Od jakiegoś czasu stałam się prawdziwym pracownikiem. Pracuję od 8-16, narzekam, że pięć dni w tygodniu muszę wstawać ZA wcześnie i nie mam czasu na cokolwiek. Całe światło dzienne przesiaduję w pracy, a po powrocie nie mam zbyt wiele czasu na gotowanie i eksperymentowanie, właściwie marzę tylko o pójściu spać. A co czeka mnie po pójściu spać? Kolejny dzień pracy. Weekendy stają się prawdziwą perełką w skali tygodnia.
Zrozumiałam też ważną rzecz. Siedzenie na krześle przed komputerem przez większość dnia nie sprzyja zdrowemu trybowi życia, a ja nie robię się młodsza. Prawidłowe odżywianie się i sport nie staje się już tylko fanaberią z wieloma (naprawdę wieloma) wyjątkami, ale prawdziwym obowiązkiem. Staram się patrzeć na zegarek i jeść co trzy godziny (żadnego podjadania!), a do pracy jeżdżę rowerem póki pogoda na to pozwala. Gdzieś po pracy próbuję wcisnąć jeszcze krótki jogging i szybkie spacery. Bez takich inicjatyw moje życie może naprawdę szybko zmienić się w bardzo nieprzyjemnym kierunku.
Nie mam problemu ze zdrowym odżywianiem, ani pomysłami do "lunchboxa". Mam za to wielki problem z wykonaniem. Nie potrafię zmusić się do przygotowania czegoś w przeddzień, a rano... no cóż. Naprawdę wolę chwilę dłużej pospać, choćbym starała się to mojemu organizmowi wyperswadować. Kończy się zwykle na śniadaniu w biegu, szybkiej kanapce do pracy, chwyceniu jabłka czy jogurtu. A tak strasznie chciałabym, żeby objęło to czasem coś więcej.
Tydzień z lunchboxem jest więc nie tylko dla czytelników, ale też dla mnie. Chęć pokazania czegoś na blogu zwykle kończy się przygotowaniem notki pod wieczór, tym sposobem mam gotową przekąskę na następny dzień. Gdyby tylko mógł trwać dłużej!
Przygotowałam dzisiaj empanadas z ciasta francuskiego. Farsz jest naprawdę przepyszny, wyjadałam go zanim wpakowałam go do pierożków. Wędzony kurczak, dużo świeżej kolendry i kukurydza. Całość zalana ostrym sosem pomidorowym. A co najważniejsze, miało być (i jest) mega proste. Bo mimo, że każdy z nas chce zjeść coś dobrego w pracy, to przecież przygotowywanie tych smakołyków nie może nam zabrać zbyt wiele z tej i tak niewielkiej ilości wolnego czasu.
Empanadas z wędzonym kurczakiem (ok. 20 porcji)
- 2 rolki ciasta francuskiego
- 2 jajka
- 1 łyżeczka gęstej śmietany (opcjonalnie)
Farsz:
- 2 udka wędzonego kurczaka
- 100 g zielonych oliwek
- 100 g kukurydzy z puszki
- 1 pęczek kolendry (cała "doniczka)
- pół cebuli
- 2 ząbki czosnku
- 2 łyżki oliwy
- 150 g przecieru pomidorowego
- 1 łyżka miodu
- 1 łyżka sosu sojowego
- 1 łyżka octu balsamicznego
- tabasco
- sól
- Rozgrzej piekarnik do 180 stopni.
- Przygotuj sos. Poszatkuj cebulę i czosnek. Na patelni rozgrzej oliwę i wrzuć cebulę i czosnek. Smaż aż cebula się zeszkli.
- Na patelnię wlej przecier pomidorowy i smaż kilka minut aż lekko zgęstnieje. Dopraw octem balsamicznym, miodem, sosem sojowym i tabasco. Posól ale nie zbyt wiele, gdyż kurczak i oliwki będą słone. Odstaw sos z ognia.
- Do miski wrzuć poszatkowane oliwki, kukurydzę, poszatkowaną kolendrę i pokrojonego w drobną kostkę wędzonego kurczaka (wcześniej okrój go z kości). Zalej całość sosem pomidorowym wymieszaj.
- Oddziel żółtka od białek i podziel je na dwie oddzielne miseczki. Do żółtek dodaj łyżeczkę śmietany (możesz też użyć samych żółtek lub dodać odrobinę mleka). "Rozbełtaj" żółtka.
- Ciasto francuskie rozwiń i wytnij w nim kółka używając odwróconej szklanki. Będziesz tworzyć pierożki poprzez sklejenie ze sobą dwóch kółek.
- Umieść odrobinę farszu na środku jednego kółka, tak aby obwód pozostał czysty. Obwód posmaruj białkiem, które będzie działało jak klej, najlepiej zrobić to palcem. Przykryj drugim kółkiem ciasta, sklej palcami i zrób ząbki widelcem dookoła. Powtórz tę czynność w stosunku do każdego pierożka.
- Ułóż pierożki na wyłożonej papierem do pieczenia blasze, posmaruj rozbełtanym żółtkiem używając pędzelka i zrób na środku pierożków kilka dziurek wykałaczką.
- Wstaw do piekarnika i piecz ok. 20 minut.
- Możesz w pracy spożywać je na zimno lub podgrzać jeśli masz taką możliwość.
Śliwka
To nadzienie brzmi pysznie.
OdpowiedzUsuńps Zazdroszczę możliwości jeżdżenia rowerem do pracy: ) Ja mam na uczelnię zbyt daleko, żeby pokusić się o rower: )
Otóż to... zalety pracy. Kocham jesień, ale dni mogłyby być trochę dłuższe, by załapać się jeszcze na światło do zdjęć.
OdpowiedzUsuńBrak światła do zdjęć to prawdziwa zmora jesieni i zimy. A co do kreatywnych i zdrowych lunchboxów to od dwóch lat regularnej pracy od 7 do 15 nie umiem sobie poradzić z tym problemem. Zazwyczaj biorę więc kanapki i owoce, a marzyłyby się jakieś fajne wrapsy albo pierożki - coś świeżego i kolorowego... :( a o sporcie niwelującym skutki pracy przy biurku nie wspominam, bo po prostu wstyd :(
OdpowiedzUsuń