Podobno ciekawość to pierwszy stopień do piekła, mam nadzieję, że drugim stopniem nie jest gastrociekawość. Zjawisko to dotyka miłośników kulinariów, tych stojących nad kuchennym blatem i tych, których zainteresowanie jedzeniem kończy się na pieszczeniu swojego podniebienia. W obu przypadkach objawia się w podobny sposób. Zaglądaniem w talerze innych, starannym analizowaniem menu w restauracjach, szukaniem rarytasów na targach śniadaniowych i rozglądaniem się wszędzie za czymś do jedzenia.
Już od poprzedniego sezonu, swoją gastrociekawość poszerzyłam o tworzenie w głowie mapy dzikich roślin jadalnych, czasem zapomnianych i niedocenianych jak np. mirabelki. Na początku czerwca są to głównie kwiaty dzikiego bzu, kwiaty akacji, ostatnie pędy sosny i dzika róża. Zaczynam widzieć je wszędzie i w miarę możliwości wybierać się na łowy, aby kreatywnie je przerabiać.
Ostatnio w trakcie porannego joggingu wzdłuż nadmorskiego bulwaru, dopatrzyłam krzewy czarnego bzu. Uznałam, że są wystarczająco daleko od ulicy, aby uznać je za możliwe do jedzenia. Zatrzymałam pędzące sekundy w Endomondo i nazrywałam trochę kwiatów, pamiętając o tym, aby nie naruszyć tylko jednego krzaczka.
Kwiaty otuliłam w jogurtowym cieście i usmażyłam z nich lekkie placuszki, które do szczęścia potrzebowały już tylko odrobiny cukru pudru. Palce lizać!
Placuszki z w kiatami czarnego bzu/ ok. 30 sztuk
- 30 kwiatostanów (baldachów) czarnego bzu
- 250 g mąki pszennej
- 150 g jogurtu naturalnego
- 200 ml wody gazowanej
- 2 jajka
- łyżeczka proszku do pieczenia
- 4 łyżki cukru
- łyżeczka świeżo startej skórki z cytryny
- szczypta soli
- kilka łyżek oleju roślinnego do smażenia
- cukier puder
- Zerwane kwiaty czarnego bzu układamy na tacy i zostawiamy na minimum godzinę, aby pozbyć się ewentualnych lokatorów.
- Nożyczkami skracamy zielone łodygi kwiatów delikatnie je przycinając.
- W misce łączymy jajka z jogurtem, cukrem, solą i skórką z cytryny.
- Wsypujemy mąkę z proszkiem do pieczenia i stopniowo wlewając gazowaną wodę, mieszamy ciasto trzepaczką, aż osiągniemy gładkie i delikatnie lejące ciasto.
- Na patelni rozgrzewamy olej.
- Kwiaty łapiemy za łodygi i zanurzamy w cieście, kładziemy na rozgrzanym tłuszczu i smażymy przez 2-3 minuty z każdej strony.
- Rumiane placuszki odsączamy z tłuszczu na ręczniku papierowym, posypujemy cukrem pudrem, podjemy na ciepło lub na zimno.
- W trakcie jedzenia pamiętamy, aby nie jeść zielonych łodyg wystających z placuszków.
Wspaniałe placuszki, mniam :-)
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa smaku czarnego bzu, musi urozmaicać smak placuszków; )
OdpowiedzUsuńCiekawa propozycja :>
OdpowiedzUsuńo wow, ale pomysł! :)
OdpowiedzUsuńa u mnie nalewka: http://miskawkuchni.blogspot.com/2015/06/naleweczka-z-kwiatow-czarnego-bzu-czesc.html zapraszam!