środa, 25 stycznia 2017

Akademia burczymiwbrzuchu #11: Jak zrobić kotlety mielone


Nie wiem jak Wy, ale ja mam w sobie coś z Typowego Janusza i wcale się tego nie wstydzę. Raz na kilka miesięcy po prostu muszę zjeść porządnego mielonego, a najlepiej od razu trzy. Zazwyczaj kończy się to domową fabryką mielonych, w takim scenariuszu smakują mi najbardziej, bo są długo wyczekane. Chciałabym napisać, że sięgam wtedy kulinarną pamięcią do pięknych obiadów z czasów przedszkola. Prawda jednak jest taka, że gardziłam wtedy kotletami i nie doceniałam uroku ich prostoty, zatem pokochałam je z wiekiem.

Pewnie każdy by sobie poradził ze zrobieniem mielonych, ale umówmy się, jak już je smażymy to muszą być fantastyczne i wywoływać u nas łezkę w oku. Dlatego warto się postarać i zrobić to porządnie. Tematem dzisiejszej Akademii burczymiwbrzuchu będą kotlety mielone!


Mięso

Podstawą udanych kotletów jest oczywiście dobrej jakości mięso. Warto w tym celu wybrać się do rzeźnika, zapomnijcie o mielonym mięsie z tacki z marketu, bo ucierpi na tym niestety ich smak. Mielone można przygotować z wielu rodzajów mięsa, ja najczęściej sięgam po wołowinę. Czasem łączę ją także z wieprzowiną np. mieloną szynką. W delikatniejszej wersji można także postawić na cielęcinę, mielonego indyka (polecam udziec) lub kurczaka. Chociaż w ostatnim przypadku łatwo takie kotlety przesuszyć.

Co z tą bułką? 

W wielu tradycyjnych przepisach podstawowym składnikiem (oprócz mięsa) jest namoczona bułka kajzerka. Ma ona nadawać kotletom delikatności, ułatwiać ich formowanie i chronić je przed zbitą masą. Uważam, że bułka niepotrzebnie sprawia, że kotlety wychodzą zapychające. Jest to zupełnie zbędny dodatek, jeśli podstawą naszej mięsnej masy jest mielona wołowina. Wystarczy do masy dodać kilka łyżek zimnej wody i wyrabiać masę powoli przez kilka minut. Dzięki temu kotlety wyjdą równie delikatne. Kolejnym ważnym składnikiem sklejającym masę jest oczywiście jajko.



Cebula

Nie wyobrażam sobie dobrych mielonych bez dodatku cebuli. Zazwyczaj sięgam po dwie sztuki, jedną kroję w drobną kostkę i podsmażam na patelni (można zaszaleć i delikatnie karmelizować miodem), drugą w surowej postaci ścieram na tarce o grubych oczkach.

Dodatki

Z dodatkami można tworzyć nieskończenie wiele kombinacji. Od siebie mogę podpowiedzieć, że fantastycznie sprawdza się coś chrupiącego np. prażona cebulka (przepis) albo orzeszki. Czasem do masy dodaję też podsmażone pieczarki, tarty parmezan, przeciśnięty przez praskę czosnek i dużo ziół. Mielone można także zrobić w orientalnej wersji, z sosem sojowym, imbirem, sezamem, chilli i kolendrą. W wersji włoskiej z mozzarellą, suszonymi pomidorami i bazylią. Lubię też dodać czasem do masy musztardę, która nadaje kotletom charakteru. Na blogu jest też przepis na mielone z kapustą, czyli "odwrócone gołąbki".



Niespodzianka 

Wiemy już, że masę warto przyprawiać na wiele sposobów, ale to nie koniec wrażeń. W trakcie formowania można zostawić w środku kotletów niespodziankę np. w postaci pieczarkowo-serowego farszu.

Panierka

Klasyczne mielone panierowane są oczywiście w bułce tartej, ale polecam czasem poeksperymentować w tym temacie. Najczęściej sięgam po pokruszone płatki kukurydziane (przepis), wzbogacam je także np. o sezam. Fajnie sprawdziłyby się tu też posiekane orzechy, albo panierka do panko.



Smażenie/duszenie/pieczenie 

Mój patent na wilgotne i nietłuste mielone to ich krótkie podsmażenie z dwóch stron na patelni. Zazwyczaj sięgam wtedy po masło klarowane albo olej rzepakowy. Następnie przekładam je na blachę i dopiekam w piekarniku przez 10 minut w 160 stopniach. Kotlety wychodzą niesamowicie soczyste. Jeśli macie żeliwną patelnię to możecie śmiało na niej smażyć, a następnie włożyć ją do rozgrzanego pieca. Druga opcja to duszenie, podsmażone kotlety zalewamy bulionem lub wodą i krótko dusimy pod przykryciem.

Formowanie

Sukcesem udanego formowania kotletów jest dobrze wyrobiona masa. Kotlety mogą być duże i płaskie, podłużne, kwadratowe, albo małe i krągłe. Wszystko zależy od Waszej fantazji, jeśli zdecydujecie się na podsmażanie i dopiekanie kotletów to odpowiednio dojdą w każdej postaci.



Fit mielone

Aby nasze mielone były bardziej fit proponuję wybrać samą wołowinę, cielęcinę albo mielonego indyka. Zamiast panierki z bułki tartej - płatki kukurydziane. Ze smażenia można śmiało zrezygnować i wybrać tylko opcję pieczenia. Kotlety wzbogacone  np. o kaszę jaglaną (jak w tym przepisie) wychodzą naprawdę nieźle.

Mrożenie

Kotlety warto przygotować z podwójnej porcji, a te które jakimś cudem nie zostaną zjedzone w pierwszej partii  zawsze można zamrozić. Potem wystarczy je tylko wrzucić na blachę i krótko podgrzać w piekarniku, albo odsmażyć na patelni.


Kotlety mielone
  • kg mielone mięsa (u mnie wołowo-wieprzowe)
  • jajko
  • 2 cebule
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • 3 łyżki zimnej wody
  • Przyprawy: 1-1,5 łyżeczki soli , 2 łyżeczki świeżo mielonego pieprzu, 1-2 łyżeczki przypraw (u mnie gałka muszkatołowa, pieprz cayenne, oregano)
  • kilka łyżek masła klarowanego lub oleju do smażenia
  • do panierowania: bułka tarta lub pokruszone płatki kukurydziane
  1.  Jedną cebulę kroimy w kostkę i podsmażamy na odrobinie masła klarowanego, przyprawiamy solą i pieprzem do smaku. Drugą ścieramy na tarce o dużych oczkach.
  2. Do misy przekładamy mielone mięso, dodajemy podsmażoną oraz startą cebulę, posiekane chilli i przyprawy.
  3. Wbijamy jajko i dodając stopniowo zimną wodę wyrabiamy mięso przez ok. 2-3 minuty, aż będzie gładkie i "odstawać od ręki".
  4. Płatki kukurydziane drobno kruszymy np. w moździerzu, wałkiem lub miksując je w malakserze.
  5. Formujemy okrągłe lub podłużne kotlety, obtaczamy je w kruszonych płatkach kukurydzianych lub bułce tartej.
  6. Rozgrzewamy piekarnik do 160 stopni. Kotlety smażymy na rozgrzanym maśle klarowanym przez 2-3 minuty z każdej strony.
  7. Przekładamy je do formy żaroodpornej lub na blachę wyłożoną pergaminem i wstawiamy do piekarnika na 10 minut.
Tosia

czwartek, 19 stycznia 2017

Galette z fioletowymi ziemniakami


Chyba już o tym wspominałam, a na pewno obserwatorzy Snapchata i Instagrama (@tochabrocha) mogli zauważyć, że początek tego roku przywitałam w słonecznej Andaluzji. Z podróży przywiozłam niezapomniane wspomnienia i .. ziemniaki.

Na swoje wytłumaczenie dodam, że nie takie zwykłe ziemniaki, bo ich fioletową, truflową odmianę. Wiem, że u nas pyr pod dostatkiem i można nawet dostać gdzieniegdzie ziemniaki truflowe. Wcale  tego nie zaplanowałam. Po prostu opuszczając kuchnię, w której gotowałam tydzień, okazało się, że został mały woreczek fioletowych kartofelków, starczyło też miejsca w bagażu.

Pyry przeleżały u mnie w papierowym worku prawie dwa tygodnie i zupełnie o nich zapomniałam. Znalazłam je przypadkiem, na szczęście jeszcze nie kiełkowały, więc mogłam je szybko do czegoś wykorzystać. Wybór padł na rustykalną tartę o wdzięcznej nazwie - Galette. Nie potrzebujecie do niej żadnej formy, wystarczy rozwałkować kruche ciasto, wyłożyć farsz i zawinąć boki ciasta ku środkowi.

Tartę upiekłam w pełnoziarnistej odsłonie, w końcu mamy styczeń, a co za tym idzie - postanowienia noworoczne o słusznych "fit" wyborach w kuchni. Żeby nie było zbyt grzecznie, między pełnoziarnistym kruchym ciastem, a fioletowymi plasterkami ziemniaków znajdziecie serowy beszamel ;)

Oczywiście z przepisem można śmiało eksperymentować, sięgnąć po klasyczne pyry, albo bataty. Możliwości jest wiele, ale zobaczcie jakie te fioletowe pyrki są urocze!


Galette z fioletowymi ziemniakami
Ciasto:
  • 150 g mąki pszennej pełnoziarnistej
  • 100 g zimnego masła
  • żółtko
  • łyżeczka soli
  • 2 łyżki zimnej wody
  • białko (do posmarowania wierzchu)
Nadzienie:
  • 2 łyżki masła 
  • 2 łyżki mąki pszennej
  • 200 ml zimnego mleka
  • 50 g sera (u mnie cheddar)
  • szczypta tartej gałki muszkatołowej
  • sól, różowy pieprz
  • 5 fioletowych ziemniaków
Do podania:
  • wiórki parmezanu
  • zioła (u mnie lubczyk)
  1. Mąkę łączymy z posiekanym drobno zimnym masłem, żółtkiem, solą i wodą. Zagniatamy krótko kruche ciasto, jedynie do połączenia składników. Formujemy kulę, owijamy ją w folię spożywczą i wkładamy na godzinę do lodówki.
  2. W tym czasie szykujemy beszamel. W rondlu topimy masło, dodajemy po łyżce mąki i podsmażamy, aż uzyskamy złocistą zasmażkę. Wlewamy stopniowo zimne mleko i energicznie mieszamy. Całość gotujemy przez kilka minut, aż sos zacznie gęstniej. Na koniec dodajemy tarty ser, mieszamy, doprawiamy gałką muszkatołową, solą i pieprzem.
  3. Ziemniaki obieramy i kroimy w cienkie plastry.
  4. Schłodzone ciasto przekładamy na oprószony odrobiną mąki papier do pieczenia, wałkujemy na spore koło (średnica ok. 35 cm). Przekładamy na blachę.
  5. Środek ciasta smarujemy beszamelem i układamy ciasto plastry ziemniaków, zostawiamy wolne brzegi (ok. 3 cm).
  6. Boki ciasta zawijamy ku środkowi tworząc "ramkę". Smarujemy ją z wierzchu białkiem i wstawiamy blachę z tartą do rozgrzanego piekarnika.
  7. Galette pieczemy przez 30 minut w 200 stopniach. Serwujemy z wiórkami parmezanu, różowym pieprzem i ziołami.
  8. Tartę można także podawać na zimno. 
Tosia

środa, 18 stycznia 2017

Akademia burczymiwbrzuchu #10: Pierogi


Zabieram się za ten post już chyba od tygodni, ale jeśli to czytacie, to prawdopodobnie udało się go skończyć:)

Pierogi. Dla wielu absolutny hit kuchni polskiej, coś czym możemy poszczycić się na całym świecie i najczęstszy przedmiot zdania "moja mama/babcia robi najlepsze". Trochę boję się wchodzić na ten grząski grunt, bo z pierogami trochę jak z jajecznicą, każdy myśli, że ma przepis na najlepsze i nie dopuszcza alternatywy. Mimo wszystko zaryzykuję.

Dzisiaj podam wam przepis na ciasto, które według mnie smakuje tak, jak powinny smakować prawdziwe, klasyczne, domowe pierogi. Nie będę eksperymentować, do ciasta nie dodam puree dyniowego ani ziół, o tym możemy porozmawiać w następnej części cyklu. Nie będę też szaleć z farszem, będzie bardzo klasycznie, jak na ten blog nie przystało- ulepimy pierogi ruskie i pierogi z mięsem.

Teoria

Ciasto

Przepis na to ciasto jest w mojej rodzinie od nie wiem jak dawna. Najdalej jak mogę sięgnąć pamięcią stosowała go moja babcia, przejęła go mama i wszystkie lepiące ciocie. Gdy byłam mała, zastanawiałam się dlaczego są tak zadowolone z siebie i opowiadają wszystkim o "idealnym przepisie na ciasto, które nie tylko smakuje najlepiej, ale też jest niezwykle przyjemne w obyciu". Z czasem, gdy sama zaczęłam gotować, doceniłam tę spuściznę. Przepis sprzedaję koleżankom na prawo i lewo i każda wraca z tym pięknym uśmiechem i rysującą się na twarzy dumą (no i z tym "nie wiedziałam, że robienie pierogów może być takie proste).

Kluczem do perfekcyjnego ciasta jest dodatek oliwy z oliwek i brak jajek. Ciasto tworzymy z połączenia mąki, oliwy, soli i ciepłej wody. Jest na tyle uniwersalne smakowo, że tworzę z niego też uszka, czy dim sumy (czasem tez ravioli, choć jestem zdania, że klasyczny makaron jednak musi smakować żółtkami). Największą jego zaletą jest jednak elastyczność. Raczej nie zdarza się, żeby zrobiły się w nim dziury, lub przykleiło się od blatu, idealnie odchodzi od ręki.



Przepis (na około 80 pierogów*)

- 3 szklanki mąki (szklanka 250 ml)/ około 450 g
- 6 łyżek oliwy z oliwek
- płaska łyżeczka soli
- 1 szklanka ciepłej wody

W misce lub na blacie wysypujemy mąkę, dodajemy oliwę i sól. Powoli zaczynamy dolewać ciepłej wody i zagniatać. Kończymy dolewanie, gdy zagniecione ciasto jest elastyczne, jednolite i nie lepiące się. Jeśli przegięliśmy z wodą i ciasto mimo zagniecenia nadal jest mocno lepkie, możemy lekko podsypać mąką.
  • mąka- do pierogów używam mąki pszennej, typ około 450-600 (są to najbardziej typowe mąki dostępne w sklepach, na przykład tortowa, luksusowa, gdańska, itd.); jeśli mam ochotę na zdrowszą wersję, wybieram mąkę orkiszową jasną; raczej nie używam mąki razowej, znacznie wpływa na smak pierogów
  • oliwa - tu nie musimy postawić na bardzo wysokojakościową oliwę extra virgin, nawet nie jest to wskazane ze względu na mocną goryczkę, użyjmy zwykłej, pospolitej oliwy z oliwek
  • ciepła woda- używam ciepłej wody z kranu i nikt mi nie wmówi, że musi być przegotowana, ciepła w tym wypadku oznacza taką, która nie parzy w palec
* mała porcja, "na raz" dla dwóch/trzech osób to 1/3 proporcji, ja, jak już lepię, lubię zrobić na zapas

Przechowywanie

Gotowego, zagniecionego ciasta nie będziemy rozwałkowywać w całości, ja zwykle dzielę je na kilka kawałków, aby wałkowanie było łatwiejsze. Co zrobić z pozostałą częścią ciasta, której aktualnie nie używamy? Należy zrobić wszystko, aby nie wyschła. Jest na to prosty trik- przykrywamy pozostałą część ciasta do góry nogami miską, w której ciasto zagniataliśmy. Później bierzemy kolejny kawałek, a resztę znowu zostawiamy pod przykryciem. I tak do wyczerpania zapasów

Wałkowanie

Choć wiadomo, są gusta i guściki, ja zostałam nauczona, że największym sukcesem jaki możesz osiągnąć przy lepieniu pierogów, jest jak najcieńsze ciasto. Przy moim rodzinnym stole największy komplement, jaki mogą usłyszeć twoje pierogi jest "woooow jakie cieniutkie ciasto, niesamowite!". Mam na to dwa sposoby.

Jeden ze sposobów praktykowałam od jakiegoś czasu do dziś. Mianowicie przepuszczanie ciasta pierogowego przez maszynę do makaronu. Maszyna ma możliwość dokładnego ustawienia jak cienkie chcesz ciasto i bez specjalnego wysiłku (jedynie kilkoma ruchami korbką) osiągałam taką cienkość, jaką sobie zaplanowałam. Bardzo to wygodne, choć pewnie nie wszyscy taką maszynę posiadają.

Drugi ze sposobów zastosowałam dzisiaj. Uznałam, że skoro próbuję wam sprzedać przepis na ciasto, muszę na własnej skórze przekonać się jak to z tym wałkowaniem jest. Rozwałkowałam ciasto bardzo cienko, ale bez przesady, następnie wykroiłam szklanką kółka i przed nałożeniem farszu każde z kółek jeszcze wałkowałam. Stały się nie tylko dużo większe i nakładanie farszu było dużo prostsze, ale też ciasto osiągnęło maksymalny stopień cienkości. Tak jak już wspominałam wcześniej, ciasto wałkuje na kilka razy, odkrawając małe porcje. Nie lubię męczyć się z rozwałkowywaniem wielkiego płatu ciasta na całym blacie, szczególnie, że wtedy ciasto dużo szybciej schnie.

Wykrawanie

Z ciasta wykrawamy kółka za pomocą odwróconej do góry nogami szklanki. Używam tej samej szklanki, której używałam do odmierzania mąki i wody, ma na oko 7 cm średnicy, ale nie ma to większego znaczenia. Im większej użyjecie, tym większe wyjdą wam pierogi. Weźcie pod uwagę, że po dodatkowym rozwałkowaniu każdego kółka, będą nieco większe.
Ciasto dookoła wyciętych kółek zbieramy, dodajemy do kolejnej porcji i rozwałkowujemy, aby wykorzystać całość.

Lepienie

Przyznam szczerze, że moje manualne zdolności są raczej na niskim poziomie, w lepieniu jestem kiepska, lepsza w wydawaniu rozkazów. Mam to od dziecka, moja Mama nie pozwalała mi lepić pierogów, bo "zmarnuje jej ciasto" i demonstracyjnie wyrzucała te zlepione przeze mnie. Wobec tego zwykle lepieniem zajmuje się mój mąż.

W moim domu nie stosowano nigdy falbanek, ani dekoracji na brzegach pierogów. Mama stawiała na minimalizm i ja również na niego stawiam. Nie nauczę was więc fantazyjnych wykończeń.

Jak już wspomniałam wcześniej, aby ulepić pieróg, wykrawamy szklanką kółko, rozwałkowujemy je, a następnie nakładamy na środek na tyle dużą ilość farszu, aby swobodnie skleić brzegi ze sobą, tak aby farsz nie dostał się między brzegi. Moja Mama zwykła mnie straszyć, że jak tylko odrobina farszu dostanie się między brzegi, to po pierogu. Prawda jest taka, że da się go uratować otwierając i wycierając dokładnie brzegi, ale staramy się tego unikać. Sklejamy mocno palcami, układamy na talerzu/blacie/tacy i przykrywamy ściereczką, aby pierogi nie wyschły.



Farsz

Farszem może być dosłownie wszystko. Najważniejsze, aby nie miało wodnistej konsystencji, farsz powinien być tak gęsty, aby swobodnie można było ulepić z niego kulkę w rękach. W przeciwnym razie będziemy mieć z nim ciężką przeprawę, gdyż będzie się wylewał.

Do farszy, które lubią puszczać sok, czyli farszy owocowych dodajemy mąkę, aby sok w środku zagęścił się podczas gotowania.

Propozycje farszy, które znajdziecie na blogu:
- jagody
- ruskie z miętą i groszkiem
- z czosnkiem niedźwiedzim i żurawiną
- kaczka (z pomarańczowym masłem)
- z wędzonym twarogiem i karmelizowaną cebulą
- z mięsem i kurkami
- z kaszanką i miętą
- z wiśnią i czekoladą
- z kaszą gryczaną
- z botwinką i kozim serem 

Co zrobić z farszem, którego zrobiliśmy za dużo? 
farsz do ruskich- dodajemy jajko, obtaczamy w bułce tartej i tworzymy kotlety, o takie jak pokazywała wam kiedyś Tosia
farsz mięsny- faszerujemy nim na przykład cukinie, lub paprykę, możemy też go dodać do makaronu w sosie pomidorowym

Gotowanie

Długość gotowania zależy od grubości ciasta. Jeśli robicie pierogi z cienkiego ciasta wrzućcie je do dużego garnka na osolony (ja daję płaską łyżkę soli na duży garnek) wrzątek. Wymieszajcie i poczekajcie aż wypłyną. Jeśli gotujecie pierogi świeże (nie mrożone) poczekajcie około 2 minuty od wypłynięcia i wyłówcie pierogi delikatnie łyżką cedzakową. Jeśli gotowaliście pierogi mrożone, poczekajcie dodatkowe 2 minuty. Najbardziej sprawdzoną metodą jest wyłowienie jednego i sprawdzenie, czy ciasto jest już rozpływające się w ustach.

Mrożenie

Jeśli chodzi o mrożenie pierogów, aby cieszyć się nimi później, są dwie szkoły. Pierwsza zakłada zamrożenie świeżo ulepionych pierogów na surowo, druga lekko obgotowanych. Ja należę do przedstawicieli pierwszej szkoły, pierogi zawsze mrożę na surowo i naprawdę czasem po ugotowaniu nie czuć różnicy.

Pierogi mrozimy na płasko na tackach do grilla, lub ręczniku papierowym, a gdy lekko zmrożą się z zewnątrz, po około pół godzinie możemy przerzucić do worków do mrożenia. Dzieki temu lekko zmrożone z zewnątrz pierogi nie poprzyklejają się do siebie, jak to się zdarza, gdy wrzucimy je od razu do woreczka.

Podanie

Zabijcie mnie, ale nie uznaję skwarków, ani cebuli. Uważam, że psują smak. Pierogi lubię najbardziej z kapką jogurtu naturalnego (to lepszy i zdrowszy zamiennik śmietany) i najlepiej nie z wody, a odsmażone na maśle. Ale jeśli chcecie to oczywiście podsmażcie cebulę na maśle, lub postawcie na drobno pokrojone skwarki z boczku.


Przepisy

Ciasto przygotowujemy zgodnie z przepisem powyżej (ale już po przygotowaniu farszu)

Ruskie

- 225 g twarogu
- 2 średnie cebule
- 3 łyżki masła
- 3 średnie ziemniaki 
- pieprz
- sól 
  1. Ziemniaki obieramy ze skórki, kroimy na małe kawałki i gotujemy w osolonej (1 płaska łyżka soli) wodzie do miękkości. Odcedzamy, ugniatamy aby stworzyć puree i zostawiamy do ostudzenia.
  2. Cebulę obieramy ze skórki i szatkujemy. 
  3. Masło rozgrzewamy na patelni i dodajemy cebulę. Smażymy aż lekko zbrązowieje, odstawiamy do wystudzenia. 
  4. Mieszamy twaróg, ziemniaki i cebulę. Ugniatamy, aby stworzyły jednolitą masę.
  5. Mocno pieprzymy i dosalamy. 
Mięsne

- 3 szpondry wołowe
- 1 pręga wołowa
- włoszczyzna (marchew, pietruszka, por, cebula, natka pietruszki, seler) 
- łyżeczka ziela angielskiego
- pół łyżeczki ziaren pieprzu
- główka czosnku
- 3 liście laurowe 
- 2 cebule
- 3 łyżki masła
- pół natki pietruszki 
- pół łyżeczki cynamonu
- pieprz 
- sól 
  1. Na patelni rozgrzewamy masło, dodajemy obraną i poszatkowaną cebulę i smażymy aż lekko zbrązowieje. Odstawiamy na później. 
  2. Umyte kawałki mięsa wrzucamy do dużego garnka i zalewamy wodą. Zagotowujemy. 
  3. Gdy z mięsa wypłyną szumowiny, zbieramy je sitkiem, lub łyżką i dodajemy pokrojoną w średnie kawałki włoszczyznę. 
  4. Dodajemy ziele angielskie, pieprz i liście laurowe. Dodajemy też przekrojoną główkę czosnku (wcześniej wyjmując dwa ząbki, które przydadzą się później). Solimy łyżeczką soli. 
  5. Gotujemy przez około godzinę, a następnie wyjmujemy mięso i odkrawamy kości. 
  6. Mięso wrzucamy do blendera, lub do maszynki do mielenia mięsa dodając również pół cebuli z bulionu, 1 marchewkę i 1 pietruszkę. 
  7. Do zmielonego mięsa z warzywami dodajemy usmażoną wcześniej cebulę, przeciśnięte przez wyciskarkę dwa ząbki czosnku, cynamon, dużo pieprzu i dosalamy. 
  8. Natkę pietruszki szatkujemy i dodajemy do farszu. Dokładnie mieszamy. 
Śliwka

środa, 11 stycznia 2017

Zupa porowo-ziemniaczana z chipsami z jarmużu i parmezanem


Niewiele jest gorszych rzeczy od przeziębionego mężczyzny. Zatem, jeśli zdarzy się tak, że w Waszym domu jakiś koleś zawinie się w koc i będzie udawał buritto - nie dajcie się wciągnąć w tę grę. Zachowujcie się normalnie.

Oczywiście o chorego trzeba trochę zadbać, więc warto przygotować rozgrzewającą zupę. Na początek proponuję bulion (przepis w ramach Akademii burczymiwbrzuchu tutaj), serwowany z jajecznym makaronem, marchewką i natką pietruszki (lub koperkiem). Następnego dnia można z niego przygotować inną zupę i to wcale nie pomidorową, a sycący krem.

Miałam ochotę na krem z porów. Aby zupa była bardziej aksamitna, dodałam też ziemniaki i kremówkę, a dla słodyczy jabłko. Kremowe zupy same w sobie szybko się nudzą, dlatego potrzebują ciekawych dodatków, które podniosą ich walory estetyczne i sprawią, że będzie się je jadło z przyjemnością do ostatniej łyżki. Upiekłam w tym celu chipsy z jarmużu, za którymi ostatnio szaleję, podprażyłam na patelni słonecznik i starłam wiórki parmezanu. Wyszło znakomicie, chociaż można by tu śmiało dodać jeszcze chrupiącą grzankę z czosnkowym masłem :)



Zupa porowo-ziemniaczana z chipsami z jarmużu i parmezanem
  • 2 pory
  • 3 ziemniaki (ok. 600 g)
  • ząbek czosnku
  • jabłko
  • 1 l dowolnego bulionu
  • 200 g śmietanki kremówki *
  • sok z 1/2 cytryny
  • świeżo mielony różowy pieprz
  • szczypta pieprzu cayenne
  • 1/2 łyżeczki świeżo zmielonej gałki muszkatołowej
  • sól
  • 2 łyżki masła klarowanego
Chipsy:
  • 50 g umytych listków jarmużu
  • łyżka ulubionych przypraw (u mnie pieprz cayenne, sól i gałka muszkatołowa)
  • łyżka oliwy lub oleju z pestek dyni
Dodatki:
  • nasiona słonecznika
  • świeżo tarty parmezan
  1.  Rozgrzewamy masło w dużym garnku, wrzucamy obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki. Podsmażamy ok. 3 minuty.
  2. Dodajemy umyty i posiekany drobno por, oraz posiekany czosnek i pokrojone w kostkę jabłko. Przyprawiamy solą i pieprzem, podsmażamy 6 minut.
  3. Wlewamy bulion, dodajemy liść laurowy, ziele angielskie, zmniejszamy płomień i gotujemy zupę ok. 20 minut, aż ziemniaki i reszta składników odpowiednio zmiękną.
  4. Wlewamy śmietankę kremówkę, sok z cytryny, dodajemy gałkę muszkatołową, sól, pieprz. Gotujemy 2-3 minuty, wyciągamy ziele angielskie i liść laurowy, następnie miksujemy blenderem na gładki krem.
  5. Próbujemy zupę, w razie potrzeby jeszcze doprawiamy i krótko podgrzewamy.
  6. Gorący krem serwujemy z chipsami z jarmużu, prażonymi pestkami słonecznika i wiórkami parmezanu.
Dodatki:
  1. Na suchej patelni prażymy słonecznik, aż będzie rumiany.
  2. Listki jarmużu mieszamy z przyprawami, skrapiamy oliwą, przekładamy na blachę wyłożoną pergaminem. Pieczemy przez 7-10 minut w 200 stopniach, aż stanie się chrupki.
*Kremówkę można zastąpić mlekiem kokosowym.
 Tosia

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Śniadanie do łóżka #227: Ziemniaczane placuszki z kawiorem



Raz, da, trzy - próba mikrofonu. Tak mnie tu dawno nie było, że odzwyczaiłam się od pisania postów! Po świątecznej przerwie i małej ucieczce od codzienności (do słonecznej Andaluzji), wracam wypoczęta i stęskniona za blogowaniem :)

Powroty powinny odbywać się w dobrym stylu, dlatego otworzyłam słoik z kawiorem, który przywiozłam z podróży ze Sztokholmu w listopadzie (przewodnik po mieście tutaj). Kawior zaserwowałam na ziemniaczanych placuszkach, które niewiele mają wspólnego z klasycznymi plackami ziemniaczanymi. Przygotowałam je na bazie puree ziemniaczanego, jest to zatem idealna receptura, jeśli zostały po obiedzie ziemniaki. Chociaż nie wiem jak to możliwe, u mnie puree ziemniaczanego jest zawsze za mało! Do ciasta planowałam również dodać ubite białko, ale okazało się, że skończyły się jajka.

W niczym to nie przeszkodziło, ponieważ puree sprawiło, że placuszki wyszły  puszyste, nawet bez jajek. Jeśli jednak chcecie uzyskać jeszcze delikatniejsze placuszki, to wystarczy, że do masy dodacie żółtko, a na koniec ubite białko.

Placuszki świetnie sprawdzą się na śniadanie, obiad i kolację. Smakują znakomicie zarówno na ciepło, jak i na zimno, więc mogą być także świetnym imprezowym finger foodem. Jeśli kawior to Waszym zdaniem przesada, zaserwujcie je z twarożkiem ze szczypiorkiem, albo wędzonym łososiem. Chociaż nawet z guacamole i salsą pomidorową byłby udane!


Ziemniaczane placuszki z kawiorem
  • 400 g puree ziemniaczanego
  • 300 g mąki pszennej
  • 400 ml mleka
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • sól, świeżo mielony pieprz
  • 2 łyżki topionego klarowanego masła
  • kwaśna śmietana
  • kawior
  • koperek
  • cytryna
  1. Puree ziemniaczane przekładamy do dużej misy. Wsypujemy mąkę, sól, świeżo mielony pieprz i sodę oczyszczoną. 
  2. Wlewamy mleko i mieszamy ciasto do dokładnego połączenia składników. Na koniec wlewamy topione masło i mieszamy raz jeszcze.
  3. Rozgrzewamy patelnię i smarujemy ją odrobiną masła klarowanego. Wykładam po 1-2 łyżki gęstego ciasta na placuszek. Smażymy po 2-3 minuty z każdej strony.
  4. Usmażone placuszki odsączamy na ręczniku papierowym. Serwujemy ze śmietaną, kawiorem, różowym pieprzem, koperkiem i cytryną.
 Tosia

czwartek, 5 stycznia 2017

Burczymifon - grudzień

Okiem Tosi (instagram @tochabrocha , snapchat tochabrocha)

7 lat leniwych poranków| chlebek bananowy z popcornem| świąteczne krówki| monkey bread| roszkoszna słodycz prousta| jeśli gwiazdkę z nieba chcesz - dostaniesz| riki tiki paszteciki| nareszcie książka Moniki!

wakacje pod palmami| śniadanie na dwie zmiany| hiszpańskie poranki| "hop siup i pierożek gotowy"| świeżo zerwana szałwia w el torcal| miejska kawa w lesie

Okiem Śliwki (instagram @sliwkamarta , snapchat sliwkamarta)

| zima ma swoje pozytywy | opuściłam stare ściany... | ... i wypiłam pierwszą kawę w nowych | boże narodzenie czy wielkanoc? | najpiękniejsza ceramika aoomi | lumannowy raj prezentowy | najlepsze danie wigilijne- uszka! | święta nadeszły i odeszły niespodziewanie |

| hola espana | piękno tkwi w prostocie- pan con tomate | ogrodowa dżungla | zachody | nowe kąty | pomarańcze prosto z ogrodu |

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...