie zaprzyjaźnić się dynią, wybierajcie ją świadomie!

Ja zazwyczaj sięgam po ulubioną dynię hokkaido, którą można jeść ze skórką, ma piękny pomarańczowy kolor i dużo smaku. Świetna jest też dynia piżmowa (widoczna na zdjęciu). Gdy wpadła w piątek w moje ręce, podzieliłam ją na dwie połówki, jedną z nich po upieczeniu wypełniłam sosem pleśniowym, podsmażonymi pieczarkami, posypałam cheddarem i krótko zapiekłam. Resztę potraktowałam tak jak zazwyczaj, zmiksowałam z wodą i oliwą na gęsty mus.

Puree dyniowe jest fantastyczną bazą wielu dań, można je podać ze stekiem zamiast puree ziemniaczanego. Zrobić sos do makaronu, ulepić kopytka, zabarwić ciasto na brioszki, albo wykorzystać do placuszków.

Tak też zrobiłam w niedzielny poranek. Miałam ochotę na rumiane, dyniowe, a przy tym puszyste placki, więc dodatkowo oprócz musu dyniowego, dodałam do ciasta pianę z ubitego białka. Placuszki na patelni udekorowałam plasterkami kaki/persymony, bo ostatnio zaprzyjaźniam się z tym egzotycznym owocem. Jeśli jednak nie jest Wam pod drodze taka znajomość to nic straconego. Możecie śmiało wybrać mango, albo plasterki jabłka. Tak naprawdę nawet bez owoców w cieście będzie pysznie, bo placki dodatkowo serwowałam ze złocistym syropem na bazie miodu i soku z grejpfruta.

Ps. Polecam też dyniowe racuchy.




Dyniowe placuszki z kaki i syropem grejpfrutowo-miodowym/ ok. 15 szutk

Ciasto:
  • 150 g mąki pszennej jasnej
  • 150 g mąki pszennej pełnoziarnistej
  • 200 g musu z pieczonej dyni*
  • jajko
  • 180 ml mleka
  • łyżka cukru trzcinowego
  • szczypta sody oczyszczonej (można pominąć) 
  • kaki
  • kilka łyżek oleju kokosowego (do smażenia)
Syrop:
  • 3 łyżki miodu
  • 3 łyżki cukru trzcinowego
  • sok z 1/2 grejpfruta
  1.  Mąki wsypujemy do misy, dodajemy żółtko, mus z dyni, cukier, sodę.
  2. Dodajemy mleko i mieszamy krótko ciasto, aby uniknąć grudek. Ciasto powinno być gęste, w razie potrzeby dodajemy więcej mleka lub mąki.
  3. Białko jajka ubijamy na sztywną pianę. Dodajemy do ciasta i delikatnie mieszamy.
  4. Kaki kroimy w cienkie plasterki i obkrawamy je na około, aby usunąć skórkę.
  5. Na patelni rozgrzewamy olej kokosowy, wykładamy po 2 łyżki ciasta na placuszek. Każdy z nich dekorujemy plaster kaki.
  6. Smażymy po ok. 2-3 minuty na stronę, następnie odsączamy z tłuszczu przy pomocy ręcznika papierowego.
  7. W rondlu podgrzewamy cukier z miodem i sokiem grejpfrutowym. Gotujemy na małym ogniu przez niecałe 10 minut, aż zgęstnieje.
  8. Syropem polewamy ciepłe placuszki.
 * Dynię (zależnie od gatunku) kroimy na pół i nacinamy lub w plasterki i pieczemy przez 30-40 minut w 200 stopniach. Następnie miksujemy z wodą lub oliwą na gęsty mus.

** W trakcie ostatniej podróży po Kulinarnym Szlaku Opolskim nauczyłam się nazywać dynię - banią. Relacja z opolskich smaków wkrótce na blogu!

Tosia

wtorek, 25 października 2016

Akademia burczymiwbrzuchu #6: 6 przepisów na sosy sałatkowe i dressingi


W klasie
Temat: Domowe sosy sałatkowe i dressingi

Akademia burczymiwbrzuchu to ukłon w waszą stronę, dlatego bardzo się cieszymy jak dostajemy kolejne wiadomości lub zdjęcia z udanymi potrawami, które powstały dzięki naszym poradnikom. Po sernikach, tartach, bulionach, risottach i naleśnikach przyszedł czas na podstawę każdej udanej sałatki i imprezy, czyli zimne sosy. W tajemnicy mogę zdradzić, że pracuję też już nad drożdżami, ale na razie cichosza, skupmy się na dressingach.

Pomysł na ten temat właściwie sam mi się objawił na podstawie doświadczeń. W sezonie grillowym bardzo często ktoś mnie pyta o przepis na fajny sos. Nawet niedawno dyktowałam Pani Bożence (do której chodzę na manicure) kilka receptur i zapisywała je w notatniku na kolanie. Później zadowolona chwaliła, że wszystkim smakowało i były hitem imprezy! Mam też kolegę, który regularnie prosił mnie o taki wpis, aby w jednym miejscu było kilka przepisów na sosy. A takich osób domyślam się, że jest znacznie więcej.

Nie wyobrażam sobie udanej sałatki bez dobrze skomponowanego dressingu. Wszystkie dipy są hitem każdej imprezy, wystarczy podać je z chrupiącymi warzywami, krakersami, czy nachosami i w kilka minut mamy gotową przekąskę. Można je naprawdę zrobić z tego co znajdziemy w kuchni. Ale oczywiście mogą być też bazą do bardziej wyszukanych dań :)



W pierwszej części wpisu sosy podzieliłam na gęste oraz lekkie dressingi. Przygotowałam dwa schematy, według, których można komponować łatwo sosy. Są to poszczególne etapy, w których możemy zdecydować się na jeden z wymienionych składników, wybrać dwa, albo w ogóle ominąć punkt. Idąc tym tropem można stworzyć naprawdę sporą ilość sosów! Podpowiem, że ja zazwyczaj stawiam na balans smaków.

Sosy gęste:
  1. Baza: jogurt/gęste mleko kokosowe/kwaśna śmietana
  2. Główny dodatek: majonez/musztarda/chrzan/żurawina/konfitura/ketchup/koncentrat pomidorowy/sos słodko-kwaśny/masło orzechowe
  3. Coś kwaśnego: sok z cytryny/sok z limonki/sok z pomarańczy/sok z granatu/ocet jabłkowy/ocet ryżowy/ocet balsamiczny/ocet winny
  4. Coś słodkiego: miód/syrop z agawy/syrop klonowy/konfitura/szczypta cukru
  5. Zioła np. koperek/szczypiorek/bazylia/ natka pietruszki/ kolendra/mięta
  6. Przyprawy: sól/ pieprz/ chilli/ ostra papryka/ curry/ czarnuszka/ cynamon/ kmin rzymski/ kolendra/ majeranek/ oregano
  7. Dodatki: czosnek/posiekana cebula lub szalotka/ karmelizowana cebula/ chilli/ imbir/tarty ser/ prażone nasiona/prażone orzechy
Dressingi: 
  1. Olej: oliwa/olej rzepakowy/ olej z awokado/ olej z czarnuszki/ olej z nasion dyni/ olej z pestek winogron/ olej sezamowy/ olej arachidowy
  2. Musztarda: francuska/ dijon/ miodowa/ sarepska/ rosyjska
  3. Coś kwaśnego: sok z cytryny/sok z limonki/sok z pomarańczy/sok z granatu/ocet jabłkowy/ocet ryżowy/ocet balsamiczny/ocet winny
  4. Coś słodkiego: miód/syrop z agawy/syrop klonowy/konfitura/szczypta cukru
  5. Zioła np. koperek/szczypiorek/bazylia/ natka pietruszki/ kolendra/mięta
  6. Przyprawy: sól/ pieprz/ chilli/ ostra papryka/ curry/ czarnuszka/ cynamon/ kmin rzymski/ kolendra/ majeranek/ oregano
  7.  Dodatki: czosnek/posiekana cebula lub szalotka/ karmelizowana cebula/ chilli/ imbir/prażone nasiona/prażone orzechy
Jak szybko zrobić sos?

Mój ulubiony patent przygotowywania dressingów to umieszczanie wszystkich składników w słoiku. Następnie go zakręcamy i potrząsamy, aż uzyskamy gęsty dressing.

Sosy jogurtowe zazwyczaj mieszam trzepaczką lub widelcem w miseczkach, aby nie powstały grudki. Wszystkie sosy można śmiało przekładać do słoiczków i przechowywać dłużej w lodówce.

Poniżej obiecanych 6 przepisów:


Sos ziołowo-czosnkowy 
  • 2 łyżki majonezu
  • 5-6 łyżek jogurtu naturalnego 
  • łyżka soku z cytryny
  • 2 małe ząbki czosnku
  • szczypta cukru trzcinowego
  • 2 łyżki posiekanych ziół (u mnie natka pietruszki i koperek)
  • sól, pieprz
  1. Majonez łączymy z jogurtem, sokiem z cytryny i cukrem i mieszamy widelcem lub trzepaczką, aby nie było grudek.
  2. Dodajemy posiekany drobno czosnek zioła.
  3. Całość dokładnie łączymy i doprawiamy do smaku solą i pieprzem.


Sos tysiąca wysp
  • 2 łyżki majonezu
  • 2 łyżki jogurtu naturalnego
  • 5 łyżek ketchupu
  • 2 łyżki musztardy (u mnie dijon)
  • 1/2 małej cebuli
  • mały ogórek kiszony
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • szczypta ostrej papryki
  • sól, pieprz
  1.  Majonez łączymy z jogurtem, ketchupem, musztardą, mieszamy widelcem lub trzepaczką, aby nie było grudek.
  2. Cebulę i ogórka kroimy w drobno kosteczkę, dodajemy razem z chilli do sosu.
  3. Sos mieszamy i doprawiamy ostrą papryką, solą i pieprzem do smaku.


Sos pleśniowy
  • 200 g jogurtu naturalnego
  • 2-3 łyżki zimnej wody lub mleka
  • 100 g błękitnego sera pleśniowego typu blue/lazur
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • 1/2 łyżeczki miodu
  • świeżo mielony pieprz
  • Karmelizowana cebula:
  • mała cebula
  • łyżeczka masła klarowanego
  • 1/2 łyżeczki octu balsamicznego
  • 1/2 łyżeczki miodu
  1. Jogurt, wodę, pokruszony ser, sok z cytryny i miód umieszczamy w pojemniku malaksera.
  2. Miksujemy, aż sos będzie gładki.
  3. Na małej patelni na maśle klarowanym podsmażamy posiekaną w drobną kosteczkę cebulę.
  4. Po kilku minutach dodajemy ocet balsamiczny i miód, krótko karmelizujemy. 
  5. Ostudzoną cebulę dodajemy do sosu, przyprawiamy pieprzem do smaku.

Dressing musztardowo-miodowy
  • 2 łyżki musztardy francuskiej
  • łyżka musztardy dijon
  • 2 łyżki płynnego miodu
  • łyżka octu balsamicznego
  • łyżka oliwy z chilli
  • 3 łyżki oliwy
  • łyżka posiekanego koperku
  • 1/2 małej cebuli
  • sól, pieprz
  1. W słoiku łączymy dwa rodzaje musztardy z octem, miodem, oliwą, posiekanym koperkiem i pokrojoną w drobną kostkę cebulą. Dodajemy szczyptę soli i świeżo mielony pieprz.
  2. Słoik zakręcamy i nim potrząsamy, aż wszystkie składniki dokładnie się połączą w gęsty dressing.

Dressing imbirowo-limonkowy
  • 1/2 soku z limonki
  • 2 łyżki syropu z agawy/syropu klonowego/miodu
  • łyżka oleju sezamowego
  • 3 łyżki oleju arachidowego lub innego oleju o neutralnym smaku
  • łyżka sosu rybnego
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • łyżeczka posiekanego imbiru
  1. W słoiku umieszczamy wszystkie składniki. 
  2. Słoik zakręcamy i potrząsamy, aż całość dokładnie się połączy.

Vinaigrette do sałaty
  • 2 łyżeczki musztardy (u mnie łyżka dijon i łyżka francuskiej)
  • 2 łyżeczki miodu
  • sok z 1/2 cytryny
  • łyżka oliwy z chilli
  • 4-5 łyżek oliwy
  • sól, pieprz
  1. W słoiku umieszczamy wszystkie składniki. 
  2. Słoik zakręcamy i potrząsamy, aż całość dokładnie się połączy w gęsty dressing.
Tosia

poniedziałek, 24 października 2016

Śniadanie do łóżka #224: Pieczone kokosowe tosty francuskie


To był jeden z tych poranków, za którymi bardzo tęskniłam. Lato i początek jesieni były intensywne i bogate w atrakcje. Prawie każdy weekend wiązał się z jakimś mikro wyjazdem, wieczorem panieńskim, albo weselem. Było pięknie, ale w tym napiętym grafiku zabrakło ostatnimi czasy spokoju i leniwej celebracji poranków. W końcu w ten weekend udało się trochę zwolnić, pospać dłużej. A zamiast zjeść szybką owsiankę w pośpiechu, zrobić coś specjalnego.

W piątek upiekłam chałkę potrójnie kokosową. Zamiast masła użyłam oleju kokosowego, biały cukier zastąpiłam cukrem kokosowym, a mleko krowie oczywiście mlekiem kokosowym. Z wierzchu plecionkę posypałam dodatkowo wiórkami. Dużo tego kokoko, ale wyszła pyszna i złocista.

Nie od dziś wiadomo, że lekko czerstwa chałka idealnie nadaje się na tosty francuskie, ale w dobie domowego fit gotowania warto szukać swoich zdrowszych alternatyw. Stwierdziłam, że zamoczę kromki chałki w mleku kokosowym i rozbełtanych jajkach. Przełożyłam je na blachę i upiekłam, aż nabrały koloru spadających złotych liści. Oczywiście z tym fit pisałam z przymrużeniem oka, pierwszą kromkę zjadłam z grubą warstwą zimnego masła i z miodem! Ale przynajmniej tosty nie były nasiąknięte tłuszczem :)





Pieczone kokosowe tosty francuskie/ 8 sztuk
  • 8 kromek chałki
  • 100 g mleka koksowego
  • 2 jajka
  • łyżka kokosowego cukru
  • łyżka wiórków kokosowych
  • Do podania: zimne masło, miód
  1. Jajka roztrzepujemy z mlekiem kokosowym. Moczymy w miksturze z dwóch stron kromki chałek i przekładamy ją na blachę wyłożoną pergaminem.
  2. Tosty posypujemy z wierzchu cukrem kokosowym i wiórkami. Wstawiamy do rozgrzanego piekarnika, pieczemy 20 minut w 190 stopniach.
  3. Upieczone tosty podajemy z zimnym masłem i miodem. 
Tosia

czwartek, 20 października 2016

"Im dalej w las" - burczymiwbrzuchu w Zwykłym Życiu



Dzisiaj krótko, lecz na temat! Miło nam ogłosić, że w najnowszym numerze magazynu Zwykłe Życie znajdziecie specjalnie przez nas przygotowany materiał. "Im dalej w las", tym smaczniej, dlatego oprócz zdjęć z jesiennego pikniku poznacie też przepisy na dyniowo-batatowy krem z mlekiem kokosowym, ciasto śliwkowe oraz mini tartaletki z kurkami, boczniakami, karmelizowanym jabłkiem i rozmarynem.

 Poniżej kilka zdjęć, które nie znalazły się w numerze. Do zobaczenia w kioskach :)


Tosia & Śliwka

poniedziałek, 17 października 2016

Śniadanie do łóżka #223: Pudding chia z karmelizowanymi jabłkami


Aż trudno uwierzyć, że niedawno wróciłam z Hiszpanii, gdzie w najlepsze latałam na bosaka po piasku i eksploatowałam, ostatni raz w tym roku, moje zwiewne, letnie sukienki. Powrót był jak strzał w twarz otwartą dłonią, 8 stopni, deszcz i wichura. Mimo, że mogłam się tego spodziewać, wyjście z tego szoku zajęło mi kilka dni. A jeszcze kilka dni później przypomniałam sobie to, że ja właściwie kocham jesień. Może nie za te ulewy, nie za budzenie się w nocy z zimna, ani tym bardziej za konieczność ubierania dziecka w sto warstw zanim wreszcie wyjdziemy z domu. Za piękne kolory, za te promienie słoneczne, za spokój, za śliwki i grzyby. I za wiele innych, bo każda pora roku ma w sobie coś magicznego.

Jak każdego foodie (czytaj: żarłoka) najbardziej cieszy mnie zmiana smaków. Nagle nabieram ochoty na rozgrzewające zupy, herbaty (z prądem!) i mocne, intensywne zioła. W mojej kuchni panuje dziwny spokój, którego nie umiem określić słowami. To chyba dlatego, że nie pędzę już, aby wyjść z domu, wykorzystać upał (lub się przed nim schować w mniej nagrzewającym się mieszkaniu). Cieszę się naszym domowym ogniskiem i pokazuję Julkowi, jak fajnie skwierczą karmelizujące się jabłka.



No i właśnie o nie się dzisiaj rozchodzi. I o małe ziarenka, które bez dodatkowych starań, zmieniają się w pyszną galaretkę. Jeśli nigdy nie mieliście do czynienia z chia, to powiem wam, że dość mocno przypomina "nasze" siemię lniane, ale jest przyjemniejsze w smaku. Nasiona można zalać dowolnym płynem (ja wybrałam mleko), a płyn ten wchłoną i zmienią w żel. Warto spróbować, bo takie śniadanie to niezły kopniak energetyczny na cały dzień.

Pudding chia z karmelizowanymi jabłkami (1 porcja)

- 1 łyżka nasion chia
- 9 łyżek mleka
- 1 łyżeczka miodu
- szczypta cynamonu

- pół jabłka
- pół łyżeczki cynamonu
- 1 łyżka miodu
- 1 łyżka masła
- 10 listków rozmarynu
- 1/4 szklanki wody

  1. Mleko rozgrzej w małym garnuszku, dodaj miód i cynamon i podgrzewaj aż miód się rozpuści. 
  2. Zdejmij z ognia i wystudź. 
  3. Nasiona chia zalej wystudzonym mlekiem i wsadź do lodówki. Możesz przygotować je wieczorem i wstawić na noc, lub w innym momencie na minimum 2 godziny. 
  4. Wstawione do lodówki nasiona co jakiś czas przemieszaj. 
  5. Gdy z nasion powstanie galaretka, przygotuj jabłka. 
  6. Pokrój jabłko na średniej wielkości kawałki. 
  7. Na patelni rozgrzej masło i dodaj jabłka, miód, rozmaryn i cynamon. Smaż chwilę aż lekko zbrązowieją i zalej wodą. Smaż aż woda w pełni wyparuje. 
  8. Ciepłe jabłka ułóż w szklance na puddingu chia. 
Śliwka

wtorek, 11 października 2016

Akademia burczymiwbrzuchu #5: Jak zrobić cienkie naleśniki?



Riki tiki! W dzisiejszej Akademii burczymiwbrzuchu na tapecie naleśniki (wybaczcie, ale bardzo chciałam zarymować)!

Naleśniki smażę od kilkunastu lat i jestem ich ogromną miłośniczką, dlatego możecie mi zaufać w tym temacie, robię je naprawdę często i to z zamkniętymi oczami. Pamiętam, że na etapie gimnazjum dopadła mnie chwilowa faza, że smażyłam je praktycznie codziennie. Już wtedy chętnie eksperymentowałam, ale miałam wtedy złe podejście. Zamiast dojść najpierw do wprawy i idealnego ciasta, od razu bardzo chciałam robić je na milion szalonych sposobów. Dodawałam do ciasta kukurydzę, albo kulki Nesquik. W sumie z tymi kulkami to nie taki głupi pomysł, może jeszcze kiedyś pójdę w tym kierunku ;)

Po maturze rozpoczęłam nieodpowiedni kierunek studiów, szybko to zrozumiałam i zrobiłam sobie rok przerwy. Zaczęłam pracować w knajpie, gdzie najczęściej zamawianym daniem były zapiekane naleśniki ze szpinakiem, kurczakiem i beszamelem. I znów smażyłam prawie codziennie naleśniki, jednak tym razem już większe i na specjalnej płycie.

Do dziś cenię sobie dobre naleśniki i smażę je przynajmniej raz w miesiącu. Jeśli kiedyś odważę się na swoją własną restaurację to na pewno swoim pracownikom będę robiła na dzień dobry naleśnikowy test. Nie wyobrażam sobie, aby kucharz nie potrafił zrobić dobrych naleśników, na pewno nie w knajpie, gdzie serwuje się śniadania :)

Jak sobie wyobrażam idealne naleśniki? Muszą być cieniutkie, rumiane, delikatne, a przy tym mieć chrupiące brzegi. Uwielbiam w nich to, że każdy naleśnik ma inną historię. Wystarczy, że w trakcie smażenia zagadamy się przez telefon, a już jeden z nich wyjdzie bardziej rumiany.

Przejdźmy jednak do teorii, bo zostało nam niecałe 45 minut lekcji.


Mąka

Do klasycznych naleśników wybieramy mąkę pszenną jasną, najlepiej jeśli będzie miała typ 450 lub 500. Mąki o wyższym typie absorbują więcej wody, więc wybierając grubsze mąki trzeba to uwzględnić w proporcjach ciasta. Nie znaczy to jednak, że nie możemy zrobić naleśników w wersji fit. Często robię je mieszając pół na pół - mąkę pszenną z gryczaną lub pełnoziarnistą, albo z samej mąki orkiszowej jasnej.

Przesiewanie mąki

Moim zdaniem przesiewanie mąki to mit, który w temacie naleśników w ogóle się nie sprawdza. Śmiem twierdzić, że przesiewanie nic nie daje, a jeśli nie widać różnicy to po co przepłacać? Zauważyłam też, że jeśli ciasto jest zbyt gładkie, struktura przyszłego naleśnika wychodzi mniej porowata, a on sam jest bardziej blady. Moja rada - nie przesiewamy, szkoda naszego czasu.

Jajka

Jajka wbrew pozorom są istotnym składnikiem, bo wiążą ciasto i nadają naleśnikom delikatności. Nie można jednak przesadzić z ich ilością, bo wyjdzie nam miękki "rozklepioch", albo po prostu omlet. Przed łączeniem ich z resztą składników można je delikatnie roztrzepać. Odradzałabym jednak ubijanie białka, zostawiłabym ten patent na placuszki, ale to już zupełnie inny temat naszej Akademii.


Płyn

Nie da się ukryć, że dobre francuskie crepes przygotowywane są na tłustym mleku, albo nawet kremówce. Od święta można zaszaleć, ale ja znalazłam na to dobre rozwiązanie. Do ciasta dodaję część półtłustego mleka, a żeby nadać naleśnikom puszystości i porowatości dolewam odrobinę wody gazowanej. Zdarzało mi się także wykorzystywać do ciasta wino i piwo, efekty również są wtedy znakomite. Mleko krowie można też zastąpić kokosowym lub sojowym, sprawdzałam, więc zapewniam, że nie będziecie zawiedzeni.

Tłuszcz

Każdy dobry naleśnik musi zawierać w sobie trochę tłuszczu, nawet w wersji fit. Zazwyczaj robię tak, że dodaję do ciasta topione masło (często klarowane), a później przy pierwszych naleśnikach smaruję delikatnie patelnię dodatkowo masłem. Dzięki temu nie są wcale tłuste, a mają dużo smaku. Naleśniki kochają masło, ale oczywiście można je również zastąpić olejem roślinnym np. rzepakowym, albo olejem kokosowym.

Sól i cukier 

Uważam, że nawet naleśniki na słodko wymagają chociaż szczypty soli do smaku. Jeśli chodzi o ich słodką wersję, zazwyczaj ograniczam się do łyżeczki cukru trzcinowego, ale można poszaleć i dać nawet trzy.


Mieszanie

Ciasto zazwyczaj mieszam trzepaczką. Zauważyłam, że kolejność dodawania składników nie ma specjalnie znaczenia, no poza tłuszczem, klarowane masło dajemy pod koniec mieszania. Ciasto nie powinno być długo wyrabianie, jedynie do połączenia składników. Nie lubię też jak jest zbyt gładkie, bo naleśniki wychodzą wtedy blade. Oczywiście nie chcemy, aby ciasto miało grudki, ale kilka wbrew pozorom nie zaszkodzi. Możemy sobie pomóc przy pomocy blendera pod warunkiem, że miksujemy krótko.

Jak uzyskać chrupiące brzegi?

Sekretem mojego ciasta jest chłodzenie go po przygotowaniu w lodówce. Gdy nie mam dużo czasu zostawiam je chociaż na 30 minut, najlepsze efekty wychodzą, gdy odpocznie nawet całą noc. Ciasto powinno być płynne, ale też nie może być zbyt lejące. Naleśniki smażymy dłużej z pierwszej strony, wtedy też tworzą się upragnione brzegi, ja robię to na średnim ogniu i czekam, aż będą odpowiednio chrupiące.

Patelnia

Patelnia musi być nieprzywierająca, najlepiej sprawdzają się teflonowe. Nie przepadam za cienkimi i płaskimi patelenkami, lubię gdy jest lekko zaokrąglona, dzięki temu też tworzą się wcześniej wspomniane chrupiące brzegi. Moja patelnia do naleśników ma kilka lat i pewnie Magda Gesller by ją wyrzuciła, ale zauważyłam, że na tych nowych nie wychodzą tak dobrze. Czasem smażę naleśniki w woku, to bardzo wygodne. Odradzam niestety patelni żeliwnych, nie radzą sobie z naleśnikowym ciastem.


Co zrobić, aby naleśniki nie były tłuste?

Nasze crepsy nie muszą być smażone w głębokim tłuszczu. Wystarczy dać trochę klarowanego masła lub topiony olej kokosowy do ciasta i można śmiało smażyć nawet na suchej patelni, pod warunkiem, że jest nieprzywierająca i dobrej jakości. Osobiście lubię też delikatnie posmarować z wierzchu patelnię odrobiną masła, używam do tego kawałka ręcznika papierowego, albo kuchennym pędzelkiem. Dzięki temu naleśniki wychodzą rumiane, a po zdjęciu z patelni przekładam je ręcznikiem papierowym, to zawsze pomaga.

Jak zabarwić naleśniki

Podstawowe ciasto naleśnikowe można zabarwić na milion sposobów. Zarówno na słono, jak i na słodko, oto kilka pomysłów: koncentrat pomidorowy, tarty burak, szpinak, puree z dyni, kurkuma, kakao, sok z malin.

Zdrowsza wersja - modyfikacje

Tak jak wcześniej wspomniałam, z podanego niżej przepisu można także usmażyć naleśniki w trochę bardziej fit wersji. Wystarczy wymieszać mąkę pszenną na pół z gryczaną lub pełnoziarnistą/razową. Być może będzie wtedy trzeba dodać ciut więcej wody/mleka.

Zamiast masła dajemy olej kokosowy.

Mleko krowie zastępujemy mlekiem kokosowym lub sojowym.

Rezygnujemy z dodatku cukru.

Do ciasta przemycamy np. siemię lniane, sezam, ziarna słonecznika.


Patent z butelką

Spryciarze mogą się pobawić i przygotować ciasto w butelce. Umieszczamy wszystkie składniki w środku, zakręcamy i potrząsamy butelką. Następnie wylewamy z niej ciasto bezpośrednio na patelnię. Szybki patent, bez większego brudzenia kuchni.

Reguła pierwszego naleśnika

Mówi się, że pierwszy naleśnik nigdy nie wychodzi, jest w tym sporo prawdy, ale wszystko zależy od nas i naszej cierpliwości. Wystarczy porządnie rozgrzać patelnię, posmarować ją tłuszczem (najlepiej masłem klarowanym), chwilę poczekać i dopiero wtedy wylać pierwszą chochlę ciasta. Większość osób robi to zbyt szybko. Początkowy naleśnik zawsze smaży się dłużej, bo patelnia potrzebuje chwili, aby się rozgrzać i zacząć z nami współpracować.

Jeśli będziecie cierpliwi to pierwszy naleśnik zacznie Wam wychodzić, serio! A jeśli nadal nie, nic straconego, podobno pierwszy jest dla kucharza ;) 

Słyszałam też o patencie, aby przed smażeniem na rozgrzaną patelnię wsypać szczyptę soli, gdy się rozpuści przecieramy ją ręcznikiem papierowym. Zapomniałam sprawdzić, następnym razem!

Naleśniki i co dalej?

Nie ma to jak naleśniki z dobrą konfiturą, mascarpone i świeżymi owocami, albo po prostu z twarogiem. Najbardziej lubię takie świeżo zdjęcie z patelni, na sucho, bez niczego. Ale oczywiście możliwości na wykorzystanie naleśników jest znacznie więcej np.:

- naleśniki zapiekane z farszem i beszamelem
- tort naleśnikowy
-roladki naleśnikowe w stylu sajgonek na zimno
-quesadilla z naleśników
- smażone krokiety
-naleśnikowy makaron do zupy
-sakiewki naleśnikowe
 

Klasyczne naleśniki/ ok. 10 sztuk
  • 150 g mąki pszennej
  • 2 jajka
  • 300 ml mleka
  • 50 ml wody gazowanej
  • 3 łyżki topionego masła
  • 1/2 łyżeczki soli
  • łyżeczka cukru trzcinowego (w wersji na słodko)
  1. Mąkę wsypujemy do misy, dodajemy jajka (mogą być już rozbełtane) sól, cukier.
  2. Wlewamy mleko z wodą gazowaną i mieszamy powoli ciasto pozbywając się grudek. 
  3. Na koniec wlewamy topione masło i jeszcze raz mieszamy. Ciasto nie powinno być zbyt gęste, ani zbyt lejące. Wstawiamy je na minimum 30 minut do lodówki.
  4. Rozgrzewamy patelnię na średnim ogniu, przecieramy ją odrobiną masła klarowanego. 
  5. Wylewamy chochlę ciasta i smażymy naleśniki po ok. 2-3 minuty z każdej strony, aż będą odpowiednio rumiane.
  6. Naleśniki odsączamy z tłuszczu przy pomocy ręcznika papierowego.
Tosia

poniedziałek, 10 października 2016

Papryki faszerowane musem z dyni, z karmelizowaną cebulą i orzeszkami


Jesień w tym roku jest okrutnie niecierpliwa! Co dopiero przyszła i już sprawiła, że sporo osób zamieniło się w burrito sięgając po koc i zawijając się w kokon. Na razie jej się nie daję, ale zauważam spore zmiany chociażby w kuchni.

Chętnie gotuję zupy i włączam piekarnik, aby się przy nim rozgrzać, a przy okazji upiec warzywa. Najczęściej sięgam wtedy po dynię hokkaido, którą można jeść ze skórką. Po 30 minutach w piekarniku mam gotowe frytki z dyni, ale także bazę do wielu świetnych dań. Miksując upieczoną dynię z oliwą lub po prostu wodą można otrzymać pięknie pomarańczowe puree.

Tym razem mus z dyni powędrował do wydrążonych papryk. Tradycyjne gospodyni domowe mogłyby być tym faktem zdziwione, przecież papryki zapieka się z mięsem i ryżem, farszem podobnym do gołąbków. Takie danie też bym chętnie zjadła, ale miałam ochotę na coś lżejszego. Puree z dyni trochę odpimpowałam, aby dodać charakteru i wypełniłam nim paprykowe łódeczki. Pod koniec pieczenia ułożyłam na nich porwane strzępki mozzarelli, która cudownie się na nich roztopiła. Ale danie było jeszcze niekompletne, czegoś mu brakowało, a konkretnie karmelizowanej w czerwonym winie cebuli oraz chrupiących orzeszków dla przełamania faktur. Pieczone papryki zjadłam zadowolona na obiad, ale kilkoma łódeczkami wypełniłam też Pawłowi lunchbox do pracy.

Papryki powstawały jak większość moich dań przy bardzo miłych nutkach. Często zdarza się, że ktoś oglądając moje migawki na Snapchacie lub Instagramie Stories pyta mnie o tytuły piosenek, dlatego postanowiłam, że podzielę się z zainteresowanymi moją playlistą. Jeśli również nie wyobrażacie sobie gotowania bez muzyki to zapraszam was do przesłuchania listy "Snapchat tochabrocha" na Spotify, jestem pewna, że coś wam wpadnie w ucho ;) 




Papryki faszerowane musem z dyni, z karmelizowaną cebulą i orzeszkami/ 10 sztuk
  • 5 papryk
  • Nadzienie:
  • 300 g puree z pieczonej dyni *
  • ząbek czosnku
  • 2 cm korzenia imbiru
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  •  łyżka soku z cytryny
  • 1/2 łyżeczki nasion kolendry
  • 1/2 łyżeczki kminu rzymskiego
  • sól, pieprz 
  • Karmelizowana cebula:
  • 5 małych czerwonych cebul
  • łyżeczka miodu
  • gałązka rozmarynu
  • 50 ml czerwonego wina
  • łyżeczka masła klarowanego
  • sól, pieprz
  • Dodatki:
  • mozzarella (ok. 125 g)
  • 70 g orzechów arachidowych 
  • cebulka dymka
  1. Puree z dyni łączymy z posiekanym czosnkiem, chilli, imbirem, dodajemy sok z cytryny i przyprawy.
  2. Papryki przekrawamy na pół i wydrążamy środki. Faszerujemy połówki dyniową masą i układamy w żaroodpornej formie skropionej oliwą. 
  3. Formę wstawiamy do rozgrzanego piekarnika i podpiekamy papryki przez 35 minut w 200 stopniach, możemy dodatkowo przykryć je folią aluminiową.
  4. W tym czasie na maśle podsmażamy pokrojoną w piórka cebulę z posiekanym rozmarynem i przyprawami. Po kilku minutach wlewamy miód i wino, zwiększamy ogień i karmelizujemy, aż alkohol wyparuje.
  5. Na suchej patelni prażymy orzeszki, aż będą rumiane.
  6. Na podpieczonych paprykach układamy z wierzchu porwaną na kawałki mozzarellę. Całość podpiekamy jeszcze 10 minut w 180 stopniach.
  7. Upieczone papryki dekorujemy karmelizowaną cebulą, prażonymi orzeszkami i posiekaną drobno dymką. Serwujemy na ciepło.
* Dynię hokkaido kroimy w plastry i układamy na blasze wyłożonej pergaminem. Skrapiamy oliwą i wstawiamy do rozgrzanego piekarnika. Pieczemy przez 30 minut w 200 stopniach. Następnie studzimy i miksujemy z wodą lub oliwą na gęste puree, na koniec doprawiamy solą do smaku.
Tosia

czwartek, 6 października 2016

Burczymifon - wrzesień

Okiem Śliwki (instagram @sliwkamarta, snapchat sliwkamarta)

paella| ja z synem uwieczniona przez viabirdie| uwielbiam dalie|  pyszne gdańskie  śniadanie w delmonico cut steakhouse| jesienne śniadania| urodzaj bajglowy w kromka wrzeszcz| tosia zabrała mnie wreszcie na słynną pizzę w do mąki i kawy| my w dżungli

świeże mango prosto z drzewa| toalety inspirują| nowo odkryte owoce - czerymoja i opuncja| andaluzyjskie zachody| to jest mój raj| wakacyjne śniadania

Okiem Tosia (instagram @tochabrocha, snapchat tochabrocha)

dyniowe do burgerów| waflle porn w schopenhauer| zachód słońca w kolorze dyni| z grubą rybą w sea food station| szykuje naleśnikowy poradnik| karmimy nakarmioną| będą kiszone| śniadanie podano!

genialne naleśniki w delomincocut steakhouse| pożegnanie lata| babie lato| hummus z pieczonymi warzywami| focaccia z figami|   bajglowe kromki w kromce

wtorek, 4 października 2016

Akademia burczymiwbrzuchu #4: Perfekcyjne risotto

perfekcyjne risotto


Jak już podkreślałam wiele razy, risotto to zdecydowanie moja ulubiona potrawa, jeśli chodzi o proces przygotowania. Mieszanie wolno pyrkającego ryżu niezwykle mnie uspokaja i odstresowuje, a finalny efekt od dłuższego czasu zawsze zachwyca. Bo odstresowywałam się nad garnkiem risotto już tyle razy, że mam niezłą wprawę, dokładnie wiem co zrobić, aby smakowało perfekcyjnie. I obiecuję, że jak przyswoicie kilka żelaznych zasad to i spod waszych rąk wyjdzie idealne danie, które tak w gruncie rzeczy skomplikowane wcale nie jest.

CZĘŚĆ TEORETYCZNA

Zacznijmy od początku. Risotto to jedno z najpopularniejszych dań włoskich, wywodzącym się oryginalnie z Mediolanu. Klasycznie podawane jest raczej jako przystawka, ale współcześnie w Europie najczęściej podaje się nieco większą porcję jako danie główne, lub jako dodatek do mięsa czy ryby.

Klasyczne risotto powinno być podawane al dente (ryż powinien być twardawy), a sos nieco lejący się. Gdy z naszego risotto możemy budować babki, jak z piasku, nie jest to dobry znak. Dlatego risotto najczęściej podaję w głębokim talerzu, gdyż lejący się sos na płaskim podłożu wygląda nieco nieestetycznie.

Ryż

Do klasycznego risotto używamy ryżu krótkiego, który nie tylko lepiej i szybciej wchłania płyny, ale dodaje samemu ryżowi naturalnej lepkości. Choć pewnie nie raz słyszeliście, że najlepsze risotto wychodzi z ryżu typu Arborio, absolutni puryści wybiorą raczej ryż Carnaroli lub Vialone Nano. Są rzadziej spotykane w polskich sklepach, niż odmiana arborio i należą do raczej droższych. Zdarzało mi się gotować zarówno z Arborio jak i Carnaroli (ta widoczna na zdjęciach to właśnie Carnaroli), ale mówiąc szczerze, różnica jest dla mnie tak niewielka, że nie ma sensu upierać się przy tej odmianie. Ryż Arborio w polskich sklepach czasem spotykany jest też pod nazwą "ryż do risotto".

risotto przepis


Wino

Nie od dziś wiadomo, że nie powinno się oszczędzać na alkoholu do gotowania. Tak jak w kieliszku, różnica w smaku będzie wyczuwalna. Tym bardziej, że osobiście stosuję zasadę "wlej kieliszek do risotto, a resztę wypij przygotowując i jedząc (może dlatego tak lubię je robić!), haha.
Ale oczywiście nie musimy wpadać w skrajności, na rynku pełno jest niedrogich win dobrej jakości. Jeśli smakuje ci w kieliszku, zasmakuje ci w risotto. Ja zawsze stawiam na wytrawne, ewentualnie pół wytrawne (słodkie i pół słodkie wina dla mnie nie istnieją) i takie moim zdaniem najlepiej komponują się z ryżem.

Zwykle używam wina białego, ale można użyć również czerwonego i nieco zmienić charakter potrawy. Tak przygotowywana jest wersja rodem z Piemontu- risotto al Barolo. Pamiętajcie jednak, że czerwone wino nada ryżowi różowego (moim zdaniem niezbyt ciekawego) koloru. Na czerwone wino warto postawić, gdy dodajemy buraki, ładnie połączą się w głęboką różową barwę. Można też poeksperymentować z innymi alkoholami, z winem musującym (jadłam kiedyś wersję na szampanie z krewetkami), czy cydrem (na przykład dobrze będzie smakować z pokrojoną w cienkie plastry polędwicą wieprzową i jabłkami).

Bulion

Szczegółowy przewodnik po bulionach zaserwowała wam dwa tygodnie temu Tosia, więc nie za bardzo mam tutaj cokolwiek do dodania. Koniecznie przeczytajcie przed tworzeniem własnego risotta, bo prawda jest taka, że cały smak tego dania uzależniony jest od odpowiedniego bulionu. I co najważniejsze, bulion musi być odpowiednio dosolony, ponieważ samego risotta nie solimy w trakcie. Odpowiedni poziom dosolenia ma osiągnąć właśnie dzięki bulionowi.

Do risotto zwykle używam jednej z trzech wersji:
- bulionu drobiowego (najczęściej)
- bulionu warzywnego, jeśli tworzę bardzo lekkie, warzywne odmiany dania
- bulionu grzybowego (drobiowej wersji z porządną garścią suszonych grzybów)

Eksperymenty są mile widziane. Dobrze smakuje bulion ugotowany z dodatkiem końcówki parmezanu (nigdy ich nie wyrzucajcie, są świetnym nośnikiem smaku). Jeśli stawiamy na pomidorowe odmiany, warto bulion podrasować pomidorem. Jeśli w risotto pojawią się jabłka, można do samego bulionu dorzucić kilka kawałków.

najlepszy przepis na risotto


Dodatki

Prawdę mówiąc nie ma tutaj żadnych ograniczeń. Zdarzało mi się eksperymentować z wieloma warzywami (zobaczcie tę uroczą wersję z botwinką), mięsami, rybami, owocami morza. Wychodzę jednak, w kuchni i w życiu, że piękno tkwi w prostocie. Bo umówmy się, risotto jest cudowne nawet w najprostszej formie, każdy dodatek powinien podkreślać smak, ale nie przytłaczać.

Na wstępie musimy zdecydować na jakim etapie dodać składnik, który chcemy połączyć z ryżem.
Jeśli składnik wymaga czasu, aby zmięknąć, dodajemy go na pierwszym etapie (na przykład twarde warzywa, takie jak marchewka. batat itd.). Musimy jednak pamiętać, że na pierwszym etapie składniki będą mieszane razem z ryżem i cebulą, które muszą się podsmażyć (o tym dalej), w związku z tym na tym etapie możemy dodać jedynie składniki suche.

Jeśli składniki są właściwie gotowe i wymagają tylko podgrzania, dodajemy je na parę minut przed końcem

Najpopularniejsze rodzaje:
- risotto a la milanese: na bulionie wołowym z dodatkiem szpiku kostnego i szafranu
- risotto ai funghi: z grzybami (najczęściej borowikami)
- risotto al nero di sepia: czarne risotto, które swój kolor zawdzięcza atramentowi z kałamarnicy; zwykle spotykane w akompaniamencie owoców morza
- risotto ai frutti di mare: ze świeżymi owocami morza, zwykle kalmarami, krewetkami, mulami; często również w sosie pomidorowym (risotto alla marinara)
- risotto al Barolo- pie mondzka wersja, na czerwonymi winie Barolo
- ristotto alla pilota- z Lombardii, z kiełbasą i wieprzowiną

Mieszanie

Sekretem udannego risotto jest mieszanie. To jedno z niewielu dań, od których naprawdę nie można odejść. Mieszanie sprawia, że ryż w odpowiednim tempie pochłania płyn i nie przykleja się do garnka. Dlatego też wszystkie składniki musimy przygotować przed rozpoczęciem procesu, ponieważ podczas trwania jedyne na czym musimy się skupić to mieszanie. Nie ma od tego wyjątku.

przepis na risotto


Kremowość

Do mojego risotto zawsze dodaję klasyczne dodatki, które zapewniają odpowiednią, kremową konsystencję, ale też jeden dodatek specjalny, daleki od klasyki, który sprawia, że risotto jest lepsze niż wszystkie inne. Klasycznymi dodatkami są masło i starty parmezan, tym mniej klasycznym- serek philadephia.

Przygotowanie składników

Przed przystąpieniem do tworzenia, musimy przygotować wszystkie składniki, które będą nam potrzebne na każdym etapie. Dzięki temu, będziemy mogli całkowicie skupić się na mieszaniu, a nie na histerycznym dodawaniu składników, tak więc po kolei szykujemy sobie (w absolutnie klasycznej wersji):

1. poszatkowaną cebulę
2. odmierzoną ilość ryżu
3. kieliszek wina
4. gorący bulion
5. starty parmezan

Kluczem jest przygotowanie bulionu i utrzymywanie go gorącego w osobnym garnku przez cały czas przygotowywania.

Przed przejściem do części praktycznej możecie obejrzeć sobie, jak risotto robi Gennaro (choć nieco inaczej niż ja, to jednak stosuje się do tych samych zasad).

CZĘŚĆ PRAKTYCZNA

I Etap- Podsmażanie

Przygotowujemy duży garnek lub dużą patelnię, najlepiej z grubym dnem. Stawiamy na średnim ogniu i w rozgrzewamy w środku tłuszcz- ja stawiam na pół na pół- trochę masła, trochę oliwy(w przypadku porcji dla dwóch osób po łyżce masła i łyżce oliwy).

Na drugim palniku rozgrzewamy bulion i wkładamy do niego chochlę.

Na olej wrzucamy poszatkowaną cebulę i ryż. Podsmażamy ryż i cebulę około 3-4 minuty, aż cebula się zeszkli a ryż nabierze przeźroczystości.

II Etap- Dolewanie i mieszanie

Do rozgrzanego ryżu i cebuli wlewamy kieliszek wina. I w tym momencie nastawiamy minutnik na 18 minut.

Mieszamy aż ryż "wyschnie", czyli pochłonie płyn. Gdy to się stanie, dolewamy pierwszą chochlę bulionu. I znowu, gdy ryż wyschnie, pochłonie cały płyn, dolewamy kolejną. Pamiętamy o tym, aby cały czas mieszać.

Nie będę wam pisać ile dokładnie chochel powinniście dodać. To zależy od tego jaką porcję robicie, jak szybko ryż będzie porcje wchłaniał. Jedno jest pewne, przynajmniej z mojego doświadczenia- jeśli nie przestaniecie mieszać i będziecie dolewać płyn, gdy tylko poprzedni wyparuje, wasze risotto z pewnością będzie gotowe po 18 minutach.

III etap- Kremowość 

Na minutę przed końcem gotowania, tj. w 17 minucie dodajemy ostatnią chochlę płynu (nawet jeśli poprzedni jeszcze dobrze nie wyparował) oraz starty parmezan, 2 łyżki masła, 1 lub 2 łyżki serka philadephia. Jeśli robię porcję dla 4 osób, tj. z około 200 g ryżu, podwajam składniki.

Ile dać parmezanu? Prawdę mówiąc wychodzę z założenia, że parmezanu nigdy za wiele, ale racjonalna porcja to ok. 30 g na dwie osoby.

Mieszamy aż masło i philadephia się roztopią, doprawiamy mielonym pieprzem i podajemy gorące w głębokim talerzu.

PRZEPISY


risotto z grzybami


Risotto ai funghi (Risotto z grzybami) (porcja dla 2 osób)

- 100 g ryżu (arborio lub carnaroli)
- ok. 1 litr bulionu grzybowego*
- 20 g posiekanych podgrzybków z bulionu*
- pół białej cebuli
- kieliszek (125 ml) białego wina
- 30 g parmezanu
-2 łyżki masła
- 1 łyżka serka philadephia

- 1 łyżka masła
- 1 łyżka oliwy

  1. Siekamy cebulę. Ścieramy parmezan. 
  2. Rozgrzewamy bulion w garnku. 
  3. W innym, dużym garnku rozgrzewamy 1 łyżkę oliwy i 1 łyżkę masła. 
  4. Wrzucamy ryż, cebulę i grzyby. Smażymy aż cebula się zeszli, a ryż nabierze przeźroczystości. 
  5. Dolewamy kieliszek białego wina i zaczynamy mieszać. W tym samym momencie nastawiamy minutnik na 18 minut. 
  6. Gdy wino wyparuje, dodajemy chochlę bulionu. Gdy bulion wyparuje, kolejną chochlę. I tak do momentu, gdy minutnik nie pokaże, że minęło 16 minut. 
  7. Wtedy dodajemy ostatnią chochlę bulionu, parmezan, masło i philadelphię. Mieszamy aż minut dojdzie do 18 minuty. 
  8. Podajemy gorące. 


* gotuję klasyczny bulion drobiowy z dodatkiem 20 g (jednej małej paczki) suszonych podgrzybków. Przy odcedzaniu wyjmuję wygotowane podgrzybki i siekam je na małe kawałki.

łatwe risotto


Risotto z batatami i smażoną szałwią (porcja dla 2 osób)

- 100 g ryżu
- ok. 1 litr bulionu drobiowego
- pół batata (obranego ze skórki i pokrojonego w kostkę)
- pół białej cebuli
- 1 płaska łyżeczka mielonej gałki muszkatołowej
- 30 g parmezanu
- 2 łyżki masła
- 1 łyżka serka philadephia

- 2 łyżki masła
- 10 listków świeżej szałwi


  1. Siekamy cebulę, batata obieramy ze skórki i kroimy w kostkę. Ścieramy parmezan. 
  2. Rozgrzewamy bulion w garnku. 
  3. W innym, dużym garnku rozgrzewamy 1 łyżkę oliwy i 1 łyżkę masła. 
  4. Wrzucamy ryż, cebulę i bataty. Smażymy aż cebula się zeszli, a ryż nabierze przeźroczystości. 
  5. Dolewamy kieliszek białego wina i zaczynamy mieszać. W tym samym momencie nastawiamy minutnik na 18 minut. 
  6. W tym czasie rozgrzewamy 2 łyżki masła na patelni. Gdy będzie gorące smażymy szałwię, aż zbrązowieje, przerzucamy na drugą stronę i smażymy dalej. 
  7. Gdy wino wyparuje, dodajemy chochlę bulionu. Gdy bulion wyparuje, kolejną chochlę. I tak do momentu, gdy minutnik nie pokaże, że minęło 16 minut. 
  8. Wtedy dodajemy ostatnią chochlę bulionu, gałkę muszkatołową parmezan, masło i philadelphię. Mieszamy aż minut dojdzie do 18 minuty. 
  9. Podajemy gorące z listkami smażonej szałwii na wierzchu. 

niedziela, 2 października 2016

Śniadanie do łóżka #222: Omlet francuski z pomidorem, musztardą, kaparami i cheddarem


Mam słabość do porannych rytuałów, do stałego repertuaru naszych śniadań weszła szanowna owsianka. Romans trwa już kilka miesięcy i czuję się znacznie lepiej gdy zaczynam dzień od owsianej przyjemności niż gdy zapycham się od świtu chlebem. Oczywiście owsianka każdego dnia może smakować inaczej, czasem serwuję ją z aronią w gęstym soku, czasem z kakao, albo z masłem orzechowym. I wcale się nam nie nudzi, w końcu zawsze można szaleć przy drugim śniadaniu. Jednak niedziela rządzi się innymi prawami, musi być leniwa i wtedy jeśli jemy w domu, zazwyczaj serwuję coś innego.

Dzisiaj padło na omlet francuski. Z omletami to jest tak, że lubię je pod każdą postacią, zarówno puszysty grzybek z masłem orzechowym i bananem, pieczoną wersję w formie mini suflecików, cienkie frittaty wypełnione masą składników. Ale chyba w tym pojedynku wygrywa jednak klasyczny omlet francuski, delikatny, a przy tym rumiany z wytrawnym farszem. Najchętniej smażę go z musztardą, pomidorem i dobieram jeszcze jakiś składnik, dziś doszły do tego kapary i tarty cheddar, ale równie dobrze to może być szynka, feta lub cebula posiekana w piórka. Uwierzcie mi na słowo, wasze kubki smakowe oszaleją i poczujecie piąty smak umami.



Omlet francuski z pomidorem, musztardą, kaparami i cheddarem
  • 3 jajka
  • 1/2 łyżeczki masła klarowanego
  • sól, pieprz
  • Nadzienie:
  • pomidor
  • łyżka kaparów
  • łyżeczka musztardy
  • 3 łyżki tartego sera (u mnie cheddar)
  1. Jajka rozbijamy do miseczki, przyprawiamy solą, pieprzem, roztrzepujemy delikatnie widelcem. 
  2. Na patelni rozgrzewamy masło klarowane, wlewamy masę jajeczną i smażymy niecałą minutę.
  3. Brzegiem widelca zbieramy ściętą masę z brzegów ku środkowi. Omlet smażymy mniej więcej minutę, po czym częściowo go zawijamy z jednej z strony. Środek smarujemy musztardą, wykładamy plasterki pomidora (bez miąższu), kapary i posypujemy cheddarem. 
  4. Smażymy 30 sekund po czym go składamy z drugiej strony. Omlet przekładamy na talerz, nacinamy go przez całą długość, aby wyeksponować nadzienie i szybko serwujemy.
 Tosia

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...