Wiem, że już dawno włoskie opowieści powinny pojawić się na blogu, ale lepiej późno niż wcale!
W październiku brałam udział w konkursie organizowanym przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości oraz Magazyn Usta. Trafiłam do wybranej 10 blogerów, którzy otrzymali paczkę z 20 polskimi produktami. Zadanie polegało na tym, aby na każdym etapie konkursu wykorzystać chociaż 3 produkty i zaproponować kreatywne danie. Przy każdej potrawie trwało też głosowanie Internautów na najlepszy przepis. Na śniadanie przygotowałam dyniowe ptysie z hummusem z fasoli z kurkami, na przystawkę buraczane bliny z wędzoną makrelą, na danie główne jaglane knedle z kaczką w sosie z czarnego bzu, a na deser sernik szarlotkowy. Dzięki waszym głosom wygrałam drugą rundę i tym sposobem zapewniłam sobie bilet do Włoch. Za co jeszcze raz wam dziękuję <3
Skoro wysłaliście mnie na wycieczkę to należy się relacja! Nie chciałabym niepotrzebnie zanudzać szczegółami, dlatego zostawię was głównie ze zdjęciami. Zanim jednak to nastąpi mam jeszcze do pokazania film złożony z wybranych snapów nagranych w trakcie wyjazdu. Oczywiście zachęcam do śledzenia mnie także na co dzień na Snapchacie pod loginem tochabrocha :) A teraz lecimy z tym koksem!
Pierwszego wieczoru przyjechaliśmy do gospodarstwa agroturystycznego Casa Nuova w regionie Emilia Romania. Trafiliśmy pod skrzydła tajemniczej gospodyni, która trochę niechętnie zdradziła nam kilka sekretów dotyczących jej kuchni. "Pani Rozmaryn" pokazała nam jak przygotowuje tortteli di patate nero, czyli pierożki z ziemniakami truflowymi, parmezanem i ricottą, a także wersję dyniową z migdałowymi ciasteczkami amaretti oraz dodatkiem "mostarda di frutta" (kandyzowanymi jabłkami).
Na stole pojawiło się znacznie więcej rarytasów, między innymi regionalne wina, zielone spaghetti z oliwą i chilli, marynowana cukinia, cielęcina marynowana w occie balsamicznym z szalotkami oraz kruche ciasto z porzeczkami.
Następnego dnia z lekkim kacem wyszłam przed budynek, w którym mieszkaliśmy, aby podziwiać go w jesiennej scenerii przy porannym świetle.
Po śniadaniu odwiedziliśmy lokalną fabrykę parmezanu. Czułam się jak Charlie w fabryce czekolady, tylko, że było to królestwo sera!
Poznaliśmy krok po kroku etapy przygotowywania parmezanu, dowiedzieliśmy się, że włoscy wytwórcy sera mogą być ważniejsi od burmistrza i poznaliśmy trendy w modzie w branży mleczarskiej.
A tak pracował "mleczny drwal" ze swoją asystentką :)
Gdzie jest Wally?
Na koniec każdy zakupił przynajmniej kilogram sera i udaliśmy się w dalszą podróż.
W trakcie całej wycieczki po regionie Emilia Romania moją uwagę przykuwały sympatyczne i kudłate psy, które świetnie sprawdzają się jako łowcy trufli.
Po drodze zatrzymywaliśmy się w lokalnych kawiarniach na szybkie espresso.
Kolejny przystanek - Castello di Torrechiara.
W okolicach południa dotarliśmy do rodzinnej winnicy z pięknym widokiem na zamek, który wcześniej odwiedziliśmy. Jesienne słońce przyjemnie grzało, to był idealny moment na kolejną degustację wina, a następnie zakupy!
Następnym przystankiem była wytwórnia octu balsamicznego. Znów poznawaliśmy rodzinne tradycje i słuchaliśmy o etapach przygotowywania octu. Na koniec miała miejsce oczywiście degustacja. Ocet smakował niesamowicie, spróbowaliśmy trzy różne rodzaje, każdy z nich miał bogaty smak, był cudownie gęsty, aż się chciało jeść pełnymi łyżkami :)
Kolejna i ostatnia stacja to na pewno spełnienie marzeń każdego mięsożercy. Mijając mięsne tunele z prosciutto poznawaliśmy tajniki powolnego dojrzewania włoskiej szynki.
Trzeciego dnia przenieśliśmy się w okolice Mediolanu, gdzie z Czosnkową nagrałyśmy specjalnie snapy (odsyłam do filmu) dla fanów Top Model :)
Zaczęliśmy zwiedzanie od polskiego pawilonu, który zrobił na wszystkich bardzo pozytywne wrażenie. Zbudowany był ze skrzynek po jabłkach, a na terenie pawilonu rozdawano zwiedzającym soczyste jabłka. Na dachu znajdował się tajemniczy ogród, z głośników można było usłyszeć subtelną muzykę Wojciecha Kilara z Ziemi Obiecanej. W pawilonie wyświetlano animowaną historię Polski Tomasza Bagińskiego oraz krótkie filmy prezentujące przepisy z książki "Apetyt na Polskę". Oczywiście atrakcji w środku było znacznie więcej np. czekoladowa kolejka Wedla.
Oprócz polskiego pawilonu odwiedziliśmy też Meksyk, Kolumbię, Tajlandię, a także "hipermarket przyszłości".
Jako porządne blogerki kulinarne nie wyobrażałyśmy sobie pobytu we Włoszech bez zjedzenia pizzy!
"Drzewo życia" - symbol tegorocznego Expo.
Trzy dni zleciały jak szalone, bawiłam się szampańsko, ale to nic dziwnego, skoro miałam tak wyśmienite towarzystwo! Po mojej lewej stronie Madzia z Dare To Cook, Ania z Everyday Flavours, a po prawej Ania z Czosnek w pomidorach oraz Kasia z Chilli Bite. Razem z nami była Ania Drozd z PARPu, Michał Karpiński z Windmill, Adrian nasz wspaniały włosko-polski tłumacz oraz Patricia - pani kierowca :)
Ciao!
Ps. Zbiorowe zdjęcie z fabryki parmezanu pożyczyłam od czosnkowej Ani, a ostatnie zdjęcie grupowej ze strony Expo :)
Tez nie macie pomysłu na ogród? No to na pewno polecę Wam stronę http://epiotrkow.pl/news/luksus-w-twoim-ogrodzie-,27791 , ponieważ znajdziecie sobie na niej szczegółowe informacje o tym, jak pięknie i nawet luksusowo urządzić swój ogród.
OdpowiedzUsuń