Są takie dania, które sprawdzają się najlepiej w smutne dni, kiedy ma się wrażenie, że grunt się pali pod nogami. Kiedy spotka nas nieprzyjemny problem są różne wyjścia z trudnej sytuacji.
Dla przykładu można się owinąć ciepłym kocem, skulić i udawać, że nas nie ma. Wybrać się z przyjaciółmi na imprezę, aby następnego dnia cierpieć jeszcze bardziej z porządnym bólem głowy. Rozpisać wszystkie możliwe rozwiązania danego problemu i szybko zacząć działać. Można także pójść do kuchni i zabrać się za danie, podczas którego można się zrelaksować i na spokojnie przemyśleć sytuację. Jedzenie potrafi pełnić prawdziwie terapeutyczną funkcję, trzeba tylko zdecydować się na odpowiednią potrawę.
Ja wybrałam dyniowe gnocchi, bo kojarzą mi się z kopytkami , które zajadałam ze smakiem, gdy babcia robiła mi je na obiad, po powrocie z przedszkola.
Włoskie kopytka ziemniaczano-dyniowe w jesiennej wersji podałam w klasyczny sposób z masłem szałwiowym. Jako dodatek dorzuciłam do masła szałwiowego kilka kurek. Gdy zjadłam porcję od razu poczułam się lepiej i mogłam przejść do części praktycznej rozwiązywania problemu :)
Pawłowi smakowały najbardziej z cukrem. Taką wersję również Wam polecam.
Dyniowe gnocchi z masłem szałwiowym i kurkami
- 250 g purée z dyni *
- 250 g purée z ziemniaków **
- jajko
- 130 g mąki pszennej + do podsypania
- pół łyżeczki gałki muszkatołowej
- łyżeczka soli
- 50 g kurek
- 3 łyżki masła
- listki świeżej szałwii
1. Purée z dyni mieszamy z purée ziemniaczanym, ważne by były jeszcze lekko ciepłe, dzięki temu nie utworzą się grudki.
2. W purée robimy wgłębienie i wbijamy jajko. Ścieramy gałkę muszkatołową i dodajemy łyżeczkę soli.
3. Przesiewając powoli mąkę zaczynamy wyrabiać ręką ciasto. Gdy składniki zaczną się ze sobą łączyć przekładamy ciasto na stolnice i chwilę zagniatamy. Jeśli z podanej ilości mąki ciasto cały czas będzie się lepiło, to jeszcze podsypujemy odrobiną mąki.
4. Gotowe ciasto dzielimy na 2 części. Z każdej z nich robimy długi wałeczek, który kładziemy na oprószonej mąką stolnicy/blacie. Gnocchikroimy co 2-3 cm, tak jak kroi się kopytka. Każdy kawałek odkładamy na tacę i przyciskamy z wierzchu widelcem.
5. W garnku gotujemy wodę z łyżeczką soli. Gdy będzie wrząca, wrzucamy partiami kopytka i gotujemy przez ok. 5 minut, aż wypłyną na wierzch i nie będą zbyt twarde, ani też rozgotowane (najlepiej „al dente”). Ugotowane gnocchi wyławiamy z wody i przekładamy na talerz.
6. Na rozgrzanej patelni rozpuszczamy masło. Wrzucamy kurki oraz listki szałwii i smażymy 3 minuty. Następnie wrzucamy ugotowane wcześniej gnocchi i podsmażamy z obu stron po ok. 2 minuty.
7. Rumiane zdejmujemy z patelni i podajemy oblane masłem szałwiowym z kurkami lub podajemy je po prostu z cukrem.
*Jak przygotować purée z dyni?
Dynię kroimy na mniejsze kawałki, kładziemy na blasze, skrapiamy oliwą z oliwek i wkładamy do nagrzanego piekarnika do temperatury 190 stopni. Pieczemy przez 30 minut. Następnie dynię studzimy, zdejmujemy z niej skórkę i miksujemy na gładką masę.
** Jak przygotować purée z ziemniaków?
W rondlu gotujemy osoloną wodę (1 łyżeczką soli). Do wrzącej wody wrzucamy obrane i opłukane w wodzie ziemniaki. Gotujemy przez 15-20 minut aż będą miękkie. Odsączamy je z wody i przeciskamy przez praskę lub ucieramy tłuczkiem do ziemniaków na gładkie purée (należy to robić na ciepło).
Tosia
piekne!
OdpowiedzUsuńprezentują się wspaniale! uwielbiam kopytka, a gnocchi jeszcze nie robiłam, więc czas spróbować :)
OdpowiedzUsuńale kolor!:)
OdpowiedzUsuńSuper danie i jaki piękny kolor, aż miło popatrzeć.
OdpowiedzUsuńChyba zrobiłaś je dla mnie...
OdpowiedzUsuńI do tego kurki z szałwią.
Fantastyczne!
pyszności...a u mnie sezon na dynię w pełni
OdpowiedzUsuńuwielbiam klasyczne gniochi z pancetta i pietruszka ale te Twoje, dyniowe....musza być pyszne :D:D
OdpowiedzUsuńgnocchi nie jadłam, bo u mnie królują nasze kopytka, ale jeśli tylko nadarzy się okazją, chętnie spróbuję
OdpowiedzUsuńpoza tym pięknie zestawiłaś ze sobą smaki
Jakże to pysznie wygląda. Nie jadłam dyniowych gnocchi. Chętnie bym spróbowała, a do tego kurki - mniam!:)
OdpowiedzUsuńTo połączenie smaków musi być pyszne!
OdpowiedzUsuńTosiu,
OdpowiedzUsuńgnocchi z dynia jeszcze nie jadłam. Ale mus z dyni mam, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by je wypróbować :)
Cudowny przepis! I te kurki, i ta szałwia...boskie składniki!
Serdecznie pozdrawiam,
E.
Szczerze wierzę, że jest to jedyne słuszne danie odproblemiające:D dynia, szałwia, kurki i to wszystko w połączeniu z bądź co bądź, kopytkami...mistrzowskie comfort food!
OdpowiedzUsuńJakie piękne i złociste. Cudne połączenie smaków, jem wzrokiem :)
OdpowiedzUsuńWyglądają super! Jak tylko rozkroję moją dynię na pewno takie zrobię! :)
OdpowiedzUsuńJeżeli pomagają na jesienne smutki to tym bardziej muszę spróbować. Mają piękny, słoneczny, wesoły kolor :)
OdpowiedzUsuńAle mają cudowny kolorek:) Aż ślinka cieknie , na sam widok^-^
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie smak dyniowych gniocchi i dlatego właśnie je zrobię...
OdpowiedzUsuńOd dawna mam ochotę na zwykłe swojskie kopytka, ale nie mogę się zebrać, żeby je zrobić ;) Dyniowe też mnie kuszą :)
OdpowiedzUsuńw jendej knajpie w Wa-wie podaja takie gnocchi z sosem na bazie lekkiej smietany, papryczki chilli, drobno krojonych w paseczki poledwiczek z kurczaka oraz kolendry i moze odrobina pomidorów (zgaduje). Jak dla mnie smakuja obłędnie
OdpowiedzUsuń