środa, 25 listopada 2015

Near & Far + Zupa z pora na mleczku kokosowym


Wszystko zaczęło się od fasoli. Pięknej, błyszczącej, uśmiechającej się do mnie prosto ze straganu. Chwyciłam ją zuchwale, zapominając na te kilka minut, że fasoli tak nie znoszę, że po prostu nie mogę jej przełknąć. Może podświadomie uznałam, że czas się z nią pogodzić. A może po prostu mam słabość do mojego ulubionego Pana z rynku, który za pomocą swojego uroku osobistego i technik manipulacyjnych potrafi sprzedać mi dosłownie wszystko. 

Latem, gdy nakładałam do siatki kilogramy ulubionych pomidorów (samoobsługa!) dorzucał za darmoszkę dwie główki czosnku i zawieszał mi na uszach czereśnie. Innym razem dostałam garść marchwi "dla dzidzi", pęczek koperku i bawole serca, na spróbowanie. I choć nadeszła zima i pomidory nie smakują już jak zawsze, ten jeden, który wcisnął mi niepostrzeżenie do wózka, gdy nakładałam marchewkę smakował jakby lepiej. Uznałam więc, że i fasolka przejdzie. 


Nie mam z nią żadnego doświadczenia, bo nie umiem gotować rzeczy, których nie lubię. Nie jestem z tych, które potrafią kulinarnie zadowolić innych omijając siebie. Taka już ze mnie gastroegoistka. Aby oswoić fasolkę sięgnęłam więc do stosunkowo nowej pozycji na mojej półce- Near & Far Heidi Swanson, którą możecie znać z bardzo lubianego przeze mnie bloga 101 cookbooks.

Miałam już jej wcześniejszą książkę "Super natural every day", lecz tamta zupełnie mnie nie zainteresowała. Miękka okładka, nieciekawe, mało apetyczne zdjęcia, kompletnie różniła się od tego, co Heidi prezentuje na swoim blogu. Choć niektórzy przekonywali, że lepiej nie oceniać jej po (miękkiej) okładce, ja jednak nic nie poradzę na to, że książki kulinarne najpierw przeglądam, a dopiero po pozytywnym zdaniu tego pierwszego egzaminu, zabieram się za zgłębianie warstwy merytorycznej.

Nie chciałam kupować Near & Far, przyznaje się bez bicia. Właśnie z powyższych powodów. Jednak, gdy usłyszałam, że jest zupełnie inna, zaryzykowałam. I dobrze, bo dziś nie wyobrażam sobie mojej półki bez tej pozycji. Pięknie wydana, od okładki zaczynając, po zapach kartek i zdjęcia w środku. Bardzo w stylu bloga Heidi. A warstwa merytoryczna? Rzadko mam tak, że z książki mam ochotę ugotować dosłownie wszystko, a tu dodatkowym atutem jest podzielenie jej na części świata- San Francisco (Near), Maroko, Japonię, Włochy, Francję i Indie (Far).  


Korzystając więc z okazji chciałabym wam tę książkę polecić z całego serca. Szczególnie teraz, gdy zbliżają się święta, a może część z was nie ma jeszcze pomysłu jak tu obdarować waszych kulinarnie ukierunkowanych znajomych. To prawdziwy must- have na półce każdego prawdziwego smakosza i osoby zakochanej w tak pięknej estetyce. A żeby trochę wam przybliżyć z czym mamy do czynienia postanowiłam właśnie z tej książki przygotować moją ucztę z fasolką.

Przepisów z nią w roli głównej było kilka, ja wybrałam zupę z pora. Choć jestem zaprzyjaźniona z mleczkiem kokosowym nie pomyślałabym chyba o połączeniu z nim pora. Całość pływa w cytrynowo-koperkowym aromacie. Prawdziwą wisienką na torcie są chrupiące, podprażone orzechy laskowe. Pyszne, rozgrzewające danie na jesień. U mnie spokojnie pełni rolę pożywnego obiadu.


Zupa z pora na mleczku kokosowym wg Heidi Swanson* (4 porcje)

- 2 pory (biała część)
- 200 g ugotowanej białej fasoli (lub tyle samo białej fasoli z puszki, po odsączeniu)
- 2 łyżki masła klarowanego
- skórka z 1 cytryny
- 1 litr wody
- 1,5 łyżeczki soli
- 150 ml mleczka kokosowego
- 210 g kalafiora (podzielonego na różyczki)
- 140 g makaronu jajecznego (gotowego lub z przepisu poniżej)
- 30 g orzechów laskowych
- mała porcja szczypiorku i koperku**

Makaron jajeczny***:
- 2 jajka
- 50 ml mleka
- 2 szczypty soli
- pieprz

Makaron jajeczny: pomieszaj trzepaczką składniki, rozgrzej olej na patelni i usmaż z dwóch stron kilka naleśników. Wystudzone i wytarte ręcznikiem papierowym z tłuszczu naleśniki ułóż jeden na drugim i pokrój w paski jak makaron. Odstaw na później do zupy.

Zupa:

  1. Najpierw przygotuj orzechy. Pokrój je na pół i podpraż na suchej patelni aż lekko zbrązowieją. Odstaw na później.
  2. Pokrój pora w piórka i usmaż przez około 7 minut na maśle klarowanym. Po upływie tego czasu zetrzyj do garnka również skórkę z cytryny (wcześniej ją wyszoruj i wyparz). Smaż jeszcze minutę. 
  3. Dodaj wodę i sól i zagotuj. Gdy zacznie się gotować, dodaj ugotowaną fasolkę, mleczko kokosowe i sok z cytryny i ponownie zagotuj. 
  4. Gdy ponownie się zagotuje dodaj kalafior i makaron jajeczny i gotuj jeszcze minutę. 
  5. Wykończ każdy talerz orzechami, odrobiną szczypiorku i koperku. 


* z moimi drobnymi zmianami
** w przepisie znajdował się jeszcze brązowy ryż, ale ja z niego zrezygnowałam, gdyż obecność fasoli i makaronu jajecznego wydawała mi się już wystarczająca
**przepis mój

Śliwka

1 komentarz:

  1. Świetna książka , muszę jej poszukać na sklepowych półkach..
    co do zupki, to musiała być pyszna- fasolka mówi samo za siebie <3

    OdpowiedzUsuń

Ze względu na sporą ilość przychodzącego spamu, byłyśmy zmuszone włączyć na kilka dni weryfikacje obrazkową.
Z góry przepraszamy za utrudnienia przy komentowaniu :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...