sobota, 19 listopada 2016

Od przedszkola do Opola, czyli przewodnik po kulinarnym szlaku Bifyj


Rewelacyjny żurek w Hotelu Spałka w Kluczborku

Od przedszkola..

Przyznam, że moja wiedza na temat województwa opolskiego do tej pory była dosyć uboga i opierała się głównie na skojarzeniu z Festiwalem Piosenki w Opolu. Dlatego z ogromną przyjemnością wybrałam się na wycieczkę po Opolszczyźnie, w towarzystwie blogerów i dziennikarzy. Oczywiście nie wyobrażam sobie udanej wyprawy bez poznawania nowych smaków, podążaliśmy po kulinarnym szlaku Opolski Bifyj. Zapraszam i Was na smaczną wycieczkę pełną gumiklejek, kołoczów, szpyrek, makówek, krupników i kapusty modro!

W antryju na bifyju

Jeśli nie macie pojęcia czym jest bifyj, nie przejmujcie się, ja też zrobiłam na to hasło wielkie oczy. W gwarze śląskiej to po prostu kredens. Zazwyczaj zajmujący ważne miejsce w sercu domu, czyli w okolicach kuchni. Przechowywano w nim odświętne zastawy i słodkie smakołyki, które można podglądać przez okienko, czasem udekorowane jeszcze fikuśną firanką. Zaproszenie na zwiedzanie kulinarnego szlaku Bifyj potraktowaliśmy jak możliwość podpatrzenia przez szklane drzwiczki jakie skarby kryje Opolszczyzna.

Opolski Bifyj 

Zwiedzanie regionu ułatwiła nam Opolska Regionalna Organizacja Turystyczna tworząc kulinarny przewodnik o wcześniej wspomnianej - kredensowej nazwie. Restauracje, aby trafić do grona wyróżnionych lokali musiały spełniać określone kryteria, serwować regionalne dania, wykorzystywać produkty znajdujące się na Liście Tradycyjnych Produktów Województwa Opolskiego (pełna lista) oraz wyróżniać się wysoką jakością serwowanych potraw.


Rybka lubi pływać - Niemodlin

Wycieczka rozpoczęła się od wizyty w Niemodlinie. Małe miasteczko położone jest na skraju Borów Niemodlińskich i otoczone jest licznymi stawami hodowlanymi pełnymi karpi. W Niemodlinie czas powoli płynie, co mnie zaskoczyło to spora ilość urokliwych zabytków. Znajduje się tu Zamek Książąt Opolskich, w którym nakręcono Jasminum. Moim zdaniem to jeden z piękniejszych polskich filmów.

Pierwsze dokumenty potwierdzające bogatą tradycję hodowli karpia w okolicy sięgają XIV wieku. Ryba kojarzona głównie ze świętami Bożego Narodzenia tutaj serwowana jest także na co dzień, co wynikało między innymi z dużej ilości postnych dni w roku. Karp stał się sporym przysmakiem, a z czasem wyhodowano jego niemodlińską odmianę, która wyróżnia się dużą ilością mięsa, małymi łuskami i wagą w granicach 1,3-2 kg. Odwiedziliśmy Staw Sangów, czyli największy zbiornik wśród stawów niemodlińskich, o powierzchni 58 ha.

Ichtiolog opowiedział nam również o sposobie karmienia karpi, okazuje się, że uwielbiają gluten. Karmione są bowiem pszenicą, a także naturalną paszą. Łowione głównie jesienią, leżakują następnie kilka tygodni w specjalnych wodnych magazynach, dzięki temu ich mięso jest wyjątkowe.

W Niemodlinie odwiedziliśmy pierwszą restaurację na naszym szlaku - "Na wyspie". Lokal znajduje się nad wodą, szkoda, że widok był zasłonięty firanką, ale jestem pewna, że w okresie wiosenno-wakacyjnym cudownie siedzi się na drewnianym tarasie. Zaserwowano nam tu karpia po niemodlińsku, przygotowywanego według rodzinnej receptury. Przyznam, że nie jestem fanką tej ryby, ale danie naprawdę mi smakowało. Pieczony karp z warzywami był niesamowicie delikatny i wcale nie miał charakterystycznego "mułowatego" posmaku.

Rybka lubi pływać, do obiadu podaną nam fantastyczną domową cytrynówkę. Na koniec wizyty, pod dyskotekową kulą dowiedzieliśmy się jak przygotować tego karpia. Chętnie przed świętami podzielę się recepturą, ale już teraz zapowiadam, że wprowadzę raczej kilka zmian i zrobię po swojemu np. zamiast margaryny wykorzystując masło. Tak czy siak, karp palce lizać i jestem pewna, że to danie może zaczarować nawet przeciwników tej ryby.

Karpiobranie na śniadanie
Staw Sangów
Magazyn wodny
Gdzie jest Wally? :) Zdjęcie: Łukasz Majchrowski z food2.pl
Gospodarstwo rybackie w Niemodlinie
Tu kręcono Jasminum
Tak powstaje karp po niemodlińsku
Hop do pieca!
Rybka lubi pływać
Cała porcja dla mnie!

Czy można spać w zamku Moszna?

Jeśli czytając w dzieciństwie Harry'ego Pottera marzyliście, aby chociaż przez jedną noc znaleźć się w Hogwarcie to koniecznie musicie odwiedzić zamek w Mosznej! Zamek zbudowany na przełomie XIX i XX wieku przez niemieckiego szlachcica Huberta Gustawa von Tiele Wincklera prezentuje się zjawiskowo! Znajduje się w nim aż 365 pomieszczeń i 99 wieżyczek.

Przyjechaliśmy do niego wieczorem i wybraliśmy się na "ekstremalne zwiedzanie", poznaliśmy sekrety mrocznych kątów, historię o Białej Damie, widzieliśmy podziemia zamku, piękną bibliotekę, imponujący gabinet Hrabiego z oryginalnymi meblami, a także nawiedzoną windę, która stanęła w dniu jego śmierci.  Z zewnątrz zamek prezentuje się jeszcze piękniej, warto wybrać się na spacer po ogrodach, odwiedzić stadninę koni i zachwycić się oranżerią.

W zamku znajduje się również restauracja, w której spróbowaliśmy zaskakującego dyniowego kompotu, pasztetu serwowanego z konfiturą żurawinową oraz z dyni (z dodatkiem kandyzowanej pomarańczy), a także polędwicę wieprzową w sosie cebulowym.

Noc nie należała do najspokojniejszych, budziłam się kilkakrotnie słysząc skrzypiącą podłogę. To pewnie przechadzająca się po zamku Biała Dama!

Opolski Hogwart
Zamek Moszna
Pasztet z konfiturą z żurawiny oraz z dyni

Szpyjzy, szparki i makówki - Śtantin

Następnym przystankiem na kulinarnym szlaku była restauracja Śtantin. To miejsce z historią, bowiem gospodę wybudowano mniej więcej w 1860 roku i od zawsze pełniła ważną funkcje w okolicy. Odbywały się tu wiejskie zebrania i wesela. Śtantin to kolejne słowo pochodzące z tamtejszej gwary, wołano tak na Konstantego Kuliga - właściciela gospody na początku XIX wieku. Obecnie restaurację prowadzi między innymi Pani Rozwita Miś, która serdecznie powitała nas gwarą białego śląska, kawą i regionalnymi słodkościami.

Spróbowaliśmy szpyrek, czyli kruchych ciasteczek przygotowywanych ze smalcem ze skwarkami z wytopionej słoniny, niezwykle słodkich "czekoladek" z mleka w proszku, świątecznej makówki i szpajzy. Ostatni deser to piana przygotowywania z ubitych białek w dwóch smakach - cytrynowym i kakaowym.

Banie (dynie)

Szpajzy, pszyrki i makówki

Nowoczesne śląskie smaki w Kluczborku

Szanuję tradycyjne smaki, chętnie poznaję regionalne potrawy i  później odtwarzam je w swojej kuchni. Zazwyczaj jednak do klasycznych potraw przemycam swój punkt widzenia, dlatego bardziej traktuję je jako inspirację. A ostatecznie z regionalnych produktów tworzę coś zupełnie nowego. Takiego spojrzenia na kuchnię śląską szukałam też w trakcie wyjazdu i się doczekałam!

W Hotelu Spałka w Kluczborku znajduje się trochę niepozorna restauracja Pasja. Szef kuchni Kamil Klekowski przygotował ucztę dla naszych zmysłów i zaskoczył świeżym spojrzeniem na trochę ciężką kuchnię śląską. Myślę, że śmiało mógłby robić karierę i rozwinąć się w Warszawie, czy w innym większym mieście.

Na przystawkę spróbowaliśmy musu z krupnioku (czyli śląskiej kaszanki) z dodatkiem regionalnego miodu z Wołczyna. Następne danie podbiło moje serce, idealnie doprawiony żurek, serwowany z domową białą kiełbasą, borowikami i pianką z maślanki Olewskiej. Na danie główne zaserwowano kaczkę sous-vide, puree z marchewki, karmelizowaną kapustę modro i sos demi-glace z dodatkiem aromatycznej pasty truflowej. Na koniec coś słodkiego - sernik z miodem z Wołczyna i lodami jagodowymi.

Szef kuchni - Kamil Klekowski
Krupniok
Kaczka sous-vide
Sernik z miodem z Wołczyna

Bez pracy nie ma kołoczy!

W okolicach Kluczborku znajduje się odrestaurowany pałac z XIX wieku. Mieliśmy okazję go zwiedzić od środka, jednak głównym celem wizyty w Pawłowicach były warsztaty pieczenia słynnego Kołocza Śląskiego.

Idealnie się złożyło, bo właścicielem obiektu jest cukiernik i prezes Stowarzyszenia Konsorcjum Producentów Kołocza Śląskiego - Beniamin Godyla. Nie mogliśmy zatem trafić na lepszego nauczyciela w tym temacie. 

Z ciastem drożdżowym pracuję na co dzień, zatem była niezwykle ciekawa czym konkretnie wyróżnia się Kołocz Śąski. Kiedyś wypiekano go w formie koła i właśnie stąd bierze się jego nazwa, ale obecnie ze względów praktycznych przerzucono się na prostokątne blachy. 

Aby ciasto drożdżowe stało się kołoczem musi spełnić kilka punktów: 
  • tworzyć trzy warstwy w postaci: ciasta drożdżowego, nadzienia i kruszonki
  • dolna warstwa ciasta drożdżowego musi mierzyć nie więcej niż 4,5 cm
  • ciasto drożdżowe musi być maślane
  • do wyboru nadzienie: sernikowe, makowe lub szarlotkowe
 Z kołoczem wiąże się sympatyczny zwyczaj, przed weselem młoda para odwiedza swoich przyszłych weselnych gości i obdarowuje ich kołoczem. Podobno tradycja przestrzegana jest do dziś, ale kołocz serwuje się w trakcie innych ważnych okoliczności np. na stypach, czy w trakcie Świąt, zatem gości on na stole w smutnych i wesołych wydarzeniach mieszkańców Opolszczyzny.

Najbardziej zasmakował mi kołocz z twarogiem, co prawda posiadał rodzynki, których nie akceptuję w sernikach, ale mimo to zjadłam go z ogromnym smakiem. Jeśli znajdą się zainteresowani, to mogę się podzielić przepisem :)

Kokoszki
Pieczemy kołocz!
Kładziemy kruszonkę - Zdjęcie Łukasz Majchrowski z food2.pl
Kołocz Śląski z masą makową

Zacisze nad Jeziorem Turawskim

Przez cały wyjazd wyczekiwaliśmy aż będziemy mogli skosztować gumiklejek na ziemi opolskiej. Jestem  kluskową dziewczyną, więc na kluski śląskie zacierałam rączki. Zaserwowano nam je na kolację w Hotelu Zacisze, w towarzystwie klasycznej rolady śląskiej oraz kapusty modro. Co prawda kluski te akurat nie miały charakterystycznych dziurek, ale turlały się w mięsnym sosie i zadowoliły moje podniebienie.

Rano przeszliśmy się na szybki spacer nad jezioro Turawskie, poza sezonem jest tam niezwykle spokojnie i jestem przekonana, że można tam wspaniale odpocząć rozkoszując się ciszą.

Rolada śląska, kapusta modro, gumiklejki
Jezioro Turawskie


Denver - ostatni dinozaur w Krasiejowie

W Krasiejowie odnaleziono ostatnie szczątki dinozaura, może to Was zaskoczyć, ale nie był to wcale Denver, a Silesaurus opolensis. Z tej okazji powstał tutaj JuraPark, to świetne miejsce na wycieczkę dla dzieci, bowiem park oferuje wiele rozrywek. Spacerowicze będą mieli sporo wrażeń mijając dinozaury odtworzone w skali 1:1. Jest tu też ciekawe muzeum paleontologiczne. 

Spacer między dinozaurami
Słodziaki odtworzone w skali 1:1

Do Opola!

Wisienką na opolskim torcie jest oczywiście stolica polskiej piosenki - Opole. Musieliśmy zatem obejrzeć koniecznie amfiteatr, niektórych zaskoczył wielkością, bowiem w telewizji wydaje się większy. Mi przypominał Operę Leśną w Sopocie, do której chętnie wracam jako mieszkanka Trójmiasta.

W Muzeum Polskiej Piosenki czekało nas sporo muzycznych atrakcji, mogliśmy cofnąć się w czasie, posłuchać ulubionych szlagierów i nagrać własny utwór w specjalnie przygotowanej budce.

Spacerując po mieście zwróciłam uwagę na cieszące oko kamienice i pojawiająca się w witrynach sklepowych opolska porcelana.

Na pożegnanie, w Hotelu Szara Willa zaserwowano nam soczyste żeberka z ciapkapustą (panćkrautem) - puree ziemniaczanym z zasmażaną kapustą kiszoną.

Most groszowy - Opole
Muzeum Piosenki Polskiej i pomnik Karola Musioła
Od przedszkola do Opola! Zdjęcie: Łukasz Majchrowski z food2.pl
Żeberka i ciapkapusta
Ceramika opolska

Dziękuję Opolskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej za zaproszenie na niezapomnianą wycieczkę, blogerom i dziennikarzom za miłe towarzystwo i oczywiście pani przewodnik Ninie Bober, która ubarwiła naszą podróż barwnymi opowieściami.To była wyprawa pełna nowych smaków i z pewnością jeszcze kiedyś na Opolszczyznę wrócę!




„Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich:
Europa inwestująca w obszary wiejskie” 
Za treść artykułu odpowiada Antonina Kolo
Instytucja Zarządzająca PROW 2014-2020 – Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Operacja współfinansowana jest w ramach Schematu II Pomocy Technicznej Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014-2020


Tosia

5 komentarzy:

  1. ale fajnie, że odwiedziłaś moje rodzinne strony! przyznam szczerze, że nie byłam za bardzo zapoznana z moją kuchnią regionalną, zainspirowałaś mnie, aby się nią trochę zainteresować. :) szczególnie ciapkapusta podbija moje serce.

    pozdrawiam ciepło!
    ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało się zainspirować do poszukiwania regionalnych smaków. Ciapkapusta świetne danie :)
      Pozdrawiam i ja!
      Tosia

      Usuń
  2. mieszkam na Opolszczyźnie od zawsze. kuchnię regionalna znam dobrze. Mam jedną uwagę odnośnie kołocza, w moje okolicy na warstwę nadzienia kładzie się tzw. "przykrywkę" jest to cienka warstwa ciasta drożdżowego (tego samego co na dole) a dopiero potem rozkłada się posypki

    OdpowiedzUsuń
  3. O, to ciekawe! Pan, który prowadził warsztaty jest producentem kołocza i chyba nawet ustalał zasady jakie musi spełniać wypiek, aby stać się regionalnym produktem. Pewnie to jednak dotyczy kołocza, który trafia do sprzedaży, a ten domowy zapewne wypiekany jest na wiele sposobów :)

    OdpowiedzUsuń

Ze względu na sporą ilość przychodzącego spamu, byłyśmy zmuszone włączyć na kilka dni weryfikacje obrazkową.
Z góry przepraszamy za utrudnienia przy komentowaniu :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...