Mówi się, że człowiek zawsze narzeka. Zimą tęskni za upałami, a latem, zdychając z gorąca błaga o śnieg.
Może to i prawda, ale ja już dawno temu przekonałam się w jakich klimatach czuję się najlepiej. Mam swoją ulubioną pogodę, która łączy te dwie skrajności. Dzisiejszą pogodę.
Śnieg, orzeźwiające chłodne powietrze i mocno świecące słońce to wszystko czego mi trzeba do szczęścia. Gdy otwieram oczy w zimowy poranek i widzę niebieskie niebo to uśmiech przykleja mi się do twarzy i nie puszcza. Pozostaje już tylko wykorzystać to najlepiej jak się da.
Spacer nad morzem to jeden z takich dobrych pomysłów. Sopockie orzeźwiające powietrze o tej porze roku to po prostu bajka. Wypadałoby też coś ugotować. Coś co sprawi, że uśmiech rozciągnie się jeszcze bardziej. Tutaj może pomóc karmel i orzechy. Jakby szczęście można było jeść, na pewno miałoby postać brittle.
Kolejna nazwa, którą trudno mi przetłumaczyć. Język polski ma wielkie braki w deserach. Batoniki, karmelki? Nie mam pomysłu jak nazwać pokruszoną na kawałki, chrupiącą i ciągnącą się jednocześnie masę karmelową z orzechami. Ale czy to ważne? Ważne ze jest taaaakaaa pyszna!
Brittle z orzechami (prostokątne naczynie 30 cm x 22 cm)
- 180 g cukru
- 180 g miodu
- 2 łyżki wody
- pół łyżeczki soli
- 20 g masła
- 3 łyżki śmietanki kremówki
- 250 g orzechów ziemnych, niesolonych
- Do garnka wsyp cukier, wlej miód i wodę. Podgrzewaj na dużym ogniu, nie mieszając. Gdy zacznie bulgotać, lekko zmniejsz ogień i gotuj nie mieszając ok. 5 minut.
- Po tym czasie dodaj sól i orzechy. Wymieszaj (najlepiej użyć drewnianej łyżki, bo gorąca masa może rozpuścić plastikowe) i podgrzewaj na mniejszym ogniu jeszcze przez 5 minut, co jakiś czas mieszając.
- Zdejmij garnek z ognia, dodaj masło i śmietankę. Wymieszaj.
- Masę wlej do wyłożonego papierem do pieczenia prostokątnego naczynia/formy. Rozprowadź ją równomiernie po naczyniu.
- Odstaw do ostygnięcia.
- Gdy ostygnie wstaw naczynie do lodówki. Po godzinie powinno być odpowiednio chrupiące. Możesz też wstawić naczynie na chwilę do zamrażalnika.
- Wyjmij masę z naczynia, odwróć papierem do pieczenia do góry i uderz kilka razy na przykład tłuczkiem do mięsa. Pokruszone kawałki przechowuj przed podaniem w lodówce- gdy za długo leżą w wyższej temperaturze, tracą chrupkość.
Śliwka
Pysznosci!
OdpowiedzUsuńMoja ulubioną porą zdecydowanie jest słoneczne lato!
OdpowiedzUsuńA brittle nazwałabym po polsku karmelkami.
Pyszne do chrupania przy porannej kawie!
o rany, na początku myślałam, że to płatki owsiane :D ... zdecydowanie wersja z orzechami bardziej mi odpowiada :)
OdpowiedzUsuńMniam, ubóstwiam brittle <3 Pozdrawiam, gingerbreath.blox.pl
OdpowiedzUsuńracja, my, ludzie,a w szczególności Polacy, mamy mentalność, że wciąż na coś MUSIMY narzekać, nawet jak wszystko jest dobrze :]
OdpowiedzUsuńale kawałek takiej słodyczy każdego marudę lekko uspokoi xD
Ojeej, przepraszam ale jak ja nie lubię takiego gadania... mieszkam od jakiegoś czasu we Francji, obracam się w bardzo międzynarodowym towarzystwie, i w najmniejszym stopniu nie odczuwam różnicy w kaprysach w porównaniu do rodaków;) To cecha ludzka, a nie narodowa. Nie mówiąc już o tym, że ja bym tego tradycyjnym narzekaniem w ogóle nie nazywała - to raczej słynne "grass is always greener" i nie widzę w tym niczego dziwnego!
UsuńPardon za zboczenie z tematu, ale nigdy nie mogę przemilczeć takich stereotypowych zarzutów, pod czyim by nie były kątem. A przepis mi się bardzo podoba, jak mnie najdzie następnym razem na orzechy w karmelu, to to jego wypróbuję!
Usuńsopockie orzeźwiające powietrze.. o tak! i te orzeszki! to będzie idealna receptura na wykorzystanie w przyszłym tygodniu, zachęciłaś mnie strasznie!
OdpowiedzUsuńCzuję, że na jednym kawałku nie poprzestałabym... ;)
OdpowiedzUsuńwspaniałe!!! u mnie pewnie z innych orzeszków ale zrobię :)
OdpowiedzUsuńja tam nigdy nie błagam o śnieg :P porywam słodkości o uciekam dalej :)
OdpowiedzUsuńale miałabym na to ochotę, tylko nie wiem czy mój aparat na zęby by mi pozwolił :)
OdpowiedzUsuńojejku! To pewnie ma milion kalorii, a ja na diecieee :)
OdpowiedzUsuń