Jestem dumną przedstawicielką pokolenia lizaka-stopy. Zdaję sobie sprawę z tego, jak dziwnie brzmi to zdanie, ale już spieszę z wyjaśnieniem.
Gdy wczoraj w pracy pochwaliłam się, że mam zamiar wykorzystać strzelający proszek z wyżej wspomnianych lizaków do stworzenia skwierczących czekoladek, tylko jedna, rok starsza ode mnie koleżanka zareagowała entuzjastycznie.
Nie znacie lizaków-stóp z kwaśnym strzelającym proszkiem?
To niewiarygodne, bo dla mnie stanowiły istotną część dzieciństwa. Do dzisiaj pamiętam, jak wygrałam takiego lizaka na urodzinach Marty J. za przetłumaczenie piosenki Spice Girls:)
Wspomniane lizaki były kiedyś dostępne w każdym szkolnym sklepiku, obok soczków w woreczku i gum Shock, po czym zniknęły bezpowrotnie pozostawiając tylko słodkie (a raczej słodko-kwaśne!) wspomnienia. Znalazłam je jednak w specjalistycznym sklepie ze słodyczami i zrobiłam "dorosłą" wersję strzelających słodyczy. I nie ukryje się przede mną żaden podjadacz (mój chłopak cały czas chodzi i strzela).
Strzelające trufle (ok. 15 sztuk)
- 150 g gorzkiej czekolady
- 250 g mascarpone
- 1 łyżka cukru
- 2 opakowania lizaków ze strzelającym proszkiem
- Rozpuść czekoladę w kąpieli wodnej. Odstaw do ostygnięcia.
- Gdy czekolada ostygnie wymieszaj ją z cukrem i mascarpone. Wstaw do lodówki na kilka godzin (ja wsadziłam na noc), żeby zgęstniała.
- Wyjmij czekoladę z lodówki, nabieraj nieco ponad 1 łyżkę i formuj z niej kulki.
- Wstaw uformowane kulki ponownie do lodówki, aby stwardniały.
- Wyjmij trufle z lodówki, obtocz w strzelającym proszku. Nie trzymaj ich zbyt długo poza lodówką.
Śliwka
:D jedne z najlepszych! I podobną właściwość chyba miały lody Kaktus tj. ta zielona polewa ;)
OdpowiedzUsuńHaha, też pamiętam te lizaki ;D i lody Kaktusy też ;))
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł z tymi strzelającymi truflami. A lizaki stopy tutaj (Niemcy) są cały czas dostępne. ;) Może warto by wykorzystać do takich czekoladek? Pomyślę. ;)
OdpowiedzUsuńJa znam te lizaki-stopy, choć na takie wykorzystanie chyba nigdy bem nie wpadła :D
OdpowiedzUsuńoczywiście, że znaaaaamy! :D uwielbiałam je!
OdpowiedzUsuńCiekawie brzmi ;)
OdpowiedzUsuńbyły pyszne, a te soczki w woreczkach miały niezapomniany smak i gumy donald to były czasy
OdpowiedzUsuńteż pamiętam!
OdpowiedzUsuńdzieci miałyby radochę :)
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że pamiętam te lizaki!:)Fajny pomysł by je wykorzystać do trufelek:)
OdpowiedzUsuńMoje dziecię byłoby zachwycone:) u mnie trufelki jutro, zapraszam;)
OdpowiedzUsuńfantastyczny pomysł. kto by pomysł ze to można tak fajnie wykorzystać.
OdpowiedzUsuńa ja nie pamiętam takich lizaków strzelających, co nie zmienia faktu, że chętnie bym takich strzelających trufelek spróbowała. Oooooj bardzo chętnie :-)
OdpowiedzUsuń