W notce otwierającej lekki tydzień zdążyłam już wspomnieć, że należę do mniejszości kobiet, które gdyby miały zmienić coś w swoim wyglądzie to chciałby odrobinę przytyć. Biorąc pod uwagę zasady zdrowego odżywiania i rozsądku, okazuje się to jednak dla niektórych równie trudne jak dla innych chudnięcie.
Podobnie jak Śliwka uważam, że jedną z najważniejszych punktów kodeksu prowadzenia zdrowego trybu życia jest jedzenie regularnie posiłków.
Zauważyłam, że kiedy mam czas jeść częściej (np. 5 posiłków w ciągu dnia) i przy tym za każdym razem w miarę małe porcje to czuję się o wiele lepiej niż w dni, w których jestem zabiegana i zjadam tylko 2, czy 3 większe dania.
Jestem przyzwyczajona do małych porcji, dlatego po większych biesiadach przy stole, gdzie w ciągu godziny zjada się kilkudaniowy obiad z deserem, czuję się po prostu ociężale i źle.
Dlatego jestem przeciwniczką zapychania się jedzeniem, po to by się najeść, a potem paść i zasnąć. Wolę lekkie i przede wszystkim pyszne dania, pełne wartości odżywczych, po których mam sporo energii. Jedzenie przecież to ważny aspekt naszego życia, powinno sprawiać radość podczas przygotowań, konsumpcji, a także po posiłku :)
Metod przygotowania żywności w zdrowy sposób jest kilka (tak, aby dania były zdrowe i pełne wartości odżywczych, jednocześnie przy tym nie były tłuste.)
To: gotowanie na parze, grillowanie, duszenie, pieczenie, sauté i tradycyjne gotowanie. Ale jest jeszcze jedna metoda i chyba moja ulubiona - szybkie smażenie w woku.
Szybkie smażenie to metoda stosowana głównie w kuchniach azjatyckich. Wok lub patelnie o wysokich brzegach sprawiają, że do smażenia nie potrzeba już zbyt dużej ilości oleju, czy oliwy. Dania typu stir-fry z woka robi się naprawdę szybko, a do stosowania nadają się rożnego rodzaju składniki, od warzyw, po mięsa i owoce morza, na tofu kończąc.
Dziś wybrałam wersję z tofu, ponieważ lubię raz czy dwa razy w tygodniu, zrobić sobie dzień bez mięsa. A tofu jest nie tylko źródłem białka roślinnego, ale też źródłem żelaza i witamin. Przy tym jest niskokaloryczne, obniża poziom cholesterolu, a jego neutralny smak zachęca do eksperymentów kulinarnych.
Moją inspiracją do szybkiego stif-fry z noodlami i tofu było najbardziej popularne tajskie danie - pad thai. Odmian pad thai i dodatków jest bardzo wiele, ale w oryginale robi się je zazwyczaj z makaronem sojowym, pastą tamaryndową i orzeszkami ziemnymi. Przyznam szczerze, że nie przepadam za tą pastą, a dodatkowo trudno ją kupić nawet w większych miastach, dlatego chciałam Wam pokazać jakie bardziej znane składniki możecie ze sobą zmieszać, by uzyskać zbliżony smak.
Cienki makaron sojowy zastąpiłam grubszymi noodlami, bo po prostu akurat taki makaron znalazłam w kuchennej szafce :)
Danie robi się naprawdę szybko, występuje w nim dużo ciekawych smaków, jest kwaskowate, lekko słodkie i odrobinę pikantne. Dodatek podprażonych orzechów arachidowych sprawia, że przyjemnie chrupie.
A przede wszystkim jest lekkie, więc mimo, że robiłam je dziś zmęczona po imprezie, to zdecydowanie dodało mi energii i poczułam się lepiej :)
- 200 g naturalnego tofu
- 125 g makaronu typu noodle
- papryka
- marchewka
- młoda cebula cukrowa
- 2 ząbki czosnku
- garść orzechów arachidowych
- liście świeżej kolendry
- jajko (u mnie z podwójnym żółtkiem)
- olej roślinny do smażenia
- sól i pieprz (ewentualnie do dosmakowania)
- łyżeczka posiekanego chilli ( plasterki do dekoracji)
- 3 łyżki miodu
- 2 łyżki sosu rybnego
- łyżeczka sosu sojowego
- łyżka octy ryżowego (może spróbować zamienić na ocet winny lub dodać więcej soku z limonki)
- 2 łyżki soku z limonki (lub pasty tamaryndowej)
- Makaron wkładamy do miski, zalewamy wrzącą wodą, przykrywamy pokrywką/talerzem i zostawiamy na 2 minuty krócej niż jest to wskazane na opakowaniu. Następnie odsączamy z wody.
- Na suchej patelni prażymy orzeszki arachidowe, po kilku minutach zaczną się rumienić. Wtedy ściągamy je z patelni i wrzucamy do moździerza, którym ucieramy je na drobniejsze (można także wrzucić do papierowej torebki i przejechać wałkiem).
- Tofu kroimy w grubą kostkę. Rozgrzewamy w woku (ewentualnie w głębokiej patelni lub garnku z grubym dnem) olej roślinny i wrzucamy kostki tofu. Smażymy z dwóch stron, aż się zarumieni po ok. minutę na stronę. Wyciągamy z woka i odsączamy z tłuszczu na ręczniku papierowym.
- Na tym samym oleju podsmażamy posiekaną w kostkę cebulę wraz z drobno posiekanym czosnkiem. Potrząsamy wokiem. Po minucie dodajemy pokrojoną w słupki paprykę i marchewkę. Potrząsamy wokiem i smażymy dwie minuty.
- W tym czasie szybko łączymy ze sobą miód, chilli, sos rybny, sos sojowy, ocet ryżowy i sok z limonki.
- Do woka wrzucamy makaron i dolewamy sos. Dorzucamy także wcześniej przygotowane tofu. Mieszamy energicznie ruszając wokiem i smażymy minutę.
- Teraz najważniejszy moment, odgarniamy makaron na połowę woka, zostawiając wolne miejsce. Tam wlewamy odrobinę oleju i wbijamy jajko.
- Smażymy przez minutę i mieszamy tak jakbyśmy chcieli zrobić jajecznicę, gdy jajko zacznie się ścinać.. łączymy je z pozostałymi składnikami. Uważając przy tym by makaron był oblepiony jajkiem, a nie wymieszany z "jajecznicą". Smażymy jeszcze chwilę i przekładamy na talerz.
- Danie posypujemy prażonymi orzeszkami arachidowymi, świeżą kolendrą i skrapiamy sokiem z 1/4 limonki.
Tosia
Zatęskniło mi się za takim daniem - jakiś czas nie jadłam.
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie dania, a tu widzę ciekawe składniki, których połączenia jeszcze nie miałam okazji spróbować :) pysznie wygląda!
OdpowiedzUsuńteż jestem za większą ilością mniejszych posiłków :)
Często miewam ochotę na orientalne dania, jednak nie takie jak z niektórych knajpek( pływające w oleju). Taki obiad, przyrządzony w domu, bardzo mi odpowiada, zapamiętam :)
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie znowu zaprzyjaźnić się z tofu :)
OdpowiedzUsuńoj brzmi smacznie ;)
OdpowiedzUsuńja tez naleze do osob ktoere probuja utyc, ale juz bardzo dlugo nie moge
Ja też zatesknilam za takim daniem - moje smaki! i fajny sposób na obejście pasty tamaryndowej! :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się całkowicie z postulatem niezapychania się. Też, kiedy mam czas zjeść 5 małych posiłków, czuję się zdecydowanie lepiej, niż jak ostatnio kiedy żyję o suchej bułce w pracy zjadanej na śniadanie o godz. 13 i wielkiej kolacji przed pójściem spać. I wnioskuję o cykliczność lekkiego tygodnia:)
OdpowiedzUsuńBrzmi świetnie:)
OdpowiedzUsuńMusi być smaczne:)
wspaniałe danie !!! ja tez jestem za tym by jeść mniej a częściej :) regularne posiłki a przede wszystkim śniadania to droga do sukcesu w każdej diecie ale i w normalnym życiu :) idę więc jeść i pić herbatkę oczywiście :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe danie, choć fanką tofu nie jestem :-I
OdpowiedzUsuńMniam, mogę się wprosić na obiad? :)
OdpowiedzUsuńto zdjęcie w woku wygląda zachwycająco! jednak ja mam małą i zagraconą kuchnię i rodzice by mnie chyba zabili jakbym jeszcze woka zniosła ;p tofu jeszcze nie jadłam ale jak tak zachwalasz chyba będę musiała spróbować ;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, smacznego!
Noodle z tofu wspaniale!
OdpowiedzUsuńOd zawsze jadam malo i czesto.
Czasami to klopotliwe ale inaczej nie potrafie.
Smacznego malego!