Gdy opowiadam niektórym, że lubię robić domowe nalewki, otwierają szeroko oczy i nie mogą uwierzyć. Zajęcie to urosło w legendach do jakiegoś niezwykłego daru, który mogą posiąść jedynie nieliczni. Bzdura, bzdura i jeszcze raz bzdura.
Tworzenie nalewek, przynajmniej takich jakie wam przedstawię, nie wymaga praktycznie żadnych umiejętności. A na pewno nie wyjątkowych. Jedyną problematyczną kwestią może okazać się konieczność zachowania cierpliwości przez najbliższe 4 miesiące. Czyli jak zrobicie ją teraz, na święta będzie w sam raz.
Mnie nalewek nauczył robić dziadek. Może nauczył to w tym wypadku za dużo powiedziane, po prostu sprzedał kilka wskazówek, które umożliwiają stworzenie dobrej nalewki praktycznie z każdego owocu. Dziadek robi je z wiśni, aronii, czarnej porzeczki, śliwki, pigwowca i rajskich jabuszek. Za każdym razem wychodzą fantastycznie (mój faworyt to zdecydowanie wiśniówka i pigwowiec) i są tak wyjątkowe, że nic podobnego nie można namierzyć w sklepach.
To co mi przeszkadza w kupnych nalewkach to zbyt duża wyczuwalność alkoholu (wręcz kopią spirytusem, a delektowanie się nimi ogranicza się do wlania ich prosto w gardło) i to, że są za słodkie. Nalewki tworzone na podstawie tego przepisu są zwykle bardzo owocowe, nieco kwaskowate (w zależności od owoców) i kopią znienacka, po kilku kieliszkach, gdy zaniepokojeni rozgłaszamy wszem i wobec, że są z pewnością bezalkoholowe. I najlepsze jest to, że na 3 etapie tworzenia jesteśmy sami w stanie dostosować smak do własnych oczekiwań. Będziemy bowiem mieszać bardzo słodką część nalewki z tą nieposłodzoną.
Jeżeli wciąż się wahacie, to wiedzcie, że lepszego czasu nie będzie. Póki stragany jeszcze uśmiechają się do nas pod ciężarem letnich owoców, ruszajmy na łowy. W końcu nalewka najbardziej cieszy zimą, gdy zmarznięci do szpiku kości szukamy czegoś na rozgrzanie. Aż trudno to sobie wyobrazić w środku lata!
Wiśniówkę robię w tym roku po raz kolejny, więc dobrze wiem jak się zachowa za kilka miesięcy. Będę prezentować wam na blogu każde kolejne działania, które będę wykonywać w celu stworzenia idealnej wiśniówki na zimę, a wy, jeśli się pospieszycie, możecie zrobić to równo ze mną.
Zaczynajmy!
Nalewka wiśniowa- Etap I
- 2,5 kilograma wiśni (waga z pestkami)
- 0,5 l spirytusu
- 0,5 l wódki
- duży, zakręcany (lub możliwy do zakorkowania) szklany baniak, o pojemności ok. 5 litrów
- drylownica do wiśni/agrafka
- Najpierw musisz pozbawić wiśnie pestek. Możesz to zrobić za pomocą specjalnej drylownicy, lub domowym sposobem-agrafką lub korkociągiem. To ważne, aby owoce nie miały pestek. Kilka pestek można zostawić dla aromatu, ale co do zasady należy wystrzegać się tak długiego leżakowania owoców wraz z pestkami. Pamiętaj o tym, bez względu jakich owoców używasz. Jeśli nie chce ci się bawić w drylowanie, postaw na przykład na porzeczki.
- Wydrylowane wiśnie puszczą dużo soku. Nie jest nam potrzebny, więc należy go zlać. Owoce wrzuć do baniaka.
- Jeśli po wrzuceniu owoców do baniaka również w nim pojawiło się dużo wiśniowego soku, postaraj się go zlać. Powstały sok możesz dosłodzić i cieszyć się nim w tej formie, lub zrobić ciasto z wiśniowym kremem, które wkrótce pokażę na blogu.
- Wiśnie w baniaku zalej spirytusem i wódką. Całość wymieszaj poruszając butelką.
- Zakręć lub zakorkuj i odstaw w ciemne, chłodne miejsce.
- Czekaj na dalsze instrukcje.
Do zobaczenia za 3 miesiące!
Śliwka
u mnie tata robi nalewki :) domowe najlepsze! mój numer jeden to śliwkowa :)
OdpowiedzUsuńSuper naleweczka :)
OdpowiedzUsuńMoże i ja się kiedyś porwę na taką naleweczkę :)
OdpowiedzUsuń