Moje kulinarne pragnienia zazwyczaj są powiązane mocno z sezonowością. Dlatego to dla mnie zupełnie naturalne, że mam obecnie dyniową fazę. Pewnie pod koniec listopada mi przejdzie, bo poczuję już magię świąt, ale póki jesień trwa - piekę banię** kilka razy w tygodniu.
Muszę jednak uprzedzić wszystkie dyniowe dziewice, że to jaki gatunek wybieracie ma ogromne znacznie. Przyznam, że nie przepadam za najtańszą, sklepową dynią. Tą kupowaną do wycinania jej wstrętnej facjaty w Halloween. Nawet nie wiem jak jej gatunek jest określany, niech to będzie zatem dynia zwyczajna. Ma dużo wody, po przekrojeniu i w obróbce termicznej traci kolor i właściwie nie ma smaku. Jeśli chcecie zaprzyjaźnić się dynią, wybierajcie ją świadomie!
Ja zazwyczaj sięgam po ulubioną dynię hokkaido, którą można jeść ze skórką, ma piękny pomarańczowy kolor i dużo smaku. Świetna jest też dynia piżmowa (widoczna na zdjęciu). Gdy wpadła w piątek w moje ręce, podzieliłam ją na dwie połówki, jedną z nich po upieczeniu wypełniłam sosem pleśniowym, podsmażonymi pieczarkami, posypałam cheddarem i krótko zapiekłam. Resztę potraktowałam tak jak zazwyczaj, zmiksowałam z wodą i oliwą na gęsty mus.
Puree dyniowe jest fantastyczną bazą wielu dań, można je podać ze stekiem zamiast puree ziemniaczanego. Zrobić sos do makaronu, ulepić kopytka, zabarwić ciasto na brioszki, albo wykorzystać do placuszków.
Tak też zrobiłam w niedzielny poranek. Miałam ochotę na rumiane, dyniowe, a przy tym puszyste placki, więc dodatkowo oprócz musu dyniowego, dodałam do ciasta pianę z ubitego białka. Placuszki na patelni udekorowałam plasterkami kaki/persymony, bo ostatnio zaprzyjaźniam się z tym egzotycznym owocem. Jeśli jednak nie jest Wam pod drodze taka znajomość to nic straconego. Możecie śmiało wybrać mango, albo plasterki jabłka. Tak naprawdę nawet bez owoców w cieście będzie pysznie, bo placki dodatkowo serwowałam ze złocistym syropem na bazie miodu i soku z grejpfruta.
Ps. Polecam też dyniowe racuchy.
Dyniowe placuszki z kaki i syropem grejpfrutowo-miodowym/ ok. 15 szutk
Ciasto:
- 150 g mąki pszennej jasnej
- 150 g mąki pszennej pełnoziarnistej
- 200 g musu z pieczonej dyni*
- jajko
- 180 ml mleka
- łyżka cukru trzcinowego
- szczypta sody oczyszczonej (można pominąć)
- kaki
- kilka łyżek oleju kokosowego (do smażenia)
- 3 łyżki miodu
- 3 łyżki cukru trzcinowego
- sok z 1/2 grejpfruta
- Mąki wsypujemy do misy, dodajemy żółtko, mus z dyni, cukier, sodę.
- Dodajemy mleko i mieszamy krótko ciasto, aby uniknąć grudek. Ciasto powinno być gęste, w razie potrzeby dodajemy więcej mleka lub mąki.
- Białko jajka ubijamy na sztywną pianę. Dodajemy do ciasta i delikatnie mieszamy.
- Kaki kroimy w cienkie plasterki i obkrawamy je na około, aby usunąć skórkę.
- Na patelni rozgrzewamy olej kokosowy, wykładamy po 2 łyżki ciasta na placuszek. Każdy z nich dekorujemy plaster kaki.
- Smażymy po ok. 2-3 minuty na stronę, następnie odsączamy z tłuszczu przy pomocy ręcznika papierowego.
- W rondlu podgrzewamy cukier z miodem i sokiem grejpfrutowym. Gotujemy na małym ogniu przez niecałe 10 minut, aż zgęstnieje.
- Syropem polewamy ciepłe placuszki.
** W trakcie ostatniej podróży po Kulinarnym Szlaku Opolskim nauczyłam się nazywać dynię - banią. Relacja z opolskich smaków wkrótce na blogu!
Tosia
poproszę! :))
OdpowiedzUsuń