Pomysł na ugotowanie zupy gulaszowej zrodził się w moich myślach pewnego wrześniowego poranka, kiedy obudziłam się z głową "cięższą" niż zazwyczaj. Odtwarzałam wtedy wydarzenia z poprzedniej nocy, przysięgając sobie, że więcej nie piję. Ale cofnijmy się w czasie.
Miejsca typu "zakąska przekąska" mają to do siebie, że są niebezpieczne. Ze względu na ich rosnącą popularność nigdy nie wiadomo na kogo się tam przypadkiem natkniesz. Czasem są to miłe spotkania, czasem mniej. Gdy pojawiasz się tam z przyjaciółmi, prawdopodobieństwo, że ktoś z towarzystwa lub spotkana znajoma osoba będzie Cię namawiała do picia shotów jest ogromna. Jeśli jest do tego odpowiednia okazja i czas to nie widzę przeszkód by się nie skusić :) Miło przy okazji przegryźć przy tym śledzika, czy porcję tataru wołowego.
Moja koleżanka (której imienia wolę w takich okolicznościach nie zdradzać) nazywana jest przez znajomych Gastro woman. Ta wdzięczna ksywa wynika z faktu, że w nocy robi się naprawdę głodna, a w pijalniach piwa i wódki potrafi zjeść naprawdę dużo zakąsek.
Tamtego poranka odtwarzając wydarzenia z wieczoru przypomniałam sobie co nasza Gastro woman pochłonęła w ciągu pół godziny. Skosztowała nie tylko tatar, sałatkę jarzynową i sernik, ale także zupę gulaszową.
Zupę miałam okazję od niej posmakować i mimo, że wyczułam w niej nieszczęsną przyprawę typu jarzynka lub kostkę rosołową to jednak spodobała mi się, bo zapadła w pamięć.
Nie od dziś wiadomo, że następnego dnia po imprezie warto zjeść sycące danie, dlatego zamiast leżeć i jęczeć cały dzień (robiłam to pierwsze dwie godziny), zabrałam się za moją wersję gulaszowej. Z kawałkami wołowiny i wieprzowiny, pesto paprykowym, kuminem i świeżą kolendrą.
Pyszna i rozgrzewająca, w sam raz na jesienno-zimowe smaki :)
- 700 g mięsa wołowo-wieprzowego (u mnie antrykot wołowy i łopatka wieprzowa)
- cebula
- 2 ząbki czosnku
- marchewka
- pół selera
- 1 l bulionu drobiowego lub wołowego
- liść laurowy
- 3 ziela angielskie
- łyżeczka ziarenek pieprzu
- półtorej łyżeczki soli
- łyżeczka pieprzu cayenne*
- łyżeczka słodkiej papryki
- łyżeczka kuminu
- łyżka oliwy z oliwek
- makaron orzo**
- Mięso myjemy, osuszamy, oczyszczamy z błonek i kroimy w grubą kostkę.
- Do garnka z grubym dnem wlewamy oliwę. Na rozgrzany tłuszcz wrzucamy kawałki mięsa. Smażymy z dwóch stron, w sumie ok. 5 minut. Gdy mięso się zarumieni, wyciągamy je i przekładamy do miski.
- Na pozostały w garnku tłuszcz wrzucamy posiekaną w kostkę cebulę i poszatkowany drobno czosnek. Przyprawiamy pieprzem i solą do smaku i smażymy 3 minuty.
- Ponownie do garnka wrzucamy mięso. Zalewamy je bulionem. Wrzucamy obraną i pokrojoną w kostkę marchewkę oraz seler. Do bulionu wrzucamy także ziele angielskie, ziarenka pieprzu oraz liść laurowy. Zmniejszamy ogień i gotujemy pod przykryciem 45 minut.
- W tym czasie można przygotować pesto paprykowe.
- Gdy minie 45 minut, rozgrzewamy suchą patelnię. Wrzucamy kumin i chwilę go prażymy, następnie przekładamy do moździerza i rozcieramy. Kumin, razem z pieprzem cayenne, słodką papryką i pesto paprykowym dodajemy do zupy. Przyprawiamy ją także solą do smaku.
- Zupę gotujemy jeszcze 5 minut.
- Podajemy z makaronem orzo i świeżą kolendrą.
** Makaron orzo można zastąpić innym makaronem, ryżem, kaszą jęczmienną lub ugotowanymi ziemniakami.
- Pikantne pesto paprykowe:
- 3 papryki
- ząbek czosnku
- łyżka posiekanej papryczki chilli *
- świeżo mielony pieprz
- szczypta soli
- 2 łyżki oliwy z oliwek
- Paprykę myjemy, osuszamy i usuwamy gniazdo nasienne. Kroimy w duże cząstki. Przyprawiamy je pieprzem i solą z dwóch stron i oblewamy odrobiną oliwy z oliwek.
- Papryki grillujemy na patelni do grillowania, po 10 minut na każdą stronę (lub pieczemy pół godziny w piekarniku).
- Następnie przekładamy je do strunowego woreczka i zamykamy szczelnie na kilka minut. Zdejmujemy skórkę z papryki (można ten etap pominąć) i wrzucamy do wysokiego naczynia. Dodajemy ząbek czosnku, chilli, trochę pieprzu i soli, oraz oliwę z oliwek. Miksujemy na gładkie pesto.
Tosia
Rozgrzewająca i syta... Idealna na jesień;)
OdpowiedzUsuńna hasło gulaszowa mam odruch pawłowa, wygląda mega spoko fajnie
OdpowiedzUsuńale ja lubię takie zupy!:))
OdpowiedzUsuńNie ma to jak wódeczka o 3 nad ranem w zakąskach, skąd ja to znam^^ Szkoda, że rano nie jest już tak wesoło choć zjedzenie takiej gulaszowej na pewno może człowieka na nogi postawić:)
OdpowiedzUsuńja zdecydowanie gotuję za mało zup!
OdpowiedzUsuńwygląda idealnie na chłodne jesienne dni:)))
OdpowiedzUsuńjaki cudowny pomysł na zupę. :) pycha.
OdpowiedzUsuńna zimne dni zupy najlepsze ;)
OdpowiedzUsuńpo prostu uwielbiam zupy w takim kolorze :)
OdpowiedzUsuńTosiu, zdjęcie mnie powaliło! pięknie.
OdpowiedzUsuńa zupka, kurczę...ale musiała smakować! idealna na zimowe / jesienne słoty i chłody. rozgrzeje pierwszorzędnie!
Zupa wygląda szałowo, a ze składu wnioskuję, że smakuje pysznie!
OdpowiedzUsuńPs. A może by tak w "serii tematycznej" dodać "na kaca"?:)
zupę gulaszowa lubię bardzo tak jak i reszta mojej rodziny, a na kaca... czemu nie :)
OdpowiedzUsuńzgadzam się : "w sam raz na jesienno-zimowe smaki" :)
OdpowiedzUsuńPyszna propozycja, idealna zupka :)
OdpowiedzUsuńIdealnie rozgrzewające lekarstwo na kaca :) mój Łasuch robi przepyszną gulaszową, ale Twojej wołowo-wieprzowej wersji też musimy koniecznie wypróbować. pozdrawiam ciepło, ale nie za głośno, żeby Ci głowa nie odpadła :)
OdpowiedzUsuńwygląda przepysznie, a że w sobotę szykuje się imprezka, chyba kupię składniki:)
OdpowiedzUsuńja już dobrych kilka dni mam ochotę na zupę, byłam juz przekonana, że wczoraj zrobię, ale wyszło coś innego i zupa znów odłożona, a pragnienie nadal nie zaspokojone.
OdpowiedzUsuńJa na pewno z chili rezygnować nie będę;)
OdpowiedzUsuńTa zupa jest najlepsza kiedy piecze w język!
trafia w mój gust:) świetna:D
OdpowiedzUsuńPaprykowe pesto, wow! :)
OdpowiedzUsuńSpotkał mnie ten cudowny przywilej, że nie miewam kaca...a, że wino uwielbiam to tym bardziej mnie cieszy ten konsekwencji brak każdego dnia nazajutrz...
OdpowiedzUsuńale taka zupa sprawdzi mi się też bez kaca, jak sądzę, pesto paprykowe bardzo mnie kręci!!;)
Wspaniałe danie na "syndrom dnia wczorajszego" :) Po przebudzeniu i opanowaniu bólu głowy, zawsze mam ochotę na coś konkretnego i ostrego
OdpowiedzUsuńPyszna, jesienna zupa :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe danie dla łasuchów:)
OdpowiedzUsuńHahaha, dobrze mieć taką koleżankę :) Twoja zupa gulaszowa samym swoim wyglądem zapadła mi w pamięć. Nawet nie próbuję wyobrazić sobie jej smaku, bo się rozpłynę.
OdpowiedzUsuńPiękna zupa!
OdpowiedzUsuńJem oczami i czuję jej zapach...
Koleżanka pysznie Cię zainspirowała.
jakie cudowne polaczenie, taka zupe zjadlabym z mila checia.
OdpowiedzUsuńZa taka zupe w chlodne, jesienne popoludnie dam sie zabic ;-)
OdpowiedzUsuńWspaniała zupa!:-) Musi cudownie rozgrzewać!:-)
OdpowiedzUsuńNa tupot białych mew super :) Tylko najlepiej, żeby wtedy już była gotowa w lodówce albo, żeby ktoś ją ugotował ;)
OdpowiedzUsuńTaka zupa gulaszowa świetnie się sprawdza, tak jak piszesz, jesienią i zimą. Jak jest zimno to możliwość napakowania się takim gulaszowym ciepełkiem to fajna sprawa :-D
OdpowiedzUsuńale pyszna zupka :) najlepsza z kociołka, prosto znad ogniska
OdpowiedzUsuńhttp://www.meble-ogrodowe-sklep.pl/kociolek-wegierski-farmcook-inox-trojnogu-p-1074.html