sobota, 7 maja 2016

Co robić i gdzie zjeść na Podlasiu


Piszę ten post zaledwie dzień po powrocie, bo wciąż przebieram nogami, żeby gdzieś jeszcze pójść, coś jeszcze zobaczyć i co najważniejsze z perspektywy bloga, coś jeszcze zjeść. Nie mogę uwierzyć, że nasz tydzień na Podlasiu skończył się tak szybko, ale przecież niestety wszystko co do dobre szybko się kończy.

Podlasie uzależnia. Wiedziałam to już, gdy odwiedziłam te rejony w zeszłym roku. Choć wtedy udało mi się zobaczyć piękne cerkiewki, odkryć przypadkiem kilka magicznych miejsc i przemierzyć kilometry w puszczy, wczesna ciąża uniemożliwiała mi zjedzenie jakiegokolwiek posiłku z całości, więc w tym roku zacierałam rączki na tradycyjne wschodnie dania. Wreszcie udało się spędzić wakacje tak jak lubię, pod hasłem "spacer.jedzenie.dobre wino". Choć z tym ostatnim trzeba było kombinować, nie ukrywajmy, że na wschodzie ludzie są raczej przyzwyczajeni do wysokoprocentowych trunków.



Na pomysł wspólnego wyjazdu wpadłyśmy z Anią już chyba rok temu. Zbudowaliśmy silną ekipę, trzy pary z niemowlakami, jedną parę dziecka oczekującą i ruszyliśmy na prawdziwie rodzinne, pełne uroczego dziecięcego gęgania wakacje. I zanim opowiem wam gdzie byliśmy i co robiliśmy, mogę wam już powiedzieć, że Podlasie to idealne miejsce dla dziecka. Bo właściwie całe dnie spędzaliśmy na spacerach, więc dotleniliśmy się chyba za wszystkie czasy. Odwiedzaliśmy też wiele knajpek i bez względu na to, czy jedliśmy w miejscu bardziej czy mniej eleganckim, zawsze mogliśmy liczyć na krzesełko dziecięce.



GDZIE MIESZKAĆ? 

Teraz nie pamiętam już jak trafiłam na Sioło Budy. ale przed naszym zeszłorocznym wyjazdem natknęłam się gdzieś na zdjęcie tych uroczych drewnianych domków i momentalnie skradły moje serce. Sprawdziły się wtedy, gdy podróżowaliśmy w dwójkę (z małym gościem w brzuchu) i teraz, gdy wynajęliśmy cały, czteropokojowy domek. W Karczmie znajdziecie prawdziwe podlaskie przysmaki, pyszne obsmażane wareniki czy babkę ziemniaczaną (ale o tym później), a gdy macie szczęście i Sioło ma małe obłożenie, śniadanie podadzą wam w uroczym retro pokoju Dużego Domu. Te śniadania smakowały jakby lepiej, siedzieliśmy przy stole, sączyliśmy kawę za kawą i delektowaliśmy się atmosferą. Bo jeśli już trochę mnie znacie, musicie wiedzieć, że nic nie cieszy mnie tak bardzo jak leniwe śniadanie z przyjaciółmi.



Sioło zlokalizowane jest między Hajnówką a Białowieżą, w małej wiosce otoczonej z każdej strony przez Puszczę Białowieską. Dzięki temu można ruszyć na piechotę w każdym kierunku i znaleźć naprawdę dużo ciekawych tras spacerowych. Pierwszego dnia tak się na nie rzuciliśmy, że przeszliśmy 25 kilometrów.



CO ROBIĆ?

Parafrazując klasyka można by rzec- "Podlasie ma dużo możliwości, predyspozycji, wszystkiego", ale prawda jest taka, że najlepiej spędzać tak czas, jak się lubi. Jedni wolą cały dzień jeździć i zwiedzać, drudzy wybiorą się na rowery, a trzeci, tak jak my, ruszą na długie spacery z wózkami, ustalając na trasie gastronomiczne punkty, zwiedzając od czasu do czasu charakterystyczne dla regionu miejsca. Bez względu na to, którym typem jesteś, Podlasie na pewno cię nie zawiedzie.



Spacery
W tym regionie doświadczyłam chyba najpiękniejszych i najbardziej różnorodnych spacerów. Można się puścić w puszczę, lub trzymać wyznaczonych szlaków, ale żadna z wybranych ścieżek na pewno nas nie zawiedzie. A jak będziecie mieć trochę szczęścia, może na swojej drodze spotkacie rodzinę żubrów lub borsuka? Podobno, żeby doświadczyć takich widoków najlepiej spacerować przed świtem, lub przed zachodem słońca. Części z nas udało się dostrzec dzikie żubry, ja niestety musiałam się zadowolić tymi w rezerwacie. 
Wybierzcie się najlepiej na taki spacer, który nie wymaga dojazdu samochodem, my ruszając z Sioła mieliśmy kilka możliwości. Strasznie spodobała nam się co prawda krótka, ale urocza trasa "Żebro Żubra", na której znienacka natknęliśmy się na całe morze czosnku niedźwiedziego.



Rowery
Od zeszłego roku marzę, by wreszcie przejechać te rejony na rowerze. Za pierwszym razem powstrzymała mnie ciąża i zima, a tym razem nasz syn wciąż jest jeszcze na to za mały. Przysięgam sobie jednak, że kiedyś spędzę tam co najmniej tydzień jeżdżąc na dwóch kółkach. 
Bardzo dobre, choć nie przetestowane jeszcze przeze mnie (więc nie ręczę) trasy znalazłam w Internecie (cz I, cz II)



Multikulturowe Polasie
To chyba jedyne takie miejsce w Polsce, gdzie na tak małym terenie żyją obok siebie prawosławni, katolicy, muzułmanie i żydzi. Prawosławie przeważa w regionie, warto więc zobaczyć urocze małe cerkiewki. Ciekawym doświadczeniem jest też Skit w Odrynkach, czyli pustelnia, która jest samotnie zamieszkiwana przez prawosławnego ojca archimandrytę. Mieliśmy to szczęście, że zwiedzając natknęliśmy się na Pana, który opiekując się obiektem zna go jak własną kieszeń. Spędził z nami godzinę oprowadzając nas i opowiadając nam historie z tym miejscem związane. 
W Tykocinie doświadczycie elementów kultury Żydowskiej i choć my tam nie dotarliśmy, to Ania polecała zakończyć spacer w restauracji Tejsza, w której podobno można nieźle zjeść.
Z wiosek Muzułmańskich warto z kolei odwiedzić Kruszyniany i zakończyć zwiedzanie w Tatarskiej Jurcie.



Wzdłuż białoruskiej granicy
Tym razem zrobiliśmy sobie samochodową wycieczkę po wsiach położonych prawie na samej granicy z Białorusią. Piękne tereny, niesamowity folklor, naprawdę warto się w taką podróż wybrać.



CO ZJEŚĆ?

Na Podlasiu uwielbiam to, że w większości knajp zjesz lepsze lub gorsze, ale jednak regionalne jedzenie. Nie widać za bardzo wszechobecnych w innych rejonach kebabów czy pizzerii, a w większości miejsc menu inspirowane jest zarówno smakami Podlasia jak i graniczącej z regionem Białorusi. Poniżej kilka naszych propozycji.



Restauracja Carska 
Gdybym miała określić tę restaurację w jednym zdaniu napisałabym po prostu „przepiękne wnętrze, przepyszne jedzenie”, ale to w ogóle nie oddaje carskiego klimatu. Każdy pokój ma swój niepowtarzalny klimat, wypchane zwierzęta patrzą na nas z góry jakby z wyrzutem, a postacie na obrazach zdają się żyć własnym życiem. Takie wnętrza mogą się podobać lub nie, ale na samej granicy z Białorusią wtapiają się idealnie, przywodząc na myśl pałacyki wschodnich magnatów.
Carską odwiedziliśmy już po raz drugi, ale z wyjątkowym sentymentem wspominam ten pierwszy raz, gdy z burzy śnieżnej wpadliśmy do ciepłego wnętrza z piękną, rozłożystą, 4 metrową choinką (odwiedzaliśmy Podlasie tuż przed prawosławnym Bożym Narodzeniem), na której powieszono drewniane dekoracje i prawdziwe świece. Wtedy, gdy mój żołądek nie mógł przyjąć zbyt wiele, postawiłam na zupę rybną uchę z pływającym w talerzu jesiotrem i jęknęłam ze smutku, gdy musiałam odmówić pani proponującej, żeby do zupy wlać mi kieliszek wódki.
Na tegoroczną wizytę zacierałam rączki, nic mnie już nie miało powstrzymać od wypróbowania carskich specjałów. Postawiłam na pielmieni (pierogi gotowane w rosole) z rybą i sosem śmietanowym oraz policzki z dzika. Śmiało mogę powiedzieć, że ze wszystkich pielmieni jakie miałam okazję próbować w życiu, te były zdecydowanie najlepsze. Połączenie z rybą i tym puszystym, śmietanowym sosem sprawia, że moje ślinianki pracują nawet teraz, gdy piszę ten post. Policzki były dobre, mięso miękkie, ale trochę mnie po czasie ten smak znudził i żałowałam, że nie postawiłam na to, co jadł mój sąsiad- ozory z dzika na domowej chałce (smakowały epicko!).
Minusy? Restauracja nie należy do tanich. Ale jak słusznie zauważyła Ania, należy uznać, że do ceny dań doliczają opłatę za wstęp do muzeum;)

Co wybrać? 
- pielmieni z rybą
- ozory z dzika na domowej chałce

Restauracja Carska
ul. Stacja Towarowa 4
Białowieża



Stoczek 1929
Do Stoczka też trafiliśmy już w zeszłym roku. Urzekły nas klimatyczne, małe pokoje (choć tym razem zauważyliśmy,  że na tyłach znajduje się jeszcze dodatkowa sala werandowa) miła obsługa i dobry wybór lokalnych przysmaków. Nie pamiętam co dokładnie jedliśmy ostatnio, ale tym razem ze wszystkich zamówionych przez ekipę dań  za najlepsze uznaliśmy soljankę (zarówno na baraninie jak i rybną) oraz placki ziemniaczane. Ja niestety doświadczyłam mało smacznych gryczanych blinów.

Co wybrać?
- soljankę (mięsną lub rybną)
- placki ziemniaczane

Stoczek 1929
ul. Waszkiewicza 74
Białowieża



Tatarska Jurta
Restauracja prowadzona przez Dżenettę Bogdanowicz jest już wręcz legendarna. Kogóż to ona nie gościła? Na ich stronie widnieje lista, na której czele dumnie stoi sam książę Karol. Mało tego, gdy zapytałam na instagramie jakie jedzenie polecacie na Podlasiu, chyba każdy wspominał o tym miejscu. W naszej ekipie też nie brakowało amatorów tatarskiego jadła,  Ania nie mogła się doczekać, bo w zeszłym roku udało jej się spróbować tylko odrobiny z ostatniej porcji słynnego pierekaczewnika (dania z ciasta, ogromnej ilości masła i mięsnego nadzienia) i tym razem liczyła na więcej.
Jurta wita niezwykle prostym wnętrzem, ot zwykłe drewniane ławy i tatarskie dekoracje na ścianach. Z dość minimalistycznej karty wybraliśmy słynny pierekaczewnik, czeburek (smażony duży pieróg z nadzieniem mięsnym) i manty (pierogi gotowane na parze z białym serem). Pierekaczewnik zdecydowanie odbiegał od reszty. Był przepyszny, maślany, farsz idealnie komponował się z ciastem. Tego smaku nie da się dobrze opisać, po prostu trzeba spróbować.
Trochę mniej smakował nam czeburek, który był zbyt tłusty, a jego farsz nas nie powalił. Jeśli zaś chodzi o manty, wyglądały pięknie, ciasto było tak miękkie jak powinno, ale nie bardzo smakował mi farsz. Nie zrozumcie mnie źle, wiedziałam, że nie ma w nim nic niesmacznego, był dobrze, ciekawie doprawiony, ale po prostu to nie były moje smaki. Wszystko popiliśmy przepysznym kompotem z rokitnika. Muszę taki koniecznie stworzyć sama w sezonie.
Po jedzeniu w Kruszynianiach można odwiedzić meczet i zrobić sobie długi spacer. My jednak nie daliśmy rady bo ilość tłuszczu przyjętego podczas jednego posiłku prawie mnie zabiła, dlatego całość chyba lepiej sprawdziłaby się srogą zimą.

Co wybrać?
-Pierekaczewnik

Tatarska Jurta
Kruszyniany 58
Krynki

Sioło Budy
Mieliśmy to szczęście, że miejsce, w którym rezydowaliśmy w swojej karczmie podaje naprawdę niezłe, lokalne przysmaki. Przerobiliśmy prawie wszystko, od pysznych śniadań z domowym chlebem na zakwasie, wędzonymi na miejscu szynkami i klasycznym jajkiem z majonezem, po zupy (soljanka i puszczańska grzybowa smakują super) i obiadowe klasyki jak wareniki (smażone pierogi z mięsem) czy babkę ziemniaczaną z kwaśną śmietaną, która skradła moje serce. Mają też coś, czym zajadałam się już w zeszłym roku na moje ciężarne zachcianki, kapustę kiszoną ze świeżym chrzanem. Prosiliśmy o nią później do każdego dania.

Co wybrać?
- babkę ziemniaczaną
- wareniki
- kapustę kiszoną z chrzanem (dodatek)

Sioło Budy
Budy 41
Białowieża

Leśny Dworek
Do Leśnego Dworku trafiliśmy na totalnym spontanie. Jeździliśmy po Białowieży, szukając jakieś knajpy, która spełni nasze zachcianki na kartacze. Zaczęłam szukać jakichś wskazówek w Internecie, aż trafiłam na miejscowego blogera, który odwiedził kilka restauracji w regionie w poszukiwaniu najlepszych kartaczy (faszerowanych mięsem kulek z ciasta ziemniaczanego). Zapewniał, że te smakujące najlepiej można znaleźć w restauracji Leśny Dworek w Hajnówce. Zawróciliśmy więc samochody i postanowiliśmy przetestować je na własnej skórze. 
Na początku byliśmy nieco zbici z tropu. Leśny dworek okazał się nie tylko mało leśny (położony dosłownie na środku blokowiska) ale i mało dworkowy bo znajduje się w piwnicy. W środku wita nas powiew czasów słusznie minionych i powiem wam szczerze, że niewiele zapowiadało, że zjemy tam 
coś dobrego. A tu taka niespodzianka. Zaczęliśmy od polecanych przez Panią plastrów słoniny z cebulą i papryką i nigdy nie przypuszczałabym, że będę ze smakiem zajadać się słoniną. Później doświadczyliśmy naprawdę pysznych kartaczy z prawdziwie domowymi świeżymi surówkami. Naprawdę, jeśli chodzi o jedzenie, nie ma się kompletnie do czego przyczepić (następnego dnia nawet braliśmy pod uwagę powrót na kiszkę ziemniaczaną!). 

Co wybrać? 
- słonina po hajnowsku
- kartacze 

Leśny Dworek
ul. Armii Krajowej 54 
Hajnówka

Śliwka

13 komentarzy:

  1. Ta multikulturowość to jest taka trochę "katalogowa" ;) Może kiedyś i owszem, aktualnie Żydów prawie nie ma, Tatarów (muzułmanów) również. Co najwyżej ci prawosławni i katoliczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. W carskiej jedliśmy pierogi: ruskie i z dziczyzną. Przepyszne.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie wiem jak można streścić Podlasie w takim pościku. Koszmar.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten "pościk" oparty jest na moich krótkich doświadczeniach i nie ma być rozprawą naukową na temat Podlasia, a slużyć osobom, które chcą szybko i przystępnie dowiedzieć się co robić jak na Podlasie przyjadą. Sama cenię sobie takie zestawienia u innych, co nie znaczy ze mam płytkie podejście do zwiedzania. Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem Podlasianką i Pani streszczenie mojego regionu chwyciło za serce.. Moj tata jest pszczelarzem , więc jesli mielibyscie przyjemnosc zawitac powtornie w nasze tereny zapraszam na miodobranie i poznanie smaku miodu prosto z ula ! Akurat mieszkamy blisko Tykocina i Bialegostoku, pozdrawiamy serdecznie ! :-)

      Usuń
  5. Też długi weekend spędziłam na Podlasiu;może mijaliśmy się nawet na szlakach bo byliśmy w wielu tych samych miejscach!Nam udało się pojeździć na rowerach;szlaki rowerowe świetne;widzieliśmy żubry w naturze,łoszaka,lisa i orła;czosnek niedźwiedzi pachniał z daleka;puszcza piękna i niech taka zostanie!Za to skit w Odrynkach nieco mnie rozczarował;nie doczytałam wcześniej,ze to takie nowe miejsce,nazwa pustelnia też trochę nieporozumienie;podejrzewam,że rozmawialiśmy z tym samym panem ,o którym piszesz;kiedy mówił o skicie ok ale mocno zniesmaczyły nas jego poglądy:antyzachodnie,proputinowskie,rozprzestrzenianie nieprawdziwych informacji np.że w Białymstoku jest już siedem meczetów itp.bzdury;na szczęście to dośnwiadczenie zrekompensowało mi spotykanie innych ,ciekawych, życzliwych ludzi;polecam np. wizytę w meczecie w Kruszynianach i wysłuchanie opowieści przewodnika Dżemila ,który ze swadą opowiada o historii i współczesności a jego nastawienie do ludzi i świata diametralnie różni się od pana z Odrynek; na Podlasie jeszcze na pewno wrócę,więc do zobaczenia; Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skit w Odrynkach mnie tak mocno zaintrygował, bo było to zupełnie coś innego od czegokolwiek co wcześniej widziałam, ale faktycznie, zgadzam się, Pan miał wiele wstawek świaczących o jego dziwnym nastawieniu do świata, ale staralam sie je ignorować i wyciagnać cos ciekawego z tego co miał do powiedzenia.
      Niestety do meczetu nie dotarlismy, bo zaczelismy od obiadu w Jurcie i nie moglismy sie po nim ruszac, ale strasznie zaluje, kolejnym razem na pewno zobacze.
      Dzieki za super komentarz!

      Usuń
  6. Jeśli piszecie o stariku ze szpiczastym wąsem w Odrynkach to też go spotkałem.
    Pewnie już za póżno na wyedukowanie i nikt mu juz w glowie nie poukłada.
    Miejmy nadzieje ze malo podlasian ma podobne poglądy.
    Śliczna cerkiewka ale ten kompleks to jakis sztuczny twór którego świętość musi poczekac. Jest od 8 lat /pustelnik też/ więc odebralem to miejsce jako dość sztuczne.
    U Dżannety oczywiście smacznie chociaż ciężko o miejsce przy stoliku.
    A na koniec : dziewczyny nie jedzcie tyle bo Wam w biodra poleci :)
    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  7. Tatarska Kurta jest bardzo modna. My ominęliśmy ją i udaliśmy się do Bohonik, gdzie w Domu Pielgrzyma (wystrój tragiczny), ale jedzenie odłędne!!!! Zjedliśmy ogromną ilość potraw i ciągle czuliśmy się lekko i było nam mało... Koniecznie polecsm tą kuchnię tatarską.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Ze względu na sporą ilość przychodzącego spamu, byłyśmy zmuszone włączyć na kilka dni weryfikacje obrazkową.
Z góry przepraszamy za utrudnienia przy komentowaniu :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...