wtorek, 14 sierpnia 2012

Zazie Bistro w Krakowie



















O Zazie Bistro w Krakowie usłyszałam z trzech różnych źródeł zanim w ogóle zaplanowałam moją wizytę w tym mieście. Gdy pojawiłyśmy się z Tosią ostatnio na warsztatach kulinarnych po raz kolejny mi o nim przypomniano, jak mieliśmy wybrać się na kolację integracyjną. Niestety nie było miejsc, więc musiałam poczekać aż w Krakowie pojawię się następnym razem.
Od kilku dni znowu tu jestem i postanowiliśmy wybrać się tam w pierwszej kolejności. W czwórkę z Olką i naszymi chłopakami wpadliśmy do Zazie podczas wielkiej ulewy i dosłownie cudem udało nam się trafić na jedyny wolny stolik.
Knajpka wygląda jakby żywcem wyjęto ją z Paryża dzięki charakterystycznym elementom wystroju (na ścianie wielkie zdjęcie wieży Eiffla, w środku paryskie latarnie). Położona w centrum krakowskiego Kazimierza na pierwszy rzut oka wydaje się niezwykle przytulna i klimatyczna.

Gdy studiowałam menu, przysięgam, że chciało mi się płakać, że nie mogę spróbować wszystkiego. Założyliśmy, że zjemy po jednym daniu, ale to po prostu musiało się skończyć inaczej. Dodatkowym impulsem było to, że ceny są niezwykle zachęcające (ok. 30 złotych za naprawdę wielkie porcje).
Ja zaczęłam od grasicy, reszta od foie gras i paryskiego pasztetu. Po spróbowaniu i sfotografowaniu wszystkiego (znajomi zaczęli mnie nienawidzić za to, że muszą czekać co najmniej kilka minut z jedzeniem zanim uda mi się wszystko sfotografować) najsmaczniejsze okazało się foie gras. Pyszne, delikatne z dodatkiem malin, kaszanki i tostów francuskich okazało się po prostu doskonałe.

Gdy kumpel polecił mi tę knajpę już jakiś czas temu wspominał o genialnych małżach, więc nie mogłam ich nie spróbować. Co tu dużo mówić- fantastyczne. Pływające w doskonałym sosie z białego wina i śmietany podane były z domowymi frytkami i sałatą. Reszta spróbowała doskonałego królika i francuskiej klasyki boef bourginion. 






















Miało być jedno danie, a skończyło się nawet na zamówieniu deseru. Tutaj pierwszy i jedyny, mały minus. Zabajone z jagodami nie specjalnie mi smakowało, choć może dlatego, że zapomniałam, że nie przepadam za taką bombą jajeczną. Krem brulee również nie zaskakiwał, był poprawny.

W Zazie spędziliśmy czas naprawdę wyjątkowo i z ręką na sercu mogę polecić to wspaniałe bistro. Do obowiązkowego zaliczenia podczas każdej następnej wizyty w Krakowie:)

Zazie Bistro
ul. Józefa 34
Kraków

Śliwka

8 komentarzy:

  1. Z chęcią bym się tam wybrała. Przyznam jednak szczerze, że ceny i tak nie na studencką kieszeń ;)

    Kurcze, te małże tak pysznie wyglądają.

    OdpowiedzUsuń
  2. widac ze knajpa z charakterem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie się tam wybiorę, bo jeszcze o tym miejscu nie słyszałam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej jak szokda byłaqm 3 dni w Krakowie i mogłam zabrać rodzicó ;< no ale trudno. Creme brulee zapewne i tak by mi smakował gdyż uwielbiam go w każdej postaci i w każdej restauracji <3 ale zabajone nieskromnie przyznam że go nie znoszę. Smakuje jak sonda którą karmiono mnie w szpitalu ;/ fuj
    Dodaję się do obserwatorów i w wolniej chwili zapraszam na mojego bloga ^^
    bakememuffin.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. fajnie wiedzieć ze można zjeść tam takie pyszności.

    OdpowiedzUsuń
  6. po 5 latach mieszkania w krakowie- jedna z trzech najlepszych knajp w prywatnym rankingu, i jedyna nie-włoska;) polecam wszystkim:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wasze talerze prezentują się naprawdę smakowicie:)
    Szkoda, że mam tak daleko do Krakowa!

    OdpowiedzUsuń
  8. ahh ja też mam daleko do Krakowa i naprawdę zazdroszczę takich smakowitości

    OdpowiedzUsuń

Ze względu na sporą ilość przychodzącego spamu, byłyśmy zmuszone włączyć na kilka dni weryfikacje obrazkową.
Z góry przepraszamy za utrudnienia przy komentowaniu :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...