sobota, 24 grudnia 2016

Wesołych Świąt


Choć nie jesteśmy zbyt obiektywne, bo właśnie pędzimy, żeby ze wszystkim zdążyć, w te Święta życzymy wam przede wszystkim, aby zwolnić, nie martwić się o to co nieistotne i cieszyć się wspólnym czasem z najbliższymi. Bawcie się też dobrze w Sylwestra, a my wracamy do was z nowymi pomysłami i przepisami po Nowym Roku. 

Dziękujemy, że jesteście z nami. 

Śliwka i Tosia

czwartek, 15 grudnia 2016

Akademia burczymiwbrzuchu #9: Jak zrobić barszcz na zakwasie z uszkami?


Coraz większymi krokami (chociaż smutno mi, że nie po białym puchu) zbliża się najpiękniejszy czas w roku, kiedy to wskazówka zegara zwalnia, a my gromadzimy się przy stole z najbliższymi. Może to brzmi trochę trywialnie, ale każdy kto ukrywa w sobie cień romantyzmu rozczula się na myśl o świątecznej atmosferze. Nie chcę Wam jednak zabierać czasu długimi wstępami, na pewno jesteście zabiegani.

Jak mawia staropolskie przysłowie "Gdzie jest barszcz, kapusta, tam chata niepusta". Ja się trzymam tej zasady, bo nie wyobrażam sobie świąt bez chociaż jednej porcji aromatycznego barszczu. Od kilku lat przygotowuje go na własnoręcznie wyhodowanym zakwasie.

Zdaję sobie sprawę, że temat hodowli kiszonych buraków może początkujących uczniów przerażać. Dlatego tematem dzisiejszej lekcji w Akademii burczymiwbrzuchu będzie idealny barszcz na zakwasie. Oczywiście serwowany z domowymi uszkami :)


Jak wyhodować zakwas?

Wbrew pozorom hodowla zakwasu wcale nie jest tak skomplikowana jak może się wydawać, śmiem twierdzić, że każdy może sobie z nim poradzić. Wystarczy poświęcić mniej więcej 10 minut na przygotowanie plastrów buraków, przełożeniu ich w wyparzonym słoiku z plastrami jabłek, czosnkiem, imbirem i przyprawami. Całość zalewamy letnią, posoloną wodą, przykrywamy gazą i stawiamy na 4-7 dni. Pilnując, aby wszystkie składniki były zakryte wodą (dzięki temu nie spleśnieją). Prawda, że proste? :)

Buraki w skórce czy bez?

Są dwie szkoły, jeśli zależy nam na jaśniejszym kolorze przyszłego zakwasu - buraki obieramy, jeśli zależy nam na jego właściwościach zdrowotnych - buraki zostawiamy ze skórką. Trzeba jednak pamiętać, że buraki muszą być dobrze wyszorowane z ziemi, a ich końcówki odcięte. W obu przypadkach kroimy je w plastry lub duże kawałki.

Jak przechowywać zakwas?

Sam proces hodowli zakwasu powinien odbywać się w temperaturze pokojowej, najlepiej w ciemnym miejscu. Natomiast gotowy zakwas odsączamy z buraków, przypraw i innych dodatków, zlewamy do wyparzonych butelek i przechowujemy w lodówce nawet do dwóch tygodni.

Co oprócz buraków?

Tradycyjny zakwas można wyhodować jedynie z buraków, czosnku, pieprzu, liścia laurowego i posolonej, letniej wody. Eksperymentowałam już wiele razy, więc możecie mi zaufać na słowo, że dodatek imbiru i wielu korzennych przypraw sprawi, że jego smak będzie jeszcze bardziej wyjątkowy! Lubię też dodać plastry jabłka, dodają zakwasowi naturalnej słodyczy, dzięki temu utworzy się piękny balans smakowy.

W czym kisić?

Najlepiej sprawdzają się tu kamionkowe, ceramiczne i szklane naczynia, które nie będą reagowały na kwas. Naczynie przed kiszeniem trzeba umyć, osuszyć i sparzyć wrzątkiem.

Co jeśli spleśnieje?

Aby uniknąć problemu z pleśniejącym zakwasem polecam sprawdzać przynajmniej raz dziennie, czy wszystkie składniki są zakryte wodą. W trakcie fermentacji może na powierzchni tworzyć się piana, niektórzy ją ściągają, inni zostawiają. Ja zdejmuję przed zlaniem zakwasu do butelek. Gorzej jeśli pojawi się pleśń z charakterystycznymi "włoskami", wtedy będzie trzeba zakwas niestety wyrzucić.

Co przyspieszy fermentację?

Przygotowywanie zakwasu na barszcz można trochę porównać do hodowli zakwasu chlebowego, a raczej jego dokarmianie. Łatwo przyspieszyć fermentację, dodając do zakwasu już starter zawierający laktobakterie, czyli sok z kiszonych ogórków lub kapusty, albo skórkę razowego chleba na zakwasie. W przypadku chleba warto ją obwiązać gazą i włożyć do środka na dobę lub dwie, następnie wyciągamy, aby uniknąć przygód z pleśnią.

Zakwas samo zdrowie

Buraczany zakwas jest niesamowicie zdrowy i można go śmiało pić codziennie. Polecany jest szczególnie zimą! Podnosi odporność, ma właściwości antynowotworowe, podnosi liczbę czerwonych krwinek w organizmie. Jest bogaty w potas, wapń, żelazo, magnez, kwas foliowy, witaminę D i witaminy z grupy B. Działa oczyszczająco, odbudowuję florę jelit, reguluje przemianę materii i pracę nerek.



Jedziemy po zioło 

Nie od dziś wiadomo, że dobry barszcz potrzebuje odpowiedniego przyprawienia. Natrafiłam kiedyś na przepis na "purpurę kardynalską", czyli barszcz doprawiony 37 przyprawami korzennymi. W skład wchodziło dużo podstawowych przypraw korzennych, ale także szyszki chmielu, czy ziele macierzanki.

Ja również wzbogacam zakwas i barszcz o sporo przypraw, ale staram się je dopierać w jakiś sensowny sposób i dodawać po szczypcie. W moim barszczu zazwyczaj znajduje się: pieprz, ziele angielskie, kolendra, kmin rzymski, tymianek, majeranek, pieprz cayenne, goździki, anyż, cynamon,

Jak ugotować barszcz? 

Przygotowywanie barszczu dzielę na kilka etapów:
  • gotuję przez 30 minut bulion warzywny
  • dodaję starte na tarce buraki, plastry jabłek, przyprawy korzenne, ocet balsamiczny, imbir, czosnek, gotuję 30 minut
  • wlewam wywar z namoczonymi grzybami, gotuję 15 minut
  • dodaję zakwas burczany, sok jabłkowy/wiśniowy/żurawinowy, poszatkowany czosnek, gotuję jeszcze kilka minut
  • doprawiam do smaku

A jeśli nie barszcz?

Tak jak wcześniej wspomniałam, zakwas znakomicie nadaje się do picia. Nie trzeba też z niego gotować koniecznie barszczu, kiedyś wykorzystałam zakwas do przyrządzenia buraczanego risotto, wyszło znakomicie. Przepis znajdziecie w materiale "Pan zakwas" w tegorocznym Kukbuku.

Z czym podawać barszcz

To już kwestia gustu, ja najbardziej lubię barszcz z pasztecikami z pieczarkami mojej babci oraz świąteczną wersję z uszkami, które lepię co roku. Tym razem zdecydowałam, że farsz będzie mocno grzybowy, z dodatkiem pasty truflowej i parmezanu. Przepis poniżej :)

Barszcz świetnie też smakuje ze wszelkiego rodzaju pasztecikami (farsz może być szalony np. szpinakowy) i z chrupiącymi krokietami na bazie ciasta filo lub naleśników.
Na zakwasie można też ugotować fantastyczny barszcz ukraiński, z fasolą, papryką, ziemniakami, śmietaną i jajkiem.

Mamy zakwas, ale co zrobić z kiszonymi burakami?

Do ugotowania świątecznego barszczu nie będą nam potrzebne buraki, które zostały po kiszeniu, ale grzechem byłoby je wyrzucić. Można z nich zrobić świetną sałatkę np. ze szczypiorkiem, fetą, czosnkiem i majonezem, albo z pomarańczą, wędzonym łososiem i dressingiem musztardowo-miodowym. Kiszone buraki można także wykorzystać do barszczu ukraińskiego, albo buraczanego risotto.


 Zakwas na barszcz
  • 1 kg buraków
  • jabłko
  • 2 l letniej wody
  • 2 łyżeczki soli
  • 2-3 ząbki czosnku
  • 5 ziarenek ziela angielskiego
  • 5 ziarenek pieprzu
  • 2 liście laurowe
  • 4 plastry świeżego imbiru
  • 4 goździki
  • gwiazdka anyżu
  • łyżeczka ziaren kolendry
  • skórka kromki chleb razowego na zakwasie/ 4 łyżki soku z kiszonej kapusty lub ogórków kiszonych

 Zakwas:

  1. Buraki obieramy i kroimy w plasterki. Umieszczamy je w dużym, wyparzonym wcześniej słoju. 
  2. Układamy warstwami razem z plasterkami jabłka, czosnku, imbiru i przyprawami.
  3. Całość zalewamy letnią wodą  z solą. 
  4. Skórkę chleba owijamy gazą i kładziemy na wierzch buraków, tak, aby przykryła ją woda (można ten etap pominąć i dodać sok z kapusty lub ogórków). 
  5. Słoik przykrywamy gazą i stawiamy w ciepłym miejscu na 5 dni.
  6. Po 2-3 dniach wyciągamy ze słoja chleb (dzięki temu zakwas nie spleśnieje). Resztę zostawiamy na jeszcze 2-3 dni. 
  7. Następnie ściągamy z powierzchni zakwasu pianę i przelewamy napój przez sitko do wyparzonej butelki.
  8. Zakwas przechowujemy w lodówce do dwóch tygodni. Pozostałe, kiszone buraki można zalać ciepłą wodą i jeszcze raz przygotować zakwas lub zrobić z nich sałatkę.

Uszka wigilijne
Ciasto:
  • 300 g mąki pszennej*
  • 150 ml letniej wody
  • 2 łyżki oliwy
  • pół łyżeczki soli
Farsz:
  • 50 g suszonych grzybów
  • 500 g pieczarek lub mrożonych borowików
  • cebula
  • łyżka masła
  • gałązka rozmarynu
  • jajko
  • 3 łyżki bułki tartej
  • łyżka pasty truflowej
  • 5 łyżek tartego parmezanu
  • sól, pieprz
 Ciasto:
  1. Na stolnicę lub do misy wsypujemy mąkę, mieszamy z solą. Na środku robimy wgłębienie, do którego powoli wlewamy letnią wodę z oliwą.
  2. Wyrabiamy ciasto stopniowo, ręcznie lub za pomocą miksera.
  3. Po kilku minutach zagniatania i podsypywania ciasta mąką uzyskamy elastyczną kulę. Dzielimy ją na 4 części.
  4. Jedną z nich podsypujemy mąką pszenną i cienko wałkujemy. Resztę ciasta trzymamy pod miską odwróconą "do góry nogami". Dzięki temu nie będzie wysychało.
  5. Z cienko rozwałkowanego ciasta wykrawamy przy pomocą wykrawaczki lub kieliszka kółka (u mnie o średnicy 7,5 cm.).
  6. Na środek każdego kółka kładziemy łyżeczkę farszu. Zlepiamy ciasto jak na pierogi, a następnie bierzemy dwa rogi pierożka i łączymy je na środku, owijając je wokół wskazującego palca. 
  7. Tak ulepione uszka kładziemy na tacy oprószonej mąką lub czystej ściereczce.
  8. Uszka gotujemy we wrzącej i osolonej wodzie. Przez ok. 3 minuty.
  9. Gotowe odsączamy i przelewamy zimną wodą lub kładziemy na tacy w odstępach i zamrażamy.
Farsz:
  1. Suszone grzyby zalewamy letnią wodą, aby je zakryła. Zostawiamy na godzinę.
  2. Na maśle podsmażamy cebulę. Po kilku minutach dodajemy posiekany drobno pieczarki i odsączone z zalewy suszone grzyby (wywar zostawiamy do barszczu). Dodajemy posiekany drobno rozmaryn, sól i pieprz. Całość podsmażamy 7 minut.
  3. Następnie dodajemy pastę truflową i jeszcze krótko smażymy, doprawiając grzyby ewentualnie do smaku.
  4. Podsmażone i ostudzone grzyby miksujemy w malakserze na pastę.
  5.  Dodajemy do niej jajko, bułkę tartą i świeżo tarty parmezan, mieszamy. Tak przygotowany farsz wykładamy na pierogowe ciasto i formujemy uszka.

* Można  takich samych proporcjach użyć mąki orkiszowej jasnej lub wymieszać mąkę pszenną jasną z mąką pełnoziarnistą i dolać kilka łyżek wody więcej.


Barszcz na zakwasie

  • litr zakwasu
  • woda
  • kg buraków
  • jabłko
  • marchewka
  • 2 pietruszki
  • 1/2 selera
  • cebula
  • 50 g suszonych grzybów + 150 ml
  • 250 ml soku jabłkowego lub żurawinowego
  • 2 ząbki czosnku
  • 2-3 łyżki octu balsamicznego
  • 2 łyżki cukru trzcinowego
  • łyżka sosu sojowego
  • Przyprawy:
  • 3 goździki
  • ziarenko kardamonu
  • gwiazdka anyżu
  • łyżeczka ziarenek kolendry
  • łyżeczka kminu rzymskiego 
  • kawałek kory cynamonowej
  • 5 ziarenek ziela angielskiego
  • łyżka ziarenek pieprzu
  • suszony majeranek
  • suszony tymianek 
  • szczypta pieprzu cayenne
  • 3 plasterki imbiru
  • sól
  1.  Suszone grzyby zalewamy wrzącą wodą i przykrywamy. Zostawiamy na minimum godzinę.
  2. Włoszczyznę obieramy i wrzucamy do dużego garnka, zalewamy 3 litrami wody, gotujemy przez 30 minut
  3. . Dodajemy starte na tarce buraki, plastry jabłek, poszatkowany ząbek czosnku, imbir, przyprawy (oprócz soli i majeranku), ocet i sos sojowy. Całość dopełniamy ewentualnie wodą, aby sięgała ponad wysokość warzyw. Garnek stawiamy na małym ogniu i gotujemy przez 30 minut.
  4. Do zupy dodajemy przygotowany wcześniej wywar z grzybami i podgrzewamy jeszcze 15 minut.
  5. Następnie barszcz przecedzamy, stawiamy na małym ogniu, wlewamy zakwas na barszcz oraz sok owocowy, dodaję posiekany ząbek czosnku. Podgrzewamy barszcz przez kilka minut pilnując, by się nie zagotował (mógłby stracić kolor). 
  6. Próbujemy barszczu i przyprawiamy do smaku roztartym majerankiem, solą, pieprzem i cukrem.
Tosia

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Szybka korzenna żurawinówka

domowa żurawinówka

Ho ho ho coraz bliżej Święta! Czy zaplanowaliście już wszystkie prezenty? I wcale nie pytam o niespodzianki dla Waszych partnerów czy przyjaciół. Miałam raczej na myśli upominki dla wujka Janusza, kuzynki Żanety, ulubionej dentystki i sąsiada spod trójki. Co ich uszczęśliwi? Zawsze w takich sytuacjach najlepiej sprawdzają się słodkości, albo alkohole.

Pójście do monopolowego to droga na skróty, proponuję zatem przygotować domową nalewkę. Na nastawienie długodojrzewającego likieru już zdecydowanie za późno, ale jest i na to rozwiązanie - można to zrobić w kilka godzin. Dwa lata temu produkowałam deserowy likier czekoladowy z miętą, rok temu otworzyłam fabrykę goździkowej pomarańczówki. Zrobiła show na zeszłorocznej świątecznej imprezie i pamiętam, że sporo osób przetestowało i chwaliło recepturę wrzucając zdjęcia na "insta". Tym razem postawiłam na szybką żurawinówkę, którą podkręciłam korzennymi przyprawami. Na pewno każdy doceni taki prezent i nikt się nie dowie, że nalewkę zrobiliście na ostatni moment. No to siup, Wasze zdrowie! ;)

Ps. Więcej naszych świątecznych przepisów z ubiegłych lat znajdziecie w dziale "Boże Narodzenie".

szybka nalewka żurawinowa

Korzenna żurawinówka/ 1 litr
  • 300 g świeżej żurawiny
  • 0,7 l czystej wódki *
  • 300 g cukru
  • 600 ml wody
  • pomarańcza
  • 3 plastry świeżego imbiru
  • przyprawy korzenne** (u mnie: 4 goździki, gwiazdka anyżu, 2 strączki kardamonu, laska cynamonu, łyżeczka ziaren kolendry, 2 ziela angielskie)
  1. Żurawinę myjemy na sicie i wrzucamy do garnka. Dodajemy imbir, cukier, przyprawy korzenne. Zalewamy wodą i gotujemy na średnim ogniu przez 10 minut.
  2. Po tym czasie rozgniatamy owoce tłuczkiem do ziemniaków i dalej gotujemy syrop aż zgęstnieje ok. 20 minut. Studzimy.
  3. Ostudzony syrop z owocami i przyprawami łączymy z wódką, świeżo wyciśniętym sokiem z pomarańczy i łyżką startej skórki. Przykrywamy i zostawiamy na dobę.
  4. Następnego dnia odcedzamy nalewkę do drugiej misy, na sicie przecieramy i odciskamy lekko owoce.
  5. Nalewkę przelewamy przez sito i lejek do wyparzonych butelek.
  6. Przechowujemy nawet do kilku miesięcy.
* jeśli zależy Wam na mocnych wrażeniach, możecie wymieszać wódkę pół na pół ze spirytusem.
** można z przypraw zrezygnować, albo wykorzystać np. tylko goździki lub łyżeczkę przyprawy do piernika.

Tosia

środa, 7 grudnia 2016

Cranberry Noel - ciasteczka z żurawiną i rozmarynem


Z ulgą pożegnałam smutny listopad. Grudzień należy do trójki moich ulubionych miesięcy i coś czuję, że w tym roku minie zdecydowanie za szybko. Jeszcze nie znalazłam chwili, aby spokojnie usiąść z kubkiem korzennej herbaty i zastanowić się nad świątecznym menu, czy prezentami dla bliskich. Mam nadzieję, że to nadrobię, ale na razie spisuję pomysły w biegu i przyszykowałam też pierwszy świąteczny przepis dla wszystkich zabieganych.

Jeśli w tym roku nie znajdziecie czasu na celebrowanie wielogodzinnego wypieku domowych pierniczków to nic straconego! Wasze blaszane puszki możecie wypełnić ekspresowymi ciasteczkami Cranberry Noel, które swoim maślanym smakiem i kruchą konsystencją skradną zapewne niejedno podniebienie.

Tradycyjnie wypieka się je z suszoną żurawiną, wiórkami kokosowymi, ekstraktem waniliowym, czasem przemyca jeszcze orzechy. Nie zrezygnowałam oczywiście z żurawiny, ale postawiłam na inne dodatki, czyli rozmaryn i skórkę z pomarańczy. Kruche ciasto robi się bardzo szybko, następnie formuje wałeczki, owija je w folię spożywczą i wkłada do lodówki na jakieś 2 godziny. Przetestowałam wersję z mrożeniem i już po 30 minutach można śmiało kroić ciasto ostrym nożem na cienkie plasterki. Dzięki temu ciastka są cudownie kruche, mają rumiane brzegi, a znikają zdecydowanie za szybko!

Na koniec przyznam się, że przepis na te ciasteczka już pojawił się kiedyś na blogu, a konkretnie 5 lat temu przed świętami (dowód). Nie da się jednak ukryć, że tamto zdjęcie nie pokazało ich potencjału, a recepturę trochę ulepszyłam i tym sposobem polecam je raz jeszcze :)



Cranberry Noel - ciasteczka z żurawiną i rozmarynem
  • 150 g miękkiego masła
  • 2 łyżki mleka
  • 220 g mąki pszennej
  • 50 g drobnego cukru
  • szczypta soli
  • 50 g suszonej żurawiny
  • 2 łyżki posiekanego rozmarynu
  • łyżka świeże startej skórki z pomarańczy
  1. Masło ucieramy z cukrem na puszystą masę. Stopniowo dodajemy mleko, sól i dosypujemy mąkę, dalej ucieramy ciasto mikserem. Na koniec dodajemy suszoną żurawinę, posiekany drobno rozmaryn i skórkę startą z pomarańczy. Całość mieszamy.
  2. Tworzymy dwa wałeczki, które owijamy w folię spożywczą i wkładamy na 30 minut do zamrażalnika lub na 2 godziny do lodówki. 
  3. Schłodzone wałeczki kroimy ostrym nożem na cienkie plasterki. Przyszłe ciasteczka układamy w odstępach na blasze wyłożonej pergaminem.
  4. Ciastka pieczemy 12 minut w 200 stopniach. Studzimy na kuchennej kratce.
Tosia

wtorek, 6 grudnia 2016

Warsztaty burczymiwbrzuchu #poswojemu w Kuchni Spotkań Ikea



To były nasze pierwsze w życiu warsztaty. Nie pierwsze, w których brałyśmy udział jako uczestniczki, ale pierwsze, gdzie my byłyśmy gospodarzami.

Ikea Polska zaprosiła nas do poprowadzenia #poswojemu spotkania z lepieniem pierogów w roli głównej. A to wszystko w pięknej Kuchni Spotkań Ikea, znajdującej się w centrum Warszawy. Obok nas przy blacie stanęła Jola z PrzepisyJoli.com. Jola przybliżyła swoim uczestnikom tajniki przygotowania pierogów klasycznych, my postawiłyśmy na ich "nowoczesną" wersję, poeksperymentowałyśmy ze smakami ciasta i farszy.



Jak to bywa w przypadku pierwszych razów, byłyśmy nieźle zestresowane. Ale gdy zobaczyłyśmy grupę świetnych babek, które wyłoniłyśmy spośród chętnych w konkursie na Facebooku, od razu stres nam przeszedł. Wiedziałyśmy, że warsztaty będą czystą przyjemnością, niczym po prostu rodzinne stanie przy stole ze wspólnym gotowaniem.

Opracowałyśmy pewną strategię. Kilka razy zdarzało nam się wcześniej brać udział w warsztatach jako uczestniczki i nigdy nie lubiłyśmy po prostu dostawać kartek z konkretnym przepisem, który miałyśmy w 100 procentach odtworzyć. Postanowiłyśmy więc dać naszym dziewczynom dokładny przepis na ciasta (tutaj eksperymenty są mniej mile widziane) i po prostu wskazać kierunki, w które powinny pójść farsze. I to był strzał w dziesiątkę! Każda z nich dokładała do farszu coś od siebie, a efekt przerósł nasze najśmielsze oczekiwania!


Nasze dziewczyny podzieliłyśmy na 3 grupy po dwie osoby. Wymyśliłyśmy sobie, że każda para będzie zajmować się jednym rodzajem ciasta, a każda z osób jednym rodzajem farszu. Miałyśmy więc trzy rodzaje ciasta i sześć farszy.

Na pierwszy ogień poszło klasyczne ciasto pierogowe, ale wzbogacone o puree dyniowe. Dzięki temu było nieco słodkawe, ale też smakowicie pomarańczowe. Farsze jakie zaproponowałyśmy to, w wersji bardziej wytrawnej: puree z dyni (dyni nigdy dość!), masło orzechowe, karmelizowane orzeszki i smażona szałwia. W wersji słodkiej: z twarogiem i śliwkowym sosem chilli.

  
Drugą naszą propozycją były dim sumy. Pierożki azjatyckie, najpierw przez nas przysmażane, aby uzyskać piękny brązowy kolor od spodu, a później potraktowane parą. Farsze, które wymyśliłyśmy, a które wzbogaciły swoimi pomysłami nasze uczestniczki to pieczarkowo- porowy z mleczkiem kokosowym (które dziewczyny cudownie wzbogaciły imbirem) i z surowymi krewetkami, które szybko zaparzały się już w samym pierożku. Dziewczyny dzielnie lepiły piękne sakiewki.

Ostatnie pierogi, które zaproponowałyśmy to pierogi pieczone. Wykorzystałyśmy do nich ciasto kruche. Prawdziwą furorę zrobił farsz z wędzonym kurczakiem i puree z kukurydzy. Przy testowaniu chyba większość osób uznała, że są najlepsze z wszystkich. Dziewczyny zrobiły też zupełnie nieklasyczną wersję ruskich- z wędzonym twarogiem i karmelizowaną cebulą. 
 
 
  Na koniec wspólnie zasiadłyśmy do stołu i rozpoczęłyśmy testowanie. Zachwytom nie było końca, objadłyśmy się do granic możliwości. Zaczęłyśmy myśleć o tym, aby tego typu warsztaty organizować częściej, bo wspólne gotowanie nieźle nas do siebie zbliżyło!


Dziewczyny! Byłyście niesamowite! Lepiłyście jak prawdziwe profesjonalistki, czas spędzony z wami był niezwykle wartościowy! Naprawdę czekamy na więcej:)

 

Poniżej znajdziecie przepisy na wszystkie użyte przez nas ciasta, które już wielokrotnie przetesowane, z pewnością gwarantują kuchenny sukces. Eksperymentujcie z farszami, dajcie się ponieść wyobraźni, w końcu przecież o to w gotowaniu chodzi!


Dyniowe pierogi z puree z dyni, masłem orzechowym, karmelizowanymi orzechami i szałwią
Ciasto:

  • 300 g mąki pszennej
  • 150 g puree z pieczonej dyni *
  • 100-150 ml letniej wody
  • 2 łyżki oliwy
  • Szczypta soli
  1. Mąkę wsypujemy do misy lub na stolnicę, dodajemy puree z dyni i sól. Wlewamy powoli letnią wodę z oliwą.
  2. Ciasto wyrabiamy, aż będzie elastyczne i osiągnie formę kuli. W razie potrzeby podsypujemy ciasto dodatkowo porcją mąki lub wlewamy więcej wody.
  3. Wyrobione ciasto dzielimy na kilka części. Stolnicę oprószamy mąką, jedną część ciasta cienko wałkujemy, resztę przykrywamy, aby nie wyschło.
  4. Wykrawamy z ciasta kółka o średnicy ok. 8-10 cm. Na środku każdego koła kładziemy łyżkę farszu i zlepiamy końce ciasta tworząc pierogi.
  5. Pierogi gotujemy we wrzącej i osolonej wodzie z łyżką oliwy. Gotujemy przez 4 minuty lub do momentu ich wypłynięcia. Odcedzamy z wody.
 Farsz #poswojemu :

  • Na suchej patelni podprażamy orzechy, dodajemy łyżkę miodu i krótko karmelizujemy. Puree z dyni łączymy z masłem orzechowym, posiekaną szałwią, sokiem z cytryny i wybranymi przyprawami. 
Podanie #poswojemu:
  • Na rozgrzanym maśle klarowanym podsmażamy listki szałwii, aż staną się chrupiące. Szałwiowym masłem polewamy ciepłe pierogi.

Puree z dyni:
  • Dynię hokkaido kroimy na plastry, wykładamy na blasze wyłożonej pergaminem, skrapiamy oliwą, przyprawiamy i pieczemy ok. 30 minut w 200 stopniach. Upieczoną dynię miksujemy z oliwą i wodą na gładkie puree, doprawiamy do smaku pieprzem i solą.
Dyniowe pierogi z twarogiem i śliwkowym sosem z chilli
Ciasto:

  • 300 g mąki pszennej
  • 150 g puree z pieczonej dyni *
  • 100-150 ml letniej wody
  • 2 łyżki oliwy
  • Szczypta soli
  1. Mąkę wsypujemy do misy lub na stolnicę, dodajemy puree z dyni i sól. Wlewamy powoli letnią wodę z oliwą.
  2. Ciasto wyrabiamy, aż będzie elastyczne i osiągnie formę kuli. W razie potrzeby podsypujemy ciasto dodatkowo porcją mąki lub wlewamy więcej wody.
  3. Wyrobione ciasto dzielimy na kilka części. Stolnicę oprószamy mąką, jedną część ciasta cienko wałkujemy, resztę przykrywamy, aby nie wyschło.
  4. Wykrawamy z ciasta kółka o średnicy ok. 8-10 cm. Na środku każdego koła kładziemy łyżkę farszu i zlepiamy końce ciasta tworząc pierogi.
  5. Pierogi gotujemy we wrzącej i osolonej wodzie z łyżką oliwy. Gotujemy przez 4 minuty lub do momentu ich wypłynięcia. Odcedzamy z wody.
Farsz #poswojemu :
  • Twaróg łączymy z jajkiem i cukrem.
Sos śliwkowy #poswojemu:
  • Śliwki drylujemy, drobno siekamy, podsmażamy z chilli, imbirem, miodem i wodą. Przyprawiamy sokiem z limonki.
Puree z dyni:
  • Dynię hokkaido kroimy na plastry, wykładamy na blasze wyłożonej pergaminem, skrapiamy oliwą, przyprawiamy i pieczemy ok. 30 minut w 200 stopniach. Upieczoną dynię miksujemy z oliwą i wodą na gładkie puree, doprawiamy do smaku solą.
Pieczone pierogi ruskie z wędzonym twarogiem i karmelizowaną cebulą 
 
Ciasto:
  • 250 g mąki pszennej typ 550 lub 650
  • jajko
  • 100 g zimnego masła
  • łyżka zimnej wody
  • łyżeczka soli


1. Do misy lub na stolnicę wsypujemy mąkę, dodajemy jajko, sól, posiekane drobno masło oraz wodę. Całość wyrabiamy krótko, jedynie do połączenia składników. Ciasto owijamy w folię spożywczą i wstawiamy do na 30 minut.


2. Schłodzone ciasto przekładamy na stolnicę oprószoną mąką. Wałkujemy cienko i wykrawamy kółka o średnicy 10-12 cm. Na środku każdego kładziemy łyżkę farszu, zlepiamy brzegi ciasta formując pierogi.


3. Pierogi kładziemy w odstępach na blasze wyłożonej pergaminem, smarujemy z wierzchu białkiem, posypujemy sezamem. Pieczemy w 200 stopniach przez 15 minut.
Farsz #poswojemu :

  • Ziemniaki (ok. 300 g) gotujemy , następnie przeciskamy przez praskę, mieszamy z wędzonym twarogiem (150 g). Na patelni podsmażamy cebulę, dodajemy miód, ocet balsamiczny, przyprawiamy solą, pieprzem i krótko karmelizujemy. Ostudzoną cebulę dodajemy do przyszłego farszu, całość doprawiamy do smaku.
Pieczone pierogi z wędzonym kurczakiem i puree kukurydzianymCiasto:
  • 250 g mąki pszennej typ 550 lub 650
  • jajko
  • 100 g zimnego masła
  • łyżka zimnej wody
  • łyżeczka soli
  1. Do misy lub na stolnicę wsypujemy mąkę, dodajemy jajko, sól, posiekane drobno masło oraz wodę. Całość wyrabiamy krótko, jedynie do połączenia składników. Ciasto owijamy w folię spożywczą i wstawiamy do na 30 minut.
  2. Schłodzone ciasto przekładamy na stolnicę oprószoną mąką. Wałkujemy cienko i wykrawamy kółka o średnicy 10-12 cm. Na środku każdego kładziemy łyżkę farszu, zlepiamy brzegi ciasta formując pierogi.
  3. Pierogi kładziemy w odstępach na blasze wyłożonej pergaminem, smarujemy z wierzchu białkiem, posypujemy sezamem. Pieczemy w 200 stopniach przez 15 minut.
Farsz #poswojemu :

  • Wędzonego kurczaka drobno kroimy, łączymy z posiekanym chilli, cebulką dymką, przyprawami i sokiem z limonki.
Puree kukurydziane #poswojemu:

  • Odsączoną kukurydzę miksujemy z kolendrą, czosnkiem i chilli na gładkie puree. Doprawiamy miodem, solą i pieprzem.
Pierożki dim sum z krewetkami
+ słodko-kwaśny dressing

Ciasto:

  • 300 g mąki pszennej
  • 160 ml letniej wody
  • ½ łyżeczki oleju sezamowego
  1. Do misy wsypujemy mąkę, dodajemy olej sezamowy. Wlewamy powoli letnią wodę i krótko wyrabiamy ciasto, aż stanie się elastyczne. Zostawiamy na 10-15 minut pod ściereczką, aby odpoczęło.
  2. Oprószamy blat mąką i wałkujemy cienko ciasto. Wykrawamy kółka o średnicy 8 cm, na środku każdego kółka kładziemy łyżkę farszu, zbieramy brzegi ciasta ku środkowi i łączymy tworząc sakiewkę.
  3. Pierożki podsmażamy przez minutę na oleju sezamowym na patelni. Następnie wlewamy wodę i przykrywamy patelnię na 4 minuty.
  4. Pierożki serwujemy z dressingiem słodko-kwaśnym.
Farsz #poswojemu :

  • Surowe krewetki siekamy i łączymy z ulubionymi dodatkami np. posiekanym czosnkiem, chilli, imbirem i kolendrą. Doprawiamy do smaku sokiem z limonki i sosem rybnym.
Słodko-kwaśny dressing #poswojemu:

  • W miseczce łączymy sos rybny, sos sojowy, miód, sok z limonki, chilli, sezam i imbir.
Pierożki dim sum z pieczarkami, mlekiem kokosowym i porem
+ orzechowy dressing
Ciasto:
  • 300 g mąki pszennej
  • 160 ml letniej wody
  • ½ łyżeczki oleju sezamowego
  1. Do misy wsypujemy mąkę, dodajemy olej sezamowy. Wlewamy powoli letnią wodę i krótko wyrabiamy ciasto, aż stanie się elastyczne. Zostawiamy na 10-15 minut pod ściereczką, aby odpoczęło.
  2. Oprószamy blat mąką i wałkujemy cienko ciasto. Wykrawamy kółka o średnicy 8 cm, na środku każdego kółka kładziemy łyżkę farszu, zbieramy brzegi ciasta ku środkowi i łączymy tworząc sakiewkę.
  3. Pierożki podsmażamy przez minutę na oleju sezamowym na patelni. Następnie wlewamy wodę i przykrywamy patelnię na 4 minuty.
  4. Pierożki serwujemy z dressingiem orzechowym.
Farsz #poswojemu :

  • Pokrojone drobno pieczarki podsmażamy w woku z porem, zalewamy mlekiem kokosowym, dodajemy np. olej sezamowy, imbir, sezam i kolendrę. Studzimy.
Orzechowy dressing #poswojemu:

  • W malakserze miksujemy masło orzechowe z mlekiem kokosowym, sokiem z limonki i czosnkiem.

niedziela, 4 grudnia 2016

Burczymifon - listopad

Okiem Śliwki (instagram @sliwkamarta , snapchat sliwkamarta)
| jesienne ciasta | warszawskie opowieści | mam słabość do pięknych stołów | najlepsze śniadania z mintą | pierogowe warsztaty #poswojemu z ikea polska | lofthotel sen pszczoły cz. 1 | cz. 2 | dzień dobry warszawo!| 

| śniadanie w weranda bistro | ostrygi na 4 sposoby w port royal | ruskie rządzą! | niedzielne śniadanie | klasyk | kanapka snickers- twaróg, miód, masło orzechowe | 

Okiem Tosia (instagram @tochabrocha , snapchat tochabrocha)

rogale marcińskie| żurawina cud dziewczyna| sztokholmskie śniadanie| quiche dyniowo-kokosowa| przytulone bułeczki owsiane| #letsgosomewhere| wszystkiego najlepszego kukbuk! | razem w kuchni

gdzie zjeść śniadanie w gdańsku? przewodnik gotowy!| fika| tajemnicza torpedownia| mała czarna| jesienny bukiet| nasze pierwsze warsztaty


czwartek, 1 grudnia 2016

3 dni w Sztokholmie


O wyprawie do Sztokholmu rozmawialiśmy z Pawłem już od kilku lat. Postanowiliśmy działać i spontanicznie kupiliśmy bilety lotnicze. Stwierdziliśmy, że listopadowa pogoda nam nie straszna i warto sobie umilić ten nieprzyjemny miesiąc fajnym weekendem. Trochę martwiliśmy się o legendy na temat niezwykle drogiego miasta, ale czuliśmy się o tyle komfortowo, że mogliśmy się zatrzymać u znajomych.

Do odkrywania uroków miasta podeszliśmy na luzie, zrobiliśmy mały research i zdaliśmy się trochę na spontan. Tak lubimy najbardziej! Zupełnie nie planowałam szykować przewodnika, ale udało mi się zebrać trochę zdjęć, odwiedziliśmy sporo godnych polecenia miejsc. Sporo osób pytało o przewodnik na Snapchacie i Instagramie, zatem zabrałam się za pisanie! Mam nadzieję, że moje wskazówki będą przydatne przy planowaniu wyprawy :)

Początek przygody w Sztokholmie warto zacząć od kupna trzydniowego biletu, który umożliwia nam przejazd wszelkimi środkami komunikacji: metrem, autobusami, tramwajami i promami. Impreza nie jest może tania, bo za jeden bilet zapłacicie aż 230 koron, ale za kilka pojedynczych przejazdów wyszłoby znacznie więcej.

Oczywiście przyjemnie zwiedzać miasto pieszo, poznawać jego zakamarki i tajemnice. Jeśli wybierzecie się do Sztokholmu jesienią lub zimną, to zaufajcie mi, bilet przyda się do sprawnego przemieszczania między dzielnicami, chwilowego ogrzania i dopłyniecia na wyspę Djugården.

Przypuszczam, że pierwszym Waszym skojarzeniem ze szwedzkimi smaczkami są cynamonowe bułeczki. To zupełnie właściwy trop, bowiem można je dostać na każdym kroku. Śmiem nawet twierdzić, że można się od nich szybko uzależnić. My jedliśmy przynajmniej po dwie sztuki każdego dnia. Oczywiście Sztokholm ma do zaoferowania kulinarnie znacznie więcej. Jeśli jednak martwicie się, że zbankrutujecie to gwarantuję, że nie będzie tak źle, zabiorę Was na taką wycieczkę, że Wasze portfele jakoś to przeżyją :)


Dzielnica Södermalm

 
Mieliśmy to szczęście, że zatrzymaliśmy się u Piotra i Kamila, fajnych, zdolnych architektów (pewnie to przeczytają, więc z uprzejmości dopowiem, że całkiem młodych!). Mieszkają w hipsterskiej dzielnicy Södermalm i wiedzą co w sztokholmskiej trawie piszczy. Ich mieszkanie cieszyło moje oczy, ale przecież nie przyjechaliśmy do Sztokholmu, aby siedzieć w domu! Wieczorami gotowaliśmy i popijaliśmy wino, ale w ciągu dnia eksplorowaliśmy miasto.

To jedna z najstarszych dzielnic i zauważyłam, że jest pełna kontrastów. Znajdują się tu stare zabytkowe kamienice, małe drewniane domki, które się pozostałościami po zamieszkującej je kiedyś klasie robotniczej. Zestawione z nowoczesnymi architektonicznymi perełkami tworzą ciekawy obraz. W kościołach organizowane są tu zajęcia jogi, w parkach wyznaczone są specjalne psie strefy, gdzie spacerują okoliczne pudelki i inne kudłacze (ale wszystkie psy włochate). Nie brakuje tutaj też hipsterskich knajp, a do jednej z nich wybraliśmy się na śniadanie.

Bondegatan 64


Pom & Flora to jedna z ulubionych śniadaniowych knajp naszych kolegów. Przed wyjściem uprzedzili nas, że w weekendy trzeba tam czasem poczekać na stolik, ale góra kwadrans. Czekaliśmy 40 minut, prawie zniosłam jajko, ale nie żałuję. Następnym razem trzeba przyjść na drugie śniadanie, albo zabrać ze sobą banana czy jabłko. W między czasie można było poobserwować w jakiej atmosferze celebrują poranek modni lokalesi. Dzieci zabiera się tu na śniadania bez większego stresu, a odważni zostawiają nawet śpiące pociechy w wózkach przed lokalem.

 Muszę przyznać, że wszyscy wyglądają tam jak architekci, ubrani od stóp do głów na czarno, wyróżniają się czasami granatowym lub szarym akcentem. Sama często ubieram się na czarno, ale tego dnia zaszalałam, w moim żółtym sweterku czułam się jak wielkanocny kurczaczek wśród kruków.

Menu jest dosyć krótkie i sprytnie opracowane. Do wyboru wszelkiego rodzaju musy w ceramicznych miseczkach, od modnych smoothie bowl (wzbogaconych o cynamon i chrupiącą grykę), po chia puddingi i banana split w wersji jogurtowej. Drugi rodzaj śniadań to chrupiące grzanki, głównie z awokado. Serwują tu naprawdę genialne pieczywo na zakwasie. Mnie zachwyciła grzanka z kremowym serkiem, awokado, chermoulą, ziarenkami konopi i marynowaną papryczką jalapeno. Panowie wybrali opcję z awokado, rukolą, mieszanką Za'atar i perfekcyjnie ugotowanym jajkiem. Na kaflach w lokalu wypisane są składniki mieszanek przypraw, więc nie trzeba zamawiać w ciemno. Ceny ok. 45-60 koron za porcję.


Śledzik w Nystekt Strömming
 1 Soedermalmstorg



Nie wyobrażam sobie pobytu w Szwecji bez skosztowania porządnego śledzia. Specyficzne zapachy z niepozornej budki Nystekt Strömming unoszą się na całej ulicy. W menu do wyboru świeże śledzie przygotowywane na wiele sposób. My skusiliśmy się na smażonego śledzia serwowanego na chrupiącej grzance, z piklami z czerwonej cebuli i koperkiem. Wyśmienite, a i cena przyjazna (ok. 35 koron). Po przekąsce zostaje już tylko kilka minut spacerem nad wodę, skąd odpływa prom, między innymi na wyspę Djugården.


Wyspa Djugården

Stawiając stopę na lądzie trochę się przeraziłam, bo nagle zgubił się gdzieś typowo skandynawski klimat. Nieczynne wesołe miasto, gdzieniegdzie upiorne neony, kolejka ludzi na show "Mammamia party", automaty do gry i muzeum Abby. Szybko uciekliśmy stamtąd wsiadając w tramwaj, który zawiózł nas w znacznie przyjemniejszą destynację.


Rosendals Trädgård


To miejsce, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia! Wiadomo, że listopad to nie najlepszy miesiąc na długie spacery po kwitnących ogrodach Rosendal, ale typowo jesienna pogoda w niczym nam nie przeszkodziła. Na terenie ogrodów znajdują się połączone ze sobą szklarnie. Uprawiane są tu sezonowe warzywa i owoce, które trafiają do szklanej restauracji i tamtejszego sklepu.

W połączonych ze sobą szklarniach znajduje się kwiaciarnia z przepięknymi designerskimi dodatkami do domu i ogrodu. W kolejnym skrzydle znajduje się strefa gastro, czyli mnóstwo małych stolików w otoczeniu grządek boćwiny, jarmużu i innych zimowych warzyw. W kawiarni znajduje się uwaga - szwedzki stół! Do wyboru kanapki i wypieki z piekarni na terenie ogrodów. Serwują tu świetną kawę  i znakomite (jak wszędzie w Sztokholmie) słodkości. Jednym słowem, idealna sceneria na FIKĘ.

Muszę tu wrócić koniecznie wiosną lub latem, bo na pewno jest tu jeszcze piękniej! Co ciekawe, podobno miejsce nie funkcjonuje w celach komercyjnych, a raczej po to, aby samo na siebie zarabiało. Można to było poczuć w kawiarni, bowiem ceny były całkiem niskie. Marzy mi się prowadzenie takiego konceptu w Trójmieście!


Pieczywo
 

Przyznam, że to lekkie zboczenie zawodowe, ale gdziekolwiek nie pojadę, zwracam sporą uwagę na regionalne wypieki. Zdaję sobie sprawę, że nie jest tak w całej Szwecji, bo w marketach króluje tu też dmuchane pieczywo np. pyszne i niezdrowe podpłomyki Polarbröd. Jednak śmiem twierdzić, że w Sztokholmie naprawdę łatwo dostać dobry chleb. Próbowałam go zarówno w piekarni, jak i w kilku knajpach i za każdym razem mnie zachwycał. Występuje zazwyczaj pod nazwą Levain co po prostu sugeruje, że jest na zakwasie. I rzeczywiście, nawet proste grzanki w knajpach smakowały niczym klasyczny Pain au Levain, czy Tartine Bread.

W wielu częściach miasta można trafić do Fabrique, czyli sieci piekarni, która pięknie rozwinęła się w ciągu kilku lat. Znajdziecie tam oczywiście także typowo szwedzkie słodkości, cynamonowe wypieki i owsiano-czekoladowe kule.


Östermalms Saluhall


W Sztokholmie znajduje się sporo hal targowo-delikatesowych, my z polecenia trafiliśmy do Saluhall w samym centrum miasta. Panuje tam trochę inny klimat niż w hipsterskim Södermalm, śmiem twierdzić, że zamożniejsi lokalesi lubią się kręcić po centrum. 

Zabytkowa hala obecnie jest remontowa, jednak dwa kroki od budynku postawiono tymczasowy obiekt, który w Polsce pewnie mógłby stać 10 lat i wszyscy by się nim zachwycali. Hala z drewnianymi wstawkami prezentowała się znakomicie, jakby zawsze tam stała, a nie tylko na czas remontów. W środku znajduje się sporo delikatesów, stoisk mięsnych, z owocami morza i oczywiście knajpek. 

Wypiliśmy tu kawę z szafranowo-cynamonową bułeczką, spróbowaliśmy kanapki z marynowanymi burakami i klopsikami. A na koniec skusiliśmy się na prawdziwy rarytas, czyli świeże ostrygi. Wybór jest spory, obsługa chętnie doradza w wyborze (po angielsku), ostrygi można dostać już od 18 koron za sztukę. Jeśli skusicie się na serwis na miejscu to dopłacicie dodatkowo jeszcze kilka koron. Ostrygi zaserwowano nam klasycznie z marynowaną szalotką i cytryną, to była zdecydowanie za krótka, lecz intensywna rozkosz.

Stockholms stadsbibliotek


Z niekulinarnych miejsc warto odwiedzić Bibliotekę Publiczną w Sztokholmie. Znajduje się na liście najpiękniejszych bibliotek świata, jej okrągły układ i zbiór książek są imponujące. W środku znajdują się pozycje w ponad 100 językach. A sama biblioteka funkcjonuje od 1928 roku.


Fotografiska - Szwedzkie Muzeum Fotografii 
Stadsgårdshamnen 22
 

Jeśli cenicie sobie sztukę fotografii to koniecznie musicie odwiedzić Fotografiskę. Odbywają się tu zarówno stałe, jak i cykliczne wystawy. My mieliśmy całkiem spore szczęście, bo na pierwszym piętrze królował Anton Corbijn, jego surowe, czarno-białe porterty gwiazd rocka zdecydowanie robią wrażenie. Na ostatnim piętrze muzeum znajduje się knajpa z fantastycznym widokiem na miasto. A na samym dole jest jeszcze sklep wypełniony pięknymi albumami i plakatami.

 Sauna w Hellasgården


Gdzieś na samym końcu miasta znajduje się kompleks wypoczynkowy, między innymi z sauną nad jeziorem. Piotr zabrał nas tam jednego wieczoru byśmy mogli poczuć klimat typowo skandynawskiej sauny. Było ciemno, parno i mokro, więc telefon i aparat zostawiłam oczywiście w szatni. Szwedzi bez problemu obnażają swoje atuty, a spoceni i wygrzani wskakują nago do jeziora. Warto się wyluzować i zaznać trochę ciepła, cena 60 koron za osobę.

Kaffe
Sankt Paulsgatan 17


Kaffe to jedna z najpopularniejszych kawiarni w Sztokholmie. Znajduje się oczywiście w dzielnicy Södermalm, wystrój w środku jest raczej surowy i minimalistyczny, przypomina mi trochę berliński styl. Serwują tu naprawdę niezłą kawę. Dowiedzieliśmy się, że to kultowe miejsce spotkań tutejszych artystów, aktorów, architektów i dziennikarzy. Ubierzcie się na czarno ;)

Kalf & Hansen 
Mariatorget 2
 

Prawdziwy raj dla fanów klopsików! Zaszliśmy tutaj przed wyjazdem i skusiliśmy się na wrapa z klopsikami na wynos. Zjedliśmy go na lotnisku, gdy było ciemno, więc nie mamy zdjęcia, ale był smaczny i godny polecenia. Warzywa wykorzystywane do dań w tej knajpie są ekologiczne, często są pokrzywione co zdecydowanie cieszy Szwedów, bowiem dostanie świeżych owoców i warzyw nie jest w tym mieście wcale takie łatwe. Lokal jest mały, ale zmieści się tu sporo osób, bowiem dodatkowo na ścianie znajdują się schodki z małymi stolikami.

Tosia

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...