Nie od dziś wiadomo, że cierpliwość popłaca, a marzenia czasem się spełniają. Od kilku lat marzyłam o spróbowaniu kwiatów cukinii, a ostatnio w końcu trafiły w moje ręce. Na początek nafaszerowałam je ricottą oraz kozim serem i przysmażyłam krótko w piwnym cieście naleśnikowym (dokładny przepis tutaj). Ich smak mnie nie rozczarował i uznałam, że warto było czekać. Myślałam jednak, że powtórka z rozrywki szybko się nie zdarzy. Tymczasem wczoraj na Targu Śniadaniowym w Sopocie natrafiłam na pięknie stoisko Dyniowe love, na którym oprócz wielobarwnych dyni ujrzałam apetyczne kwiaty. Nie mogłabym z nimi nie wrócić do domu!
Moje drugie zetknięcie z cudownymi kwiatami zakończyło się równie apetycznie, bo wylądowały w śniadaniowym omlecie. Wierzch omletu zdobiły też plastry młodej cukinii, małego patisona i kawałki suszonych pomidorów. Całość posypałam jeszcze tartym serem i zapiekłam. Śniadanie idealne, a omletem można przy okazji podzielić się z kimś bliskim.
Ps. Przy okazji chciałabym zwrócić uwagę stałych czytelników, że to już 150 przepis w ramach cyklu Śniadanie do łóżka :)
Ps. Przy okazji chciałabym zwrócić uwagę stałych czytelników, że to już 150 przepis w ramach cyklu Śniadanie do łóżka :)
Pieczony omlet z kwiatami cukinii/25 cm
- 4 jajka
- 2 łyżki śmietanki kremówki
- 2 młode cukinie
- mały patison
- 3-4 kwiaty cukinii
- 2 suszone pomidory
- 2 łyżki tartego sera (parmezan, cheddar lub kozi)
- łyżeczka soli
- łyżeczka świeżo mielonego, kolorowego pieprzu
- szczypta gałki muszkatołowej
- łyżeczka oliwy
- Żaroodporną formę smarujemy łyżeczką oliwy.
- Do miski wbijamy jaja, dodajemy kremówkę, sól, pieprz i gałkę muszkatołową - roztrzepujemy.
- Z kwiatów cukinii wycinamy pręciki, przepłukujemy środek wodą i osuszamy ręcznikiem papierowym.
- Patisona i młode cukinie kroimy w plasterki, suszone pomidory na mniejsze kawałki.
- Masę jajeczną wylewamy do formy. Wierzch przyszłego omletu dekorujemy przygotowanymi składnikami i posypujemy tartym serem.
- Formę wkładamy do rozgrzanego piekarnika i zapiekamy w 180 stopniach przez ok. 17 minut.
- Omlet serwujemy na ciepło lub na zimno.
Tosia
no, nieźle, nieźle :)
OdpowiedzUsuńApetycznie i kolorowo :)
OdpowiedzUsuńWow, jaki on ładny! :)
OdpowiedzUsuńMniam! To może być siwetna alternatywa na brak trawienia przez mój żołądek smażonych jajek... :)
OdpowiedzUsuń150 śniadań - pięknie! I nowe nie zawodzi. Już wiem co kupię na markecie.
OdpowiedzUsuń