Hola! Witajcie oficjalnie w nowym roku, bo tak naprawdę dopiero dziś na blogu pojawi się pierwszy przepis w 2016 roku.
Moi obserwatorzy z Instagramu (@
tochabrocha) oraz ze Snapachata pewnie doskonale wiedzą, że zaraz po świętach udałam się grupą przyjaciół do słonecznej Hiszpanii. Sylwestra powitaliśmy w Andaluzji, a żeby było ciekawiej, całkiem blisko nas wypoczywała także Śliwka, z którą nawet udało się tam spotkać :)
Nie chciałabym czytelników zanudzać szczegółami, tym bardziej, że wyjazd miał charakter odpoczynkowy i był zupełnie prywatny. Chętnie jednak podzielę się kilkoma zdjęciami i oczywiście możecie się spodziewać w najbliższym czasie trochę hiszpańskich przepisów.
|  | 
| Buenos Dias | 
Moim zadaniem w trakcie tygodnia wakacji była oczywiście opieka nad 
kuchnią i burczącymi brzuchami przyjaciół. Codziennie rano szykowaliśmy 
duże śniadanie, a każdy musiał wypełnić swój obowiązek, mieliśmy np. 
stanowisko do wyciskania andaluzyjskich pomarańczy, albo punkt z 
ekspresem do parzenia kawy.  Dla przykładu powyżej zdjęcie z jednego 
poranka, są na nim piwne placuszki z krewetkami, które zrobiłam, gdy z 
poprzedniego wieczoru zostało mi ciasto po panierowanych kalmarach. A także kilka innych rarytasów (jamon, chorizo smażone z boczniakami, hiszpański
 twaróg fresca, typowe ciastka z piekarni).
Nie było dnia, w którym byśmy nie jedli 
świeżych owoców morza, które w porównaniu z polskimi cenami - były tanie
 jak barszcz! Hitem niejednego wieczoru były wcześniej wspomniane 
kalmary w cieście piwnym. Jadaliśmy także krewetki przygotowane na wiele
 sposobów, małże, a w sylwestrowy wieczór zaserwowałam (podobno epicką) zupę
 z ośmiornicą.
|  | 
| Pod palmą najlepiej! | 
Od czasu do czasu jadaliśmy oczywiście 
tapasy na mieście, między innymi regionalne gambas al pil pil, czyli 
czosnkowe, skwierczące krewetki, podawane w glinianych naczyniach.
Na
 jednym z lokalnych targów kupiłam na pamiątkę takie dwa naczynia, aby 
odtworzyć je kiedyś w domu. I właśnie dzisiaj zatęskniłam za ich 
smakiem. Postanowiłam jednak zrobić je trochę inaczej, bo z
 czarnym czosnkiem, który przywiozłam ze sobą. Czosnek ten jest 
fermentowany i popularny w Andaluzji, ma wspaniałe właściwości zdrowotne
 i interesujący posmak. Już z samym zapachem przypomina trochę grzyby 
karmelizowane w occie balsamicznym.
Koniec "pogaduszek", zapraszam do oglądania zdjęć, a na samym dole znajdziecie przepis na gambasy!
|  | 
| Szałwia świeżo zerwana w górach | 
|  | 
| Magiczna Ronda | 
|  | 
| Uliczne przekąski - karmelowe orzechy arachidowe i churros | 
|  | 
| Mijas - białe miasteczko | 
|  | 
| Corrida! | 
|  | 
| Publiczność na arenie | 
|  | 
| Kumple | 
|  | 
| Muzykalne chłopaki w Granadzie | 
|  | 
| Hipsterzy z Trójmiasta | 
|  | 
| Pasterz i zachód słońca w Mijas | 
|  | 
| Tapas, stoisko z owocami morza i ośmiornica, z której powstała zupa | 
|  | 
| Gambas al pil pil z czarnym czosnkiem | 
Gambas al pil pil - krewetki w czarnym czosnkiem /2 porcje
- 300 g surowych i obranych z pancerzy krewetek *
- 2 suszone mini papryczki pil pil (piri-piri) lub łyżeczka posiekanej papryczki chilli
- 4 ząbki czarnego czosnku lub 3 ząbki klasycznego czosnku
- 4 łyżki posiekanej natki pietruszki
- 3 łyżki soku z cytryny
- 6 łyżek oliwy
- 1/4 łyżeczki ostrej papryki
- 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
- sól, pieprz
- Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni. Wkładamy naczynia żaroodporne na ok. 10 minut.
- W tym czasie na patelni rozgrzewamy oliwę z posiekanym czosnkiem i papryczkami.
- Po ok. minucie wrzucamy krewetki, zwiększamy płomień, dodajemy sól, pieprz, ostrą i słodką paprykę.
- Smażymy przez ok. 2 minuty z jednej strony, następnie odwracamy na drugą stronę. Wrzucamy posiekaną pietruszkę, skrapiamy sokiem z cytryny i smażymy krewetki przez kolejne 2 minuty.
- Nagrzane naczynia wyciągamy z piekarnika, przekładamy do nich zawartość patelni i szybko serwujemy z bagietką, dopóki krewetki są skwierczące.
* Krewetki mogą być mrożone, ale polecam kupować szare, czyli wcześniej niegotowane. 
Tosia 
aj! krewetkom tak niewiele trzeba! :)
OdpowiedzUsuńMam czarny czosnek, i za bardzo nie wiem, co z nim robić... Może skuszę się na takie krewetki...? :)
OdpowiedzUsuń